Rozdział 4: Obietnica
Kiedy Adam przyszedł do szkoły w poniedziałek 20 maja 2019 roku, czuł się wyjątkowo samotnie. Po pierwsze, nie towarzyszył mu jego przyjaciel, z którym w głównej mierze spędzał czas w technikum. Po drugie, dziś odbywały się matury ustne, więc część lekcji odwołano. Była to wystarczająca zachęta do nieprzychodzenia na ósmą. Z tego powodu w szkole nie pojawiło się też wielu innych kolegów z klasy chłopaka. Miało to jedną zasadniczą zaletę - mniej osób zada dziś Adamowi kłopotliwe pytanie, co stało mu się w głowę.
Siedząc w szkolnej ławce na lekcji historii, chłopak miał wrażenie, że nawet nauczyciel - profesor Czosnek jest myślami bliżej wakacji. Wysoki mężczyzna z ciemnymi włosami przyprószonymi siwizną przechadzał się wzdłuż tablicy z dłońmi splecionymi za plecami. Robił długie pauzy pomiędzy swoimi monologami na temat kodeksu Napoleona. Prawie nie nawiązywał kontaktu wzrokowego z garstką uczniów, która zjawiła się na lekcji. Co jakiś czas natomiast wyglądał tęsknie przez okno po lewej stronie biurka, na którym piętrzył się stos pomocy dydaktycznych.
Adam właściwie wcale nie skupiał się na lekcji. Wiedział już, że nieważne, co dostanie z ostatniego sprawdzianu - ma z historii pewną trójkę. To mu w zupełności wystarczało. Zagadnął więc swoich przyjaciół na Messengerze, czy u nich lekcje wyglądają dzisiaj podobnie. Miał szczerą chęć urwać się ze szkoły tuż po historii i spędzić czas do piętnastej w znacznie milszym towarzystwie. Z całą pewnością byłby to dla niego najsympatyczniejszy fragment dnia i warto było go wydłużyć do maksimum możliwości. W szkole nie czuł się już komfortowo.
Po śmierci Dominika wychowawczyni chłopaków poprosiła Adama, żeby został po lekcjach. W głównej mierze wypytywała o szczegóły pobytu w szpitalu nastolatka i rozważała na głos, co mogło pójść nie tak. Dodała, że bardzo jej przykro, i że trudno teraz sypia przez to wszystko. Oczywiście Adam nie łudził się na żadne wsparcie z jej strony. Życie nauczyło go już, by nie ufać nauczycielom. Wciąż miał w pamięci dzień, gdy zgłosił w podstawówce przemoc domową. Kiedy wrócił do domu z ojcem, którego wezwano na rozmowę do szkoły, dostał wpierdol życia i przez tydzień „chorował na grypę".
Laura i Igor bardzo szybko przystali na propozycję, żeby się spotkać. Jednak Filip nie był już taki skory do wagarowania. Dzisiaj chłopak chciał poprawić sprawdzian z chemii, od którego zależało jego świadectwo z czerwonym paskiem. Nastolatek miał cichą nadzieję, że może w ten sposób chociaż częściowo udobrucha swoich rodziców i będzie miał przed sobą odrobinę lżejsze wakacje. Wobec tego poinformował przyjaciół, że dołączy do nich po południu.
Umówili się na Wyspie Słodowej. Często wybierali tę imprezownię pod chmurką - tak, żeby każdy miał podobną odległość, zarówno ze szkoły, jak i do domu. Wieczorami na ogół unikali wyspy ze względu na wyższe zagęszczenie okolicznej patologii, której, podobnie jak Adama i Laury, nie stać było na imprezowanie w klubach. Jednak w ciągu dnia lubili spędzać tam czas.
***
Kiedy Adam wyszedł ze szkoły, delektował się wciąż rześkim powietrzem. Dziś nie było już takiego upału - po niedzielnej burzy niebo nadal spowijały chmury, a wiatr przyjemnie opływał skórę. Wyglądało, jakby w każdej chwili miało się rozpadać, co nie stanowiło już tak przyjemnej perspektywy. Chłopak przez chwilę snuł fantazję o chłodnym deszczu, który uśmierzy bolesne gorąco, jakie wciąż pulsowało mu w skroni.
Laura i Igor już czekali na niego, siedząc na drewnianej ławce nad wodą. Przywitał się z nimi zdawkowo, a następnie usiadł obok dziewczyny, dzięki czemu zręcznie zaprezentował przyjaciołom swój lewy profil. Na szczęście zachowywali się, jak gdyby nigdy nic. To znaczy, jak gdyby nigdy nic po śmierci Dominika, bo zdarzenie to wprowadziło pewien nastrój, który nie grał może pierwszych skrzypiec, jednak niezaprzeczalnie wciąż wybrzmiewał w tle. Nic nie wskazywało na to, by w najbliższej przyszłości miało się to zmienić.
Igor nonszalancko zapalił papierosa, raz po raz wydmuchując przed siebie kłąb dymu o mentolowym zapachu. Adam zastanawiał się, dlaczego chłopakowi sprawia to aż taką przyjemność. Zawsze irytowało go, gdy dym leciał w jego stronę.
Rozmowa wyraźnie się nie kleiła - do tego stopnia, że zaczęło robić się niezręcznie. Dlatego Laura w pewnym momencie zagadnęła chłopaków:
- Też czujecie taką wewnętrzną pustkę? Niby coś się zmieniło, a właściwie nic się nie zmieniło. Sama już nie wiem - powiedziała zrezygnowana.
Przez chwilę spoglądała to na jednego, to na drugiego. Nie uzyskując odpowiedzi, zwróciła ponury wzrok przed siebie i zapytała rozpaczliwie:
- Halo. Czy cokolwiek ma jeszcze sens?
- Jezu, a co byś chciała? - zirytował się Igor, który był dzisiaj wyraźnie nie w humorze. - W sobotę był pogrzeb Dominika, a dzisiaj mamy mieć time of our lives?
Urażona dziewczyna zmrużyła gniewnie oczy i odparowała:
- Nie musisz się na mnie wyżywać, tylko dlatego, że nie mogliśmy się wczoraj spotkać, wiesz? - starała się odbić piłeczkę. - Nie każdy ma taki komfort, żeby chillować sobie całymi dniami!
- Phi, wcale nie o to chodzi - odpowiedział jej chłopak z teatralnym rozbawieniem. - Tak się składa, że oprócz was mam też innych znajomych, z którymi mogę się spotykać.
- Tak, kogo takiego? - szczerze zaciekawił się Adam. W jego głosie wybrzmiała nutka niepokoju. Zawsze obawiał się, że Igor jest za fajny jak na przyjaźnienie się z ich trójką.
- Aaa, tacy tam, z osiedla. Nie znasz, spotykamy się na granie na konsoli - na poczekaniu zmyślił Igor. - Dobra, sorry... - tylko to mogło skutecznie zmienić temat w tej sytuacji - masz rację, Laura, mam zły humor. Może dlatego, że sam czuję się podobnie chujowo, a nie lubię się tak czuć.
- Okay, nonapology przyjęte - powiedziała dziewczyna, choć ton jej głosu wskazywał na to, że będzie musiało minąć jeszcze trochę czasu, żeby przeszło jej całkowicie.
- Końcówka roku szkolnego zawsze jest taka wymęczona, a teraz wydaje się jeszcze bardziej niż zwykle - stwierdził Adam. - Jakby nie wiem, wszyscy mamy już te siedemnaście lat, i na przykład u mnie dzieją się wyłącznie negatywne rzeczy.
- Taak, a podobno powinien być to najpiękniejszy okres w naszym życiu - westchnęła dziewczyna ze smutkiem. - Szczerze mówiąc, to ostatnio jestem mega zdołowana, gdy przeglądam sociale. Może też powinniśmy robić karierę na YouTube? A jesteśmy takimi do bólu zwyklakami.
- Dominik zawsze był pewny, że wszystko co najlepsze, dopiero przed nami - przypomniał sobie na głos Adam.
- No to pięknie go podsumowało życie - stwierdził ironicznie Igor. - No co? Za wcześnie? - zapytał widząc skwaszone miny przyjaciół.
Nikt nie raczył odpowiedzieć na to pytanie retoryczne, dlatego przez pewien czas nastolatkowie siedzieli w ciszy. Igor zapalił drugiego papierosa, a Laura od niechcenia bawiła się swoim smartfonem. Adam założył nogę na nogę i odchylił głowę do tyłu, wpatrując się w korony drzew. Wciąż czuł nieprzyjemne pulsowanie krwi w obrębie prawej skroni.
- Słuchajcie, chciałbym was o coś zapytać... - zaczął - tylko proszę, nie ciśnijcie ze mnie beki.
- Powiedz wprost, że to Igor ma nie cisnąć - wtrąciła się Laura.
- Och, no tak, bo przecież to właśnie moje poczucie humoru rujnuje nam tę sielankę, która nas otacza - sarknął chłopak.
- Dobra... - uciszył ich Adam, pragnąc jak najszybciej wrócić do swojej przewodniej myśli.
Zamilkli posłusznie.
- Chodzi mi o to, że w ostatnim czasie czuję się trochę tak, że moje życie zostało już przesądzone. Że już chyba wiem, w jakim kierunku to zmierza? I jak mówisz, Laura, o tych rzeczach z YouTubem, to sobie myślę, że mnie najprawdopodobniej czeka co najwyżej praca w gastro. W porywach podrzędne korpo, które znienawidzę krótko po podpisaniu umowy.
- Nie no, co ty, stary - zdziwił się Igor. - Dlaczego tak myślisz? - nie brzmiał jednak na zaskoczonego, czego nie udało mu się ukryć.
- Nie wiem... Po prostu tak czuję - stwierdził gorzko Adam. Teraz żałował, że cokolwiek powiedział.
- Przecież wszystko zależy od ciebie - powiedziała Laura motywująco - Szanse na to, że spieprzysz sobie życie, są właściwie takie same jak te, że zrobisz coś ekstra - uśmiechnęła się do chłopaka, starając się dodać mu otuchy. Jednak widząc jego wyraz twarzy, poczuła jak jej kąciki warg opadają.
- No chyba nie - odrzekł Adam oschle.
Nie wiedzieli, co mu odpowiedzieć. Mogliby zadać wiele pytań, dlaczego tak uważa, ale intuicyjnie bali się odpowiedzi. Właściwie sami mierzyli się w ostatnim czasie z podobnymi refleksjami. Nie były identyczne, jednak prym wiodło w nich gorzkie rozczarowanie i poczucie nadchodzącej klęski. Milczeli więc przez dłuższą chwilę, raz po raz wzdychając lub wzruszając ramionami. Poczucie pustki z wolna zaczęło przeradzać się w uczucie frustracji.
Z wewnętrznych zmagań wyrwał ich widok kolegi Igora, który w dobrym humorze przechodził właśnie obok. Byli razem na mat-infie. Chłopak szedł w towarzystwie kilku osób, których twarze kojarzyli ze szkoły. Wysoki i szczupły nastolatek miał długie blond włosy związane z tyłu w kitkę. Nachylił się nad nimi i krzyknął do Igora:
- Cześć, gruby! Co tam u ciebie? Chyba schudłeś ostatnio, co? - zapytał, w swojej opinii prawiąc mu wyjątkowo sympatyczny komplement.
- Cześć, Bartek - odpowiedział Igor, szczerząc się do kolegi w taki sposób, że trudno było stwierdzić, czy naprawdę się uśmiecha, czy może dostał szczękościsku. - Och, no nie wiem, chyba nie. Ale ty przyoszczędziłeś na przeszczep włosów? A nie, to tylko taki zaczes?
- Hahaha, dobry jest, nie? - głośno roześmiał się Bartek, na którego głowie dość wcześnie pojawiły się zakola. Jak widać, nie odbierało mu to pewności siebie.
Grupka znajomych Bartka zawtórowała mu śmiechem. Laura nie przepadała za nimi, dlatego ostentacyjnie przewróciła oczami. Zawsze szczerze dziwiła się, na jakiej zasadzie Igor może czerpać satysfakcję z takich znajomości. Z drugiej strony myślała sobie, że to nie jego wybór, z jakimi ludźmi przydzielono go do klasy.
Adam zamarł z kamienną twarzą, nie zdradzając swoich emocji.
- Słuchajcie, robimy domówkę u mnie w piątek. Jak chcecie, to wpadajcie. Alko to raz, ale ogarniemy też fajne piguły, trzeba w końcu sobie odkuć! Starzy wybywają, także będziemy mieć dużo czasu - Bartek zwrócił się do całej trójki, która wymieniła między sobą niezdecydowane spojrzenia. - No co tacy struci? Umarł ktoś?
Kilkusekundowe milczenie poskutkowało wyrazem olśnienia na twarzy chłopaka. Igorowi przez sekundę wydało się, że być może dopatrzył się tam także zażenowania, ale prawdopodobnie jedynie projektował na nim własne emocje.
- Namyślcie się. Jak coś, dasz mi znać, Igor - podsumował Bartek.
Zawiesił na chwilę wzrok na Laurze, obdarzając ją szczerym, a jednak w pewien sposób nieprzyjemnym dla dziewczyny uśmiechem. Następnie zerknął na Adama. Na jego nieszczęście stał pod takim kątem, że od razu zauważył siniak na twarzy chłopaka. Dopiero wtedy uśmiech Bartka nieco przygasł.
- A tobie kto tak wpierdolił? - zapytał spontanicznie, zachowując jeszcze swój rozbawiony ton.
Adam wzdrygnął się jak oparzony. Co prawda liczył się z tym, że w końcu któreś z przyjaciół zapyta go, co się stało. Jednak nie spodziewał się tego pytania w tak niezręcznych okolicznościach i to od rasowego idioty. Wziął płytki oddech i odpowiedział pospiesznie, nie patrząc chłopakowi w oczy:
- Uderzyłemsięwszafkę - miał nadzieję, że w ten sposób jego wypowiedź będzie mniej interesująca względem tak gorącego tematu jak impreza z ćpaniem. Niestety, okazało się wręcz odwrotnie.
- Co? - zapytał Bartek ze śmiechem.
Chichot jak echo potoczył się wśród znajomych chłopaka.
- Udrzywymsiszafke - parsknęła dziewczyna z grzywką stojąca obok Bartka, przedrzeźniając Adama. Za nią ponownie gromko roześmiała się reszta nastolatków, oprócz Laury i Igora.
- Powiedziałem, że UDERZYŁEM SIĘ W SZAFKĘ! - wrzasnął Adam, zrywając się na równe nogi.
Kiedy wstał taki wściekły, zaciskając pięści, nagle wydał się wszystkim naprawdę groźny. Wzrostem zrównał się z chłopakiem w kitce. Znajomi Bartka zamilkli zdziwieni. Sam śmieszek również poczuł dyskomfort, jednak nie zamierzał tego okazać.
- Ahaaa... Uderzyłeś się w szafkę? No tak, rozumiem - powiedział Bartek, teatralnie udając zaskoczenie, a następnie to, że wierzy chłopakowi.
Cofnął się o krok, wykonując rękoma gest, który chyba miał na celu uspokoić Adama.
- Dobrze, to my nie będziemy już wam przeszkadzać. Jeśli przyjdzie wam ochota na imprezę, dajcie mi znać. A teraz już was zostawiamy. Na razie! - pomachał im i poszedł dalej, a za nim ruszyli jego znajomi.
Kiedy oddalili się na kilkanaście metrów, ktoś powiedział coś cicho, a reszta ponownie wybuchła gromkim śmiechem.
Adam stał wyprostowany jak drut jeszcze przez kilkanaście sekund i oddychał płytko. Jego całe ciało było boleśnie napięte. Wzrok utkwił gdzieś przed sobą. Policzki miał wyraźnie zarumienione.
Laura i Igor kompletnie nie wiedzieli, co powiedzieć. W momencie, gdy dziewczyna otworzyła usta, zza pleców dobiegł ich głos Filipa:
- Cześć, o czym gadaliście z tym dupkiem?
Wzdrygnęli się i odwrócili się w jego stronę. Filip omiótł spojrzeniem nietęgie miny i zatrzymał wzrok na Adamie.
- Co ci się stało? - zapytał automatycznie.
- Uderzył się w szafkę - odpowiedzieli równocześnie Igor i Laura nieco zbyt zaangażowanym tonem.
Adam poczuł, jak napięte mięśnie nieco się rozluźniają, a w jego klatce piersiowej robi się więcej miejsca na powietrze.
- W szafkę? Współczuję - powiedział szczerze Filip, nie drążąc dalej tematu. - Myślę jednak, że mimo wszystko mnie spotkało dzisiaj coś gorszego - stwierdził ponuro.
Dziewczyna i chłopcy posłali mu pytające spojrzenia.
- Nie udało mi się poprawić chemii. Nie wiem, chyba po prostu jestem jakimś przegrywem. Będę miał cztery, co w połączeniu z ostatnim późnym powrotem do domu oznacza dla mnie przesrane wakacje - Filip stanął przy nich wyraźnie przygnębiony.
Laurze wydawało się, że chłopakowi zaszkliły się oczy.
- Więc nasz wyjazd nie wypali? - zapytał Igor, choć był już pewien, że zna odpowiedź. Poczuł gorzkie ukłucie żalu. Znowu tracił coś, co było dla niego ważne i tym razem z wyjątkowo błahego powodu.
Filip próbował coś odpowiedzieć, ale w tym momencie wydawało mu się, że jego zasób słów znacznie się skurczył.
- Chyba nie wypali - powiedział w końcu bezbarwnym tonem.
Laura posunęła się Filipowi, robiąc dla niego miejsce na ławce. Chłopak usiadł obok niej, we czwórkę ledwo się mieścili. Milcząc, spoglądali na korony drzew i spochmurniałe niebo ponad nimi. Gdzieś tam na pewno tliło się słońce, chociaż dziś wyraźnie nie było w stanie się przez nie przebić. W międzyczasie Igor zapalił kolejnego papierosa, a Adam zaczął ryć w ziemi patykiem, który zauważył przed swoimi trampkami.
W głowie dziewczyny kotłowały się różne emocje. Była poirytowana poddańczą postawą Filipa, a jednocześnie sama czuła się bezradnie. W ostatnich tygodniach narosło w niej takie napięcie, które nie pozwalało już na przyjmowanie żadnych dodatkowych rozczarowań.
- Chyba nie mamy wyboru - odezwała się w końcu Laura stanowczym tonem.
Chłopacy spojrzeli na nią po części zdziwieni, a z drugiej strony zaintrygowani jej podniosłym głosem.
- Uważam, że w te wakacje powinniśmy uciec z domów. Jebać to wszystko. Ja chcę moją młodość - po wypowiedzeniu tych słów dziewczyna poczuła, jak jej serce zaczęło bić szybciej, a krótko po tym do twarzy uderzyło gorąco zażenowania.
- A ta znowu swoje - prychnął Igor. W jego rozumieniu propozycja Laury była równie atrakcyjna, jak zaoferowanie im kąpieli w Odrze. Skoro Adam i Filip mają problem ze zwykłym wyjazdem na wakacje czy też po prostu wieczornym wyjściem z domu, to niby jakim cudem mieliby uznać coś takiego za kuszącą ewentualność?
Tym większe okazało się jego zdziwienie, gdy Adam zwrócił się do Laury śmiertelnie poważnym tonem:
- Myślę, że masz rację.
- Tak? - dziewczyna niemal podskoczyła z radości, natychmiast czując, jak wstyd odchodzi w zapomnienie. Uśmiechała się od ucha do ucha. - Ale zajebiście! - krzyknęła podekscytowana.
- Filip? - zapytał Igor badawczo. Nie zamierzał podzielać optymistycznego nastroju przyjaciółki, dopóki wszyscy się nie zadeklarują.
Filip spoglądał na nich z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Parę razy otwierał usta i brał krótki oddech, żeby coś powiedzieć. Póki co to wszystko wydawało mu się naprawdę abstrakcyjne. Trudno było mu w ogóle wyobrazić sobie, że mogliby być na gigancie i jednocześnie czerpać z tego jakąkolwiek przyjemność. W trakcie rozmyślań nerwowo zakładał i zdejmował kolorowy case swojego iPhone'a. Następnie przeniósł wzrok na tarczę zegarka mieniącego się na swoim nadgarstku i emocje, które pojawiły się w nim niemal automatycznie sprawiły, że od razu wyrzucił z siebie:
- A dobra, kurwa.
Te słowa, które zawisły w powietrzu, sprawiły, że siedzenie na przymaławej ławce okazało się dłużej nie do wytrzymania. Najpierw wstała Laura, a krótko po niej Adam. Filip również zerwał się na równe nogi. Igor przez chwilę przyglądał się przyjaciołom, jakby widział ich pierwszy raz w życiu.
Serio? Akurat my to zrobimy? MY? Myślał sobie, ale na jego twarzy malował się szczery uśmiech. Podekscytowany również podniósł się z ławki i powiedział:
- Wykurwiście. Mega mnie zaskoczyliście - a krótko po tym dodał - tylko błagam was, kurwa, niech to nie będzie jakichś chwilowy zryw. Zróbmy to, okay? Naprawdę to zróbmy. Nie możecie się z tego wycofać.
- Obiecuję, że się nie wycofam. Masz moje słowo - powiedziała Laura śmiertelnie poważnie. Spojrzała na Adama i Filipa wyczekująco.
- Ja na pewno nie będę chciał się wycofać - oświadczył Adam, wyprostowując sylwetkę. Był pewien swoich słów. - Potrzebuję to zrobić.
Filip przeczuwał, że reszta to pewnie jego uznaje za najsłabsze ogniwo. Dlatego sięgnął do kieszeni spodni, z których wyjął mały scyzoryk w czerwonym etui. Wysuwając z niego ostrze, zaproponował:
- Jak chcecie, możemy nawet zawrzeć pakt krwi.
Laura uniosła brwi i skrzywiła się, a Adam delikatnie skinął głową z wyrazem aprobaty.
Z kolei Igor użył wszelkich mocy swojej silnej woli, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Niee... Aż tak to chyba nie trzeba? - zaprotestował, czując jak drgają mu kąciki ust. - Ale zamiast tego możemy zrobić burzę mózgów i ustalić niektóre kwestie - szybko zmienił temat.
- O, no właśnie - zgodziła się z nim Laura. - Na przykład, kiedy dokładnie to zrobimy? I na jak długo?
- Im wcześniej, tym lepiej. Może po zakończeniu roku szkolnego? - szybko wypowiedział się Adam. Chłopak czuł, że propozycja Laury stanowi dla niego prawdziwe wybawienie.
- A ja myślę, że jak już uciekniemy, to lepiej wrócić jak najpóźniej - dodał Filip. - Jak wrócę do domu po czymś takim, to będę miał na tyle przejebane, że tylko szkoła mnie uratuje.
- Czyli wychodzi na to, że całe wakacje - podsumował Igor optymistycznie.
- Chyba że coś się stanie? - zapytała Laura. - No wiecie, może być jakieś załamanie pogody. Ktoś z nas może zachorować. Może być jakiś wypadek... - zaczęła gorączkowo wyliczać.
- Okay, ale nie musimy też zakładać najczarniejszych scenariuszy, co? - uspokajająco wtrącił się Igor, bojąc się, że dziewczyna po prostu zniechęci resztę.
- Mnie bardziej zastanawia, z czego będziemy żyć w tym czasie... - zachmurzył się Adam, którego życiowe oszczędności opiewały na kilkadziesiąt złotych.
- Akurat forsa to nie problem - odpowiedział mu Igor. - Nikt mnie nie rozlicza i mogę być waszym sponsorem.
- No właśnie, nie podoba mi się to - westchnęła Laura, która wcześniej nie brała pod uwagę kwestii finansowych. Jej entuzjazm wyraźnie osłabł.
- Nie tylko Igor może sypnąć kasą - wtrącił się Filip nieco urażonym tonem - Ja też mam dostęp do swoich oszczędności. Są na koncie, ale jak wypłacę je bezpośrednio przed ucieczką, moi rodzice tak od razu się nie skapną. Zwłaszcza jeśli będą spali.
- Spoko - przyklasnął na to Igor. - W takim razie z moich pieniędzy możemy zgromadzić niezbędny ekwipunek. A z Twojej będziemy opłacać wydatki na bieżąco, na przykład jedzenie.
Adam z Laurą wciąż nie wyglądali na przekonanych, co szybko zauważył Filip, komentując:
- Słuchajcie, wiem, że w idealnym świecie chcielibyście być niezależni i rozumiem to. Ale jeśli nie przystaniecie na takie rozwiązanie, to nasz plan po prostu się nie uda - spojrzał raz na chłopaka, a raz na dziewczynę. - Jesteście w stanie to przełknąć? - zapytał.
Milczeli z nieodgadnionymi wyrazami twarzy. Laura zerknęła na Adama badawczo i chyba wyczytała coś w jego oczach, ponieważ w końcu powiedziała:
- No dobra.
- Powiedzmy, że się na to zgodzę. W przyszłości na pewno was spłacę - powiedział Adam poważnie, a krótko potem zapytał - ale jak zrobić, żeby nas nie znaleźli?
- Na pewno będą nas szukać... - stwierdziła Laura z kwaśną miną.
Przez chwilę cała czwórka zamilkła, intensywnie analizując szanse na powodzenie swojego pomysłu. Nawet nie zwrócili uwagi na to, że niebo wyraźnie się przejaśnia i robi się cieplej. Mijały ich różne osoby odwiedzające wyspę, ale wcale nie zwracali na nich uwagi. Dla otoczenia byli jedynie grupką zwyczajnych, może trochę lamersko wyglądających nastolatków. Mentalnie jednak przeżywali już stworzoną w swoich głowach przygodę. Ot standardowa grupka, która plotkuje na wyłącznie dla siebie ekscytujące tematy.
***
- Na pewno musimy pozbyć się telefonów. Po prostu trzeba zostawić je w domu. Tak jak mówił kiedyś Dominik, pamiętacie? - powiedział gorączkowo Filip - Bez tego namierzą nas właściwie bez problemu.
- Hmmm... Możemy też wysłać je gdzieś indziej, żeby ich zmylić - podłapała temat Laura. - Na przykład paczkomatem.
- Czy to konieczne? - zdziwił się Igor. - To brzmi, jakby ktoś miał za nami urządzić pościg. Moim zniknięciem pewnie zainteresują się po paru dniach... A raczej wtedy dopiero moi starzy zorientują się, że mnie nie ma. Pewnie i tak się nie przejmą. Obstawiam, że minę się z nimi w drzwiach, ja wrócę, a oni akurat będą wychodzić na policję.
- A ja jestem prawie pewny, że będą szukać mnie bardzo szybko. Będą kurwa napędzani chęcią obrócenia mojego życia w piekło - odpowiedział mu Filip. Po chwili zwrócił się do Laury - Tak, mógłbym w sumie wrzucić iPhone'a do pociągu jadącego na przykład do Koszalina. Niech mają kurwa zabawę.
Igor zaśmiał się głośno, Laura i Adam również cicho zachichotali.
- A my dokąd pojedziemy? - zapytała dziewczyna.
- No właśnie, nie jestem przekonany, czy pojedziemy - powiedział Adam. - Może na początku moglibyśmy gdzieś podjechać pociągiem. Ale jeśli nie chcemy zostać znalezieni, to musi być jakieś zadupie i później trzeba będzie wędrować pieszo, jakieś lasy, łąki... Biwak na dziko byłby spoko.
- Najlepiej by było za granicę - spontanicznie zaproponował Filip.
- No to może rzucimy wszystko i uciekniemy w Bieszczady? - zawnioskował Igor.
- Trochę daleko - stwierdził Filip. - Na południu też mamy góry i blisko do granicy z Czechami.
- Ekstra! - ochoczo przytaknęła Laura. - Pociągiem do Kłodzka, a później już wędrówka?
Dziewczyna wciąż miała pamięci ten jeden wyjazd, gdy jej jeszcze kompletna rodzina wybrała się na wspólne wakacje w tamte okolice. Co prawda sfinalizowała go afera z ojcem, który upił się i zrobił awanturę, ale pierwsze kilka dni było nawet miło. Poczuła ukłucie w splocie słonecznym, przypominając sobie, że mężczyzna nie rozmawiał z nią od kilku lat. W głębi serca bardzo brakowało jej jego zainteresowania.
- Więc potrzebujemy namiotów, śpiworów i całego tego campingowego szajsu - zawnioskował Adam.
- W miarę lekkiego, żeby szło to wszystko unieść - dodał Filip, a po chwili dodał - nie da się tego kupić na raz.
- Można trzymać u mnie w bloku. Mam dużą komórkę, do której i tak nikt nie zagląda - zaproponował Igor. - Pewnie nawet gdybym składował te wszystkie graty w salonie, to moi starzy nie zwróciliby na nie uwagi - stwierdził z przekąsem.
- W takim razie trzeba zrobić listę i zastanowić się, gdzie i co kupić - rzekł Filip. - I stopniowo to wszystko gromadzić u Igora, żeby zdążyć do dwudziestego szóstego czerwca. Mamy nieco ponad miesiąc, powinniśmy się wyrobić.
- Proponuję też uzgadniać wszystko w cztery oczy i notować analogowo - powiedziała Laura. - W ten sposób będziemy mieć większą pewność, że nikt tego nie przechwyci. To powinna być nasza tajemnica.
- Analogowo? - zapytał Igor, nie do końca rozumiejąc słowo.
- No, na piśmie.
Reszta zgodziła się z dziewczyną.
- No dobrze - Adam sięgnął do swojego plecaka, wyjmując z niego zeszyt od historii oraz długopis. Wyrwał kartkę ze środka, usiadł na ławce i zapisał, opierając arkusz na kolanie: „Lista wakacje 2019".
- No i już błąd - prychnął Igor. - Skreśl te wakacje, ciołku.
Zreflektowany Adam już przykładał długopis do kartki, gdy Laura wtrąciła się:
- Nie musisz! Po prostu dopisz, że to projekt na polski czy coś takiego.
- Dobre - przytaknęła jej reszta.
Chichotali podekscytowani, jakby właśnie opracowywali genialny napad na bank. Przystąpili do tworzenia listy.
Dwie kartki papieru zapisane drobnym druczkiem z obu stron z trudem pomieściły wszystkie rzeczy, jakie wymyślili nastolatkowie na swoją wakacyjną ucieczkę. Na liście znalazły się między innymi dwa namioty, cztery śpiwory, cztery karimaty, kuchenka turystyczna, kurtki przeciwdeszczowe, zestaw rozmaitych leków, które można dostać w aptece bez recepty, trochę produktów do jedzenia typu instant i konserwowych, kosmetyki i akcesoria higieniczne. Do tego dopisali cztery plecaki turystyczne o pojemności pięćdziesięciu litrów, buty trekkingowe, latarki, mapy, scyzoryki, gazy pieprzowe, zapalniczki i kilka innych gadżetów.
Łączny koszt z całą pewnością wynosił kilka tysięcy złotych, jednak Igor wcale nie wydawał się tym przejęty:
- Oddam Ci, jak skończę szkołę i dostanę jakąś sensowną pracę - powiedziała Laura, przygryzając dolną wargę.
Adam od razu jej zawtórował:
- Ja tak samo.
- Jaasne - machnął ręką Igor, który bardzo nie lubił, gdy jego przyjaciele czuli się gorsi z powodów finansowych. - Lepiej weźcie przykład z Filipa, on wcale nie deklaruje takich rzeczy.
W trakcie planowania ucieczki stracili poczucie czasu na tyle, że gdy Filip zerknął na zegarek, ze zdziwieniem zauważył, że już dochodzi piętnasta:
- Spadam. Moja godzina policyjna zakrawa o granice absurdu - Powiedział, choć jego ton nie brzmiał już tak gorzko, jak wtedy, gdy się z nimi witał. Plan ucieczki wyraźnie go pokrzepił.
- Ja też będę leciał - stwierdził Adam. Nie jadł nic od ponad doby i boleśnie czuł, jak jego żołądek kurczy się niemiłosiernie. Miał nadzieję, że po powrocie do domu znajdzie w lodówce coś poza światłem, a ojciec nie będzie próbował ponownie go zaatakować.
- No to do zobaczenia niedługo - powiedziała Laura. - Pamiętajcie, żeby nie pisać na Messengerze wprost o sami wiecie czym - przypomniała reszcie pouczająco.
- Jasne - przytaknęli jej i każde ruszyło we własną stronę.
Ponieważ Laura i Igor jeszcze przez kawałek szli obok siebie, dziewczyna zagadnęła nastolatka:
- I co, pewnie wbijasz na tę imprezę do Bartka?
Wiedziała, że z całego towarzystwa tylko mógłby być tym zainteresowany. Jednak pokrzepiona planowaniem czegoś takiego jak ucieczka z domu, sama również nabrała ochoty. Do wakacji zostało jeszcze trochę czasu, a miała chęć przeżycia czegoś niezwykłego znacznie szybciej. W ostatnich dniach tak trudno było jej wysiedzieć w domu. Towarzyszyło jej silne napięcie, którego nie potrafiła się pozbyć. Kiedy dziś pomyślała o ojcu, emocje stały się jeszcze bardziej nie do zniesienia. Wizja odcięcia się od negatywnych myśli za pomocą wychwalanych substancji wydawała się jej bardzo kusząca. Podobnie jak Igor miał być sensownym dojściem.
- No nie wiem, trochę mnie wkurwia Bartek, szczerze mówiąc - odpowiedział Igor niechętnie. - Poza tym chyba nie mam ochoty ćpać z tym, co aktualnie mam w głowie - dodał po chwili namysłu.
- Niby tak, ale może będzie fajnie? Przecież nie musimy z nimi za dużo gadać. Bawmy się sami, ale w lepszym nastroju - zachęciła go Laura, mając nadzieję, że nie wychodzi na desperatkę.
Wyglądała na nieco zestresowaną, przez co wzbudziła współczucie u chłopaka. Igor zawahał się i w końcu powiedział:
- Muszę to przemyśleć. Nie mówię nie. Dam ci znać, dobra?
- Spoko - odpowiedziała mu Laura i uśmiechnęła się przymilnie. Igor jeszcze nigdy niczego jej nie odmówił, więc była dobrej myśli.
Zatrzymali się przy przystanku, z którego miał odjeżdżać jej tramwaj.
- To cześć. Być może do zobaczenia - dziewczyna uśmiechnęła się do chłopaka i pomachała mu, wsiadając do dziesiątki.
- Na razie, cześć - odpowiedział Igor i podrapał się z tyłu głowy, myśląc:
Co tu właśnie zaszło?
Kiedy tramwaj odjechał, był już właściwie przekonany co do swojej decyzji. W towarzystwie przyjaciółki impreza rzeczywiście wydawała się znacznie bardziej ekscytująca.
***
Dzięki za zanurzenie się w kolejny rozdział, który, mam nadzieję, nastraja Cię bardziej optymistycznie od poprzednich. :)
A więc postanowione - Filip, Laura, Igor i Adam uciekają. Ich przedsięwzięcie wydaje się być bardzo ambitne. Na tyle, że wzbudza wątpliwości, czy uda im się je zrealizować. Póki co jeszcze trochę czasu...
Daj znać w komentarzu, jak wrażenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top