Rozdział 20: Ciała
Znaczną część popołudnia spędzili na wzajemnym poznawaniu się i na rozmowach o charakterze światopoglądowym. Siedzieli wspólnie wokół porozrzucanych w nieładzie napoi i przekąsek, którymi dzielili się między sobą. Wygrzewali się na słońcu, które od czasu do czasu chowało się za sunącymi po niebie chmurami. Za każdym razem, gdy przebijały się przez nie promienie słoneczne, ogarniało ich błogie uczucie ciepła. Doceniała to w szczególności Laura, która co prawda wyszła z namiotu, jednak nadal chowała się w śpiworze. Przywodziła na myśl szaro-zieloną gąsienicę, co nie umknęło uwadze Kasi. Dziewczynka ku uciesze Igora podzieliła się tą refleksją ze wszystkimi zebranymi.
Studenci mieli charakterystyczną manierę wymądrzania się i mimo wyraźnej sympatii dawali nastolatkom odczuć, że traktują ich z góry. Wiktor i Maksym pouczali młodszych kolegów odnośnie ubioru, rozstawiania namiotów, a nawet odżywiania. Takie uwagi bardzo szybko stały się irytujące dla siedemnastolatków.
– Nic dziwnego, że twoja dziewczyna... to znaczy koleżanka się rozchorowała – Maksym dawał wykład Filipowi, a Wiktor potakiwał mu skwapliwie – jak jecie takie świństwa, to macie fatalną odporność.
– Zdajecie sobie sprawę z tego, że trochę trujecie dupę? – zapytał Igor bez ogródek, co nieco otrzeźwiło mężczyzn.
– Kurwa, tak właśnie jest z waszym pokoleniem – od razu odparował Wiktor. – W ogóle nie chcecie korzystać z wiedzy i doświadczenia osób, które jednak są od was trochę starsze i mogłyby przekazać wam coś cennego. Wydaje wam się, że jesteście samowystarczalni, przez internet.
– Tak, zajebiście samowstarczalni przez internet, od którego celowo się odcięliśmy. To z waszym pokoleniem jest coś niehalo – teraz to Adam wtrącił się w rozmowę, wyraźnie czując się sprowokowany.
– Ile wy właściwie macie lat? – zapytał Filip podobnym tonem co jego przyjaciel.
– Ja i Wiktor dwadzieścia sześć, Paulina dwadzieścia pięć a Wiktoria dwadzieścia cztery – odpowiedział Maksym.
– No właśnie. Wcale nie wiecie dużo więcej od nas, po prostu nam zazdrościcie, bo wielkimi krokami nadchodzi trzydziestka. Będziecie brać kredyty i robić kaszojady – stwierdził Igor, szczerząc się do niego.
– Ja z Maksymem raczej nie będziemy robić kaszojadów – prychnął Wiktor rozbawiony, przewracając oczami. – Ale dobra, nie ma co pierdolić. Skończmy na tym, że wszyscy nadal jesteśmy dziećmi – chyba sam uznał, że rozmowa robi się niezręczna.
– Wreszcie ktoś to powiedział! – przyklasnęła Paulina, którą wyraźnie żenowało wcześniejsze zachowanie chłopaków z jej paczki. – Ja sama nie jestem pewna, czy w ogóle jest coś takiego jak bycie dzieckiem. Myślę, że wszyscy wokół udają. No bo dobra, niby zdobywasz jakąś wiedzę i doświadczenia. Rodzisz się bez nich, ale w gruncie rzeczy cały patrzysz na świat z tego samego środka – wyrzuciła z siebie ten monolog, jakby próbowała załagodzić nieco napiętą atmosferę.
– Najbardziej bolesny jest chyba fakt, że myślisz sobie, że wiesz, o co chodzi w życiu i podporządkowujesz temu swoje działania. Później przekonujesz się, że wcale nie o to chodziło i okazuje się, że wykonywałeś całą tę pracę na marne – niespodziewanie dodała od siebie Wiktoria, która dotychczas pozostawała małomówna. – Więc możecie nam cisnąć, że ściga nas czas i cały ten konstrukt o nazwie dorosłość. Ale my wcale nie czujemy się dorośli ani nie jesteśmy gotowi na cokolwiek z tego, co powiedział Adam. Was też to czeka.
– Zawaliła rok – szepnęła Paulina do Igora, który zdusił chichot.
– Ja pierdolę, jak mamy takie filozoficzne rozkminy, to chyba warto zajarać, co? – zapytał Wiktor. – Mamy fajny towar, taki pobudzający, na myślenie.
Reszta ochoczo przystanęła na ten pomysł. Był jeszcze środek dnia, ale i tak nie mieli lepszych pomysłów na spędzenie wolnego czasu.
Kiedy Maksym nabijał tęczowe bongo, rozochocony Igor również postanowił coś zaproponować.
– A jak zrobi się trochę później, mam coś fajnego – chłopak wyjął z plecaka transparentny woreczek strunowy, przez który widać było pastelowo różowe tabletki w kształcie serduszek. – Będą chętni?
– Molly? O rany, no nie wiem, my trochę z innych klimatów – zaczęła Wiktoria z zażenowaną miną.
– Nie próbowałaś nigdy? – zdziwiła się Paulina, której na widok emki wprost zaświeciły się oczy. – Ja chętnie odświeżę sobie wrażenia. Dawno nie brałam i jestem za.
– Trochę grubo, ale dobra – stwierdził Maksym, wzruszając ramionami. – Najwyżej skończy się jakąś orgią – zaśmiał się, a następnie nagle przestał, zauważając zniesmaczoną minę Kasi.
Wiktor, a nawet Adam i Filip obojętnie przystali na ten plan na wieczór. Jedynie Laura odmówiła, tłumacząc, że z MDMA ma zbyt negatywne wspomnienia, na co Igor przez ułamek sekundy zmarszczył brwi. Dziewczyna nie zwróciła jednak na to uwagi. Zagroziła reszcie, że jeśli ktoś spróbuje poczęstować emką Kasię, osobiście wypatroszy taką osobę.
Palenie z bonga na świeżym powietrzu było ciekawym doświadczeniem. Przede wszystkim gwarantowało silniejsze doznania względem jarania zwykłego skręta. Dziewczyny odpadły po jednym głębszym buchu. Chłopaki pokusili się o nieco więcej, jednak od razu okazało się, że Wiktor i Maksym to zaprawieni w boju zawodnicy.
Filip pierwszy raz w życiu miał wrażenie halucynacji po trawie. Były jednak zupełnie inne niż te po grzybach. Więcej działo się w jego głowie. Spotykał się tam z różnymi myślami, które bez zahamowania wypływały na powierzchnię jego podświadomości. Nie były jednak całkowicie losowe. Miał zamknięte oczy, bo za bardzo kręciło mu się w głowie. Umysł reagował zatem na bodźce dostarczane z zewnątrz. Kiedy słyszał śpiew ptaków, myślał o ptakach. Kiedy szumiały korony drzew, przypominał sobie minioną burzę. Gdy ktoś żartował z powiedzenia „OK, boomer", przed oczami przelatywały mu głęboko utrwalone w pamięci memy. Nie potrafił natomiast wcale zaangażować się w prowadzone przez resztę rozmowy. Nie wychwytywał ich sensu, a jedynie pojedyncze słowa albo zdania.
Dlatego nie usłyszał, jak Maksym mówi:
– Naprawdę duży szacun za to, że nadal pozostajecie nieuchwytni. Co wami kierowało w tej ucieczce? Macie problemy rodzinne?
A Paulina dopowiada:
– Maksym, oni są jeszcze za młodzi, żeby przyznawać się sami przed sobą do problemów rodzinnych, a co dopiero przed nami.
Natomiast dokładnie wychwycił, jak Igor powiedział:
– No, właściwie to pchnęła nas do tej ucieczki śmierć naszego przyjaciela, Dominika.
Naszego przyjaciela, Dominika.
Zmarły przyjaciel jak na zaklęcie zmaterializował się w wyobraźni Filipa. Jego twarz falowała – czasem wydawała się zupełnie żywa, a następnie całkowicie martwa.
Ile czasu już minęło? Który Dominik jest prawdziwy? zastanawiał się Filip. Czy jego ciało napuchło już od gorąca i stało się obrzydliwe? A może zaczęło wysychać, przywodząc na myśl mumię? Ile czasu zajmuje rozpadanie się trumny?
Podświadomość ponownie wyrzuciła na powierzchnię wspomnienie chłopaka spoczywającego w trumnie. Filip najpierw przeraził się tą wizją, jednak następnie poczuł także ciekawość. Przypatrywał się woskowatej skórze, białemu aksamitowi tak, jak wcześniej nie miał odwagi. Miał nawet wrażenie, że czuje zapach knotów palących się świec i charakterystyczny, kwiaciarniany swąd zroszonych konserwantami płatków róż. Kiedy jednak Dominik otworzył oczy, Filip również nie był w stanie powstrzymać się, by nie otworzyć swoich.
– Wszystko okay? – zapytała Laura, która jako jedyna zwróciła uwagę na dziwne zachowanie chłopaka. Jej głos dobiegał z oddali, choć widział jej twarz tuż przed sobą.
– Tak... Po prostu, po prostu... – chłopak zawiesił się pomiędzy słowami – trochę prześladują mnie takie nieprzyjemne myśli. O Dominiku.
O Dominiku. Eureka! Laura ucieszyła się w duchu.
– Wszystko będzie dobrze – powiedziała spokojnym tonem do przyjaciela, a następnie ukradkiem zerknęła w stronę Igora. Skarciła sama siebie za ten mimowolny odruch. Czuła się ze sobą źle. Jak piłeczka pingpongowa odbijana pomiędzy dwiema paletkami. I chociaż bardzo nie chciała, już miała wrażenie pędu, który ponownie pcha ją w drugą stronę.
Laurę bardzo irytowało to, że Igor tak zagadał się z Pauliną. Kobieta wyraźnie była nim zainteresowana.
To obrzydliwe, myślała sobie dziewczyna.
– Masz zajebiste oczy – powiedziała Paulina do Igora z uwodzicielskim uśmiechem. – Takie... drapieżne spojrzenie.
Chłopak poczuł, jak robi mu się gorąco.
To chyba najlepszy komplement, jaki dostałem w życiu. Był pewien, że Laura go słyszała, co sprawiało mu jeszcze większą satysfakcję.
Kasia przysłuchiwała się rozmowom wokół. Było mniej zabawnie niż ostatnio. Studenci narzucali poważniejszy ton prowadzonym dyskusjom, które wcale jej nie interesowały lub wzbudzały u niej zbyt duże zażenowanie. Z tego powodu w pewnym momencie dziewczynka zaczęła się nudzić. Też chciała zabierać głos, jednak trudno było jej się przebić. Pozostało jej jedynie wrócić do myśli, którą zdążyła wygłosić już wcześniej:
– Ale serio. Wiktor i Wiktoria? Wasi rodzice nie mieli pomysłu?
– A ta znowu – zirytował się Wiktor, przewracając oczami. – Myślisz, że jesteś pierwszą osobą, która zadaje to pytanie?
– Nie... – zmieszała się dziewczynka. Nie podobało jej się, w jaki sposób chłopak się do niej odzywa.
– No właśnie, słyszałem je na tyle dużo razy, że nawet nie chce mi się tłumaczyć – Wiktor wyraźnie nie dawał dwunastolatce taryfy ulgowej, jak robili to jej dotychczasowi towarzysze.
– To chujowo z twojej strony – skomentowała Kasia, dając upust swojemu niezadowoleniu.
– Kasia! – Laura skarciła młodszą siostrę, choć chwilę później zrobiło jej się trochę głupio. No bo w sumie niby dlaczego miałaby wymagać u niej manier w takich okolicznościach.
– Spokojnie, ja mogę ci odpowiedzieć – łagodnie przejęła dialog Wiktoria, której zrobiło się żal dziewczynki. – Nasi rodzice chyba uznali, że będzie to urocze. Nie mam potrzeby, by moje imię bardziej różniło się od imienia mojego brata, bo jest spoko. Mamy dobrą relację. Co więcej, mamy też świetnych rodziców. Wiem, że niektórzy wykazują najwięcej zaangażowania na etapie wyboru imienia, jak w grze komputerowej. Nasi najwidoczniej mieli na odwrót.
– Doobra, nie wiem jak wy, ale ja mam gastro – Igor zerwał się na nogi, całkowicie wybijając Wiktorię ze swojego monologu, który uznał za wyjątkowo czerstwy. Dynamicznie wyciągnął z namiotu gazową kuchenkę turystyczną. Po jego słowach reszta rzeczywiście poczuła się głodna, zapominając o poprzednim temacie rozmowy.
– Dobry pomysł – zgodził się Maksym. – Lepiej teraz się najeść. Później nie będziemy mieli na to ochoty.
***
Objedli się na tyle, że jeszcze przez długi czas nie było chętnych na twardsze narkotyki. Dla większości konieczna była drzemka, podczas której Kasia zdążyła skończyć czytać książkę. Dziewczynce w dalszym ciągu nie podobało się nowe towarzystwo. Przez studentów czuła się jeszcze większym outsiderem. Nikt się nią nie interesował. Cieszyła się, że jej siostra postanowiła nie brać, ponieważ trochę obawiała się tego, co mogłoby się wydarzyć. Słyszała co nieco o MDMA i silnie kojarzyło jej się ono z patologią.
Laura również nie była zachwycona tym, że Igor wyszedł z taką propozycją wśród dopiero co poznanych osób. Dziwiła się, że Adam i Filip tak ochoczo przystali na ćpanie. Z drugiej strony jednak, miał być to dla nich pierwszy raz i była niemal pewna, że oboje nie do końca wiedzą, czego mogą się spodziewać. Dziewczyna cieszyła się, że miała w bagażu własne doświadczenia, które pozwalały jej podjąć korzystną dla siebie decyzję. Tak przynajmniej uważała w tamtym momencie.
Przed dwudziestą pierwszą Igor, Adam, Filip, Paulina, Wiktoria, Wiktor oraz Maksym zdecydowali się połknąć tabletki. Wiedzieli, że minie około czterdziestu minut, zanim zaczną działać, dlatego pozostały czas umilali sobie grą w karty dżentelmenów, które mieli przy sobie studenci.
Igor frustrował się faktem, że zagrywane przez niego karty nie okazywały się najśmieszniejsze.
– Kurwa, nie lubię tej gry – stwierdził w końcu zirytowany. – Jest totalnie losowa. Wszyscy wybierają po prostu najbardziej wulgarną kartę, którą ktoś zagra. To nie ma żadnego sensu.
– Dobra, wyluzuj – rzucił Wiktor z przekąsem. – Wszyscy już skumaliśmy, że jesteś tutaj najzabawniejszym gościem.
– O co ci chodzi? – zaperzył się Igor.
– O twoją potrzebę kontroli – odpowiedział starszy chłopak, szczerząc do niego zęby.
Igor zrobił urażoną minę. Nadal nie rozumiał, ale poczuł się bardzo niekomfortowo.
– To, że ktoś śmieje się z twoich żartów, nie znaczy jeszcze, że cię lubi – wyjaśnił Maksym z cynicznym uśmieszkiem. – Nie musisz tak się starać.
– Olej ich, zazdroszczą ci – Paulina szepnęła Igorowi do ucha, kładąc mu dłoń na ramieniu.
O chuj, chyba już działa, myśl przemknęła przez umysł Igora, który dotyk na ramieniu poczuł tak intensywnie jak macanki w okolicach krocza. Powoli odwrócił głowę w stronę dziewczyny. Tak, na pewno działa – obraz wokół niej był przyjemnie rozmyty, a powietrze wokół wydawało się ciepłe jak woda podczas kąpieli. Całkowicie puścił w niepamięć wcześniej zasłyszane słowa. Zastanowi się nad nimi kiedy indziej. Teraz dziewczyna uśmiechała się do niego powabnie.
Paulina zarzuciła burzą blond loków, a następnie zwróciła się do reszty:
– Chyba zaczyna wchodzić, co?
– Taaak, nie ma sensu dalej grać – powiedział Wiktor, wyciągając się na ziemi i kładąc głowę na kolanach Maksyma. Chłopak uśmiechnął się do niego i zaczął gładzić go po włosach.
Dobra, czyli jednak są gejami, stwierdził Adam w myślach.
Odurzony Filip odwrócił się od reszty. Ruszył do namiotu dziewczyn, gdzie schowała się Laura, kiedy słońce ostatecznie schowało się za drzewami. Czuł jak szybko bije mu serce. Chciał być blisko niej. Mieli jeszcze chwilę czy dwie prywatności, ponieważ zaciekawiona Kasia siedziała teraz na zewnątrz razem z resztą.
Dziewczyna nie wydawała się jednak być zadowolona, kiedy zobaczyła twarz Filipa. Z jednej strony chłopak widział wyraz dezaprobaty na jej twarzy, a z drugiej miał ogromną ochotę wszystko jej wybaczyć i w głębi duszy czuł, że zdoła przekonać ją do siebie.
Laura przyglądała się jego zarumienionej twarzy i szklistym oczom o dużych źrenicach. Taki nadgorliwy, naćpany Filip budził w niej jeszcze większą niechęć. Wiedziała jednak, że teraz ma bardzo dobrą okazję, by uciąć intymną relację, która nawiązała się między nimi. A jutro spróbuje porozmawiać z Igorem.
– Dopóki nie ma Kasi, chciałabym z Tobą pogadać – powiedziała cicho.
– Och – westchnął i położył się obok niej, obejmując jej nogę. – Mów, słucham.
– Chodzi o Dominika – wypowiadając te słowa, musiała włożyć wiele wysiłku, by się nie skrzywić.
– O Dominika – powtórzył za nią.
Laura wzięła głęboki oddech.
Właściwie, nawet nie muszę się starać, pomyślała. Podjęła decyzję, by wystosować jak najprostszy, dosadny komunikat:
– Nie możemy być razem. To dla mnie za szybko.
Filip zamarł na dłuższą chwilę. Na jego twarzy wciąż błąkał się delikatny uśmiech, który powoli, bardzo powoli przygasał.
Przecież nie da się czuć źle po MDMA, prawda? Nie potrafił czuć się źle, a może po prostu tak bardzo w to uwierzył.
– Myślę, że masz rację – chłopak powiedział spokojnie. – Teraz bardziej to rozumiem. Wiesz... – odsunął się nieco i spojrzał jej w oczy. – Śnił mi się jakiś czas temu. I nie był zadowolony z tego, co się między nami dzieje.
Laura poczuła, jak przez jej ciało powoli przelewa się bardzo zimny, nieprzyjemny dreszcz. Rozkaszlała się, po części maskując swoje zdenerwowanie. Wymówka, której użyła dla własnych pobudek, właśnie zaciskała duszącą, transparentną pętlę na jej szyi.
– Śnił ci się? – zapytała.
– Tak. Był zły. Ale to nic, bo teraz postąpimy właściwie – w tym momencie Filip nie czuł żalu, który z pewnością czułby na trzeźwo. Było wręcz przeciwnie: czuł wyzwolenie. Był tak lekki na duchu. Uśmiechnął się do Laury pokrzepiająco i zapytał – Czy mogę cię teraz zostawić? Dasz sobie radę?
Czy dam sobie radę? To ja ci daję kosza, zirytowała się w myślach dziewczyna.
– Jasne. Właściwie to chciałabym już pójść spać – powiedziała jednak obojętnym tonem.
– W takim razie dobranoc – Filip na chwilę zatrzymał się jeszcze w wejściu do namiotu i zwrócił w jej stronę. – Wiesz co? Cieszę się, że mogliśmy szczerze porozmawiać.
Kiedy wyszedł, Laura zsunęła się w głąb śpiwora i przełknęła łzy, które obficie popłynęły jej po policzkach. Bynajmniej nie z powodu uciętej relacji. Czuła się fatalnie sama ze sobą.
***
Maksym miał przy sobie głośnik bezprzewodowy z w połowie pełną baterią. Odpalił ze swojego telefonu muzykę elektroniczną o głębokim brzmieniu i melancholijnym wokalu – pasowała idealnie. Wpadli w trans, tańcząc wśród drzew w wątłym świetle rzucanym przez lampki turystyczne. Tańczyli wszyscy prócz Laury, która pozostała w ciemnym namiocie. Niebo nad nimi było na tyle jasne, że odznaczały się na nim ciemne korony i było widać znacznie jaśniejsze, płynące chmury.
Wiktor i Maksym po części tańczyli, a częściowo po prostu obściskiwali się i całowali na stojąco. Adam, który dotychczas nie był skory do tańca, poruszał się instynktownie w rytm muzyki. Wreszcie nie obchodziło go to, czy wygląda głupio. Liczyło się tylko to, że samo poruszanie się jest przyjemne. Towarzyszyła mu Kasia, której pomimo trzeźwości bardzo podobało się to, co się teraz działo. Wbrew jej negatywnym wyobrażeniom ludzie pod wpływem emki okazali się po prostu fajniejsi niż są normalnie – bardziej spontaniczni i trochę infantylni.
Paulina nie odpuszczała Igora na krok. Wyglądała jak drapieżnik, który powoli, jednak w nieunikniony sposób usidla swoją ofiarę. Dziewczyna krążyła wokół niego, coraz bardziej wkraczając w jego przestrzeń osobistą.
Nieco bardziej nieśmiało, jednak w podobny sposób Wiktoria próbowała zbliżyć się do Adama, jednak chłopak zdawał się być teraz całkowicie we własnym świecie i wcale nie zwracał na nią uwagi. Zauważył to Filip, który upatrzył w dziewczynie własną szansę na podbudowanie męskiego ego. Zbliżył się do Wiktorii z uśmiechem, który dziewczyna instynktownie zinterpretowała tak, jak powinna.
Jakie to wszystko proste, pomyślał chłopak, jak eliksir szczęścia.
Wiktoria chciała tańczyć i się przytulać, jednak dziewczyna raczej nie planowała iść na całość. Zgoła inne oczekiwania miała Paulina, która, kiedy już weszła w bezpośredni kontakt cielesny z Igorem, starała się odciągnąć chłopaka od reszty, w głąb lasu. Nastolatek odczuwał dziwną, wewnętrzną blokadę, dlatego stawiał delikatny opór. Początkowo nie potrafił zrozumieć swojego zachowania – w końcu dziewczyna podobała mu się i miał ochotę na seks. Dopiero kiedy uświadomił sobie, że chodzi o Laurę, ostatecznie uległ Paulinie.
To będzie nasz definitywny koniec, postanowił sobie.
Posłusznie dał poprowadzić się w ciemność. Od razu mógł wyczuć, że Paulina jest doświadczona. Popchnęła go na ziemię i usiadła na nim okrakiem. Zdjęła luźny crop top, który miała na sobie. Choć wywnioskował to już wcześniej, i tak przeszedł go przyjemny dreszcz podniecenia, kiedy zauważył, że dziewczyna nie ma na sobie stanika. Wyprężyła ciało, jeszcze lepiej prezentując wdzięki. Zaczęła rozpinać mu spodnie.
***
Laura nie mogła zasnąć. Przywykła do zupełnie cichych nocy i dudniąca muzyka wyraźnie uniemożliwiała jej spokojny wypoczynek. Przewracała się z boku na bok, coraz bardziej się wybudzając.
Mogłabym porozmawiać z Igorem. Może pod wpływem narkotyku nie będzie do niej aż tak uprzedzony? zastanawiała się.
Powoli rozpięła śpiwór – nie było aż tak zimno jak wcześniej. Zanim wyszła, jeszcze zmierzyła sobie temperaturę. Termometr wskazywał 36,8 stopnia Celsjusza, co uznała za jedyną pozytywną informację tego dnia. Ubrała dodatkową bluzę i ostrożnie wyszła na zewnątrz. W pobliżu zobaczyła jedynie Kasię i Adama tańczących obok siebie, jednak oboje wydawali się być pogrążeni całkowicie we własnych światach.
Zdenerwowana nastolatka szybkim krokiem podeszła do młodszej siostry i poświeciła jej w oczy latarką.
– Ćpałaś coś? Piłaś? – zapytała nieufnie.
Dziewczynka skrzywiła się oślepiona jaskrawym światłem. Jej źrenice stały się jednak wyraźnie mniejsze i nie wyglądała na pijaną, dlatego Laura odetchnęła z ulgą.
– Nie. Wyobraź sobie, że jako jedyna z tutaj zgromadzonych potrafię cieszyć się życiem bez upadlania się każdego dnia – odparła z pogardą.
– Upadlania, wow. Brawo, widać, że przeczytałaś jedną książkę – skomentowała starsza siostra, jednak potem uśmiechnęła się do Kasi szczerze. – Gdzie jest Igor? – zapytała – I reszta? – dodała naprędce.
– Igor poszedł z Pauliną się ruchać – dziewczynka powiedziała swobodnym tonem. – Maksym i Wiktor też. Filip i Wiktoria gdzieś tutaj siedzą i udają warzywa – wskazała ciemny kształt w pobliżu jednego z namiotów.
Rzeczywiście, gdy Laura przypatrzyła się mu dłużej, rozpoznała sylwetki dwóch postaci, które leżały przytulone do siebie. Poczuła, jak gorąco uderza jej do policzków, a serce tłucze się w klatce piersiowej.
– Aha. W każdym razie chciałabym, żebyście ściszyli trochę muzykę. Nie mogę spać – poleciła siostrze, a następnie odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem powędrowała z powrotem do swojego namiotu. W środku rzuciła się na karimatę z płaczem, który z całych sił starała się stłumić swoim śpiworem. Udało jej się uspokoić dopiero, gdy dołączyła do niej senna siostra.
Kiedy Igor i Paulina wrócili chwiejnym krokiem z leśnej gęstwiny, już świtało. Filip i Wiktoria już spali, a przynajmniej próbowali spać w swoich namiotach. W praktyce przewracali się z boku na bok, borykając się z jednoczesnym doświadczaniem dojmującego zmęczenia i pobudzenia.
Adam leżał na plecach, patrząc się w niebo. W tle nadal bardzo cicho wybrzmiewała muzyka, której nikt ostatecznie nie wyłączył. Kiedy jednak chłopak usłyszał głośne jęki z namiotu studentów, zrobił zniesmaczoną minę i postanowił dołączyć do Filipa.
Stojąc obok namiotów, Igor i Paulina spojrzeli na siebie. Drobna dziewczyna była wyraźnie niższa od chłopaka, dlaczego patrzył na nią z góry.
– Było mi bardzo miło – powiedziała, uśmiechając się do niego. – Pozwól, że teraz pójdę już do siebie.
– Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział Igor i skrzywił się nieco – to tylko taki tik – dodał usprawiedliwiająco, a następnie zażenowany również poszedł spróbować zasnąć.
***
Sen, a raczej jego brak po pigułach był jedną z najgorszych rzeczy, jakich doświadczył Adam. Choć niezaprzeczalnie cudownie było mu podczas piku, jaki osiągnął narkotyk w jego organizmie, kiedy tylko faza zaczęła schodzić, nastrój chłopaka uległ gwałtownej zmianie. Zaczął odczuwać silny niepokój. Bardzo chciał zasnąć, bo czuł się wyczerpany, jednak co chwilę wybudzał się. W głowie słyszał głosy znanych mu osób. Większość z nich należała nastolatków oraz studentów, z którymi dzisiaj rozmawiał. Rozpoznawał barwy i rytmikę ich głosów, choć nie potrafił rozróżniać słów. Przez to czuł się jak obłąkany. Ponadto pod powiekami wirowały mu różne obrazy. Większość z nich stanowiła mieszankę przyrody i roślinności, które przez ostatnie tygodnie stanowiły jego najbliższe otoczenie. Czasem jednak wplatały się także starsze – mroczne wnętrze lokalu, w którym mieszkał razem z ojcem lub kościół, w którym żegnał Dominika. Niekiedy miał także wrażenie, że przewija feed na Facebooku albo Instagramie. Widział okna w Messengerze. Wszystko to wprawiało go w głęboki niepokój. Miał głębokie przeświadczenie, że za chwilę stanie się coś strasznego.
Nie pomagało otoczenie – Igor i Filip także co chwilę niespokojnie przewracali się z boku na bok. Przez tropik namiotu przebijało się wyraźne, ostre światło, które sugerowało, że dawno nastał dzień.
Adam zerknął na zegarek cyfrowy. Dochodziła jedenasta, a on nadal nie zmrużył oka. Usłyszał krzątaninę na zewnątrz i cichą, spokojną rozmowę Kasi i Laury. Wiedział, że dziewczyny są całkowicie trzeźwe. Stały się jego jedyną nadzieją na wybawienie. Wygrzebał się z zapoconego śpiwora i wyszedł do nich.
Początkowo, widząc pobladłego chłopaka z podkrążonymi oczami, dziewczyny wystraszyły się. W pierwszym odruchu pomyślały, że stało się coś niedobrego. Wtedy Adam powiedział:
– Mogę z wami posiedzieć? Nie czuję się dobrze...
– Jasne – odparła Laura, która otulona śpiworem piła parującą herbatę. – Czujesz się źle psychicznie czy fizycznie?
– Właściwie to tak i tak – stwierdził Adam i z wdzięcznością przyjął butelkę wody, którą podała mu Kasia. – Czuję się tak, jakby stało się coś strasznego lub za chwilę miało stać się coś strasznego.
– Rozumiem cię – powiedziała Laura. – Wiem, że to trudne, ale niestety nic szczególnego na to nie poradzisz. To niestety normalne, a przynajmniej ja też tak miałam i z tego, co wiem, wiele osób tak ma.
– Serio? To dlaczego nikt mi nie powiedział?
Dziewczyna wzruszyła ramionami, mówiąc:
– Pij dużo wody, nie podążaj za myślami. Pewnie za jakąś godzinę czy dwie zachce ci się spać. Później będzie już lepiej, choć ogólnie będziesz czuć obniżenie nastroju jeszcze przez co najmniej kilka dni.
– Jakie to beznadziejne... – westchnął Adam z żalem w głosie.
– Coś za coś. W nocy było ci wspaniale, a dziś jest fatalnie. Pytanie tylko, czy warto. Ja sama uważam, że nie – skwitowała Laura.
– Ja też. Przepraszam, że wcześniej bagatelizowałem twój stan – dopiero teraz chłopak uświadomił sobie, jak fatalnie musiała czuć się Laura, która pomieszała narkotyki, a na dodatek złamała rękę.
– Nie wiedziałam, że bagatelizowałeś – ton dziewczyny stał się nieco bardziej oschły.
– W każdym razie przepraszam – powtórzył Adam, zwieszając głowę.
W tym czasie Kasia przyglądała się chłopakowi z troską i współczuciem.
– Czy mogę coś dla ciebie zrobić? Może chcesz herbatę? – zapytała.
– Nie, dziękuję – po chwili odpowiedział Adam. Poczuł głęboką wdzięczność, słysząc jej łagodny głos. – Chociaż... Jeśli Laura nie miałaby nic przeciwko, czy mogłabyś mnie przytulić?
Starsza siostra zrobiła zdziwioną minę, ale po chwili zdawkowo skinęła głową. Kasia z duszą na ramieniu zbliżyła się do znacznie większego chłopaka i nieudolnie objęła go z boku. Odwrócił się do niej i również ją objął, ukrywając twarz we włosach dziewczynki.
– Już dobrze – szepnęła, delikatnie gładząc go po plecach. Uścisk trwał dwie-trzy minuty, aż w końcu Adam odsunął się, podziękował i z powrotem powędrował do namiotu z butelką wody pod ręką.
– Co, marzenia się spełniają? – zagadnęła Laura z rozbawieniem.
– Nie wiem, o co ci w ogóle chodzi – prychnęła Kasia.
***
Tego dnia siostry czuły się wyjątkowo żywo i rześko. Laura niemal zapomniała o swojej chorobie. Podczas obcowania z siedmioma osobami na całkowitej zwale czuła się jak okaz zdrowia. Wszyscy wyglądali i zachowywali się, jakby całkowicie uleciało z nich życie. Nie mieli apetytu i snuli się pomiędzy namiotami a lasem, by od czasu do czasu się wysikać. Dzisiejsza słoneczna pogoda zachęcała do wygrzewania się na świeżym powietrzu. W pewnym momencie wspólnie położyli się na karimatach, poza Kasią, która rozłożyła pod sobą bluzy.
Nie tylko Adam obudził się z moralniakiem. Chociaż Igor nie odczuwał tak silnych stanów lękowych co jego przyjaciel, żałował wczorajszej nocy. Miał wyrzuty sumienia jeszcze zanim Filip powiedział mu, że podjęli z Laurą decyzję, by zostać przyjaciółmi. Chłopak wyraźnie chciał mu się wygadać, bo sam czuł negatywne skutki psychiczne po zażyciu emki. Dziś nie było śladu jego wczorajszego spokoju i przekonania wobec tej decyzji. Wręcz przeciwnie – miał w sobie ogrom wątpliwości i cały czas zastanawiał się, czy to wydarzyło się naprawdę lub czy nie zniechęcił jakoś do siebie dziewczyny.
Igor upatrywał więc jedyną nadzieję w tym, że jego pójście na całość z Pauliną nie będzie dzisiaj szerzej komentowane – w końcu każdy wydawał się w znacznym stopniu zaabsorbowany kontemplacją własnego życia. Chłopak bardzo chciał, by Laura nie dowiedziała się o tym chociaż dzisiaj. Niestety, jego pobożne życzenie nie miało szansy się ziścić.
– Igor – jak gdyby nigdy nic odezwała się Paulina, kiedy wszyscy leżeli obok siebie. – Jak masz na nazwisko? Chciałabym znaleźć cię na Facebooku. Możemy spiknąć się po wakacjach.
Co ona kurwa odpierdala? Chłopak miał zamknięte oczy i postanowił ich nie otwierać. Bardzo nie chciał się z nią spoufalać, dlatego zadziałał instynktownie, lekkomyślnie:
– Kwiatkowski.
Kasia podniosła się do siadu i wytrzeszczyła na niego oczy.
– Jak to? Przecież w gazecie pisali, że Wrzesień – powiedziała równie głośno co jej poprzedniczka.
Chłopak ponownie zaklął w duchu. Nic nie było w stanie go uratować.
– Serio? Okłamałeś mnie? – lodowate słowa Pauliny niemal zamroziły letnie powietrze. Dziewczyna również usiadła.
– Nie – chłopak szedł w zaparte. – Małej coś się popierdoliło.
– Okłamałeś – nie dała się zwieść Paulina, a jej głos stawał się coraz wyższy. – Sama teraz już pamiętam, że Wrzesień, bo wszędzie o was trąbią!
– To po co się kurwa pytasz? – zirytował się chłopak, który także usiadł na karimacie.
W międzyczasie reszta nadal leżała w bezruchu z zamkniętymi oczami, choć każdy bardzo uważnie przysłuchiwał się tej wymianie zdań.
– Bo zapomniałam! – krzyknęła dziewczyna. – Ale z ciebie chuj. Wczoraj się ze mną pieprzysz, a dzisiaj nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego?
– Och, kurwa, witaj w moim świecie – odpowiedział jej wściekle, zrywając się na równe nogi. – A co, może myślałaś, że będziemy razem? – zapytał, i nie czekając na jej odpowiedź, poszedł sobie.
– Taaa... relaksik – podsumował Wiktor, otwierając oczy i ukradkiem spoglądając na miny reszty. Wszyscy byli maksymalnie zażenowani, ale starali się zachować śmiertelną powagę.
– Co za kutas – raz po raz powtarzała Paulina sama do siebie.
Co za kutas, w myślach zgadzała się z nią Laura.
***
Mimo słonecznej pogody ten dzień upłynął w ponurej atmosferze. Na szczęście minął dość szybko. Igor nie pojawił się w obozowisku aż do zmroku, a kiedy już wrócił, natychmiast wszedł do namiotu chłopaków.
Reszta przez większość czasu po prostu walczyła o przetrwanie. Kasia wynudziła się jak mops, a Laura pozostawała w stanie dziwnej dysocjacji. Świadomie wypierała emocje, ponieważ nie potrafiła jeszcze się z nimi skonfrontować.
Za dużo się wydarzyło.
Dziewczyna starała się podnosić na duchu myślą, że chyba jest już zdrowa. Kaszel ustał i po całym dniu wygrzewania się na słońcu nie miała już dreszczy z zimna.
Najzabawniejszy fragment dnia stanowił chyba moment, gdy Paulina odpaliła papierosa i pomyliła się, przytykając do ust rozżarzony tytoń. Wszyscy skręcali się ze śmiechu, oczywiście oprócz dziewczyny – na jej górnej wardze szybko pojawił się duży, czerwony pęcherz.
– Kurwa, mam nadzieję, że nie będę mieć blizny.
Ostatecznie, kiedy wreszcie nadeszła noc i położyli się spać, każde odetchnęło z ulgą. Obie ekipy zaplanowały, że następnego dnia ruszają w dalszą wędrówkę. Mieli dość tego kawałka ziemi, z którego najwidoczniej wyeksploatowali całą pozytywną energię. Teraz stał się suchy i jałowy, podobnie jak ich znajomość.
Przyszła pora na kolejny etap – dla nastolatków było to niecałe sto kilometrów do przejścia. Sami czuli się zaskoczeni tym, jak szybko przemierzyli taki kawał drogi. Chociaż nie było nawet połowy lipca i wiedzieli, że nie muszą się nigdzie spieszyć, podświadomie coś pchało ich do dalszej wędrówki. Bardzo chcieli zostawić za sobą negatywne nastroje.
***
Hej! Dzięki za przeczytanie kolejnego rozdziału. Jak podobała Ci się impreza? (bo naszym bohaterom chyba średnio przypadła do gustu)
Pora ruszać dalej w drogę. Będzie mi bardzo miło, jak zostawisz komentarz na pamiątkę. ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top