18.
Rano budzę się przytulona do twardej klatki piersiowej przystojnego mężczyzny. Nim otworzę oczy, staram się upajać tym stanem, czując jego dłoń na moich plecach. Podnoszę powoli głowę i napotykam parę niebieskich oczu, które wpatrują się we mnie, a ich właściciel szeroko się uśmiecha.
— Cześć — mówi do mnie takim tonem, że zaczynam się rozpływać.
— Cześć — uśmiecham się szeroko i przewracam na brzuch, dalej opierając głowę na nim — jak się spało?
— Sto razy lepiej niż na kanapie — zakłada mi kosmyk włosów za ucho i przejeżdża palcem po policzku — wieża Eiffla?
— Chętnie a później Moulin Rouge?
— Z przyjemnością, wieczorem kolacja na mieście?
— Brzmi znakomicie — uśmiecham się i przygryzam wargę.
Coś wisi między nami, ale żadne z nas nie chce tego nazwać, albo odkryć co to jest. Wstaje leniwie i idę do łazienki, żeby wyszykować się na śniadanie. Czuje na sobie jego wzrok, póki nie zamknę drzwi, opieram się o nie jak kretynka i liczę do dziesięciu, żeby nie wyjść i zwyczajnie nie zrobić z siebie desperatki, potrzebującej bliskości.
Stoję owinięta ręcznikiem przed lustrem i rozczesuję mokre włosy. Łapię się na tym, że rozczesuje jeden kosmyk już setny raz i skupiam się na jego uśmiechu z rana niż na tym, że zaraz zostanę łysa, jak będę tak robić.
Z zamyślenia wyrywa mnie pukanie do drzwi, które odruchowo otwieram. Przede mną stoi Tom w samych spodniach od pidżamy i patrzy na mnie tak samo, jak ja na niego, dopiero po chwili dociera do mnie, że stoję jak idiotka w samym ręczniku.
Już chcę coś powiedzieć, ale nie mam jak, bo jego usta skutecznie mi to uniemożliwiają. Czuję jego ciepłe wargi na swoich ustach i mija parę chwil, zanim dociera do mnie, co się dzieje. Oddaje pocałunek i go pogłębiam, zapominając o całym świecie. Czuję jego dłoń na swojej szyi a drugą na biodrze, nasze usta wyznaczają szybszy rytm, a ja zarzucam mu ręce na szyję, zapominając, że stoję w samym ręczniku, który nietrzymany niczym postanawia opaść. Tuż nad biodrami Tom łapie go i przyciąga mnie mocniej do siebie, cały czas namiętnie całując. Nie wiem, jak długo się całujemy, ale kiedy zaczyna brakować nam tchu, opiera swoje czoło o moje i patrzy mi w oczy.
— Eli, ja
— Jeśli mnie za to przeprosisz, to Cię uderzę — wypalam, nie myśląc nawet sekundy nad tym, widzę za to jego szeroki uśmiech. Całuje mnie jeszcze raz, tym razem delikatnie i krócej.
— Chodź, czeka na nas Paryż — całuje mnie znowu szybko w usta i wychodzi.
Stoję tak jeszcze dobre kilka sekund z gołymi piersiami, trzymając ręcznik na biodrach i zdałam sobie sprawę, że on nawet na chwilę nie spojrzał w dół. Cały czas patrzył mi się w oczy, cholera coraz bardziej mi się podoba.
Zajmuje mi kilka chwil, zanim wyjdę z łazienki, teraz to on poszedł się wykąpać, a ja mogę się przebrać i chwilę pomyśleć jak bardzo będę myśleć o tym pocałunku podczas dzisiejszego dnia.
***
— Masz lęk wysokości? — pyta, kiedy pokonujemy schody na pierwszy poziom żelaznej damy.
— Tylko trochę, na szczęście są siatki, w razie, gdybym zemdlała — wyszczerzyłam się.
— Złapałbym Cię — powiedział z podniesioną brwią, śmiejąc się do mnie.
— Pozwól, że wolę tego nie sprawdzać.
Weszliśmy na pierwszy poziom, który obeszliśmy dookoła, cały czas rozmawiając. Na drugi poziom wjechaliśmy już windą. Tom śmiał się ze mnie, bo nie byłam w stanie spojrzeć przez przeszklone drzwi. Na tym poziomie spędziliśmy więcej czasu, robiliśmy zdjęcia, kilka zrobiliśmy sobie wspólnie. Wjechaliśmy windą na ostatni poziom i dopiero tutaj poczułam piękno tego miasta. Widok Paryża z góry jest fantastyczny, Bazylika Sacré-Cœur położona na wzgórzu wyróżnia się na tle miasta. Łuk Triumfalny, Katedra Notre Dame, wieża Montparnasse wszystkie te punkty miasta wyglądają niesamowicie na tle paryskich kamienic. Nawet chmury, które pojawiły się na niebie, dodają miastu uroku.
Poczułam ręce na swojej talii i uśmiechnęłam się sama do siebie, przybliżył się do moich pleców i oparł głowę o mój bark. Patrzyłam na niego jak zaczarowana i śmiało mogę stwierdzić, że te niebieskie oczy hipnotyzują mnie w każdy możliwy sposób. Po chwili czuje jak, Tom wkłada mi do ręki swój telefon, patrzę na ekran i nie mogę uwierzyć, że jest na nim nasze zdjęcie sprzed kilku sekund. Gdzie oboje patrzymy na siebie, zwykle zdjęcie, ale dla mnie jest w nim coś magicznego.
— Wyślij mi, proszę, to zdjęcie — mówię, oddając mu telefon i teraz dopiero orientuję się, że jego ręka cały czas spoczywa na moim biodrze a on cały czas stoi przyparty do moich pleców.
— Cudowny widok — mówi jakby ciszej, cały czas patrząc na mnie.
— Tak, Paryż jest piękny.
— Nie mówię o Paryżu, Eli — odwracam się od razu i stoję z nim twarzą w twarz, kompletnie nie wiedząc co powiedzieć, więc tylko głupio się uśmiecham.
Wkłada mi ręce pod rozpięty płaszcz i kładzie je biodrach, żeby przyciągnąć mnie do siebie. Patrzy na mnie z poważną miną, nie uśmiecha się, ale ja wiem, że nie jest zły. Jest zamyślony, przygląda mi się i analizuje, jakby każdy centymetr mojej twarzy był dla niego zagadką.
Nachyla się i delikatnie całuje w usta, jakbym była z porcelany i całkiem inaczej niż rano w łazience. Nie trwa to długo, wręcz jest to ułamek chwili, który przyczynia się do szybszego bicia serca. Jeszcze chwilę patrzymy sobie w oczy i uśmiechamy się. Podaje mi ramię, które bez wahania przyjmuję i decydujemy, że czas na Moulin Rouge.
Po zwiedzeniu czerwonego młyna i dzielnicy czerwonych latarni, która w stanie naszego niedopowiedzenia wywołała raczej zawstydzenie wymieszane z ukradkowymi spojrzeniami, wróciliśmy do hotelu i zaczęliśmy szykować się na kolację.
Tom jako pierwszy zajął łazienkę, podczas gdy ja wyciągnęłam czerwoną sukienkę z pokrowca i zaczęłam jej się przyglądać, dotykałam palcami delikatny materiał i cały czas przed oczami miałam tamtą scenę w moim mieszkaniu.
— Nie chciałem wtedy wyjść — mówi za moimi plecami, a ja prawie dostaje zawału, zdając sobie sprawę, że jego wilgotna skóra na klatce piersiowej dotyka moich pleców.
— To dlaczego wyszedłeś? — nie odwracam się, nie mam odwagi spojrzeć na niego.
— Byłem pijany, nie tak to powinno wyglądać — przygryzam wargę i uśmiecham się sama do siebie.
Biorę sukienkę w ręce i nie patrząc na niego, uciekam do łazienki. Po chłodnym prysznicu zaczynam podkręcać włosy i robić makijaż. Zakładam pończochy i koronkowe majtki w kolorze sukienki. Stoję przed ogromnym lustrem już ubrana i gotowa do wyjścia. Uśmiecham się ostatni raz, starając się dodać sobie pewności. Otwieram drzwi i widzę, jak czeka na mnie ubrany w szary garnitur i białą koszulę. Przygląda mi się tak samo, jak ja jemu. Wstaje i podchodzi do mnie z szerokim uśmiechem, czuję, że sama uśmiecham się jak głupia i patrzę na niego jak na obietnicę czegoś, czego nigdy nie czułam. Staje przy mnie i sama nie wiem z jakiego powodu, ale zarzucam mu ręce na szyję i pozwalam sobie bezczelnie patrzeć na niego, co nie trwa długo, bo zaczyna mnie całować, długo, namiętnie, bez chwili wytchnienia.
Tę chwilę uniesienia przerywa nam dzwonek jego telefonu informujący, że kierowca czeka już na dole.
Samochód zatrzymuje się pod hotelem, który na samej górze ma poziom restauracyjny.
Nasz stolik jest przy oknie z widokiem na oświetloną wieżę Eiffla. Siedzę oczarowana tym widokiem i dochodzę do wniosku, że ten widok to jedyna konkurencja dla mężczyzny siedzącego naprzeciwko mnie. Kelner przynosi nam ostrygi w dressingu z salsą z mango i brzoskwini, i dolewa kolejny kieliszek białego wina.
Choć słucham uważnie każdej rzeczy, którą do mnie mówi, to cały czas gdzieś w głowie błądzi mi pocałunek przed wyjściem i to, że przede mną na talerzu leży największy afrodyzjak znany światu. Uśmiecham się, pijąc kolejny kieliszek wina i jestem już w stanie, w którym zdecydowanie mógłby zedrzeć ze mnie tę sukienkę, szczególnie że od kilku chwil nasza rozmowa przypomina bardziej niestosowny flirt niż pogawędkę przyjaciół.
Tom prosi kelnera o rachunek, a następnie przytrzymuje mi płaszcz i mogę przysiąc, że jego palce, które odgarnęły mi włosy, odsłaniając szyję, są zapowiedzią czegoś więcej niż spokojnego wieczoru w pokoju.
Wsiadamy oboje do samochodu, gdzie kierowca bez słowa zaczyna ruszać, a ja czuje jego dłoń na swoim udzie. Patrzy na mnie, jakby czekał na pozwolenie, z cieniem uśmiechu kładę dłoń na jego udzie i lekko ściskam materiał, uruchamiając tym cały ciąg wydarzeń, które mają nastąpić. Całuje moją szyję, delikatnie gładząc materiał mojej sukienki na udzie. Odchylam głowę, dając mu większy dostęp do mojej szyi, czuje jego pocałunki na obojczyku i zaczynam się mu przyglądać z coraz bardziej rosnącym pożądaniem, łapie moje spojrzenie i sekundę później, dajemy się ponieść skrywanym emocjom, przelewając wszystko na te pocałunki pełne obietnic nieprzespanej nocy.
Kierowca chrząka, dając nam znać, że jesteśmy pod naszym hotelem. Czuje się zawstydzona i odrywam się od niego, śmiejąc się pod nosem. Wygładzam materiał sukienki i wysiadam z samochodu, gdzie Tom obejmuje mnie w talii i pewnym krokiem zmierzamy a kierunku windy. Kiedy tylko drzwi od windy się zamykają, zostaję przyparta do jednej z lustrzanych ścian i znowu czuję jego usta na swoim ciele. Wplatam ręce w jego włosy i z taką samą rządzą, oddaje pocałunki. Wdycham dość głośno, kiedy z moich ust przenosi się na szyję, czuję na pośladku jego dłoń i zaczynam rozpinać mu marynarkę i pierwsze trzy guziki w koszuli, zanim na dobre przerywa nam dźwięk zwiastujący dotarcie na nasze piętro.
Wychodzimy z windy, trzymając się za ręce i niemal biegiem udajemy się do naszego pokoju. Drzwi się zatrzaskują, a ja znowu czuję jego dłonie na sobie i to jak przypiera mnie do drzwi. Całując go i wzdychając z pożądania, ściągam mu marynarkę i rzucam gdzieś na podłogę. On w pośpiechu stara się rozpiąć suwak mojej sukienki, w efekcie go rozrywając.
— Odkupię — mówi niemal szeptem do mojego ucha, a materiał czerwonej sukienki opada na podłogę, zostawiając mnie w samych majtkach, pończochach i szpilkach.
Kiwam tylko głową i skupiam się na całowaniu jego ust, kiedy jego palce bardzo skrupulatnie jeżdżą po moich nagich plecach. Rozpinam jego koszulę do końca, a on zrzuca ją obok mojej sukienki. Ręce przenosi na moje pośladki i podrywa do góry tak, że oplatam go nogami, trzymam się kurczowo jego szyi, błądząc ustami po jego twarzy, kiedy jego spodnie opadają i czuję, jak napiera na mnie mocnej. Wzdycham głośno, chowając głowę w zagłębienie jego szyi, a moje majtki w dość brutalny sposób nie będą już się nadawały do użycia.
Przypiera mnie mocniej do drzwi i wchodzi we mnie, wywołując tym niemy krzyk. Patrzy na mnie, jak pod jego wpływem wiję się i pragnę więcej. Jego usta łapczywie szukają moich, żeby zgrać się z szybkim rytmem jego bioder. W końcu nie wytrzymuje i odchylam głowę i wyginam plecy w łuk, czując nadchodzący orgazm, w ostatniej sekundzie łapie moje usta i całuje namiętnie, dochodząc zaraz po mnie. To jak się czuję, jest nie do opisania, więc jedyne co robię, to opieram głowę o jego bark, a on delikatnie odstawia mnie na ziemię. Moje nogi odmawiają posłuszeństwa, więc prowadzi mnie na łóżko i sam opada koło mnie, patrząc mi cały czas w oczy. Całuje mnie, tym razem delikatnie i powoli, przytulam go do siebie i czuje, jak obejmuje mnie, dociskając do siebie mocno i, mimo że nasze ciała są spocone, a oddech ledwo wrócił do normalnego, to wiem, że właśnie robię najgłupszą rzecz na świecie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top