Rozdział 6 - Pożegnalna wiadomość (Część 1)

- Na Moc, Anakin... Gdzie ty się podziewałeś?

Pytanie nie zostało zadane ostrym tonem, jednak chłopiec wyczuł w nim cień przygany. Obi-Wan Kenobi stał ze skrzyżowanymi ramionami, nieznacznie stukając butem o chodnik. Za jego plecami doradcy Kanclerza wchodzili przez rampę na pokład dużego czerwonego promu.

- Odlatujemy już? – Anakin spytał swojego Mistrza.

- Za jakieś piętnaście minut – Obi-Wan zmarszczył brwi.

- A! Dobra, to jeszcze mam czas.

- Czas na co? Wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie, Padawanie. Gdzie wcześniej byłeś? Zniknąłeś na całą noc!

- Obi-Wan, przepraszam – nie patrząc w stronę nauczyciela, chłopiec zanurkował w stojącej przy ścianie skrzyni wypełnionej różnymi gratami. – Muszę szybko znaleźć dysk dla Padme!

- Dysk dla... Jej Wysokości Amidali? – Obi-Wan powtórzył oniemiałym tonem.

- Dzisiaj w nocy nagrałem na nim holowiadomość – jęknął Anakin. - Kiedy poszedłem cię szukać, zostawiłem go tutaj. A teraz zniknął i nie mam pojęcia, gdzie jest! Pomożesz mi szukać?

Zaprzestał grzebania w metalowych częściach, wynurzył główkę ze skrzyni i posłał młodemu mężczyźnie błagalne spojrzenie. Kenobi patrzył na niego wytrzeszczonymi oczami i z ustami otwartymi ze zdziwienia.

- Zniknąłeś na całą noc – wydukał takim tonem, jakby nie mógł uwierzyć w to, co mówi. – Nie mówiąc nic mnie. Nie mówiąc nic nikomu! Żeby nagrać holowiadomość dla Królowej.

- Nie wiem, kiedy znowu ją zobaczę! – Anakin wyskoczył ze skrzyni i teraz zabrał się za przeglądanie półek. – Czy kiedykolwiek jeszcze ją zobaczę! Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc kilka razy kasowałem wiadomość i nagrywałem od nowa! A teraz zniknęła i nie wiem, gdzie jest. Tak strasznie napracowałem się przy nagrywaniu, a ten głupi dysk gdzieś się zapodział. Pomożesz mi szukać?

Jeszcze raz zerknął na twarz Mistrza, licząc, że wreszcie zobaczy w niebieskich oczach cień współczucia. Czekało go jednak rozczarowanie - Obi-Wan nadal miał minę wyrażającą czysty szok. Jak mógł nie współczuć Anakinowi? I dlaczego wyglądał, jakby był zły?

- Anakin... - dłoń Kenobiego powędrowała do zmarszczonego od irytacji czoła. – Rozumiem, że nagranie tej wiadomości było dla ciebie ważne, ale powinieneś chociaż powiedzieć mi, gdzie idziesz. Dwórki powiedziały, że widziały cię krzątającego się po pałacu, wiec wiedziałem, że nic ci nie grozi, ale mimo wszystko trochę się martwiłem.

- Przepraszam – chłopiec rzucił od niechcenia. – Więcej tak nie zrobię!

W głębi siebie czuł, że powinien zaoferować swojemu Mistrzowi bardziej rozbudowane przeprosiny, ale w tej chwili miał ważniejsze rzeczy na głowie. Odlatywali za piętnaście minut!

Anakin nie przerywał gorączkowego przeszukiwania półek. Będzie miał całe lata by zachowywać się jak wzorowy uczeń, ale tylko tę jedną jedyną szansę, by porządnie pożegnać się z Padme. Nawet jeśli swoim całonocnym zniknięciem uraził Obi-Wana... nawet jeśli w jakimś stopniu ranił go teraz, to przecież będzie mógł wynagrodzić mu to później! Królowej nie zdoła niczego wynagrodzić, bo nie miał nawet gwarancji, czy w ogóle jeszcze się zobaczą.

- Na gówna banthów! – syknął przez zaciśnięte zęby.

- Przypominam ci, że znam huttecki – usłyszał za plecami chłodny głos Obi-Wana.

- Przepraszam! – Anakin zaczerwienił się. Otworzył wszystkie szuflady i w dalszym ciągu niczego nie znalazł. – No kurde, no, przecież to nie igła!

Przez chwilę słychać było jedynie klekot podnoszonych i odkładanych przedmiotów.

- Już mniejsza o twoją nocną eskapadę i o dysk dla Królowej – wzdychając, Obi-Wan przerwał milczenie. – Anakinie, muszę z tobą o czymś porozmawiać.

- Porozmawiać? – chłopiec był tak zafiksowany na poszukiwaniach, że słowa Mistrza ledwo do niego docierały. – Ale ja teraz nie mogę! Muszę znaleźć ten dysk...

- To dosyć ważne, Padawanie – głos Kenobiego wciąż brzmiał łagodnie, ale stał się odrobinę bardziej stanowczy. – Możesz na chwilę na mnie spojrzeć? Jest coś, co muszę ci powiedzieć.

- Powiesz mi na statku.

- Nie będę mógł powiedzieć ci tego na statku! Na Moc, Anakinie... Nie chcę przywoływać cię do porządku, gdy ledwo od wczoraj jesteś moim Padawanem, ale...

- Obi-Wan, przepraszam! – Anakin wydał zniecierpliwiony jęk. – Muszę znaleźć ten dysk. Jak go znajdę, to pogadamy!

Czy jego Mistrz nie mógłby po prostu pomóc mu szukać? Użyć Mocy do przetrząśnięcia okolicy, czy coś w ten deseń? Wtedy poszłoby szybciej!

Rozległo się przyjazne pipanie i zza zakrętu nadjechał astrodroid.

- R2? – ucieszył się Anakin. – Jak dobrze, że jesteś! Pomożesz mi... hę? Co? Masz mój dysk? Kiedy go zabrałeś?

Robocik wesoło obrócił antenką, wydając serię krótkich pisków.

- Ty mały zbóju! – chłopiec położył dłonie na biodrach. – Mówiłem ci, że jak zostawimy go na stole, to bez problemu go znajdziemy i... że jak? JA jestem bałaganiarzem? R2, no weź, nie jest aż tak źle! Tak, tak, oczywiście masz rację. Dzięki, że pomogłeś mi nagrać wiadomość. No jasne, że sam bym sobie nie poradził, wspaniały z ciebie przyjaciel. Przepraszam, że nie będę mógł cię wyczyścić. Zaraz odlatujemy i...

- Anakinie! – Obi-Wan odchrząknął, by przypomnieć protegowanemu o swojej obecności. – Czy mógłbyś poświęcić mi chwilę i... Gdzie ty, do wszystkich banthów, biegniesz, Padawanie?!

- Zanieść wiadomość Padme! – truchtając w stronę windy, Anakin odwrócił się przez ramię. – Powiedziała, że będzie stać na szklanym tarasie, by pomachać nam, gdy będziemy odlatywać.

- Na Moc, po prostu daj dysk droidowi! – Kenobi załamał ręce. – Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego, a mam na to bardzo mało czasu!

- Okej, dobra. Powiesz mi, jak wrócę!

- Anakin... - w głosie Obi-Wana po raz pierwszy rozbrzmiała nuta błagania. – Jak mówiłem, NIE chcę dyscyplinować cię, gdy dopiero co się poznajemy, ale nie możesz zachowywać się w taki sposób. Jestem twoim Mistrzem. Nie możesz tak po prostu odchodzić, gdy z tobą rozmawiam.

- Przepraszam, ja... - Anakin zawahał się, ale ostatecznie wskoczył do windy. – Naprawdę przepraszam! – wyrzucił z siebie, nie mogąc wymyślić niczego lepszego. – Przypilnuj, by nie odlecieli beze mnie!

Gdy drzwiczki się zamykał, zdążył jeszcze uchwycić wyraz twarzy swojego Mistrza. Młody mężczyzna stał nieruchomo jak posąg i miał minę, jakby ktoś zdzielił go patelnią w głowę. Jego usta pozostawały otwarte jak u droida protokolornego, któremu system zawiesił się w samym środku mówienia. Ale najgorsze były oczy – to właśnie po smutnym błysku w niebieskich tęczówkach było widać, jak bardzo zachowanie ucznia zraniło Kenobiego.

Anakin poczuł gromadzącą się w gardle gorycz wyrzutów sumienia.

Obi-Wan, przepraszam! – pomyślał, przełykając ślinę. – Jak tylko wrócę, już nigdy nie będę nieposłuszny. Zacznę wykonywać wszystkie twoje polecenia, obiecuję! To był tylko jeden ostatni raz!

Jadący z nim windą R2 karcąco zapiszczał.

- Tak, wiem – chłopiec posłał droidowi przepraszające spojrzenie. – Wiem, R2, to nie było do końca w porządku. Tyle że to moja ostatnia szansa, by pożegnać się z Padme! Obi-Wan zrozumie.

Nie wiedział, kogo próbuje przekonać – robota czy siebie.

Ugh... co złego mogło wyniknąć z jednego niewykonanego polecenia? I co mogło być aż tak pilne, że jego Mistrz musiał mu to powiedzieć teraz, natychmiast?

Jeśli to rzeczywiście coś ważnego, to nie powinien mówić mi tego w pośpiechu – zdecydował Anakin. – Powinien zaczekać, aż będziemy na statku i zrobić to na spokojnie.

Powoli wypuścił powietrze. Skoro udało mu się uciszyć część wyrzutów sumienia, mógł skupić się na tym, co ważne – czyli na pożegnaniu z Padme.

Tak jak zapowiedziała, stała na szklanym tarasie w towarzystwie Panaki, dwórek i doradców. Miała na twarzy tradycyjny makijaż królowej, a jej włosy były uczesane na kształt wachlarza. Paradowała w obcisłej, czarno-czerwonej sukni, której Anakin jak dotąd nie widział.

- Ani? – na widok małego przyjaciela najpierw zamrugała ze zdziwieniem, a potem rozpromieniła się w uśmiechu. – Co tu robisz? Przecież zaraz odlatujecie!

Chłopiec czuł na sobie ciekawskie spojrzenia pozostałych członków świty. Zaczerwienił się.

- J-ja... chciałem jeszcze raz się pożegnać – wydukał.

Wpatrywanie się w ciepłe oczy Padme sprawiało, że trzęsły mu się kolana, ale postanowił, że będzie dzielny i nie opuści wzroku.

- Nagrałem dla ciebie holowiadomość! – zaanonsował, już nieco spokojniej i pewniej. – Dałem ją do przechowania R2. Możesz... - czuł, że płoną mu policzki. – Możesz jej wysłuchać, gdy... gdy będziesz sama, albo... albo coś.

Zza pleców Królowej rozległy się stłumione chichoty dwórek. Nawet Panaka wyglądał na rozbawionego. Raju, czy ci wszyscy ludzie nie mogliby po prostu zniknąć?

- Dziękuję, Ani – Padme pochyliła się, by pocałować chłopca w policzek. – Martwiłam się, że będziemy mieli mało czasu i nie zdążymy powiedzieć sobie zbyt wiele. To miłe, że zaplanowałeś coś takiego. Będę miała po tobie jeszcze jedną pamiątkę.

Pilnując, by nie zauważył tego nikt poza Anakinem, wsunęła palce pod dekolt i wysunęła spod sukni łańcuszek, na którym dyndał amulet z japoru. Widząc to, twórca naszyjnika omal się nie rozpłynął. On i Królowa wymienili czułe uśmiechy.

- Mam nadzieję, że nie żegnamy się na zawsze – szepnęła dziewczyna. – Chciałabym, żebyśmy jeszcze się spotkali. Nie pamiętam, by kiedykolwiek...

Miała twarz pomalowaną na biało, więc nie było pewności, ale chłopiec mógłby przysiąc, że się zarumieniła.

- Nie pamiętam, by ktokolwiek stał się dla mnie tak bliski jak ty po tak krótkim czasie – wyznała, zerkając niepewnie spod długich rzęs.

Warto było zignorować polecenie Obi-Wana choćby po to, by usłyszeć to jedno zdanie.

Było warto! – Anakin zapewnił samego siebie. – Pewnie, że było warto!

Niczego nie żałował. Zdążył już usłyszeć, jak ciężkie są treningi Jedi i pragnął mieć jakieś wspomnienie, do którego mógłby wracać w trudnych chwilach. Jakieś słowa, które mógłby sobie powtarzać jak mantrę.

„Nie pamiętam, by ktokolwiek stał się dla mnie tak bliski jak ty po tak krótkim czasie."

Taaaak, te słowa Padme idealnie się do tego nadawały!

Anakin rozmawiał z młodą władczynią jeszcze przez jakiś czas – głównie dziękowali sobie nawzajem za różne rzeczy - dopóki Kapitan Panaka nie poinformował ich, że odlatujący na Coruscant prom zdążył już odpalić silniki. Wówczas chłopiec przeżył krótki moment zgrozy. Rzucił w stronę Padme pośpieszne „do zobaczenia", po czym w rekordowym tempie pokonał odległość pomiędzy szklanym tarasem i windą.

Oczywiście okazało się, że martwił się niepotrzebnie, bo nikt nie zamierzał odlatywać bez niego. Gdy ze spoconym czołem i ze zmierzwionymi włosami wybiegł na lądowisko, zobaczył stojącego na rampie Evena Piella. Malutki Mistrz w żaden sposób nie skomentował jego spóźnienia, a jedynie zapytał chłopca, czemu jeszcze nie wsiadł na pokład. Anakin poczuł, że zaczyna go lubić coraz bardziej.

Żegnał się z Padme jeszcze przez długi czas – tkwił z nosem przyklejonym do okna nawet wtedy, gdy statek opuścił atmosferę Naboo i nie było żadnych szans na dostrzeżenie pięknej władczyni.

Dopiero podczas wchodzenia w nadprzestrzeń jego myśli oddaliły się od Królowej i zaczęły dryfować w stronę Obi-Wana.

Teraz będzie trudniejsza część! – Anakin uznał, zeskakując z fotela.

Po całej nocy na nogach był wykończony i marzył o pójściu spać, ale wiedział, że musi najpierw znaleźć swojego Mistrza i solidnie go przeprosić. Za nic nie chciał dopuścić do sytuacji, w której Obi-Wan doszedłby do jakiś przykrych i niewłaściwych wniosków – na przykład takich, że Anakin go nie szanuje. Albo, że ma go gdzieś. Bo przecież wcale nie o to chodziło!

Po prostu przyzwyczaił się do Padme i nie był gotowy na to, by się z nią pożegnać. Podobnie jak nie był gotowy na nagłe rozstanie z mamą. Jeśli już miało do tego dojść, to chciał zrobić to porządnie – zostawić po sobie dokładnie przemyślaną wiadomość. Nie tak jak na Tatooine, gdy zostawił po sobie jedynie droida protokolarnego!

Teraz musiał tylko wytłumaczyć to Obi-Wanowi. Miał nadzieję, że jeśli wyjaśni wszystko powoli i na spokojnie, Obi-Wan zrozumie.

Qui-Gon NA PEWNO by zrozumiał – szepnął głosik w głowie chłopca.

W tym głosiku było coś zdradliwego – Anakin nie był pewien, czy powinien go słuchać.

Obi-Wan to nie Qui-Gon – podsunął inny głosik, nieco dojrzalszy i rozsądniejszy.

Chłopiec potrząsnął główką. Jedynym sposobem na przekonanie się, który głosik miał rację, była rozmowa z Obi-Wanem.

Ku swojemu zdziwieniu, Anakin uświadomił sobie, że nie odczuwa już strachu na myśl o pójściu do swojego Mistrza. Cóż... a przynajmniej bał się w mniejszym stopniu niż wcześniej.

Obi-Wan wciąż wydawał mu się nieco zimny i nadal nosił na twarzy tę swoją nieznośnie opanowaną minę, ale też pokazał, że potrafi być miły – ostatnimi czasy okazywał Anakinowi niemal wyłącznie troskę. Dbał o chłopca tak, jak robiłby to ojciec.

Ojciec!

Anakin nieznacznie przyśpieszył kroku. Chciał jak najszybciej znaleźć Obi-Wana!

Wkrótce jednak przekonał się, że coś było nie tak – przetrząsnął większość pomieszczeń na promie (łącznie z tymi, w których nie powinno go być) i wciąż nigdzie nie wypatrzył swojego Mistrza. Jedynymi, których znajdywał, byli zapracowani ludzie, którzy ewidentnie nie mieli dla niego czasu. W pewnym momencie wpadł do jakiegoś pokoju, ujrzał zdumionego Palpatine'a z doradcami i z cichym kwikiem wybiegł z powrotem na korytarz. Dobrze, że Kanclerz był tak wyrozumiałym człowiekiem i raczej nie zamierzał nikomu donieść o małym chłopcu przeszkadzającym mu w obradach.

Z każdą chwilą Anakin zaczynał coraz bardziej się niepokoić. Co to za zabawa w chowanego? Skoro Obi-Wan miał mu coś ważnego do powiedzenia, to czy nie powinien na niego czekać w jakimś... no... bardziej widocznym miejscu? A może ukrył się, bo chciał dać Padawanowi nauczkę za to, że ten wcześniej go zignorował? Jeśli tak, to mu się udało.

Okropna kara – chłopiec pomyślał, otwierając kolejne drzwi. – Już bym wolał coś czyścić!

W pomieszczeniu panował półmrok i na pierwszy rzut oka mogło się zdawać, że nikogo w nim nie było. Jakże mylne założenie!

Anakin aż kwiknął z wrażenia, gdy ujrzał dwie członkinie Rady Jedi – Tholothiankę Adi Gallię i czarnowłosą Depę Billabę. Siedziały ze skrzyżowanymi nogami na dużych okrągłych pufach. Z początku uznał, że medytują, ale po chwili przekonał się, że obserwują go uważnym wzrokiem. Mistrzyni Gallia miała o wiele surowsze spojrzenie niż Mistrzyni Billaba. Ta druga zdawała się darzyć chłopca większą łaską.

- Wyglądasz na zagubionego, młody Skywalkerze – odezwała się, posyłając my łagodny uśmiech.

Z twarzy nawet odrobinę przypominała jego mamę. Nieznacznie rozluźnił ramiona.

- Przepraszam – bąknął, splatając przed sobą rączki. – Nie chciałem przeszkadzać.

- Nie szkodzi. Nie przeszkadzasz nam. Spodziewałyśmy się, że prędzej czy później się tutaj pojawisz.

Zmarszczył brwi. Nie rozumiał, co dokładnie miała na myśli.

- Wiecie, gdzie jest Obi-Wan? – rzucił bez zastanowienia. – Przeszukałem cały prom i...

- Mistrz Obi-Wan – Adi Gallia ostro weszła mu w słowo.

Posłał jej spłoszone spojrzenie.

- C-co?

Niemal od razu zapragnął walnąć samego siebie w głowę. Niech to! Do członkini Rady Jady raczej nie wypadało mówić „co". Chciał przeprosić, ale nie pozwoliła mu dojść do słowa:

- Mówisz o swoim Mistrzu, Skywalker – podkreśliła, patrząc na niego z powagą. – Szacunek nakazuje, byś nazywał go „Mistrzem Obi-Wanem" bądź „Mistrzem Kenobim".

Auć! Kolejna wpadka!

Anakin spuścił wzrok. Kiedy pierwszy raz zwrócił się do Obi-Wana po imieniu, zapytał, czy wolno mu to robić. Młody mężczyzna odparł wtedy, że to nie ma dla niego znaczenia. Z drugiej strony... wtedy jeszcze nie był niczyim Mistrzem.

Najwyraźniej przyjęcie Anakina na Padawana kompletnie zmieniało postać rzeczy. Chłopiec żałował, że nie wiedział tego wcześniej – naprawdę nie chciał robić sobie wrogów w Radzie Jedi... ani tym bardziej robić z siebie małego buntownika! Pragnął jak najszybciej naprawić swoją pomyłkę.

- Przepraszam – pokornie schylił przed Mistrzyniami głowę. – N-nie wiecie może, gdzie jest Mistrz Obi-Wan? Czy Jedi mają dla siebie specjalne kajuty?

- Mają – potwierdziła Billaba. – Jednak Obi-Wana nie ma na tym statku.

Przez ułamek sekundy w jej oczach odbijał się cień współczucia.

Anakin zamarł w kompletnym bezruchu. Potrzebował czasu, by przetworzyć znaczenie usłyszanych słów.

Nie ma? – powtórzył w myślach. – Ale jak to... „nie ma"?

- Zostawiliśmy go?! – wykrzyknął pierwszy nasuwający się wniosek. – Odlecieliśmy bez niego?!

Mistrzyni Gallia wyglądała, jakby chciała go zganić za podniesienie głosu, jednak pod wpływem spojrzenia drugiej kobiety zaniechała tego zamiaru.

- Mistrz Kenobi od samego początku miał lecieć innym środkiem transportu – Billaba zwróciła się do roztrzęsionego chłopca. – Wziął myśliwiec, który wcześniej przyprowadził na Naboo Mistrz Plo Koon.

Anakin, który zaczął już analizować kilkanaście powodów, dla których Obi-Wan mógłby nie wsiąść na prom, poczuł się zupełnie zbity z tropu.

Myśliwiec? Mistrz Plo?

Trochę to trwało, ale chłopiec zaczął wreszcie kojarzyć fakty.

No tak. Mistrz Plo nie przyleciał promem razem z pozostałymi członkami Rady, ale zjawił się nieco później i to odjazdowym czerwonym myśliwcem. Anakin pamiętał, że spodobał mu się tamten myśliwiec – miał trójkątny kształt i wyglądał na bardzo szybki. Fajnie byłoby się nim przelecieć! Ale kiedy pierwsza fala fascynacji minęła, chłopiec zaczął się zastanawiać nad powodem, dla którego tego typu pojazd został „przyprowadzony" na Naboo – w końcu bitwa kosmiczna należała już do przyszłości! Anakin sam wziął w niej udział!

Miał w głowie coraz większy zamęt.

- Dlaczego Obi-Wan... znaczy, chciałem powiedzieć, Mistrz Obi-Wan poleciał Myśliwcem? Dlaczego nie mógł polecieć promem razem z nami?

- Ponieważ nie wybiera się na Coruscant – powoli odparła Depa Billaba. – Rada zleciła mu misję. Poleciał do układu Fenis na Zewnętrznych Rubieżach. Dostał zadanie zapobiegnięcia wiszącej nad Fenis Prime wojnie domowej.

- CO?!

Tym razem Adi Gallia nie powstrzymała się i ostro dała Anakinowi do zrozumienia, co myśli o podnoszeniu głosu w swojej obecności.

- Panuj nad sobą, Skywalker! Nie zapominaj, z kim rozmawiasz!

Ewidentnie miała wprawę w doprowadzaniu do porządku niepokornych Padawanów. Wystarczyło jedno warknięcie, by Anakinowi odechciało się krzyków. Ze spływającym po skroni potem, wyobraził sobie, że jak jeszcze raz odezwie się w taki sposób, ta kobieta obetnie mu głowę swoim mieczem świetlnym. A on, naiwny, sądził, że Mistrzynie były bardziej wyrozumiałe od Mistrzów.

Z pamięci Anakina wyłoniła się twarz Obi-Wana. A skoro już mowa o Mistrzach...

Anakinie, muszę z tobą o czymś porozmawiać.

Oddech chłopca stawał się coraz bardziej płytki.

To dosyć ważne, Padawanie. Jest coś, co muszę ci powiedzieć.

Ważna rozmowa i to taka, która miała być przeprowadzona natychmiast! Nie, to niemożliwe... to nie mogło... to nie może oznaczać, że...!

- Mistrz Obi-Wan już nie chce mnie na Padawana? – Anakin wykrztusił słabym głosem.

Jego drżąca rączka odruchowo zacisnęła się na końcówce warkoczyka. Fakt, powinien powiedzieć Obi-Wanowi, gdzie się wybiera, gdy wymykał się z pałacu, by nagrać wiadomość dla Padme... Rozumiał, że zawalił wtedy sprawę, że nie zachował się tak, jak przystało na dobrego ucznia, że przez niego Obi-Wan niepotrzebnie się martwił, ale... Ale to jeszcze nie powód, by kogoś odrzucać!

No, chyba że powodem było bezczelne zachowanie Anakina na lądowisku. Czy to dlatego Obi-Wan odleciał Myśliwcem Plo Koona? Och, nie, gdyby tylko Anakin wiedział...

- Przepraszam, nie chciałem być nieposłuszny! – wyrzucił z siebie zrozpaczonym tonem. – Jeśli Obi-Wan zmienił zdanie i już mnie nie chce, to...

- Nikt nie zmienił zdania – łagodnie, lecz stanowczo Mistrzyni Billaba weszła mu w słowo. – Nadal jesteś Padawanem Obi-Wana. Nic się pod tym względem NIE zmieniło. Nalegam, byś się uspokoił, młody Skywalkarze. Wyczuwam w tobie mnóstwo gwałtownych emocji, a nie masz żadnych powodów, by je odczuwać. Bądź cierpliwy, a wszystko ci wytłumaczymy. Na początek, spróbuj uspokoić oddech.

Niechętnie wypełnił polecenie. Choć każda komórka w jego ciele chciała zasypać czarnowłosą Mistrzynię pytaniami, wziął głęboki wdech i najwolniej jak umiał wypuścił powietrze z ust. Billaba aprobująco skinęła głową.

- Tak lepiej. Usiądź, proszę.

Usiąść? Wokół niego działy się takie straszne rzeczy i miałby jeszcze usiąść?! O wiele bardziej wolałby przechadzać się po pomieszczeniu i rwać sobie włosy z głowy.

Wiedział jednak, że musi dostosować się do zaleceń Mistrzyni. Gdyby odmówił wykonania polecenia zyskałby kolejne „punkty karne", a że od początku nie miał przychylności Rady Jedi, nie mógł sobie na to pozwolić.

Niechętnie wdrapał się na miękkie siedzisko i, podobnie jak Mistrzynie, skrzyżował nogi. Czuł się w tej pozycji trochę głupio. Ponury głosik w jego głowie szeptał, że jeszcze nie potrafił siedzieć w tak dostojny sposób jak inni Jedi – z idealnie wyprostowanymi plecami i uniesionym podbródkiem. Ech, naprawdę wolałby łazić po pokoju...

- Fenis Prime to planeta na Zewnętrznych Rubieżach, kilka parseków stąd – powolnym i opanowanym głosem mówiła Mistrzyni Billaba. – Już od jakiegoś czasu wysyłają podania do Senatu Galaktycznego, prosząc, by włączono ich do Republiki. Jednak podobna procedura nie jest prosta. Republika może zaakceptować tylko te układy, które przestrzegają ustanowionego przez nią prawa i są w demokratyczne w dostatecznym stopniu. To znaczy, nawet jeżeli planetą rządzi monarcha, tak jak na Naboo, to obywatele mają swój udział w podejmowaniu ważnych decyzji.

Anakin miał gdzieś Fenis i procedury bycia włączanym do Republiki. Nie rozumiał, dlaczego ta kobieta daje mu wykład z Polityki Galaktycznej, zamiast wyjaśnić, co działo się z Obi-Wanem.

- Sprawa Fenis została ponownie otwarta wraz z wyborem Senatora Palpatine'a na Kanclerza – czarnowłosa Mistrzyni westchnęła kręcąc głową. – Nasz nowy przywódca postawił sobie za cel pokazanie, że jest człowiekiem czynu, i że najwyższy czas rozwiązać problemy, które wloką się w nieskończoność.

I bardzo dobrze! – Anakin miał ochotę powiedzieć, ale ugryzł się w język. – W końcu po to go wybrali, nie? Żeby planety takie jak Nabooo... albo to całe Fenis, nie musiały w nieskończoność czekać na pomoc.

- Kanclerz postanowił, że na Fenis zostanie wysłana dwuosobowa delegacja, mająca ocenić, czy planeta spełnia wszystkie wymogi, by dołączyć do Republiki. Rada Jedi stanowczo mu to odradzała... przekonywaliśmy, żeby zaczekał przynajmniej na rozwiązanie Kryzysu na Naboo, i że lepiej byłoby wysłać z misją Rycerzy naszego Zakonu. Nie wszyscy na Fenis opowiadają się za dołączeniem do Republiki, dlatego jest tam dosyć niebezpiecznie.

Z ust chłopca wyszedł cichy jęk. Nie dość, że Obi-Wan został gdzieś wysłany, to na domiar złego, to miejsce było „niebezpieczne"?!

- Jednak Jego Ekscelencja się uparł i z misją poleciała dwójka ambasadorów: Książę Bail Organa z Alderaanu i jego siostra, Księżniczka Tia Organa. Oboje są doświadczonymi negocjatorami i cieszą się zaufaniem Senatu. Niestety, niemal natychmiast po wylądowaniu na Fenis zostali objęci aresztem domowym przez grupę nieprzychylną Republice. Nie powiedziano tego wprost, ale stali się w ten sposób zakładnikami. Kanclerz zgodził się z nami, że podobna sytuacja wymaga interwencji Zakonu Jedi. Rada wysłała Obi-Wana, by uwolnił Księcia i Księżniczkę, odnalazł działających na Fenis terrorystów i w miarę możliwości zapobiegł wojnie domowej. Z każdym dniem sytuacja stawała się coraz gorsza, dlatego było ważne, byśmy jak najszybciej...

- Ale przecież on dopiero co walczył z Sithem! – zapominając, że powinien nad sobą panować, Anakin zerwał się na nogi. Patrzył na parę kobiet oskarżycielskim wzrokiem. – Tak bardzo się starał, by pomóc ludziom Padme! Nawet rozwalił tych całych droidów komandosów, chociaż wcale nie musiał! Jak możecie wysyłać go na misję zaraz po tym, jak Qui-Gon... gdy Obi-Wan nawet nie odpoczął i... Jak możecie?! A co jeśli zginie?!

Zobaczył wzburzenie na twarzy Adi Galli i natychmiast przypomniał sobie, przed czym upominał samego siebie ledwo kilka minut temu. Jednak zrozumiał, w jak wielkie bagno się wpakował, dopiero gdy ujrzał stojącego w drzwiach Mace'a Windu. Czarnoskóry Mistrz wyglądał na świeżo wybudzonego z drzemki. Anakin nie miał pojęcia, że ktoś mógł wyglądać tak ospale, a jednocześnie tak groźnie.

- Co się tu, do piekieł Sithów, wyprawia? 

Druga część rozdziału już w czwartek (21.05.2020)

Za korektę jak zawsze dziękuję Mishi Akaitori. 

Dziękuję też wszystkim cudownym czytelnikom za gwiazdki i komentarze - jesteście najcudowniejszymi istotami w tej galaktyce! Niech Moc będzie z wami!

Wyjątkowo mam dla was dzisiaj ogłoszenia parafialne:

Zupełnie przypadkowo przyczyniłam się do powstania Grupy na Facebooku poświęconej Wattpadowiczom lubiącym Gwiezdne Wojny. Grupa nosi zacny tytuł Star Wars Wattpad [PL]. Dlaczego warto się zapisać? Przede wszystkim dlatego że są tam bardzo fajni ludzie (zaczęliśmy jako zbiorowy czat, a potem stwierdziliśmy, że potrzebujemy również grupy) - szykuje się dużo fajnych zabaw i dyskusji. A poza tym, na pewno pojawi się okazja do zareklamowania star warsowych opowiadań (swoich lub cudzych) - choć oczywiście nie "tak po prostu". Będzie się to odbywało na określonych warunkach - ale o tym to już sobie przeczytacie w Kodeksie Je... tfu! W Regulaminie ;) 

Trzymajcie się cieplutko i niech Moc będzie z wami!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top