2

I słychać tylko kroki...

Martwe dziecko już nikomu się na nic nie przyda. No chyba, że trafiło pod dach chorego człowieka. Człowieka bez żadnych oporów nie znającego słowa 'obrzydzenie' ani 'stop'.

Mężczyzna nie był zbyt wysoki, jednak do najniższych też się nie zaliczał, wzrost miał raczej średni, typowy dla mężczyzny w jego wieku. Jednak nawet on ze swoją przeciętną budową ciała musiał nieźle się natrudzić by dotrzeć do swojego laboratorium. Pomimo tego jak bardzo duży był dom z zewnątrz, jak i wewnątrz, tak naprawdę ogromną przestrzeń zajmowało wszystko to co miało swoje miejsce pod ziemią. Jedynie matka miała wstęp do świata zewnętrznego co naprawdę było ogromnym przywilejem.
Wstukując ostatni kod odetchnął z ulgą, gdy do jego nozdrzy dostała się mieszanka zapachu leków i bliżej nie określonych produktów.  W jednej dłoni niechlujnie trzyma maleńkie ciało, które już po chwili niedbale rzuca na stół operacyjny. Krew brudzi tworzywo, z którego ten jest wykonany, ale ojciec nie zwraca na to uwagi. Nawet nie trudzi się z założeniem rękawiczek ochronnych tylko od razu przechodzi do rozcinania ciała. Jest miękkie i delikatne przez co skalpel gładko w nie wchodzi. Krew przyjemnie barwi jego ręce, gdy łamiąc żebra dokopuje się do serca. Właśnie o to mu chodziło. Sprząta wszystkie zbędne części małego ciała odsuwając je na bok, by mieć lepszy dostęp tego miejsca. I wtedy właśnie po raz pierwszy zakłada rękawiczki. Skalpel ponownie idzie w ruch, gdy wycina niewielki utwór. Wreszcie. Można zaczynać. Odkłada zbędne narzędzie i bierze do ręki strzykawkę z bliżej nieokreśloną, przezroczystą cieczą. Kolejny eksperyment. Czas go przetestować. Bez zbędnego przedłużania tejże chwili wstrzykuje całą zawartość w serce noworodka. Zużytą strzykawkę wyrzuca za siebie i ściąga rękawiczki, które rzuca do kosza.

— Z dziewczynki miałbym większy pożytek, jednak skoro postanowiłeś się tu pojawić wiedz, że nawet pająka będę traktować lepiej od Ciebie. — chociaż dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że martwe dziecko nijak mogło go usłyszeć wiedział, że go zrozumiało.

Serce przybrało ciemniejszej barwy, a w miejscu wstrzyknięcia pojawiła się czarna plama. To znak, że jego środek przejęła substancja. Teraz wystarczy naprawić dziecko i nigdy więcej nie pokazywać go światu. A już w szczególności matce i córce, ale to przecież banalnie proste. One nigdy nie wchodzą głębiej. Wiedzą, że dzieją się tu rzeczy, których nie chciałyby doświadczyć na własnej skórze.

Przywrócenie noworodka do życia zajęło mu tydzień, przez co całkowicie zaniedbał rodzinę. Wiedział, że będzie zmuszony nakarmić matkę i córkę, jednak postanowił zwlekać z tym jeszcze jeden dzień. Najwyżej wypuści matkę, pozwalając pójść jej do domu i wziąć zapasy zarówno dla niej, jak i dziecka.

— Jeśli którakolwiek z nich odczuje tygodniowe głodzenie gorzej niż przypuszczałem, wiedz, że za to zapłacisz. Licząc wszystkie Twoje wcześniejsze błędy powinieneś cierpieć już potrójne katusze.

Niemowlę milczało, a jego krwistoczerwone oczy jedynie wpatrywały się z dziecinną naiwnością w te jego, przepełnione jedynie odrazą i nienawiścią do tej małej osóbki. Nietypowy kolor tęczówek dziecka był stokroć naturalny, bez żadnych eksperymentów, co tylko bardziej rozwścieczało i brzydziło ojca. Co prawda mógł pozwolić być mu martwym, jednakże to nie wchodziło w grę. Zdecydowanie lepiej jest patrzeć jak maluch cierpi. Uśmiechnął się, gdy chłopiec otworzył usta w niemym krzyku, a po jego policzkach spłynęły łzy, zostawiając po sobie ciemną smugę, która boleśnie piekła jego skórę. Dziecko płacząc sprawiało sobie ból, a przez ból tylko bardziej płakało, przez co zataczało błędne koło. Koło, po którym nieświadomie będzie iść przez całe swoje życie, a każda podjęta przez niego decyzja będzie liczyć się z kolejnym bolesnym ukłuciem. I tak do samego końca, a nawet dłużej, bo gdy tylko ojciec dopadnie w swe ręce martwe dziecko, ponownie wskrzesi je, by męczyło się na tym świecie dłużej.
Tak właśnie cierpieć powinni Ci, którzy nie słuchają jego zasad. Ciągle. Od nowa. Bez końca, a gdy ponownie popełnią ten sam błąd kara będzie bardziej sroga.

Bo chociaż nawet się nie urodziłeś, nad Tobą otworzyła się pieczęć, której zniknięcie będzie niemożliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #oc