Rozdział 5: Domówka

- Co robicie? - w piątek wieczorem na Messengerze pojawiła się wiadomość od Filipa.

- Wieczór z Netflixem - odpisał Igor.

Wspólnie z Laurą uzgodnili, że nie wyjawią Adamowi i Filipowi swoich imprezowych planów. Obawiali się krytyki z ich strony, a po części nie chcieli robić im przykrości. Co do tego, że Filip by nie poszedł, było przesądzone. Zwłaszcza teraz chłopak miał się na baczności. Bardzo przykładał się, by dodatkowo nie podpaść rodzicom, co mogłoby utrudnić mu ucieczkę z domu. Adam pewnie też nie dołączyłby do nich, ponieważ często z dezaprobatą wypowiadał się o imprezach, a już zwłaszcza z ćpaniem.

- Ja mam czas z rodziną - napisała Laura, dla niepoznaki wysyłając fotkę z najmłodszą siostrą.

W głębi duszy czuła się nie w porządku z tym małym oszustwem. Teraz jednak nie chciała już się wycofać. Tak naprawdę to nie mogła już się doczekać tego, czego dzisiaj doświadczy.

- Ja czytam - napisał Adam. Przez chwilę przy jego zdjęciu profilowym podskakiwały trzy kropki, po czym pojawiła się kolejna wiadomość - nie mogę się doczekać, aż skończymy ten projekt z języka polskiego.

- Taaak, mam nadzieję, że super wam pójdzie! xD - odpisała mu Laura, uśmiechając się do telefonu.

Igor wysłał kciuk w górę, a Filip GIF z Jasiem Fasolą unoszącym brwi i mówiącym „magic".

W tygodnia udało im się poczynić pewne postępy w przygotowaniach. Igor z Adamem wybrali się trzy razy do trzech różnych Decathlonów, gdzie ratami kupowali namioty, plecaki, śpiwory i rozmaite akcesoria campingowe. Jednego dnia po szkole Laura z Filipem odwiedzili Militarię, gdzie wyposażyli siebie i swoich przyjaciół w gazy pieprzowe. W planach mieli jeszcze między innymi wizyty w aptece i supermarkecie. Już na tym etapie transport zakupów był wymagający. Póki co mieli do dyspozycji tramwaje i Ubery. Wiedzieli, że muszą lepiej skompresować ekwipunek, by każde z czwórki było w stanie unieść swój „dobytek".

***

Laura szykowała się do wyjścia. Siedziała na łóżku, nachylając się nad lusterkiem stojącym na szafce nocnej. Spięła włosy w luźny kok i właśnie rozprowadzała palcami fluid po twarzy. Jego odcień niemal idealnie stapiał się ze skórą, co napawało dziewczynę małą dumą. Dzisiaj wszystko jej sprzyjało. Cieszyła się, że mama bez większych przeszkód pozwoliła jej pójść na imprezę - powiedziała jej, że wybiera się na nocowanie do koleżanki z klasy. Po ostatniej konfrontacji z rodzicielką zyskała nieco więcej swobody w kwestii spędzania czasu wolnego. Ta dodatkowa przestrzeń wydawała jej się naprawdę kusząca, szczególnie w momentach, gdy przebywanie w ciszy i bez przyjaciół było wyjątkowo nie do zniesienia.

Przez chwilę fantazjowała na temat przebiegu dzisiejszego wieczoru. Czy gdzieś tam na końcu czaił się lęk? Nie, prawdopodobnie jedynie tak sobie wmawia. Wszystko przez to, że Dominik... Okay, o tym na pewno nie może teraz rozmyślać.

W uchylonych drzwiach pokoju dziewczyny pojawiła się twarz Natalii, najmłodszej z rodzeństwa Drenarzów.

- Ale ładnie wyglądasz - powiedziała Natalka, podchodząc bliżej siostry i przyglądając się siostrze z dziecięcym zachwytem.

- Czy ja wiem... - za nią do pokoju weszła Kasia. - Straszna szpachla - dwunastolatka wkroczyła już w wiek prawienia uszczypliwych komentarzy, które aktualnie stanowiły większość wypowiadanych przez nią kwestii.

Według najstarszej siostry Kasia była dziwakiem. Nie dogadywały się od dłuższego czasu. Dziewczynka rzadko sprowadzała do domu koleżanki i równie rzadko widywała się z nimi poza domem. Większość czasu spędzała sama, długimi godzinami oblegając komputer stacjonarny w salonie. Czasem nawet gdy Pani Maria już spała, Kasia po ciemku do późnej nocy zaczytywała się na temat zbrodni i zaginięć. Kiedy mamy nie było w domu, z wypiekami na twarzy oglądała również dokumenty o takiej tematyce. Na początku interesowały ją w głównej mierze głośne sprawy ze Stanów Zjednoczonych. Jednak od kiedy powstał podcast Justyny Mazur, przepadła także w polskiej kryminalistyce.

W opinii Laury było to co najmniej niepokojące. Częściej jednak irytowała się na młodszą siostrę i tak też było tego dnia. Odwróciła się do niej i powiedziała śmiertelnie poważnym tonem:

- Kasiu, nowy pryszcz ci wyskoczył na brodzie - po tych słowach zaczęła wpatrywać się w buzię dziewczynki.

Kasia szybko nachyliła się nad lusterkiem siostry, żeby sprawdzić, czy to prawda. W tym momencie Laura przejechała jej czerwoną pomadką po twarzy.

- Suka! - wrzasnęła Kasia i odskoczyła od Laury, próbując zetrzeć pomadkę z buzi, jednak w rezultacie jedynie rozmazała kosmetyk. Wyglądała, jakby dotkliwie się poparzyła.

- Wypad z pokoju, dziwaku! - zawołała Laura dyscyplinująco. - I dziękuję Natalko za komplement, bardzo mi miło, słonko - zwróciła się łagodniej do najmłodszej siostry, która wyglądała na trochę rozbawioną, a trochę wystraszoną. - Potrzebuję trochę prywatności, wiesz?

Kasia wybiegła z pokoju wściekła, pomstując na Laurę. Odgrażała się, że siostra jeszcze tego pożałuje. Natalka wyszła chwilę po niej ze zmieszaną miną.

***

Filip siedział przy biurku, rozwiązując tegoroczny arkusz maturalny z matematyki. Szło mu jak z płatka, co napawało go przyjemnym uczuciem ulgi. Zrobił sobie przerwę na przeglądanie Instagrama. Nie followował wielu osób, ale i tak na większości relacji zobaczył znajomych bawiących się na piątkowych imprezach. Rozmazane zdjęcia, twarze zasłonięte dłońmi dzierżącymi piwo i papierosy, rozedrgane nagrania z głośnym śmiechem wybrzmiewającym w tle. Sam nigdy nie publikował nic w sieci. Nie z powodu nonszalancji, o co podejrzewali go niektórzy znajomi. Jego życie wydawało mu się po prostu zbyt żałosne, żeby to robić.

Na moment popadł w poczucie zazdrości i przygnębienia, jednak szybko pokrzepiła go myśl o wspólnym planie z przyjaciółmi. Krótko po tym bezwiednie wpisał w wyszukiwarkę aplikacji „01dmnk_" i zaczął przeglądać zdjęcia zmarłego przyjaciela. Ostatnie było sprzed czterech tygodni. Chłopak sfotografował wzburzoną Odrę z Jazu Opatowickiego. Filip znał już te wszystkie zdjęcia na pamięć.

Ni stąd, ni zowąd przypomniał sobie, jak Dominik powiedział mu kiedyś przy piwie, że chce już skończyć osiemnastkę i wyjechać za granicę, by zacząć żyć na własny rachunek. Automatycznie poczuł, jak w gardle ściska go żal.

- A więc tak się uczymy? - usłyszał za sobą głos Pani Joanny.

Chłopak szybko wygasił ekran iPhone'a i odwrócił się do matki:

- Zrobiłem sobie przerwę, bo i tak wszystko umiem. Miałbym sto procent.

Kobieta przyjrzała mu się bacznie, po czym powiedziała z uśmiechem:

- To świetnie, kochanie. Jestem z ciebie dumna... - usiadła na sofie w pokoju syna i dodała nieco ciszej - widzę, jak ostatnio się starasz i chcę, żebyś wiedział, że to zauważam. Wiem, że masz gorszy czas i Wojtek jest surowy. Ale po prostu się martwimy, wiesz? Z tą chemią nie poszło ci najlepiej.

Patrząc na nią, Filip nie czuł żadnych emocji, ani pozytywnych, ani negatywnych. Zbyt bardzo zdusił je w sobie na przestrzeni ostatnich tygodni. A może już miesięcy? Teraz był skupiony jedynie na odgrywaniu roli, którą skrupulatnie sobie zaplanował.

Wyobrażał sobie, że jest jedynie kukiełką, która przemówiła uprzejmie podłożonym przez kogoś innego głosem:

- Wiem, mamo. Postaram się nie sprawiać więcej kłopotów. Też zależy mi na dostaniu się na medycynę - przez jego twarz przebiegł nawet cień wyuczonego uśmiechu.

- To świetnie, skarbie - pani Joanna obdarzyła go jeszcze jednym serdecznym uśmiechem. Wstała, poprawiając ołówkową spódnicę i wyszła z pokoju, pozostawiając drzwi delikatnie uchylone.

Twarz chłopaka momentalnie skamieniała, nadając mu nieco przerażający wyraz. Jeszcze tylko miesiąc i dwa dni, pomyślał. Podszedł do drzwi i zamknął je cicho.

***

Igor wyszedł spod prysznica i stanął przed zaparowanym, łazienkowym lustrem. Takie lubił najbardziej - nie widział w nim swojej problematycznej sylwetki. Wycierając ciało ręcznikiem, zerknął z niechęcią na odstający brzuch i szerokie uda.

Dobrze, że chociaż nie mam ginekomastii, westchnął w duchu. Jeszcze.

Chłopak przetarł lustro ręcznikiem i przyjrzał się swojej twarzy. Zawsze myślał o sobie, że byłoby nie najgorzej, gdyby schudł. Miał parę pryszczy, ale jednocześnie ładne rysy twarzy. Chyba właśnie ta myśl sprawiała, że nie alienował się względem znajomych. Zaczesał mokrą blond czuprynę do tyłu. Aktualnie włosy sięgały mu do żuchwy, ponieważ w ostatnim czasie trochę zaniedbał wizyty u fryzjera. Spryskał obficie pachy i tors dezodorantem, włożył bokserki i oversize-owy t-shirt z małym, białym logo Off-White.

Kiedy chłopak wyszedł z łazienki, dobiegł go z salonu głos pana Mariusza:

- Będzie dzisiaj grzane? Chcesz sobie zabrać coś dobrego z barku?

- Eee, nie wiem, może. Nie, nie trzeba - powiedział Igor. Mimowolnie takie słowa ze strony ojca zawsze go żenowały. - Wrócę jutro, pewnie jakoś po południu.

- Ooo, no to świetnie. Słyszałaś Roksi? Mamy całą chatę dla siebie - ucieszył się tata Igora.

- Wszystko jedno, ja dzisiaj i tak tylko wanna z książką - mama Igora, ładna, jednak nadużywająca solarium kobieta, leniwie przeciągnęła się na kanapie.

- No, to fajnie - skwitował chłopak.

Momentalnie poczuł rozdrażnienie, dlatego w pośpiechu chwycił smartfon, klucze i portfel, które schował do kieszeni skórzanej kurtki. Zerknął w lustro: wyglądał naprawdę nieźle.

Założył Jordany i rzucił na wyjściu:

- Na razie! - czuł, że im szybciej wyjdzie z domu, tym lepiej dla jego samopoczucia.

- Pa, kochanie! - zawołała pani Roksana, nawet nie odwracając się w stronę syna. Wpatrywała się zaangażowana w finałowy odcinek Gry o Tron.

***

Adam leżał na łóżku w swoim pokoju. Lampka nocna oświetlała mu Problem trzech ciał Cixin Liu - lekturę, którą wypożyczył z miejskiej biblioteki. Fabuła była na tyle ciekawa, że przez moment zapomniał o dyskomforcie, który towarzyszył mu podczas przebywania we własnym domu. Czuł, że obcuje z literaturą wyższych lotów. W duchu współczuł kosmitom rozważającym życie na ziemi. On chętniej wybrałby życie na chaotycznej planecie Trisolaris, byleby znaleźć się jak najdalej od tego zatęchłego mieszkania, na które został skazany.

Gdy tylko usłyszał kroki ojca w przedpokoju, poczuł jak mięśnie ud boleśnie mu się napinają. Do dyskomfortu dołączył skurcz żołądka, kiedy klamka w drzwiach uskoczyła z głośnym kliknięciem pod wpływem nacisku.

Pan Andrzej wszedł do pokoju, odrobinę się zataczając. Oparł skroń o futrynę i wpatrywał się w syna z podchmielonym uśmiechem.

- Co robisz? - zagadnął chłopaka neutralnym tonem, mrużąc oczy w bolesnym grymasie.

- Czytam książkę - odparł Adam, siląc się na neutralny ton.

- Ach, no tak - westchnął mężczyzna. Na jego twarzy wciąż było kilka drobnych zadrapań oraz siniaków, a na rękach rzucały się w oczy znacznie większe, choć już gojące się rozcięcia. - Słuchaj, Adaś. Przykro mi, że tak ostatnio wyszło... - czknął - czy możemy zakopać topór wojenny?

Adam milczał przez chwilę, ale wiedział, że nie może milczeć zbyt długo. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie tylko zachowanie, ale również brak zachowania mógłby sprowokować ojca. Nawet pozorny spokój mężczyzny wskazywał jedynie na to, że w każdej chwili może wybuchnąć.

- Jasne - odpowiedział chłopak. - Jestem za.

- To super - skwitował pan Andrzej, po czym czknął głośno. - To może wypijesz ze mną piwko, skoro oboje mamy wolny wieczór? - wykonał zapraszający gest do korytarza.

- Nie, dziękuję. Nie mam ochoty - krótko rzekł Adam.

Chłopak wiedział, że ta odmowa z pewnością nie przypadnie do gustu jego ojcu, ale przystanie na jego propozycję prawdopodobnie przyniosłoby więcej szkód niż pożytku. Czasem trzeba wybrać mniejsze zło. Każdego dnia wybierał, jak bohater greckiej tragedii.

- No tak... - mina pana Andrzeja nieprzyjemnie skwaśniała. Mlasnął, starannie dobierając odpowiednie słowa - zawsze będziesz jebanym rozczarowaniem. Wydaje ci się, że jesteś ode mnie lepszy? Pewnie nawet nie skończysz tej szkoły - wycedził gorzko, po czym wycofał się z pokoju syna, głośno zamykając za sobą drzwi.

Adam westchnął cicho i przełknął łzy, które zaszkliły mu oczy. Gdy wzrok ponownie się wyostrzył, wrócił jednak do swojej lektury.

***

Domówka była na ulicy Reja. Laura przyjechała tramwajem, do którego przesiadła się z autobusu 701, a Igor dotarł Uberem. Spotkali się pod dużym biurowcem Credit Suisse. Dziewczyna miała na sobie czarną spódniczkę mini i biały crop top z haftowanym, zielonym drzewem. Ubrała wygodne, jednak niemarkowe obuwie, które nadawało tej stylizacji swobodny charakter.

Za to właśnie Igor lubił Laurę - na ogół stawiała na wygodę. Przywitali się krótkim przytuleniem, jak zwykle. Tym razem jednak pojawiła się pewna niezręczność, prawdopodobnie dlatego, że rzadko widywali się jedynie we dwójkę.

- Gotowa na imprezę we „wrocławskim" stylu? - zagadnął ironicznie Igor.

- Szczerze? Sama nie wiem. Wciąż nie jestem przekonana - odparła dziewczyna - Ty już próbowałeś, prawda? - było jej głupio, w końcu to ona to zaproponowała. Teraz jednak miała ochotę po prostu pójść na spacer z przyjacielem.

- Tak. Jest spoko, ale dużo zależy od twojego nastawienia. Na pewno nie ma sensu się zmuszać. Ocenisz sobie na bieżąco - odpowiedział, spoglądając na nią nieco rozbawiony. - W razie czego będę obok - dodał pokrzepiająco.

Laura rzeczywiście poczuła się dzięki temu bezpieczniej. Stwierdziła, że już za późno, żeby się wycofać. Nie chciała robić przypału.

Zadzwonili domofonem znajdującym się przy drzwiach starej kamienicy o zniszczonej elewacji. Mogli być pewni, że trafili pod właściwy adres, bo już na ulicy słychać było miarowe basy niosące się przez jedno z otwartych okien.

Oby nikt z sąsiadów nie wezwał policji, pomyślała w duchu Laura.

Głośnik domofonu szczęknął i usłyszeli brzęczenie zamka. Igor pchnął drzwi i weszli na klatkę, w której panował półmrok i unosił się zatęchły, piwniczny zapach. Ruszyli schodami na drugie piętro. Z każdym stopniem muzyka stawała się coraz wyraźniejsza. Drzwi do mieszkania Bartka były uchylone.

***

Filip ziewnął przy biurku. Dochodziła dwudziesta druga, a chłopak był dziś wyjątkowo znudzony. Maks prawdopodobnie już spał - drzwi jego pokoju były zamknięte i nie dobiegały zza nich żadne odgłosy świadczące o tym, że chłopiec na przykład gra na komputerze. Nic zresztą w tym dziwnego, ponieważ rodzice nie pozwalali mu na to o takiej porze. Dbali, by syn wstawał rano rześki i wypoczęty. Gdy Filip wychylił głowę z pokoju, zobaczył jednak na ścianie korytarza migającą łunę światła napływającego z parteru, która świadczyła o tym, że pan Wojciech i pani Joanna oglądają telewizję w salonie. Wytężając słuch, był nawet w stanie rozpoznać dżingiel kanału informacyjnego. Nie chciał do nich dołączyć - zamiast filmowego seansu najpewniej naraziłby się na te same, do niczego nieprowadzące rozmowy na temat przyszłości i dobre rady, jak powinien planować swoją karierę. Ostatnio mieli na tym punkcie istną obsesję. Wrócił więc do swojego pokoju, zamykając drzwi.

Padł na łóżko zrezygnowany i odruchowo znowu odblokował ekran iPhone'a. Na Instagramie wyświetliło mu się zdjęcie Laury dodane przed godziną. Dziewczyna pozowała do lustra w korytarzu swojego domu. Dla Filipa wyglądała naprawdę atrakcyjnie. Stuknął dwa razy w ekran, zostawiając serduszko. Nie lajkował żadnych innych zdjęć, a już na pewno nie dziewczyn - wiedział, że ona o tym wie. Zamyślił się.

Jego druga ręka przesunęła się wzdłuż tułowia, sięgając do rozporka spodni. Poczuł, jak przyjemne ciepło rozchodzi mu się poniżej pępka. Wsunął dłoń w bokserki, przesuwając nią po swoim penisie. Przez chwilę patrzył jeszcze na zdjęcie, po czym wygasił ekran w iPhonie i przymknął oczy. Snuł fantazję na temat nadchodzących wakacji. O tym, że będą mogli spędzić więcej czasu, a on pokaże się Laurze z jak najlepszej strony. Bo nie będzie nad nim żadnej kontroli. Nikt nie będzie go ograniczać...

Z błogich fantazji wyrwał chłopaka dźwięk nagłego szczęknięcia klamki w drzwiach. Podskoczył na łóżku spanikowany. Drzwi niemal od razu się otworzyły i stanął w nich pan Wojciech. Przez chwilę mężczyzna miał senny wyraz twarzy, ale szybko jego oblicze zmieniło wyraz na zaskoczony, a później na wręcz rozbawiony. Filip leżał na łóżku w ubraniu, na wpół przykryty kołdrą. Jedną rękę miał za głową, a drugą na wysokości pępka. Na domiar złego świecił rozpiętym rozporkiem. Wytrzeszczał oczy na ojca.

- Czy mógłbyś pukać? - chłopak syknął z wyrzutem. Nie chciał podnosić głosu, by nie przyciągać uwagi pozostałych domowników. Jeszcze tego by brakowało.

- Teraz już na pewno będę - pan Wojciech uśmiechnął się zażenowany. - Późno już. Proponuję kłaść się do łóżka, w piżamie. I gasić światło - powiedział pouczającym tonem. Nie miał jednak ochoty na dalsze dobre rady. - Dobranoc - dodał pospiesznie, wychodząc z pokoju i zamykając za sobą drzwi.

Filip przewrócił się na brzuch i wcisnął głowę w poduszkę. Wydał z siebie zduszony okrzyk.

Świetnie, pomyślał. Jedyne, czego mi brakowało, to instruowanie, jak mogę walić konia we własnym łóżku.

***

Gdy Laura i Igor weszli do mieszkania na Reja, przywitał ich Bartek stojący w korytarzu. Chłopak uśmiechał się szeroko, a jego na ogół blada twarz miała teraz wyraźnie zarumieniony kolor. Podał Igorowi rękę, która była wilgotna od potu. Laura sięgnęła do kieszeni torebki, wyjmując paczkę chipsów.

- Proszę - podała przekąskę Bartkowi, ale chłopak jedynie się roześmiał. - To... miłe, ale chyba nikt nie będzie miał na nie dzisiaj ochoty - powiedział, zapraszając ich do salonu.

Mieszkanie wprawdzie nie było całkowicie obskurne, jednak już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że ostatni raz remontowano je kilkanaście lat temu. Panował w nim studencki klimat, co niezwykle podobało się licealistom. Bartek poprowadził nastolatków przez długi korytarz - po drodze minęli kuchnię, w której kilka osób paliło papierosy i głośno rozmawiało. Naprzeciwko chyba była łazienka - drzwi miały przeszklone okienko, w którym paliło się światło, a z wnętrza dobiegały ekstatyczne kobiece jęki. Igor i Laura spojrzeli na siebie z rozbawieniem.

W salonie panował względny porządek. Duży, szklany stolik kawowy rzeczywiście nie mieścił przekąsek. Znajdowało się na nim natomiast okrągłe lusterko w metalowej ramce, na którym leżała czyjaś karta bankowa i dwa woreczki zawierające biały proszek. Obok tego butelka pocącej się wódki, rozmaite kieliszki i szklanki - w różnym stopniu napełnione. Koło ławy stały napoje gazowane i woda w butelkach. Na dużej, narożnikowej sofie w kształcie litery L siedziały cztery osoby, piąta zasiadała w fotelu. Na balkonie, do którego prowadziły uchylone drzwi z salonu, również znajdowało się kilka osób. Duży, płaski telewizor wiszący na ścianie wyświetlał kolorowe, zmieniające się wizualizacje, a zestaw kina domowego emitował psychodeliczne techno. Jedynym dodatkowym źródłem oświetlenia w salonie była mała lampka stopniowo zmieniająca temperaturę barw.

Dziewczyna siedząca najbliżej nich na kanapie zerwała się z miejsca podekscytowana. Podskoczyła do nich, podając im rękę i przedstawiając się:

- Cześć! Jestem Majka! Jak się macie? Co chcecie dobrego? Kreskę? Emkę? - jej źrenice były charakterystycznie rozszerzone.

Wydawała się przynajmniej pięć, może siedem lat starsza od nich. Miała na sobie obcisłą sukienkę zdobioną połyskującymi nićmi. Ciało, które spod niej wystawało, zdobiło wiele kolorowych tatuaży.

Igor zerknął na oniemiałą buzię Laury i szybko odpowiedział dziewczynie.

- Cześć, jestem Igor, a to Laura - wskazał na przyjaciółkę, która jedynie przytaknęła tej informacji. - Wiesz co... Jesteśmy trzeźwi. Najpierw napijemy się jakiegoś drineczka, a później zobaczymy - uśmiechnął się do niej szczerze, po czym wyjął butelkę wódki i coli zero z jednorazowej foliówki sygnowanej logo Żabki.

- No pewnie, już podaję wam czyste szkło - zaoferował się Bartek, który stał nadal obok nich. Wręczył im dwie wysokie, przezroczyste szklanki z Ikei.

Igor szybko rozlał jeszcze chłodną wódkę do szklanek i zalał ją colą. Następnie poszedł do kuchni, by wstawić butelki do lodówki. Zamienił kilka słów z osobami w tym pomieszczeniu. Jeden chłopak robił pompki, a dwóch rozprawiało na temat odżywek białkowych. Bardzo szybko zapragnęli doradzać mu zrobienie formy życia, dlatego strategicznie ulotnił się do salonu.

Gdy wrócił, zauważył, że ktoś włączył światło stroboskopowe, a muzykę zmieniono na znaczenie bardziej dynamiczną. Nie rozpoznał jednak wykonawcy. Laura opróżniła już swoją szklankę do połowy i wyglądała na nieco mniej onieśmieloną. Rozbawiona spoglądała na drobną brunetkę, która chyba zasnęła na fotelu, przytulnie owinięta kocem.

- Taaak, Magda odpłynęła. Teraz bardzo jej przyjemnie - skomentowała Majka, nie tracąc swojego zainteresowania nowymi osobami. - To co, Igor, też chcesz zarzucić emkę? - zapytała chłopaka.

- Też? - zapytał chłopak i zerknął badawczo na Laurę.

- Podobno działa od czterdziestu do sześćdziesięciu minut - odpowiedziała dziewczyna. - Stwierdziłam, że szkoda czasu.

- Zaskakujesz mnie! - odpowiedział, szczerząc się do niej. Wziął od Majki pomarańczową tabletkę w kształcie serduszka.

Wyglądała trochę jak pudrowy cukierek, jednak w smaku była nieprzyjemnie gorzka, dlatego od razu popił ją drinkiem. Bartek, wysoki chłopak z tatuażami i szczupła dziewczyna w krótko przystrzyżonych, blond włosach z grzywką przyglądali im się z kanapy. W pewnym momencie dziewczyna zerwała się, ciągnąć za sobą chłopaka.

- Kocham ten kawałek! Tańczmy, kochanie! - zawołała i zaczęła zmysłowo poruszać się w rytm muzyki. Jej neonowo zielona sukienka efektownie mieniła się w świetle. Wytatuowany chłopak ochoczo wstał za nią i dołączył do niej w tańcu.

- Jestem trochę do przodu względem was - Majka nachyliła się do Laury i Igora, którzy zajęli miejsce parki na sofie. - Pozwólcie więc, że dodam sobie animuszu.

Po wypowiedzeniu tych słów dziewczyna podeszła do stołu, zmysłowo kołysząc biodrami. Wzięła woreczek strunowy z białą zawartością i wysypała jego część na lusterko. Kartą kredytową wydzieliła kilka ścieżek i jedną z nich sprawnie wciągnęła do prawej dziurki nosa przez zwiniętą w rulonik karteczkę.

- Chcecie też? - zapytała. Przez chwilę jej twarz wykrzywiła się w spazmatycznym tiku. - Sorki, wiem, że creepy. Nic na to nie poradzę.

- Ja chętnie - powiedział Bartek, podnosząc się z sofy. - Jak coś, nie krępujcie się, wszystko jest wspólne. Mamy dzisiaj trochę hojnych gości - zachęcił Igora i Laurę.

- Dzięki, na razie się wstrzymamy - odrzekł Igor. - Prawda? - zwrócił się do Laury.

- Tak, bez pośpiechu - stwierdziła dziewczyna.

***

Adam nie mógł zasnąć. Zegarek w telefonie wskazywał kilkanaście minut po północy, a z pokoju ojca dochodziło głośne chrapanie. Nie potrafił dłużej skupić się na książce, a jego myśli krążyły wokół śmierci Dominika. Wściekłość mieszała się z rozpaczą, niemoc z nieprzyjemnymi przypływami energii, która nigdzie nie mogła znaleźć spożytkowania. Dzisiaj wyjątkowo miał ochotę wyjść z domu, w którym panował niemiłosierny upał. Na ogół nie pozwalał sobie na takie pomysły. Ojciec lubił mieć go pod ręką, a za nieposłuszeństwo groził wpierdol. Teraz jednak sytuacja przecież się zmieniła i kusiło go, by z tego skorzystać. Postanowił napisać do Igora.

- Mogę wpaść? - wysłał wiadomość na prywatnym chacie. Był prawie pewien, że jego przyjaciel nie śpi. Na ogół grał na komputerze do późna.

Igor dość szybko wyświetlił, jednak odpisywanie zajmowało mu znacznie więcej czasu. Co prawda coś pisał, bo dymek w aplikacji wyświetlał trzy podskakujące kropki, ale co chwilę przerywał. Zaniepokoiło to nieco Adama, który po kilku minutach wysłał mu jeszcze znak zapytania.

- Jestem na imprezie. Chcesz dołączyć? - pojawiła się w końcu wiadomość od Igora. - Uprzedzam, jak coś to u Bartka - napisał krótko po tym.

Adam westchnął zrezygnowany. Właściwie, poczuł się nieco zdradzony przez kolegę. Po chwili stwierdził jednak, że trochę alkoholu być może pomogłoby mu się nieco rozluźnić. Gdzieś w tyle głowy pojawiła się także nowa, nieujarzmiona myśl:

Być może to dobra okazja, by nauczyć Bartka nieco kultury.

- Ok, podaj adres - odpisał.

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top