Miłość, śmierć i roboty. Oficjalna antologia

John Scalzi, Ken Liu, Peter F. Hamilton, Michael Swanwick i wielu innych w oficjalnej antologii „Miłość, śmierć i roboty"!

Tim Miller to postać, która cieszy się zasłużonym uznaniem w świecie popkultury. Wraz Davidem Fincherem połączył siły w produkcji pierwszego sezonu netflixowego hitu „Miłość śmierć i roboty" – animacji dla dorosłych. Dla Millera, jak sam określił, wybieranie historii do każdego odcinka to najlepsza praca, jaką kiedykolwiek wykonywał. Potwierdza to znakomity zestaw autorów i opowiadań.

Naprawdę próżno szukać równie pomysłowych, pełnych napięcia i zmuszających do refleksji historii. Każda jest dziełem innego twórcy i posłużyła za podstawę do serialowego scenariusza. Bazuje na różnych wizjach świata, zabiera w międzygatunkową podróż od horroru, przez komedię, akcję po science fiction. Krótko mówiąc, różnorodność tego zbioru sprawia, że absolutnie każdy znajdzie coś dla siebie.


Źródło opisu: LubimyCzytać.

Grafika w nagłówku pochodzi od wydawcy.


❤️ ✖️ 🤖


Na pewno słyszeliście o serialu „Miłość, śmierć i roboty". To przebój Netflixa, który nie jest nim tylko z nazwy. Każdy sezon – a pojawiły się już trzy – to seria niezależnych od siebie, krótkich animacji, opowiadających niesamowite historie. Niektóre są zabawne. Inne poważne. Jeszcze inne przerażające. Mają różny wydźwięk i dotykają różnych problemów, a każdy odcinek zrealizowany jest w innym stylu. Słowem: nie znajdziecie dwóch takich samych opowieści – a dzięki temu każda z nich jest unikalnym doświadczeniem.

Serial został obsypany nagrodami – zdobył między innymi 11 statuetek Emmy. Ale czy wiecie, że jego nietypowa formuła to efekt tego, że... jest zekranizowaną antologią? A ta pierwsza, od której wszystko się zaczęło, jest już dostępna w Polsce, wydana nakładem wydawnictwa Nowa Baśń.

Ale po „Miłość, śmierć i roboty" warto sięgnąć nie tylko dlatego, że na podstawie tej książki postał świetny serial. Główny powód to fakt, że jest to po prostu znakomita lektura, co mówię zarówno jako czytelniczka, jak i jako autorka.

Zacznijmy od pierwszej perspektywy, czyli czytelniczej. Antologia składa się z osiemnastu opowiadań, z których każde jest inne, ale wszystkie ocierają się o science fiction. Jeśli nie po drodze Wam z tym gatunkiem – nie martwcie się, mnie też nie. A jednak teksty umieszczone w zbiorku pochłonęły mnie bez reszty. Dobra historia zawsze się obroni! Zresztą, nie znajdziecie tu science-fiction bardzo twardego, to znaczy wymagającego specjalistycznej wiedzy i zainteresowania inżynierią, co z pewnością jest na plus. 

I jasne, nie wszystkie opowiadania to wybitne dzieła sztuki. Są teksty, które podobały mi się bardziej (chociażby otwierające „Sonnie ma przewagę" czy poruszające „Udanych łowów", mój absolutny faworyt) i mniej („Historie alternatywne" lub „Wysypisko"). By było jasne – te, które oceniam jako słabsze, absolutnie nie są złe; po prostu nie do końca trafiły w mój gust. Bo właściwie magią tej antologii jest to, że... nie ma w niej naprawdę słabych tekstów. I tak po prawdzie nie mogło być, skoro współpracy zaproszono naprawdę dobrych autorów, których nazwiska są od dawna znane i cenione. Nierzadko odjechane fabuły z pogranicza gatunków pozwalają osiemnaście razy spróbować czegoś nowego – odkryć nowe style, nowe pomysły, a nawet... nowe sposoby opowiadania historii.

I tu do głosu (i zachwytów) dochodzi ta część mnie, która jest pisarką, narrative designerką, raczkującą scenarzystką i ogólnie twórczynią contentu; osobą, która zwraca uwagę na to, nie tylko, co jest powiedziane, ale w jaki sposób. W antologii „Miłość, śmierć i roboty" znajdziecie oczywiście opowiadania napisane w klasyczny sposób; narrację bardzo dobrze znaną. Ale jest też tekst w formie scenariusza, dialogu między bohaterami, a nawet opowieść, która wygląda jak... ciąg mikrofabuł wyplutych przez maszynę (co zresztą ma swoje uzasadnienie). I to naprawdę interesujące obserwować takie zabawy narracją; sprawdzać na ile sposobów można opowiedzieć wciągającą historię.

Bo chociaż tak zwany setting (czyli realia niektórych opowiadań), może nam się podobać lub nie, jedno trzeba przyznać: dobrano teksty dobre, bardzo dobre, a nawet rewelacyjne. Są kopalnią doświadczeń, emocji i wrażeń, a wiele z nich skłania do przemyśleń na temat relacji człowieka z maszyną, z technologią, ze środowiskiem... z samym sobą. Jeśli oglądaliście „Black Mirror", będziecie wiedzieć, o jaki typ emocji mi chodzi. Na uwagę zasługuje również fakt, że antologia została wydana naprawdę ładnie. Ma co prawda miękką okładkę bez skrzydełek, ale trzyma się twardo, a kolor papieru, dobrany font i jego wielkość ułatwiają czytanie. Przekład też jest zrobiony porządnie, a literówek czy innych drobnych baboli nie wypatrzyłam.

Podsumowując, jeśli oglądaliście „Miłość, śmierć i roboty" – czytajcie. Jeśli nie oglądaliście – czytajcie. Jeśli lubicie sci-fi, czytajcie obowiązkowo, jeśli nie lubicie – spróbujcie, bo a nuż się Wam spodoba. Ta antologia to idealny sposób na to, by zacząć.

No, słowem: czytajcie – po prostu. Ja daję dwie łapki w górę i czekam niecierpliwie na drugi tom. Bo tak, będzie, tyle mogę zdradzić ;)

________________________________

Miłość, śmierć i roboty. Oficjalna antologia

Wydawnictwo Nowa Baśń

Poznań 2022

Ilość stron: 446

Medium: Książka papierowa

Egzemplarz recenzencki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top