17.

Kierowca parkuje samochód pod hotelem, a mi widok zapiera dech w piersi. Tom otwiera mi drzwi i dopiero teraz, kiedy stoję przed szklanymi drzwiami hotelu, czytam napis Four Seasons George V. Budynek sam w sobie może nie robi takiego wrażenia, ale w połączeniu ze wszystkimi detalami w kolorze złota robi świetnie pierwsze wrażenie.

Tom uśmiecha się do mnie, a ja nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo ten facet sprawia, że tracę zmysły.
Portier otwiera nam drzwi i kiedy stawiam pierwsze kroki na marmurowej posadzce dopada mnie kryzys. Na środku lobby stoi złota choinka, złożona jakby z różnych kształtów i figur. Obok niej prezentują się dwa duże renifery, wykonane w tym samym stylu. Wszędzie wiszą lustra w złotych ramach a na suficie wisi potężny żyrandol, który imituje setki palących się świeć, choć kto wie, może to prawdziwe świece. I to co kocham najbardziej, kwiaty, wszędzie piękne i kolorowe kwiaty.

Gdy Tom rozmawia z recepcjonistką, ja czuje się, jak uboga krewna i choć mam na sobie płaszcz, na który wydałam równowartość raty kredytu, to dalej mam wrażenie, że ja i pół mojej szafy z Primarka kompletnie tutaj nie pasujemy. W myślach przeglądam zawartość mojej walizki i dziękuję w duchu, że postanowiłam zabrać tutaj tą droższą część mojej garderoby, łącznie z czerwoną sukienką, którą miałam na balu. Teraz zaczynam rozumieć Amy, która potrafiła wydać na ciuchy całe tysiące funtów, podczas gdy ja dostawałam zawału na myśl o ponownym wydaniu tysiąca funtów na jeden ciuch, tylko ten płaszcz, w którym się zakochałam, stanowił wyjątek.

Z mojego pogrążania się wyrywa mnie cichy głos mojego towarzysza, który oznajmia, że możemy już iść na górę, do pokoju. Kierowca oddaje nasz bagaż w ręce pracownika hotelu, a kobieta z recepcji wstaje i prowadzi nas do pokoju. Uśmiecham się do niego i widzę, że on tak samo szczerze, śmieje się do mnie. To chyba jedyne co dodaje mi jeszcze odwagi, żeby w ogóle iść koło niego, ten zniewalający uśmiech w połączeniu z jego oczami.
Winda zatrzymuje się na piątym piętrze, gdzie wysiadamy i idziemy za kobietą, która prowadzi nas do pokoju. Otwiera drzwi i przepuszcza nas, żebyśmy jako pierwsi weszli do pokoju. Kolejny raz staram się nie wyjść na kretynkę, która o takich pokojach słyszała tylko od swoich gości. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to okna. Dwa ogromne okna od podłogi do sufitu, a za nimi widok na Pola elizejskie i wieżę Eiffla. Podchodzę do okna i podziwiam grudniowy widok Paryża, nie zauważam, kiedy Tom staje obok mnie i tak samo jak ja patrzy w kierunku budowli z metalu.

- Dziękuję, tu jest pięknie - odwracam się do niego i mam łzy w oczach, jak ostatnia głupia idiotka jestem w stanie płakać na widok Paryża, mimo, że już tu byłam, widziałam.

- Eli, to ja dziękuję, że jesteś tu ze mną.

Może to impuls, który zadziałał pod wpływem jego słów, może to pragnienie skrywane od dawna, ale kiedy tylko zamyka usta, wręcz rzucam się na niego, żeby go przytulić. Nie odrzuca mnie, wręcz przeciwnie przytula do siebie jeszcze mocniej, kiedy ja zaciągam się zapachem jego perfum.
Nie wiem, ile czasu mija, kiedy dochodzę do wniosku, że robi się niezręcznie, choć sama przed sobą muszę przyznać, że mogłabym trwać tak wieki. Dopiero kiedy mnie puszcza, oglądam pokój. Między oknami w ścianie jest ogromny telewizor, po prawej stronie kremowa, duża kanapa z poduszkami w niebieskim kolorze a przy niej szklany stolik, na którym jest wazon z białymi kwiatami. Obok stoi niebieski fotel, który ma koło siebie pufę w tym samym kolorze. Drzwi do łazienki, do której na razie nie mam odwagi wejść, ale moją uwagę przyciąga łóżko. Jedno, naprawdę ogromne łóżko z szarym zagłówkiem i niebieską pościelą, obok łóżka z obu stron są białe szafki i lampki z niebieską podstawką i białym abażurem. Cały pokój jest piękny, utrzymany właśnie w kolorach bieli, kremu i niebieskiego.

- Chcesz się odświeżyć po podróży? - pyta odwieszając swój płaszcz na wieszak przy drzwiach.

- Bardzo chętnie, jaki mamy plan? - zapytałam odwieszając swój płaszcz i zaczęłam otwierać walizkę.

- Śniadanie w restauracji hotelowej, a później możemy iść na miasto.

- Luwr?

- Wiesz, że spędzimy tam cały dzień? - uśmiecha się do mnie i wiesza koszule z walizki w szafie.

- Wiem, ale ostatnim razem jak byłam, to dział sztuki starożytnego Egiptu był zamknięty, a bardzo chciałabym go zobaczyć.

- W takim razie zwiedzimy starożytny Egipt, a później zapraszam na kolację - stał przy szafie uśmiechnięty i cholera, czy on sobie zdaje sprawę z tego, że gdyby nie moje resztki samokontroli, rzuciłabym się na niego?

***

Jestem zachwycona tym działem muzeum. Chodzę z Tomem pod rękę i omawiamy każdy eksponat, na dłużej zatrzymujemy się przy sarkofagu. Jestem zachwycona, mogąc z bliska podziwiać ręcznie malowane hieroglify.

- Fascynuje Cię Egipt? - zapytał widząc z jaką dokładnością przyglądam się mumi przede mną.

- Bardzo, starożytny Egipt to moje szaleństwo, zawsze chciałam odwiedzić dolinę królów - odeszliśmy, robiąc miejsce innym zwiedzającym - Egipcjanie to wspaniali budowniczowie, te wszystkie piramidy, pomniki, sarkofagi, sfinks, właśnie, chodź do sfinksa - pociągnęłam go za ramię i staliśmy po chwili wśród innych ludzi, aby zobaczyć eksponat.

- Ty naprawdę to lubisz - stwierdził rozbawiony, widząc moje podekscytowanie.

- Ja to kocham - wyszczerzyłam się do niego - to co stworzyła ich cywilizacja jest niesamowite. Minęły tysiące lat, a to co oni zrobili dalej jest nie do końca wyjaśnione w jaki sposób osiągnęli taki rozwój swojej cywilizacji. Spójrz na to, jak starannie wykonane są sarkofagi faraonów, samo to jak wznosili pałace, jak pisali hieroglifami, to wszystko jest fascynujące.

- Tak, to prawda ich cywilizacja stworzyła coś niezwykłego. Podobno Egipcjanom przypisuje się wynalezienie trepanacji czaszki.

- Tak, bardzo skrupulatnie jak na tamte czasy, posługiwali się skalpelem, wystarczy zobaczyć jak starannie były zakładane szwy. A balsamowanie zwłok? Niby olejki eteryczne a ciało się nie rozkłada.

- Zaczynasz mnie przerażać z jaką fascynacją mówisz o balsamowaniu zwłok - zaczął się śmiać ze mnie.

- Nie bój się, nie mam zamiaru Cię balsamować - puściłam mu oczko i wróciliśmy do zwiedzania.

Wróciliśmy do hotelu, spacerując godzinę ulicami Paryża. Było już ciemno i chłodno.
Tom otworzył przede mną drzwi do pokoju.

- Ile czasu potrzebujesz, żeby wyszykować się na kolację? - zapytał.

- Daj mi pół godziny - wyciągnęłam z szafy morelową sukienkę koktailową, czarną marynarkę i czarne szpilki, które zabrałam.

Zniknęłam za drzwiami łazienki i szybko zaczęłam się szykować. Słyszałam jak Tom, prawdopodobnie rezerwuje stolik w restauracji na dole. Szybki prysznic, ogarnięcie włosów, makijaż i ubieram się. Dosłownie zajęło mi to pół godziny. Wyszłam z łazienki i pierwsze co to widziałam jak stoi przed oknem, tyłem do mnie w granatowym garniturze i cholera, miękkie nogi mam. Odwrócił się, słysząc jak stukam obcasami o podłogę.

- Pięknie wyglądasz - czułam jego wzrok na sobie i pierwszy raz od długiego czasu, poczułam się naprawdę piękna.

- Dziękuję - podeszłam do niego i razem chwilę patrzyliśmy na panoramę miasta.

- Idziemy? - podał mi ramię, które przyjęłam i z uśmiechem na ustach oraz cudownym mężczyzną u boku, opuściłam pokój.

Nie powinien mnie już dziwić wystrój restauracji po ogólnym widoku hotelu, jednak ten wystrój był całkowicie inny. Kolor brązu dominował w pomieszczeniu, a zapalone świece na stolikach i delikatne światło po bokach sali, dawały temu miejscu romantyczności. Tak, zdecydowanie to miejsce jest wymarzone na romantyczną kolację.
Kelner zaprowadził nas do stolika, gdzie Tom odsunął mi krzesło i sam po chwili zajął miejsce na przeciw mnie. Dostaliśmy menu, które było chwała Panu również po angielsku. Kelner nalał nam do kieliszków wina a my zaczęliśmy rozmawiać. Bardzo przyjemnie słuchałam o jego karierze, o tym jak był ambasadorem UNICEF, o podróżach do Sudanu i spotkaniach z tamtejszymi dziećmi. Rozmawialiśmy o rodzinie i przyjaciołach, choć w moim przypadku większość historii sprowadza się niestety do Amy.

- Kim są Twoi rodzice? - zapytał, kiedy kelner zabierał od nas talerze i uzupełniał kieliszki winem.

- Moja mama była divą operową, może słyszałeś o niej kiedyś Florence Wellington, a mój tata jest pisarzem, znaczy był, bo teraz to ma tylko kilka projektów, których nie chce wydać.

- Twoja mama była sławna, słyszałem o niej. Zastanawia mnie, masz rodziców, którzy są raczej tą artystyczną duszą, nie chciałaś nigdy

- Być aktorką, pisarką, śpiewaczką czy malarką? Nie. To znaczy, chciałam a może to bardziej moi rodzice chcieli, jednak ja nie wykazywałam żadnego talentu poza gotowaniem i wpadaniem na przypadkowych ludzi.

- Odczuwałaś presję?

- Ogromną, pogodziłam się z tym i oni chyba też, dopiero kilka lat temu, kiedy dotarło do nich, że ich córka wyje jak zarzynany zając a na aktorkę absolutnie się nie nadaje.

- Dlaczego tak uważasz? Nie mówię, że to łatwe, ale gdybyś chciała, mogłabyś spróbować.

- Tom, dziękuję, ale ja naprawdę nie nadaję się do tego, wolę pracę w kuchni i prowadzenie restauracji.

- Według mnie mogłabyś spróbować - uśmiechnął się.

Kilka kieliszków wina później szliśmy schodami na górę, śmiejąc się jak dzieci. Opowiadałam mu o typie gości, których mam zaszczyt przyjmować, o kochankach biznesmenów, które są co najmniej o połowę młodsze od nich samych i o pijanych księżniczkach, które po kilku drinkach zachowują się jakby pozjadały wszystkie rozumy.

Weszliśmy do pokoju dalej się śmiejąc. Zdjęłam marynarkę i powiesiłam do szafy, to samo zrobiłam z jego marynarką, którą mu zabrałam.

- Będę spał na kanapie - zabrał pościel z jednej połowy łóżka i uśmiechnął się blado.

Nie wiedziałam co powiedzieć, nie chce wyjść na desperatkę. Tom zniknął w łazience a ja usiadłam na łóżku. Dawno tak dobrze się z nikim nie bawiłam. Położyłam się na chwilę z uśmiechem na ustach a przed oczami miałam jego roześmiane oczy, kiedy byliśmy jeszcze nie tak dawno w restauracji. Podniosłam się i chciałam już odpiąć sukienkę, jednak suwak się zaciął, starałam się nie szarpać, bo nie chce porwać sukienki. Poczułam chłodne palce na swojej skórze i to jak powoli rozpina suwak w mojej sukience. Przysięgam, że wcale nie przypadkiem czułam jego opuszki na swoich plecach, kiedy delikatnie i powoli rozpinał mi sukienkę. Stałam tyłem do niego z zarzuconymi włosami na jedną stronę, czułam jego oddech na swojej szyi.

- Dziękuję - szept, tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.

- Nie ma za co - ciepły oddech na moim uchu pozbawił mnie wszystkiego, dobrze, że sam cofnął się kilka kroków, żebym mogła iść do łazienki.

Zapewne czerwona od wina i jego dotyku uciekłam do łazienki. Tam trochę ochłonęłam i doprowadziłam się do porządku. Gdy wyszłam siedział na kanapie i przeglądał coś w telefonie. Usiadłam koło niego i patrzyłam, mogłabym patrzeć tylko na niego. Uśmiechał się do mnie i wyglądał jakby sam chciał mi coś powiedzieć.

- Dziękuję, spędziłam z Tobą bardzo miły dzień - zaczesałam palcem kosmyk włosów za ucho.

- Ja też Ci dziękuję, lubię spędzać z Tobą czas - patrzyłam na niego zawstydzona - Dobranoc Eli.

- Dobranoc Tom - nachyliłam się i pocałowałam go w policzek, czułam jak się uśmiecha.

Leżę w tym dużym łóżku sama i nie mogę zasnąć, minęły już chyba z dwie godziny, od kiedy leżę i myślę. Ciemność w pokoju rozświetla jedynie  blask księżyca. Słyszę, jak Tom co chwilę kręci się na kanapie, głupio mi, że musi tam spać.

- Tom?

- Tak, Eli? - odpowiada mi od razu, co upewnia mnie w tym, że tak samo jak ja nie może spać.

- Wygodnie Ci na tej kanapie?

- Bardzo - odpowiedział rozbawiony.

- Nie wygłupiaj się i chodź na łóżko, jest duże, zmieścimy się.

Widziałam jego zarys jak idzie do łóżka z pościelą, położył się koło mnie  na plecach, oboje patrzyliśmy w sufit.

- Powinienem Cię przeprosić - spojrzałam na niego zdziwiona - za sprawę z Amy.

- Nie musisz, wiem jaka jest Amy, zwykle dostaje to czego chce, a wtedy chciała Ciebie.

- Było mi jej żal, straciła dziecko, dlatego wyszedłem z nią wtedy.

- Nie straciła dziecka, nigdy go nie miała - teraz ja czułam na sobie jego pytające spojrzenie - wymyśliła wszystko, żeby zatrzymać przy sobie męża.

- Powiedziała Ci o tym?

- Nie, jej siostra, która jest w ciąży, zrobiła dla niej test ciążowy, żeby mogła okłamać Liama. Wtedy, kiedy byliście u mnie w restauracji i Amy powiedziała, że wyglądam na zmeczoną, widziałam się z jej mężem, powiedział mi o wszystkim.

- O wszystkim?

- Miała romans z moim byłym facetem - czułam jak łzy napływają mi do oczu, ale cholernie czułam, że potrzebuje tej rozmowy.

- Eli, tak mi przykro - obrócił się na bok i patrzył na mnie, dalej leżałam na plecach starając się unikać jego spojrzenia.

- Wiesz, to nie tak, że ja się źle z tym czuje, bo mnie zdradził. Jasne, to jest okropne, ale to wszystko miało miejsce kiedy ja - Nie wytrzymałam, łzy ciekły mi po policzkach - kiedy byłam z nim w ciąży - ostatnie słowa powiedziałam niemal szeptem.

- Byłaś w ciąży?

- Tak, Amy wspomniała Ci o tym na kolacji u mnie, mówiąc, że straciłam dziecko.

- Chcesz mi o tym powiedzieć?

- A chcesz tego słuchać?

- Tak.

- James coraz częściej wyjeżdżał jak tylko dowiedział się o tym, że jestem w ciąży, wtedy już restauracja w miarę się kręciła i bez obaw mogłam pozwolić sobie na dziecko, ale on twierdził, że jedzie promować książki, żeby mieć więcej pieniędzy, okazało się, że po prostu uciekali oboje i się pieprzyli po hotelach. Wiedziałam, że miał kogoś, nie jestem głupia, ale nie chciałam awantur, szczególnie będąc w ciąży. W szóstym miesiącu, którejś nocy poczułam potworny ból brzucha i zaczęłam krwawić. Jego wtedy nie było, był z Amy, wezwałam karetkę i w szpitalu okazało się, że moja córka nie oddycha. Serce miała za słabe a ja jakiś czas nosiłam w sobie martwe dziecko. Nie byłam w stanie jej urodzić, musieli przeprowadzić aborcję, lekarz, który to robił to był jakiś konował, spieprzył coś i prawdopodobnie już nigdy nie będę mogła mieć dzieci - zalewałam poduszkę koło siebie łzami, zamknęłam oczy i byłam zła na siebie, że chciałam mu o tym powiedzieć. Poczułam jak obejmuje mnie i od razu wtuliłam się w niego.

- Jesteś dzielna, wiem, że to tylko puste słowa, ale naprawdę uważam, że jak na to, co przeżyłaś, jesteś cudowna - głaskał mnie po plecach i wtulił swoją twarz mocniej w moje włosy - dziękuję, że mi o tym powiedziałaś.

- Dziękuję, że mogłam Ci to powiedzieć.

- Ja poświęciłem wszystko dla kariery - zaczął mówić, nie odrywając twarzy od moich włosów - ocknąłem się niedawno, że zaraz będę mieć czterdzieści lat i nie mam nikogo. Moi przyjaciele mają żony, rodziny, dzieci, a ja nie potrafię utrzymać związku dłużej niż kilka miesięcy. Zawsze trafiam na nieodpowiednie kobiety jak Amy, albo jestem tak zaangażowany w prace, że one odchodzą - leżałam przytulona w niego i doskonale rozumiałam co ma na myśli, mam podobnie.

- Dobrze wiem o czym mówisz, sama od czterech lat poświęcam się tylko pracy, a wszystkich mężczyzn ładuje do strefy przyjaźni.

- Wszystkich?

- Jest wyjątek - czułam, że delikatnie się uśmiechnął - chodźmy spać.

- Masz rację.

Dalej przytulona do niego zaczęłam zasypiać, poczułam jeszcze jak całuje mnie czoło i życzy dobrej nocy, choć z nocy już niewiele nam zostało.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

No więc, tak to się porobiło.

Elizabeth zrzuciła z siebie ciężar i Tom zdaje się też odkrył przed nią, coś czego nikt nie wiedział.

Pierwszy dzień w Paryżu za nami, obiecuje, że kolejne będą bardziej emocjonujące😎

Kocham, Pola❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top