~ 6 ~
— Słuchajcie uważnie — Szepnął Syriusz, rozglądając się dookoła po ciemnym korytarzu.
Naprzeciwko niego stali James i Peter, z czego ten drugi wyglądał na bardzo niezadowolonego i śpiącego.
— Remus poszedł do gabinetu Dumbledore'a. Jeśli nie wyjdzie stamtąd w przeciągu piętnastu minut, to znaczy, że dyrektor faktycznie odesłał go do domu, do chorej matki, a wtedy będziemy mogli wrócić do dormitorium i pójść spać.
Peter znacznie się ożywił słysząc ostatnie słowa, James jednak nie podzielał jego braku entuzjazmu.
Trójka Gryfonów ukryła się na dużym posągiem gargulca, skąd mieli dobry widok na wejście do gabinetu Dumbledore'a. Siedzieli tam już dziesięć minut. Nadzieja na odkrycie sekretu Remusa powoli mijała, kiedy nagle usłyszeli czyjeś kroki.
Dyskretnie wyjrzeli zza posągu, chcąc zobaczyć kto się zbliża. Ku ich zaskoczeniu była to szkolna pielęgniarka – Poppy Pomfrey, która rozejrzała się uważnie po korytarzu i weszła do gabinetu dyrektora.
Kiedy kobieta zniknęła z pola widzenia, James szepnął:
— To było dziwne... Po co zakrada się do Dumbledore'a późnym wieczorem?
— Może mają romans? — Zasugerował Syriusz, wzruszając ramionami.
James i Peter spojrzeli na niego z politowaniem, na co ten drugi rzekł:
— Ty już lepiej nie wymyślaj kolejnych teorii spiskowych. Po tym jak zasugerowałeś Remusowi, że jego ojciec terroryzuje swoją rodzinę...
— Cicho bądźcie! — Syknął James, na co dwójka jego przyjaciół momentalnie zamilkła.
Z gabinetu dyrektora wyszła Pani Pomfrey w towarzystwie Remusa, który wyglądał nienaturalnie blado. Chłopak szedł sztywnym krokiem za pielęgniarką, potykając się o własne nogi.
— Co oni mu zrobili? — Zapytał szeptem James, nie kryjąc swojego przerażenia.
Gryfoni postanowili udać się za przyjacielem. Opuścili mury Howartu i skierowali się na błonia, gdzie Remus i Pani Pomfrey zatrzymali się kilka metrów od Bijącej Wierzby. Chłopcy przykucnęli za bujnymi krzakami, nie spuszczając wzroku ze swojego celu.
— Co ona wyprawia? — Zapytał Syriusz z trwogą — Chce go pozostawić na pastwę tej przeklętej wierzby?
— Ciszej bo nas usłyszą — Warknął James, nie spuszczając wzroku z Remusa.
Szkolna pielęgniarka użyła nieznanego im dotąd zaklęcia, przez co Bijąca Wierzba momentalnie znieruchomiała. Wraz z Remusem podeszła do grubego pnia , po czym chłopak wszedł do ukrytego tunelu, znajdującego się pod drzewem.
Kobieta szepnęła do niego kilka słów i w pośpiechu oddaliła się od drzewa, a następnie wróciła do zamku.
— Co tu się dzieje!? — Syriusz był wyraźnie zdezorientowany.
Nawet Peter, który jeszcze kilka minut temu pragnął wrócić do łóżka, znacznie się ożywił i w skupieniu wpatrywał się w Bijącą Wierzbę.
— Idziemy za nim — Oznajmił James i wyszedł z kryjówki. W jego ślady poszła pozostała dwójka.
Byli już blisko tunelu, kiedy nagle Wierzba ponownie się poruszyła.
— To był chyba zły pomysł — Mruknął Syriusz, cofając się kilka kroków w tył.
Ku ich niezadowoleniu, bijąca wierzba ponownie zaczęła się poruszać, przez co uniemożliwiła im dostanie się do Remusa.
— I co teraz robimy? — Zapytał Peter.
— Ten tunel musi dokądś prowadzić... — Zaczął Syriusz — Przeszukajmy teren, może coś znajdziemy.
I tak oto, trójka Gryfonów spędziła wiele godzin na szukaniu wyjścia z tunelu. Nim się spostrzegli, zaczęło już świtać. Byli tym faktem bardzo zaskoczeni, ponieważ kompletnie stracili rachubę czasu.
— Chłopaki! — Syknął Syriusz, ciągnąc Petera w dół i dając znak Jamesowi by uczynił to samo — Kryć się! Pomfrey wraca.
Gryfoni położyli się na trawie i obserwowali jak pielęgniarka ponownie używa zaklęcia na Bijącą Wierzbę. Kilkanaście minut później z tunelu wyszedł Remus.
Chłopak cały się trząsł z zimna, a jego ubranie było w strzępach. Jego przyjaciele ze smutkiem obserwowali jak pielęgniarka zarzuca na niego ciepły koc i prowadzi go w stronę zamku.
Syriusz, James i Peter jeszcze przez chwilę leżeli na ziemi po czym bez słowa wstali i również ruszyli w stronę szkoły.
Uczniowie jeszcze spali, kiedy Gryfoni wrócili do dormitorium. Usiedli przy kominku chcąc się nieco ogrzać.
— Nie wiem co o tym wszystkim myśleć... — Zaczął Syriusz, pocierając zmęczone oczy.
— Ja również — Wtrącił James — Przez całą noc kryliśmy się po kątach i krzakach, a przecież mogłem zabrać ze sobą Pelerynę Niewidkę.
— Teraz na to wpadłeś? — Zapytał Peter, ziewając głośno.
Black posłał im rozdrażnione spojrzenie i rzekł:
— A co z Remusem? Niczego się nie dowiedzieliśmy, prócz tego, że wcale nie odwiedza swojej chorej matki.
— To proste — Odparł James — Kiedy wróci to go zapytamy.
— Myślisz, że nam powie? — Zapytał Peter nie kryjąc wątpliwości.
— Tak — Oznajmił stanowczo Potter — W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
Trójka Gryfonów postanowiła poczekać aż Remus wróci do wieży. Rozsiedli się wygodnie i z niecierpliwością wpatrywali się w przejście do dormitorium.
Lecz, kiedy kilka godzin później, Remus wszedł do Pokoju Wspólnego, zastał swoich przyjaciół smacznie śpiących na fotelach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top