Rozdział 11 - ,,Walczyć do końca"

Nie przeciągając... zapraszam na przedostatnią przed epilogiem część przygód naszych bohaterów...
Chcieliście, więc jest tylko nie bijcie!

***

Wszyscy stali już na terenie Gimnazjum Raimona. Brakowało tylko Suzuno i Afuro.

-Gdzie oni są? – zastanawiał się Endou

-A może coś im się stał, może auto ich potrąciło?! Albo...

-Ej no bez przesady Haruya, spóźniliśmy się tylko 5 minut – powiedział Suzuno wychodząc zza drzewa, i przerywając jakże porywający monolog swojego chłopaka

Nagumo uśmiechnął i podszedł do srebrnowłosego, przybijając piątkę stojącemu koło niego Afuro.

-W takim razie wyruszamy – powiedziała trenerka

Wszyscy wsiedli do autokaru, już po chwili kierując się do miejsca w którym wszystko się zaczęło. Suzuno wyjrzał przez okno, i wiedział, że zrobi wszystko by ta wojna skończyła się właśnie dzisiaj.

***

Kira Seijrou siedział już w swoim gabinecie, wyglądając z okna na boisko. Widział swoje trenujące dzieci, wkładające całą swoją siłę w sport, który kochali. Westchnął opierając się o fotel i odchylając głowę do tyłu.

-Gdybym tylko mógł to cofnąć... - mruknął

Usłyszał to jednak stojący za nim Kenzaki.

-Czyli żałujesz tego sir? Całej naszej pracy?! Gdzie ten zapał?! – krzyknął wykrzywiając się szaleńczo

Kira tylko zmierzył go spojrzeniem i powiedział:

-Kiedyś zrozumiesz Kenzaki, że wszystko co teraz robimy... nie prowadzi do niczego dobrego... ale Suzuno miał rację, za głęboko w tym tkwimy, i jeśli coś zacząłem... muszę to skończyć.

Mężczyzna odwrócił się wściekły, wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami. Wszedł do swojego pokoju wyjmując z szafy duże pudełko zapakowane w folię, wyjął z niego laskę dynamitu i roześmiał się szaleńczo...

-Masz rację Kira-san, to skończy się dzisiaj! – krzyknął i wyszedł z pomieszczenia

Za kilka minut, baza Akademii Aliea miała stać się tykającą bombą. Jaka szkoda, że nikt o tym nie wiedział...

***

Rozemocjonowani gracze wysiedli z autokaru, i spojrzeli na swój cel. Akademia Aliea. Suzuno wszedł pierwszy, o dziwo drzwi nie były zamknięte. Gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za nimi, z pierwszego korytarza zaczęły wyjeżdżać roboty. Zatrzymały się one kilka metrów przed nimi, po czym... zaczęły strzelać.

-WIAĆ! –krzyknął Kidou biegnąc w pierwszy korytarz

-Nagumo biegnij do schowka! – krzyknął Suzuno

Już po chwili Nagumo wrócił ze zwyczajnymi piłkami, rozdał po jednej niektórym, po czym sam strzelił Atomowym Błyskiem w jednego z robotów.

Nie minęło 10 minut gdy szczątki urządzeń leżały na podłodze.

-No ładnie witają swoich gości – mruknął Nagumo

-Muszę się z wami zgodzić, ale całkiem fajne były te robociki –powiedział Midorikawa wychodząc z jednego z kilku korytarzy i wyrzucając chyba rękę któregoś z robotów w powietrze, widocznie on też został zaatakowany podczas swojej próby ... włamu?

Gracze zamrugali po czym zaśmiali się z miny Nagumo, który stał i otwierał usta jak ryba, wpatrując się w przyjaciela

-Możesz nam powiedzieć, jakim cudem zawsze nas znajdujesz – zapytała Hitomiko

-Ma się ten dar... - powiedział zielonowłosy – ale oprócz tego to krzyk Kidou chyba zmarłego, by obudził, więc...

Kidou się zarumienił, po czym w akompaniamencie śmiechów ruszyli za czarnookim w kierunku boiska. Już po chwili dotarli, spodziewali się zobaczyć Pana Kirę, ale zamiast tego ujrzeli jego twarz wyświetlającą się na ekranie nad boiskiem.

-Witajcie... czyli pokonaliście moje roboty?

-Jak widać – mruknął Gouenji

-Taaak, nadal nie rozumiecie, że nie macie szans. Genesis to najdoskonalsza forma ludzka. Nie muszą posiadać meteorytu, by być silnymi. Zmiotą was z powierzchni ziemi... a premier Zaizen w końcu doceni mój plan!!! – powiedział mężczyzna

Po chwili na boisko weszła drużyna Genesis z Granem na czele. Zmierzył Midorikawę wzrokiem, ale ten tylko rzucił mu lekko zawiedzione spojrzenie i udał się na ławkę z resztą drużyny Raimona.

-Dacie sobie radę – powiedział wtedy

-Ojciec sam już nie wierzy w to co mówi – dopowiedział Suzuno

-Potraktujmy to jako normalny mecz – stwierdził Endou – zakończony naszym zwycięstwem!

-Tak kapitanie!

Znikąd na murawie pojawił się komentator Raimona, i ku zdziwieniu zawodników zaczął komentowanie rozgrywki.

-Gra się zaczyna – powiedział Afuro idąc ustawić się na boisku

***

Zaczynał Kidou, podał piłkę do tyłu do Afuro. Aphrodi umknął jednemu z pomocników po czym używając Rajskiego czasu dostał się w pobliże bramki. Idealna okazja.

Wyskoczył do góry, a z jego pleców wyrosły piękne białe skrzydła. Uniósł nogę i krzycząc kopnął piłkę do bramki

-Boska... Wiedza numer 2!!!

Wydawało się, że piłka wpadnie, jednak już po chwili znajdowała się w rękach małego bramkarza Genesis. Aphrodi zaklął, było tak blisko.

-Nie przejmuj się Afuro! Następnym razem się uda! – usłyszał krzyki Suzuno, więc wrócił na pozycję.

Już po chwili piłka znajdowała się po nogami Grana. Ruszył pewnie do przodu, zgrabnie omijając graczy Raimona. Fubuki próbował odebrać mu piłkę wślizgiem, ale ten przeskoczył nad nim unikając ataku.

-Ostrze Meteoru! – krzyknął wyskakując w górę

Endou próbował użyć swojej najsilniejszej techniki, ale ta już po chwili została złamana i piłka kręciła się w siatce, a czerwono włosy zadowolony wrócił na miejsce.

Trenerka zawołała do siebie Endou i Tachimukaia

-Zamieniacie się, Endou –kiwnęła na niego głową – wchodzisz jako libero, Tachimukai... wierzymy w ciebie

-Tak trenerze! – krzyknęli

Już po chwili Tachimukai stał na bramce. Nie minęło 5 minut gdy Endou za pomocą swojej techniki posłał piłkę do bramki, tym samym wyrównując wynik.

Wściekły Gran już po chwili kierował się na bramkę

-Ostrze Meteoru!

-Nie tym razem! – odkrzyknął Tachimukai – Ręka.... Mugen!!!

Piłka ... została zatrzymana

-Tak! –krzyczeli Tsunami i Endou

-Suzuno-san! – krzyknął rzucając mu piłkę

Suzuno i Nagumo spojrzeli na siebie, po czym kierując się do bramki wyskoczyli razem w powietrze

-Co oni robią?! – krzyczał Kidou

-Ognista.... Zamieć!! – wykrzyczeli kopiąc piłkę i wrzucając Nero do siatki

-To było... niesamowite chłopaki! – krzyknął Afuro

-To jeszcze nie koniec – mruknął Gran – idziemy!

Już po chwili on, Ulvida i Wheeze kierowali się do bramki Raimona.

-Co oni robią – mruknął Mido, patrząc na akcję na boisku

-Kosmiczny Pingwin!

Krzyknęli, i mimo starań Tachimukai przepuścił piłkę. Było 2:2

Gouenji w końcu dostał się do piłki.

-Ognista burza!!

Nero próbował zatrzymać piłkę, ale znów poległ.

-Trzy do dwóch dla drużyny Raimona! – krzyczał komentator – zostało 10 minut do końca meczu, czy Genesis się pozbiera?!

W tym momencie wszyscy usłyszeli głos Kiry Seijrou. Wstał uśmiechając się miło

-Zwolnić ograniczniki!

Czerwonowłosy jak i wszyscy na boisku zamarli, wszyscy z Raimon również wiedzieli co to znaczy, przecież Suzuno wytłumaczył im wszystko.

-Ale ojcze, to niebezpieczne! – krzyczał Hiroto

-A, więc jesteś za słaby... Ulvida przejmujesz dowodzenie

-Tak jest! Zwolnić ograniczniki! Rozkaz!

Cała drużyna wykonała polecenie, jedynie Hiroto stał nie wiedząc co robić

-Zostało 6 minut do końca meczu, ale co robi ... chyba były kapitan Genesis?!

-Gran!- Ulvida go poganiała – Rusz się!

Zielonooki niepewnie spojrzał na swojego chłopaka. Ten tylko uśmiechnął się smutno, mając łzy w oczach i poruszył bezgłośnie ustami mówiąc:

-To Twój wybór

Hiroto czuł te palące spojrzenia na sobie gdy odrywał rękę od ogranicznika.

-NIE – powiedział, patrząc pewnie w oczy swojemu ojcu – nie mam zamiaru zniszczyć sobie życia, tylko po to byś miał szansę na wygraną.

Przełknął ślinę, ale widząc zachęcające spojrzenie Mido, mówił dalej

-To wszystko zaszło za daleko, o mały włos a doszłoby do strasznego wypadku. Jesteśmy tylko dziećmi, wiem, że ty sam już nie wierzysz w ten projekt... tylko nie wiesz jak odpuścić – dokończył

Na boisku zapanowała cisza, tylko niektórzy zorientowali się, że czas meczu się skońćzył.

Raimon wygrał.

Wydawać, by się mogło, że Genesis będzie złe na Hiroto, ale teraz każdy z łzami w oczach przyznawał mu rację.

-...Może masz rację Hiroto... - powiedział Kira schodząc na boisko – Ale czy jest jeszcze nadzieja? Dla takiego starego głupca jak ja?

-Zawsze jest nadzieja – powiedział Ryuuji który zdążył zejść do nich podejść

-Moje dzieci – powiedział Kira, patrząc na wszystkich swoich podopiecznych

Nagle usłyszeli głos...

-Ahh co za urocza scenka, jaka szkoda, że muszę skończyć to przedstawienie. Z radością oznajmiam, że równo za 10 minut wylecicie w górę. Cieszycie się? ja bardzo. Do zobaczenia!

Usłyszeli robotyczny głos – Do wybuchu zostało...9 minut...58 sekund

-Musimy uciekać! – krzyknęła Hitomiko, biorąc ojca za rękę

Wszystko zaczęło się powoli walić, przez przedwczesny wybuch niektórych ładunków.

Nagle przez ścianę wyjechał autobus z ich kierowcą

-Wsiadajcie! – krzyknął

Wszyscy wsiedli gdy nagle usłyszeli głos...

-Ale oni tu są!

Przed odjazdem zdążyli tylko zobaczyć Nagumo biegnącego w kierunku podziemia. Hitomiko mocno trzymała wyrywającego się Afuro... ale nikt nie trzymał Suzuno który już po chwili biegł za czerwonowłosym.

Zanim zdążyli go złapać było już a późno... wyjechali z Akademii.

Wysiedli z autobusu patrząc jak kawałki różnorakich urządzeń latają w powietrzu. Przyjechała policja i detektyw każąc im się odsunąć dla ich bezpieczeństwa. Mieli tylko mały problem, ponieważ ani Afuro, ani Midorikawę chyba niezbyt to obchodziło mimo tego, że ten drugi był mocno trzymany przez Hiroto. Liczył się życie ich dwójki przyjaciół.

Po chwili z walącego się budynku wybiegła drużyna Prominence, którą już po chwili zajęła się policja. Kenzaki też nie umknął. Został złapany.

Tuż za nimi szli Suzuno i Nagumo. Midorikawa wyrwał się, i wraz z Afuro chcieli podejść do przyjaciół.

Detektyw Onigawara zobaczył jednak coś co zmroziło im krew w żyłach, złapał chłopców ciągnąc ich do tyłu. Suzuno i Nagumo też to zauważyli. Znaleźli wzrokiem swoich przyjaciół, i łapiąc się za rękę uśmiechnęli się pocieszająco.

Sekundę później ostatnia konstrukcja budynku zawaliła się prosto na nich.

***

Na placu zapanowała cisza... Mimo wszechobecnego hałasu jaki panował na Mt.Fuuji wydawać się mogło, że do nich to nie dociera... Nawet policjanci z szokiem patrzyli na gruzowisko...

Kurz i piach unosił się wszędzie.

Aphrodi z szeroko otwartymi oczami na trzęsących się nogach podszedł do miejsca gdzie wcześniej stali jego przyjaciele i upadł na kolana płacząc żałośnie...

Midorikawa wyrwał się z uścisku i upadł tuż obok przyjaciela, płacząc. Hiroto smętnie podszedł próbując go odciągnąć, w końcu wpadł w jego ramiona i płakał cicho...

Członkowie Raimona patrzyli na to załamani, Hitomiko płakała, a Kira Sejirou próbował wyrwać się policjantom którzy go trzymali...

Członkowie Prominence wiedzieli, że gdyby oni nie próbowali ich uratować to by żyli...

-Zawiedliśmy - wyszeptał Nepper nie mogąc patrzeć na rozpaczających chłopców

***

Straż zaczęła przeszukiwać gruz, znajdując ciała chłopców...

Cały czas trzymających się za ręce...

Nagumo jeszcze oddychał, było to praktycznie niemożliwe jednak by przeżył...

Midorikawa z Hiroto i Afuro cały czas stali koło przyjaciół.

Nagumo lekko uchylił oczy i chrypliwym głosem wyszeptał:

-Hiroto?

Czerwonowłosy zaskoczony spojrzał na umierającego chłopaka

-Opiekuj się nim, proszę – powiedział patrząc na zielonowłosego

-Ryuuji, Terumi nie przejmujcie się przecież kiedyś się jeszcze zobaczymy – powiedział próbując się uśmiechnąć

Złapał Suzuno za rękę i zamykając oczy powiedział

-Chyba pora, żebym do niego dołączył...

-Nagumo nie! – krzyknęli chłopcy

Ale jego oczy już na zawsze się zamknęły...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top