Rozdział 24: Koniec dzieciństwa

   W napięciu dojeżdżali nad jezioro, zbliżając się do miejsca, skąd ukradli samochód. Na ten moment całkowicie opuściła ich senność, która pojawiła się po kilku wolniejszych, czeskich melodiach w radio.

   Filip zredukował bieg samochodu do dwójki, by pojazd toczył się możliwie jak najwolniej, nie generując zbędnego hałasu. Uzgodnili, że gdy tylko chłopak zatrzyma się i zgasi silnik Skody, w trybie ekspresowym otworzą drzwi i bez ich zamykania uciekną.

   Kiedy chłopak zatrzymał auto w miejscu, z którego wydawało im się, że wcześniej odjeżdżali, pospiesznie wyskoczyli ze środka. Przeszli tylko kilka kroków, gdy z pobliskiej przyczepy kampingowej wyszedł jakiś mężczyzna i zaczął wołać do nich:

Ahoj, děti! Co tu děláš? (Hej, dzieciaki! Co tutaj robicie?) – podszedł do Skody, zdenerwowany widokiem wszystkich drzwi samochodu otwartych na oścież. – Popletl sis naše auto? Ahoj! (Podjebaliście nasze auto? Halo!)

   Oni jednak udawali, że go nie słyszą i bez obracania się za siebie szli szybkim krokiem. W końcu facet odpuścił. Chyba był zbyt bardzo skacowany, żeby ich gonić. Stał jeszcze przez chwilę przy samochodzie, wsiadł do środka i oparł głowę na zagłówku fotela, mrużąc oczy.

   W lesie, gdy do reszty puściło ich całe napięcie, wybuchli śmiechem, a Igor od razu zapalił papierosa. Całą noc walczył ze swoim nałogiem. Poczęstował przyjaciół, którzy również ochoczo zapalili. Trudno o lepszą okazję do wdychania dymu tytoniowego, jak powrót w bezpieczne miejsce po wizycie u mordercy.

   Stając naprzeciwko namiotów, dziwnie czuli się z porą dnia, którą dopiero sobie uświadomili. Chociaż od razu położyli się do śpiworów i zamknęli oczy, długo jeszcze nie mogli zasnąć.

***

   Przegapili ten poranek, przesypiając go w całości. Dopiero po południu niechętnie opuścili namioty – w głównej mierze ze względu na słońce, które oparło się na tropikach. Podczas śniadania z trwogą spoglądali na niepozorny staw, w którym aktualnie beztrosko pluskały się dzieci i dorośli. Pływały po nim żaglówki i kajaki. Nie było natomiast widać żadnego policyjnego patrolu, co powodowało u przyjaciół nieprzyjemne ukłucie rozczarowania.

   Ze wszystkich osób nad wodą tylko oni w piątkę wiedzieli o mrocznej tajemnicy, którą skrywa dno Velkiego Dářko. I z tego właśnie powodu nie mieli ochoty zażywać w nim kąpieli – ani dziś, ani już żadnego innego dnia.

– Jak myślicie, kiedy zaczną sprawdzać wodę? – zapytał Filip niemrawo.

– Pewnie minie jeszcze trochę czasu – stwierdziła rozeznana w temacie Kasia – Póki co nawet nie jest zaginiona ­– dodała z myślą o kobiecie.

– Myślicie, że nas widział? Mam na myśli, że poza samochodem – zmieniła temat Laura. Od wczoraj nie dawało jej to spokoju. – Może będzie szukał zemsty?

– Szczerze wątpię – odrzekł Adam. – Nawet gdyby nas widział, więcej ryzykowałby powracając na miejsce zbrodni. No i skąd miałby wiedzieć, gdzie mamy rozbite namioty?

– Zakładasz, że myśli logicznie – powiedziała Kasia. – Ale pamiętaj, że mówisz o kimś, kto zabił swoją żonę – wypowiadając te słowa, zapychała buzię bułką z dżemem truskawkowym. Nie wyglądała na zestresowaną.

– W takim razie będziemy na siebie uważać. Powinniśmy trzymać się razem – stwierdził Filip.

No i chyba i tak nie pozostaniemy tu zbyt długo, skoro pozbawił nas głównej atrakcji, dodał w myślach.

   Rzeczywiście, po śniadaniu zostali trochę bez zajęcia. Nie chcieli wchodzić do wody, a panował upał. Postanowili więc wybrać się na przechadzkę do lasu. Narodowy Rezerwat Przyrody Dářko okazał się naprawdę malowniczy.

   Pierwszy raz widzieli torfowiska i niektóre rośliny o oryginalnych listkach i wybarwieniu. Po drodze Igor palił papierosy i częstował przyjaciół, którzy dziś również chcieli towarzyszyć mu w nałogu. Największe emocje wzbudziło znalezisko Kasi – dziewczynka zobaczyła w leśnym poszyciu salamandrę plamistą. Przyglądali jej się zauroczeni przez dobre dziesięć minut, na chwilę zapominając o swoich troskach. Igor chciał złapać płaza na ręce, ale Filip stanowczo się temu sprzeciwił.

– Przecież jest pod ochroną. Zostaw ją – powiedział surowo.

   Odruchowo przyjaciel chciał zrobić mu na złość, jednak z jakiegoś powodu ostatecznie stwierdził, że go posłucha.

   Po powrocie do obozowiska Igor i Adam wybrali się po zimne piwo, na które wszyscy mieli ochotę. Laura, Filip i Kasia pozostali przy namiotach, szykując drugi posiłek. Czekała ich prawdziwa uczta, ponieważ wyposażyli się w dwa jednorazowe grille, na których zamierzali podpiec kiełbaski i chleb natarty czosnkiem. Chłopcy wrócili z pobrzękującymi plecakami, które po brzegi wypchali piwem. Każdy od razu ochoczo sięgnął po pocącą się, lodowatą butelkę. Pomyśleli także o Kasi, która miała do dyspozycji piwa bezalkoholowe. Dwunastolatka doceniła ten gest – przez te wakacje napiła się napojów z procentami aż nadto.

   Czas upływał naprawdę sympatycznie. Grillowane kiełbaski i pieczywo smakowały wybornie, a zimne, chmielowe napoje wprowadziły ich w błogi nastrój. Wygrzewali się na karimatach i opowiadali sobie własne interpretacje kształtów chmur snujących się po intensywnie niebieskim niebie. Szczególnie jeden obłok wzbudzał kontrowersje. Igor i Laura widzieli w nim smoka, Kasia psa, Adam krowę, a Filip kozę. Przekomarzali się beztrosko, zupełnie jak na początku swojej wyprawy.

   Umyślnie bądź nie – póki co nie powracali do tematu minionej nocy. Dobra atmosfera szybko budziła wcześniejsze nadzieje. Dziś nie był na to odpowiedni dzień, jednak jutro Filip, Laura i Igor planowali zasugerować powrót do domu. Nie uzgadniali tego ze sobą, po prostu wszyscy troje mieli takie samo zdanie.

   Pozytywna atmosfera, jaka nastała w grupie, sprawiła, że Igor i Laura znowu wyjątkowo dobrze się ze sobą dogadywali. Ponieważ leżeli obok siebie, podczas nieuwagi reszty przyjaciół, chłopak delikatnie pogładził dłonią przedramię dziewczyny. Wzdrygnęła się, ale nie cofnęła ręki, co wziął za dobrą monetę.

   Pewne nadzieje powróciły także do serca Filipa. W nieoczywisty sposób chłopak czuł się pokrzepiony wczorajszymi wydarzeniami. Co prawda stał się świadkiem wyjątkowo paskudnej zbrodni, ale miał okazję zachować się jak bohater. To on kierował samochodem, przyczyniając się do ich sukcesu w pościgu za mordercą. Czuł się sprawczo i miał cichą nadzieję, że zaimponował Laurze. Dziewczyna była dziś dla niego taka miła. Nawet wprost pochwaliła jego zdolności kierowcy, co połechtało spragnione komplementów ego chłopaka. Nigdy wcześniej nie usłyszał nic pozytywnego na temat swojej jazdy. A przecież wczoraj prowadził – i to nawet nieswoje auto!

   Adam cieszył się, że wśród przyjaciół znowu zapanowały dobre relacje. Bardzo pragnął, by wydłużyło to ich wakacyjną przygodę, choć zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli ma tak być, będzie trzeba zmienić lokalizację. Miał nawet w planie sprawdzić na mapie punkty warte zaproponowania nastolatkom. Dziś był wyjątkowo jak na siebie gadatliwy. Podpytywał Kasię o rozmaite szczegóły podcastów o zbrodniach, których słuchała dziewczynka.

   Dla dwunastolatki był to chyba najlepszy dzień z całych wakacji. Przeżyła swoją wymarzoną przygodę, a teraz chłopak, w którym się podkochiwała, poświęcał jej całe popołudnie i był dla niej taki miły. Planowała, że po powrocie do domu, kiedy już odzyska dostęp do komputera (mama z pewnością da jej szlaban), opisze to wszystko na blogu albo nawet nagra jakiś podcast.

   Niestety, minął już czas późnych zachodów słońca. Po godzinie dwudziestej zapanował chłodny zmierzch, który zmusił nastolatków do przebrania się w cieplejszą odzież. Na niebie znowu pojawił się duży i jasny księżyc – tym razem jeszcze okrąglejszy. Po całym dniu picia piwa, gdy na przemian stawali się pijani, trzeźwieli i znowu byli pijani, szybko zachciało im się spać. Zresztą dziwnie czuliby się znowu siedząc po ciemku i spoglądając w stronę wody.

   Gdyby nie ciągłe chodzenie za potrzebą, pewnie zasnęliby od razu po zajściu słońca. Jednak ze względu na konieczność opróżniania pęcherzy udało im się wytrzymać jeszcze jedną, może dwie godziny. Na poziomie podświadomym trochę wyczekiwali jutra, spodziewając się w nim jakiegoś rozstrzygnięcia.

***

   Kiedy reszta leżała już w swoich namiotach, Laura poczuła, że jednak musi jeszcze wyjść za potrzebą. Czuła się trochę niekomfortowo, mając świadomość, że wszyscy śpią, a ona sama ma wejść do lasu pogrążonego w mroku. Normalnie nie bała się ciemności, jednak teraz miała do niej zupełnie inny stosunek. Rozważała nawet, czy nie obudzić Kasi i nie poprosić młodszej siostry o towarzystwo. Ostatecznie było jej zbyt głupio – mała wydawała się taka dzielna. Dlatego Laura ostrożnie poszła w pobliskie krzaki zupełnie sama. Sikała tak długo, że poczuła, jak cierpną jej uda.

Sikanie po piwie jest najgorsze, pomyślała zirytowana. Gdy w końcu udało jej się opróżnić cały pęcherz, wyprostowała się z ulgą.

   Wracając przez zarośla, poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach. Wydawało jej się, że jest obserwowana, choć jednocześnie próbowała wmówić sobie, że to nadal efekt upojenia alkoholowego. Kiedy jednak usłyszała za sobą głośny trzask łamanej gałązki, obróciła się na pięcie i wycelowała gazem pieprzowym prosto w skradającą się za sobą postać.

– Kurwa, Igor! – syknęła. – Czy ty masz jakieś hobby w podglądaniu mnie jak sikam?

   Chłopak instynktownie zasłonił twarz dłońmi.

– Nie, nie mam – odpowiedział. – Po prostu trudno porozmawiać z tobą na osobności. Możesz zabrać to sprzed moich oczu?

   Dziewczyna opuściła gaz pieprzowy i schowała go do kieszeni.

– Czego chcesz? – burknęła.

Oho, powrócił humor zimnej suki, pomyślał chłopak w duchu. Nie chciał jednak powtórki z rozrywki, dlatego wziął głęboki oddech, a następnie powiedział najspokojniej, jak potrafił:

– Chciałem coś sprostować. Bo mam wrażenie, że jest między nami jakieś niedomówienie. Może wyjdę na zjeba, nie wiem. Po prostu chcę to wyjaśnić.

– Dobra, to może najpierw ja coś powiem – niegrzecznie wtrąciła mu się Laura, która czuła, że resztki alkoholu znajdujące w jej krwi ośmielają ją do wyznania. – Nie wiedziałam, że jesteś takim szowinistą.

– Co? – zapytał Igor zupełnie zbity z tropu – Ja pierdolę, przecież tak się staram...

– No – powiedziała Laura jeszcze bardziej rozemocjonowana. – Co to niby miało znaczyć, że się nie szanuję? Mogę uprawiać seks codziennie z innym i tobie nic do tego, kolego – dodała na koniec, oskarżycielsko celując palcem w chłopaka.

   Przez chwilę Igor nie rozumiał, o co jej właściwie chodzi. Potem jednak dotarło do niego to, co próbowała mu przekazać.

– Okay, masz rację. Ten tekst rzeczywiście zabrzmiał szowinistycznie. Ale to nie było do końca tak, że ja cię oceniałem jakoś obiektywnie...

– To czego ty właściwie chcesz? – do reszty zdenerwowała się dziewczyna. – Najpierw mówisz Filipowi, że nic do mnie nie czujesz i może sobie ze mną kręcić, obracasz sobie jakąś studentkę, a później zachowujesz się tak, jakbym cię zdradziła?

– Powiedział ci to? – w pierwszym momencie Igora całkowicie zmroziło, a nawet wkurzył się, ale teraz wreszcie zrozumiał. Wszystko stało się jasne. Poczuł, jak w środku coś wybucha i rozsiewa tak rozkoszne ciepło.

– Tak, a to miała być jakaś tajemnica? – Laura skrzyżowała ramiona na piersiach i miała szkliste oczy. W głowie jej się nie mieściło, dlaczego chłopak tak się nad nią pastwi. – Kłamał? – dodała z trudną do ukrycia nadzieją w głosie. Szybko skarciła się w myślach za to głupie, naiwne pytanie.

– Niestety nie – zaczął Igor. Dziewczyna automatycznie odwróciła się, by odejść, ale szybko złapał ją za rękę. – Poczekaj, wysłuchaj mnie, proszę.

   Spojrzała na niego zraniona.

– On nie kłamał, ja kłamałem. Powiedziałem tak, bo nie chciałem psuć nam wakacji. Teraz tego bardzo żałuję – Igor mówił gorączkowo.

   Laura zdała sobie sprawę, że chyba nigdy nie widziała go tak poważnego, a przecież sporo już razem przeżyli.

– Wiesz, jaki jest Filip. Myślałem, że i tak nic nie zrobi, bo zajmie mu tysiąc lat, zanim do ciebie zagada. Prawda jest taka – tu zrobił pauzę, biorąc głęboki wdech. – Że zakochałem się w tobie. Tak, kocham cię, szaleję za tobą. Zdążyłem przez to już cię znienawidzić i chciałem mścić się na tobie. Myślałem, że jesteś po prostu kolejną osobą w moim życiu, która nie traktuje mnie poważnie. Ale to nie twoja wina, bo ty nie wiedziałaś...

   Laura spoglądała na niego oniemiała. Miała wrażenie, że całe jej ciało, każda kończyna, policzki i czubki uszu całkowicie jej odrętwiały. Igor delikatnie przyłożył dłoń do jej twarzy, gładząc kciukiem jej skórę.

– Tak, nie wiedziałam. Myślałam, że to ty bawisz się moimi uczuciami. Przepraszam. – serce dziewczyny tłukło się w piersi, a żołądek zamienił się w bezkresną otchłań bez grawitacji. – Ja też przepraszam.

   Bardzo powoli ich usta zbliżyły się do siebie, by wreszcie móc ponownie połączyć się w upragnionym od tygodni pocałunku. Nagle wszystko zaczęło mieć sens.

***

– Igor długo nie wraca – powiedział do Adama zmartwiony Filip. Obudzili się, gdy Igor wychodził z namiotu i nie mogli zasnąć. – Może powinniśmy sprawdzić, czy wszystko z nim okay?

– Pewnie polazł za Laurą – wyrwało się pijanemu chłopakowi. W momencie gdy to powiedział, miał ochotę uderzyć się z plaskiem w czoło.

– Niby czemu? – zapytał Filip opryskliwie.

– A... nie wiem. Wydawało mi się, że jakoś kręcą ze sobą? – przyjaciel zakończył pytającym tonem i głośnym ziewnięciem, które miało zasugerować, że prawie śpi.

– Wątpię – odparł Filip w taki sposób, jakby czuł wewnętrzny przymus, by przekonać do tego Adama. Wcale nie brzmiał, jak ktoś, kto nie chce przeszkadzać drugiej osobie zasnąć. – Nie wiem, czy wiesz, ale ja też miałem niedawno swój epizod z Laurą.

– No coś jakby zauważyłem – odparł przyjaciel wymijająco. Nieszczególnie był zainteresowany tym tematem.

   Filip jednak kontynuował:

– Ale nie wyszło nam...

   Po dłuższej chwili niezręcznej ciszy Adam poczuł się zobowiązany, by zadać to pytanie:

– Dlaczego?

   Przyjaciel ucieszył się, że wreszcie może podzielić się tym nieprzyjemnym sekretem, z którym zmagał się przecież już od tak długiego czasu:

– To przez Dominika. To znaczy przez to, że byli razem – powiedział, czując jak przyspiesza mu serce. – Ona uważa, że to byłoby wobec niego nie w porządku. No i ja, w sumie, trochę też. Śnił mi się na początku wakacji... Był na mnie zły, mówił, że mam się od niej odpierdolić.

   Dopiero teraz Adam zwrócił wzrok w kierunku Filipa. Na jego twarzy malowało się prawdziwe współczucie, choć jego rozmówca nie mógł tego zobaczyć w niemal całkowitej ciemności. Adam długo zastanawiał się, jak odpowiednio dobrać słowa. W końcu odezwał się cicho:

– Myślę, że nie byłby na ciebie zły...

   Coś szurnęło za ich namiotem, jednak w tym czasie Filip westchnął głośno.

– Niby tak. W końcu nie byli już razem od jakiegoś czasu, zanim zachorował – odrzekł. – Ale w sumie nie można mieć całkowitej pewności.

– Może jednak można – nie ustępował Adam.

   Teraz to Filip odwrócił głowę w stronę przyjaciela. Nie bardzo wiedział, o co mu chodzi. Nie powiedział jednak nic z wyczekującym wyrazem twarzy. Adam parę razy otwierał i zamykał usta. Nawet w ciemności można było istotnie odczuć, że się denerwuje. Z drugiej strony jednak czuł wyraźnie, że to właściwy moment oraz właściwa osoba.

– Przyjaźnimy się, prawda? – zapytał szeptem.

– Jasne, że tak – odszepnął Filip.

– Mogę ci zaufać? Nie odwrócisz się ode mnie, jak powiem ci coś bardzo osobistego?

– Możesz mi zaufać i nie odwrócę się od ciebie – powiedział Filip poważnie, powoli domyślając się, do czego to wszystko zmierza.

– Wiesz – zaczął Adam bardzo cicho. – Zawsze czułem się trochę inny. Czułem, że n-nie pasuję – zadrżał mu głos, gdy wypowiadał te słowa – Jak już zacząłem coś rozumieć, myślałem, że to po prostu przez to, że moja rodzina to patologia. Sporo rzeczy w sobie tłamsiłem, wypierałem. Ale Dominik pomógł mi zrozumieć.

   Na chwilę przerwał, przyglądając się Filipowi badawczo. Chłopak widział, jak w ciemności świecą się białka jego oczu. Przywodził na myśl zaszczute zwierzę, jakby chciał upewnić się, czy za chwilę nie oberwie. Następnie kontynuował:

– Kiedy rozstali się z Laurą, spotkałem się z nim na wałach. Chciał o tym porozmawiać. Pamiętam, że zapytałem, dlaczego ze sobą zerwali. Powiedział, że chodziło o sprawy łóżkowe. Długo krążył wokół tematu, pewnie podobnie jak ja teraz, ale kurwa, po prostu powiedział mi, że chyba jest gejem – po tych słowach Adam westchnął głęboko. – No i pewnie domyślasz się teraz, że ja też jestem. Niestety, kurwa, w moim posranym życiu przytrafiło mi się jeszcze to.

   Po tych słowach Adam rozpłakał się głośno.

– Hej... – Filip położył mu dłoń na ramieniu. – Spokojnie. Niczego to dla mnie nie zmienia. Przecież mnie znasz – powiedział łagodnie.

– Serio? – chłopak zapytał cicho, pociągając nosem.

– Serio – przyjaciel uśmiechnął się do niego pokrzepiająco. Nie było tego widać, ale na pewno było to słychać.

– D-dzięki – Adam otarł nos wierzchem dłoni. – Jesteś pierwszą osobą, której to powiedziałem.

– A Dominik? – tym razem w głosie Filipa wybrzmiało zdziwienie,

– Nie wiedział. Nie m-miałem odwagi. To było chyba dla mnie za wcześnie – wypowiadając te słowa, Adam poczuł bolesny ścisk w gardle.

   Na moment zrobiło się cicho.

– Myślisz, że Laura wie? – ponownie zapytał Filip.

– Chyba nie, wstydził się jej powiedzieć – mruknął Adam.

– A myślisz, że ja mogę? – w obliczu wcześniejszych wyznań Adama Filip nie silił się nawet na to, by nie pytać tak bezpośrednio.

– Cóż, jemu teraz to już chyba wszystko jedno – przyjaciel odpowiedział z przekąsem.

– Adam – odezwał się Filip radośnie. – Naprawdę bardzo ci dziękuję.

***

   Igor i Laura wrócili do obozowiska. Czuli się jak uskrzydleni, co najmniej jakby unosili się kilkanaście centymetrów nad ziemią. Wspólnie uzgodnili, że póki co nie będą afiszować się ze swoją relacją, choć między nimi była ona już oficjalna.

   Podeszli do namiotów, trzymając się za ręce, jednak puścili się, gdy byli już naprawdę blisko. Chłopak delikatnie pocałował Laurę w policzek. Następnie rozdzielili się bez słów.

   Kiedy Igor wszedł do namiotu dwójki przyjaciół, wzdrygnął się, słysząc głos Filipa.

– Gdzie byłeś? – chłopak zapytał niby od niechcenia. – Trochę ci zeszło.

– A, tak wiesz... Miałem ochotę jeszcze rozchodzić wczorajszą przygodę – Igor skłamał na poczekaniu. Poświecił latarką wokół, próbując znaleźć sobie miejsce. – Czemu masz takie czerwone oczy? – zapytał Adama, sprytnie zmieniając temat.

   Chłopak jednak nie zdążył mu odpowiedzieć, ponieważ z namiotu dziewczyn dobiegł ich głośny krzyk. Na zewnątrz migało rozdygotane światło latarki, a Laura nawoływała wystraszona:

– Kasia! Kasia? Gdzie jesteś?

   Szybko wyszli do dziewczyny, pytając co się stało.

– Nie ma jej, nie ma... – mówiła Laura płaczliwym tonem.

– Spokojnie – próbował uspokoić ją Igor. – Pewnie poszła siku.

– Tak? – zapytała Laura roztrzęsiona. – To jak wyjaśnisz to? – poświeciła czołówką w stronę namiotu.

   Kiedy to zauważyli, przestali dziwić się panicznej reakcji swojej przyjaciółki. Natychmiast poczuli, jak robi im się gęsia skórka, a żołądki boleśnie skręcają się z prawdziwego, czystego strachu.

   Namiot dziewczyn był częściowo zapadnięty. Śledzie przy wejściu zostały powyrywane, a ziemia wokół została dziwnie skopana i rozryta, jakby ktoś wlókł po niej coś ciężkiego. W środku panował jeszcze większy bałagan niż standardowo. Powysypywane rzeczy z plecaka były w zupełnym nieładzie, a z podartego śpiwora wypadło białe wypełnienie.

– To on – powiedział Adam śmiertelnie poważnie. Poświecił latarką na ziemię. W miękkim i wilgotnym podłożu idealnie odcisnęła się duża podeszwa męskiego obuwia.

***

   Nie było czasu do stracenia. Niemal nie porozumiewając się ze sobą słowami, chwycili najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyli pędem w stronę brzegu, nad którym obozowali ludzie, którym wczoraj ukradli samochód. Po drodze modlili się, by Skoda Fabia nadal miała niezamknięte drzwi i kluczyki w środku. To była ich jedyna nadzieja.

   Kiedy biegli, Laura urywanym tchem zapytała z wyrzutem:

– Jak mogliście nic nie usłyszeć? Przecież byliście tuż obok!

– My? – zdziwił się Adam. – Przecież to ty spałaś z nią w jednym namiocie!

– M-mnie tam nie było – odpowiedziała zmieszana. – Poszłam siku...

– Chcesz powiedzieć, że uprowadził ją podczas twojego sikania? – odparł chłopak z wyrzutem. W moment pożałował jednak tego pytania. Wiedział, że jego słowa wcale nie są potrzebne, by przyjaciółka czuła, jak wgniata ją w ziemię poczucie winy.

   Laura już nic nie powiedziała.

   Filip zastanawiał się, jak dziewczyna mogła nie zauważyć szamotaniny w pobliżu, do której niewątpliwie doszło? Dopiero po chwili jak grom spadła na niego myśl: po prostu jej tam nie było. Była gdzieś dalej i dłużej. Przełknął to z trudem, ponieważ świadomie postanowił nie zgłębiać tematu, dopóki nie znajdą Kasi, całej i zdrowej.

   Dobiegli do skupiska przyczep i namiotów, przy którym obozowali Czesi. Na swoje nieszczęście stwierdzili, że tym razem nie wszyscy jeszcze śpią. Mimo późnej godziny kilka osób bawiło się nad wodą, puszczając z głośnika bezprzewodowego muzykę w stylu latino.

   Nastolatkowie zerknęli po sobie. Niby zwyczajnie przeszli wzdłuż zaparkowanych przy drodze samochodów, modląc się w duchu, by nikt ich nie rozpoznał. Skoda Fabia stała chyba w tym samym miejscu, w którym sami ją zostawili. Początkowo obiecujący widok okazał się złudny. Mieli ochotę zakląć, gdy zauważyli, że drzwi samochodu są zamknięte. Kiedy zbliżyli się do niego, na chwilę mieli jeszcze nadzieję, ponieważ zauważyli, że szyba w oknie pasażera jest maksymalnie opuszczona. Niestety, Czesi chyba jednak poszli po rozum do głowy, ponieważ w środku pojazdu nie sposób było dopatrzeć się kluczyków.

   Laura kucnęła przy aucie załamana. Zwiesiła głowę na ramionach i zapłakała cicho.

   W przypływie adrenaliny Igor postawił wszystko na jedną kartę.

W dziś mam dobry dzień, prawda? zapytał się w myślach.

   Pewnym krokiem ruszył w stronę bawiących się nad wodą ludzi. Wszyscy byli tam sporo starsi od nich i nie wyglądali na takich, którzy byliby skłonni im pomóc.

   Adam i Filip próbowali powstrzymać chłopaka, bo mieli silne wrażenie, że planuje zrobić coś wyjątkowo głupiego. Jednak ten wyrwał się im i polecił ostro, aby zostali z Laurą.

   Cała trójka przyglądała się z dystansu, jak chłopak podchodzi do Czechów i rozpoczyna rozmowę. Nie słyszeli dokładnie tego, co mówi, ale pokazywał ręką w stronę samochodu. Początkowo mężczyzna, do którego prawdopodobnie należała Skoda Fabia, zmierzył ich przeciągłym spojrzeniem, a następnie odwrócił się do Igora i pokręcił przecząco głową. Miał ręce skrzyżowane na piersi i stanowczy wyraz twarzy. Chłopak jednak nie odpuszczał. Prawdopodobnie powiedział coś śmiesznego, ponieważ pozostali Czesi zaśmiali się, a postawa właściciela samochodu uległa nieco rozluźnieniu. Parę razy jeszcze patrzyli w ich stronę rozbawieni.

   W końcu zrezygnowany facet rozłożył dłonie, wziął sobie piwo i poprowadził chłopaka ku jednej z przyczep. Na chwilę wszedł do środka, a kiedy ponownie pojawił się w drzwiach, miał kluczki w ręce. Podał je Igorowi, tłumacząc coś z zaangażowaniem. Chłopak jowialnie uścisnął go i szybko pobiegł w stronę przyjaciół.

   Facet odprowadził Igora wzrokiem i wyglądał, jakby chciał jednak do nich podejść. Trochę się zataczał. Jego znajomi zajęli się już swoimi sprawami.

– Jak ty to zrobiłeś? – zapytał oniemiały Filip.

– Sam nie wiem – odrzekł Igor. – Byłem zajebiście zdesperowany – rzucił chłopakowi kluczyki.

– Rany, Igor. Dziękuję ci! – powiedziała Laura, wpadając chłopakowi w ramiona. Kiedy Filip siadał za kółkiem, pocałowała Igora w policzek, a Adam udał, że tego nie zauważył.

   Gdy wszyscy wsiedli do auta, Adam ponaglił Filipa:

– Lepiej już ruszaj, bo ten facet tu idzie – rzeczywiście, Czech szybkim krokiem zmierzał w ich stronę i gestykulował energicznie.

   Filip dał gaz do dechy i z impetem odjechali znad Velkégo Dářko. Chłopak ucieszył się, że i tym razem auto nie zgasło podczas ruszania. W kłębach kurzu pozostawili zdezorientowanego Czecha, który chyba zaczął już wyraźnie żałować swojej decyzji.

   Większym wyzwaniem okazało się jednak odtworzenie trasy, która miała zaprowadzić ich do domu mężczyzny, który prawdopodobnie porwał Kasię. W końcu teraz nikogo nie śledzili – samotnie jechali pustą drogą bez nawigacji. Raz po raz któreś mówiło, że rozpoznaje daną okolicę, że teraz trzeba skręcić, a tutaj pojechać prosto.

   Jechali wolniej niż poprzednio, a droga dłużyła się niemiłosiernie. Po całych wakacjach spędzonych w towarzystwie młodszej siostry Laury dziwnie czuli się tylko we czwórkę. Co prawda w domyśle jechali po Kasię, ale i tak łapali się na tym, że myślą o tym, że dziewczynka siedzi gdzieś obok. Budziło to bardzo nieprzyjemne skojarzenia z pierwszymi tygodniami po śmierci Dominika. Oprócz udzielania Filipowi wskazówek dotyczących dojazdu prawie się do siebie nie odzywali. Z całą pewnością nie wypowiadali myśli, które kłębiły im się w głowach niczym czarne, burzowe chmury.

Czy zdążymy na czas? Czy coś jej zrobił? A co, jeśli wcale jej tam nie ma? Ta ostatnia miała w sobie nutkę nadziei, w której okazuje się, że Kasia po prostu zrobiła im głupi psikus. W końcu miewała czasem na tyle szalone pomysły, że mogłaby zrobić coś takiego, prawda?

   Od razu poznali małą miejscowość, w której znajdował się obskurny dom na uboczu. Poczuli ogromną ulgę, że udało im się ją odnaleźć. Dopiero po niej na nowo we krwi zaczęła buzować im adrenalina. Mijali zabudowania jak każde inne, pogrążone jeszcze w głębokim śnie, ponieważ znowu dochodziła druga w nocy.

   Podskórnie czuli jednak, że ich nemezis nie śpi. Mieli rację – tym razem nie kłopotali się parkowaniem na uboczu. Z rozpędem podjechali pod zamkniętą bramę wjazdową, nie siląc się nawet na bycie incognito. Zauważyli, że w oknach domu pali się światło. Nie byli pewni, czy bardziej ich to cieszy, czy jednak przeraża. Nie mieli czasu do stracenia.

   Zanim wysiedli z auta, Laura zwróciła się do reszty:

– Myślę, że powinniśmy się podzielić. Ktoś powinien zostać w samochodzie, na czatach – powiedziała dziewczyna.

– Dlaczego? – zapytał ostro Filip, jakby był pewien, że padnie na niego.

– Dobrze mówi – poparł Laurę Adam, który rzeczywiście podświadomie uznał, że to Filip jako kierowca powinien pozostać w samochodzie. – Gość kogoś zabił, pamiętasz? Może być uzbrojony. Jak usłyszysz jakieś strzały lub zobaczysz coś niepokojącego, jedź do najbliższego domu i dzwoń na policję. Najlepiej jednak jakbyś tu został i czekał na nas. Od razu jak wejdziemy do auta, ruszaj.

   Igor spoglądał to na Filipa, to na Adama zestresowany.

– Co, też chcesz zostać? – zapytał Adam.

– Nie, nie chcę – odparł z przekąsem. Choć w duchu był przekonany, że gdyby nie relacja z Laurą, miałby zupełnie inne stanowisko w tej sprawie. – Ale może ona powinna? – wskazał brodą na dziewczynę.

– Nie ma mowy – powiedziała dzielnie. – To MOJA siostra.

   Trójka nastolatków wyszła z samochodu. Filip przyglądał im się z trwogą, osuwając się w fotelu kierowcy. Czuł, jak drży na całym ciele i z trudem łapał płytki oddech. W samotności nie musiał dłużej zgrywać chojraka. Takiej możliwości nie mieli jednak Adam, Igor i Laura.

   Nie kłopotali się dzwonkiem. Furtka nie miała żadnej blokady, więc po prostu weszli na teren obskurnej posesji. Kamiennym chodnikiem szybko podeszli do drzwi domu. W tle słyszeli odgłosy zwierząt gospodarskich.

   Adam wysunął się na przód, czując jak w żyłach buzuje mu adrenalina. To on nacisnął klamkę, jednak drzwi nie ustąpiły. Nie zwlekając, gorączkowo załomotał w nie pięścią.

   Rozległo się agresywne szczekanie psa. W wyobraźni próbowali dopasować jego brzmienie do wielkości i rasy czworonoga. Igor drgnął. Instynktownie miał ochotę jak najszybciej pobiec do samochodu – od zawsze bał się pogryzienia. Zamiast tego zacisnął jednak zęby i przecisnął się pomiędzy Laurę a Adama, pozostawiając dziewczynę za sobą.

   Usłyszeli głośne uciszanie psa i czyjeś ciężkie kroki za drzwiami. Mężczyzna nie otworzył, zamiast tego pytając.

Co chceš? (Czego?) – wybrzmiało nieprzyjazne pytanie.

Police, otevřena! (Policja, otwierać!) – ostro powiedział Adam, próbując, jak najlepiej potrafił, naśladować polecenie, które sami usłyszeli w domku letniskowym w Žamberku. W międzyczasie wyjął z kieszeni gaz pieprzowy.

   Na moment zapanowała cisza. W drzwiach nie było wizjera, więc mężczyzna nie mógł ich sprawdzić. Podeszli jak najbliżej, by nie mógł zobaczyć ich także przez okna. Po chwili dało usłyszeć się bardzo powolne przekręcanie zamka w drzwiach, jakby osoba za nimi stojąca nadal zastanawiała się, czy chce to zrobić.

   Gdy tylko drzwi uchyliły się na kilka centymetrów, Adam od razu prysnął gazem pieprzowym w szczelinę na wysokości swojej głowy, a następnie mocnym kopniakiem popchnął drzwi do środka.

   Mężczyzna krzyknął rozjuszony, jednak cofnął się i zachwiał. W tym momencie Adam ponownie wycelował w niego gazem pieprzowym i popchnął go na podłogę. Facet wrzeszczał niezrozumiale, przykładając ręce do twarzy, którymi nieudolnie próbował wytrzeć piekący płyn. Żrąca ciecz miała jaskrawo czerwony kolor, co dodawało twarzy mordercy jeszcze bardziej groteskowego wyglądu.

   Poruszony krzykami swojego pana pies wyskoczył prosto na nich, ujadając i kłapiąc zębami. Był to sporej wielkości mieszaniec – gdy stanął na tylnych łapach, bez trudu złapał Adama za przedramię. Chłopak również wrzasnął z bólu i próbował odepchnąć od siebie psa, ale ten wpił się w jego ciało i szarpał zajadle.

   Wtedy do akcji wkroczył Igor, któremu nie pozostało już nic innego, jak potraktować zwierzę gazem pieprzowym. Pies nie zareagował od razu – mieszanka kortyzolu i adrenaliny musiała w znacznym stopniu podwyższyć jego próg bólu. W końcu jednak puścił rękę, zapiszczał i zaczął trzepać głową, trąc kufę przednimi łapami.

– Nic ci nie jest? – zapytała strwożona Laura, widząc krew obficie spływającą z prawej ręki przyjaciela.

– Nie, nie ma czasu – odparł stanowczo, sam nie patrząc na ranę. – Dalej, trzeba szukać.

   Wpadli do środka, na moment ignorując zarówno mężczyznę, jak i jego zwierzę. Facet leżał pod ścianą zamroczony, a pies nadal piszczał i tarł pysk chaotycznie. Dopiero teraz dotarło do nich, że gdzieś w tle wybrzmiewa przepełniony strachem płacz dziecka.

   Zaczęli gorączkowo przechodzić pomiędzy pomieszczeniami. Wnętrza dopełniały atmosfery grozy. Wyglądały, jakby od tygodni nikt nie wykonywał w nich porządków czy też po prostu podstawowych czynności związanych z higieną. Podłoga lepiła się do podeszew butów, ściany były brudne i odrapane. W narożniku śmierdzącej toalety znajdowało się składowisko zużytych pieluch, na które dziecko, które widzieli wczoraj z oddali, wydawało się stanowczo zbyt duże. Lustro wiszące nad umywalką miało pęknięcie w kształcie pajęczyny, jakby ktoś z całych sił uderzył w nie czymś twardym. Wszystkie blaty w kuchni były zawalone brudnymi naczyniami z zaschniętymi, a częściowo także pokrytymi pleśnią resztkami jedzenia. Na stole stało kilka popielniczek, a wszystkie po brzegi wypełniały niedopałki papierosów. W pogrążonym w półmroku salonie główne wyposażenie stanowił telewizor LCD i kanapa, na której niczym gniazdo leżała pozwijana, poplamiona kołdra. Wciąż jednak nie widzieli ani płaczącego dziecka, ani Kasi.

   Gdy przyjaciele zniknęli za drzwiami domu, Filip czuł się tak, jakby zaraz miał odejść od zmysłów. Widział część szamotaniny na wejściu, słyszał szczekanie psa, a teraz przed jego oczami malowały się stale uchylone drzwi wejściowe, przez które padało żółte światło. Spoglądał na zegarek na desce rozdzielczej samochodu. Postanowił sobie, że kiedy minie kolejne pięć minut, musi wkroczyć do akcji.

   Zdesperowani Laura, Igor i Adam podbiegli do schodów prowadzących na poddasze, ponownie mijając mężczyznę i psa. Facet nadal siedział pod ścianą zamroczony i mamrotał słowa nienawistnym tonem. Teraz zauważyli, że zostawił plamy krwi na podłodze, na którą popchnął go Adam. Prawdopodobnie uderzył się w głowę, co wzięli za dobrą monetę, ponieważ mogli zyskać dzięki temu nieco więcej czasu. Pies instynktownie usunął im się z drogi. Zawarczał groźnie, jednak jednocześnie podkulił ogon i wycofał się w pobliże swojego pana. Nerwowo oblizywał pysk i mrużył opuchnięte oczy.

   Pobiegli schodami na górę, napotykając po drodze rachityczne, jednak zamknięte na klucz drzwi. To właśnie stamtąd dochodził płacz dziecka. Adam z Igorem zaczęli rytmicznie uderzać w drzwi barkami. Widzieli, jak ledwie trzymają się na zawiasach, z których w końcu udało im się je wyłamać. Uzyskali w ten sposób przejście na poddasze.

   Do góry śmierdziało chyba jeszcze gorzej, a do tego było strasznie duszno. Pod skosem paliła się wisząca na kablu samotna, ponura żarówka. Okno dachowe było uchylone, co dawało widok na wciąż okrągły księżyc. Stanęli w progu, rozglądając się na wszystkie strony.

– Tam! – krzyknęła Laura, wskazując ręką. Natychmiast pobiegła w stronę postaci, która ze zwieszoną głową siedziała pod kolumną podpierającą dach.

   Chłopcy podążyli za przyjaciółką. Kiedy zbliżali się do niej, nie byli do końca pewni. Dopiero gdy Laura kucnęła i odgarnęła włosy ze spoconego czoła dziewczynki, poznała swoją siostrę. Miała bladą buzię, przymknięte oczy i wydawała się półprzytomna. Jej ręce były nienaturalnie wykręcone za plecami. Okazało się, że związano je grubym sznurem, który oplatał kolumnę.

   Adam potknął się o coś dużego. Omal nie przewrócił się i zaklął cicho. Kiedy spojrzał w dół zobaczył kilkuletniego chłopca w długich, rozczochranych włosach, brudnej koszulce i pielusze. Dziecko nie miało spodenek i chodziło boso.

Kde je máma? (Gdzie jest mama?) – chłopiec zapytał oskarżycielskim tonem, marszcząc brwi nad zapuchniętymi od płaczu oczkami.

   Nie wiedząc co odpowiedzieć, Adam przeniósł wzrok znowu w stronę Kasi. Igor i Laura próbowali najpierw rozwiązać, a następnie przeciąć scyzorykiem sznur, którym ją zniewolono.

– Zrobił ci coś? – zapytała Laura sucho. – Kasia? – dodała, widząc, że siostra błądzi gdzieś wzrokiem i nie odpowiada.

– Laura... – wychrypiała przeraźliwie. – Musimy stąd uciekać. On...

Ty děvky (Wy kurwy) – wszyscy wzdrygnęli się na dźwięk ochrypłego głosu mężczyzny.

   Kiedy obrócili się w jego stronę, zobaczyli, że stoi w progu pomiędzy schodami a strychem. Miał jeszcze bardziej czerwone i zapuchnięte oczy od swojego dziecka. Teraz wyglądał, jakby pożądliły go pszczoły. Nie to było jednak najgorsze. Mężczyzna trzymał w ręce brązowy sztucer, którym celował prosto w nich.

   Mały chłopiec krzyknął „táto!" i pobiegł w stronę faceta, jednak ten brutalnie odepchnął synka nogą. Dziecko przewróciło się, ale nawet nie zapłakało, jakby ta sytuacja wcale go nie zdziwiła.

Uhni, Ladislav (Spieprzaj, Ladislav) – polecił surowo chłopcu, który posłusznie poczołgał się w kąt. – Vy zkurvené děti, předvedli jste mě na policii... (Pierdolone dzieciaki, podjebaliście mnie na policję) – zwrócił się do nastolatków.

– Co jej zrobiłeś, zwyrolu?! – krzyknęła Laura, która zdawała się być całkowicie ślepa na broń w rękach mężczyzny. Kasia straciła przytomność, co dodatkowo rozjuszyło dziewczynę.

... teď toho budeš litovat (teraz pożałujecie) – kontynuował, ignorując słowa Laury.

– Myślisz, że się ciebie boimy, patusie? – zapytał Adam drwiąco i bohatersko rzucił się w stronę mężczyzny z nadzieją na wytrącenie mu broni z ręki.

   Wszystko zadziało się bardzo szybko. Trudno ustalić, co było pierwsze: rozległ się głośny huk wystrzału, mały chłopiec wciśnięty w kąt strychu zakrył uszy rączkami, Adam odskoczył na bok, a mężczyzna upadł na twarz. Laura wrzasnęła, a pobladły Igor podbiegł w stronę leżącego na ziemi Adama. Ich uszy wypełniał pisk.

– Adam! Nic ci nie jest? – dopiero po chwili Igor usłyszał, jak krzyczy do zszokowanego przyjaciela, który leżał na boku i nie ruszał się. Złapał go za ramię i obrócił go na plecy.

– N-nie wiem – wyjąkał chłopak, z trudem nabierając powietrza do płuc. Zupełnie go zatkało.

   Laura znowu wrzasnęła głośno. Zwrócili wzrok w stronę drzwi. Spod ciała leżącego mężczyzny wypływała krew. Dopiero teraz zauważyli stojącego za nim Filipa, który miał w ręce pałkę teleskopową.

   Powoli, bardzo powoli zaczęło docierać do nich, co właściwie się stało. Adam usiadł i dla pewności obejrzał się ze wszystkich stron w poszukiwaniu dziury po kuli. Zauważył jedynie krwawą ranę po psim ugryzieniu, a nad swoją głową ziejącą dziurę w dachu.

– Zabiłem go – powiedział Filip bezbarwnym głosem. Oczy miał cały czas wbite w ciało rozpostarte na szkarłatnym podłożu.

– Kurwa – zaklął Igor. Podszedł do mężczyzny, obracając go na bok. Nachylił się ku niemu, a następnie stwierdził z ulgą – żyje, ma tylko rozkwaszony nos i rozcięte czoło.

– Gdzie go uderzyłeś? – zapytał Adam, podnosząc z ziemi sztucer.

– Chyba jakoś w plecy albo w kark – odpowiedział Filip drżącym głosem.

– Dobra, jebać go – powiedział Igor i wziął na ręce przypatrującego się temu wszystkiemu chłopca. Dał długi krok nad półprzytomnym facetem, a kiedy zrównał się z Filipem, złapał go za rękę i powiedział głośno – chodź z nami. Musisz pomóc mi z psem.

   Filip stał jak zamurowany, jednak Igor napierał, a dziecko płakało w niebogłosy, co ocuciło nieco chłopaka. Wspólnie zeszli na dół.

   Nadal nieco oszołomiony Adam podszedł do Laury, wciąż mocującej się ze sznurem, którym była przywiązana Kasia. Już niemal udało się przeciąć linę, dlatego chłopak zerwał ją jednym mocnym szarpnięciem.

– Daj – powiedział krótko, podnosząc z ziemi wiotkie ciało dziewczynki i zarzucił ją sobie na plecy jak worek ziemniaków. – Idź przodem.

   Laura czuła, jak zbiera jej się na wymioty. Nadmiar emocji przytłoczył ją ponad skalę. Próbowała wyminąć mężczyznę, jednak nie była w stanie powstrzymać się od zerknięcia na niego. Miał jeszcze bardziej obrzydliwą twarz i patrzył jej w oczy. Podniósł się do pozycji klęczącej i wygrażał coś niezrozumiale. Dziewczyna odwróciła wzrok z niesmakiem. Po drodze Adam odepchnął go nogą tak samo, jak facet wcześniej postąpił ze swoim dzieckiem.

   Mężczyzna zaklął za nimi „Sakra!" (Kurwa!)

   Na dole Filip odegnał psa pałką teleskopową i udało mu się zamknąć go w kuchni. Zwierzak ujadał za drzwiami, a oni stanęli w korytarzu oniemieli: Igor z małym chłopcem na rękach, a Adam przytrzymujący nieprzytomną Kasię.

   Laura zwróciła wzrok na podłogę, którą całą zdążyli naznaczyć krwawymi odciskami podeszew swoich butów.

– Jedźmy stąd – stwierdził Adam.

– A co z nim? – zapytał Igor nadal z dzieckiem na rękach.

– Nie możemy go tu zostawić – powiedział Filip, opierając broń palną pod ścianą.

   Wyszli na zewnątrz, biorąc głębokie wdechy świeżego, sierpniowego powietrza. Świtało.

***

~~~

Dziękuję Ci za przeczytanie przedostatniego już rodziału. Jak Twoje wrażenia? Czy taki obrót wydarzeń był dla Ciebie spodziewany? Myślę, że dla naszych bohaterów na pewno nie.

Możesz podzielić się swoimi refleksjami w komentarzu, do czego gorąco Cię zachęcam, bo naprawdę jestem ciekawa, jak odbierają tę historię różne osoby. :) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top