34. AVRIL


AVRIL

Została w biurze. Był wieczór, dookoła panowała cisza, a ona, skupiona na pracy, cieszyła się, że nikt jej nie przeszkadza. Siedziała w głębi pomieszczenia na swojej ulubionej kanapie i pracowała. Sprawdzała papiery, przewracała kartki w segregatorze i wprowadzała potrzebne dane do komputera. Jednak po jakimś czasie poczuła się dziwnie. Podniosła wzrok i zamarła w bezruchu. Dotarło do niej, że w drzwiach jej gabinetu stoi Robert. Wpatrzony w nią, z rękami zaplecionymi na piersi, wyglądał cały jak grzech śmiertelny.

Przyjechał – pomyślała z ciężkim uczuciem w sercu. Próbowała złapać oddech, powiedzieć coś lub wyprosić go, bo wiedziała, że to nie będzie łatwa rozmowa, a ona nie ma na nią jeszcze siły.

– Nic mi nie powiesz? – zapytał niskim, poważnym głosem.

Serce w jej piersi zadudniło jak szalone.

Rozplótł ręce i ruszył w jej kierunku. Jak zwykle wspaniale prezentował się w garniturze, a ona z rozmarzeniem śledziła ruch jego ciała i prawie przestała oddychać. Już przecież wiedziała, jak wygląda pod tym ubraniem. Zrobiło jej się gorąco. Spuściła wzrok i skoncentrowała się na tym, jak wybrnąć z tej sytuacji.

Tymczasem Robert przystanął przy niej i powiedział:

– Spójrz na mnie.

– Nie rób mi tego, proszę – powiedziała z trudem i powoli podniosła wzrok.

Spojrzał jej w oczy i pokiwał ze zrozumieniem głową. Zastanawiał się przez chwilę nad czymś, a potem usiadł na kanapie obok niej i oparł się wygodnie.

– Avril, nie możemy siebie unikać.

– Możemy – odparła po dłuższej chwili.

Siedziała na skraju kanapy, tyłem do niego i czuła jego wzrok na swoich plecach. Położył dłoń na jej biodrze, ścisnął i przesunął na talię. Avril przymknęła oczy i rozkoszowała się tym, jak ją dotykał. Tak niewiele było trzeba, a całe jej ciało poddawało się Robertowi. Wsunął rękę pod jej krótki, letni żakiet. Masował i pieścił jej skórę na plecach, kręgosłup, krąg po kręgu. Przymknęła oczy i chciała się temu poddać.

– Myślałem o tobie – odezwał się spokojnym i poważnym głosem.

Ciarki podniecenia przebiegły przez jej ciało.

– W ogóle nie powinieneś tu przychodzić – wyszeptała, poddając się jego dotykowi.

– Powiedz, że mnie nie chcesz, to pójdę sobie.

– Mieliśmy pozostać przyjaciółmi.

– Chcesz, abym był znów tylko twoim przyjacielem?

– Chciałabym, aby było między nami tak jak kiedyś.

– Beznamiętnie?

– Radośnie – wyszeptała. – Chyba wolałam tamte chwile, gdy czasami się spotykaliśmy, a ty mi się przyglądałeś i wojowałeś ze mną. Śmialiśmy się...

– Czyli to, co jest teraz, nie odpowiada ci.

– Nie, to zabija we mnie radość życia.

Gdy umilkła, usłyszała ciężkie westchnienie Roberta. Nie odsunął się i dalej trzymał dłoń na jej plecach, delikatnie gładząc jej skórę kciukiem. Spokojnie, jakby od niechcenia, a ona była taka roztrzęsiona.

– Mam powód, aby się z tobą spotkać – odezwał się w końcu. – Chciałem zaprosić cię na kolację, porozmawiać i wytłumaczyć parę rzeczy.

– To mów, skoro to takie ważne – rzuciła niedbale.

Z każdą chwilą czuła się gorzej. Powinna pracować, zapomnieć o nim i żyć spokojnie, a on przyszedł, usiadł i dotykał jej. Rozpraszał ją i absorbował sobą tak, że była gotowa oddać mu swoją duszę. Irytowało ją, że go pragnie, nadal kocha i że to, że masuje jej skórę, sprawia jej przyjemność Ten niewinny, czuły dotyk powodował, że jej ciało budziło się do życia i pragnęło czegoś więcej. Ciepło i żar podniecenia zalewały jej wnętrze. Robert burzył jej stabilny świat samym pojawieniem się tutaj, a przecież chciała zostać z Markiem.

Odchrząknął, a kciukiem powoli przeciągnął mocniej po paru kręgach jej kręgosłupa. Wyprostowała się i z trudem powstrzymała westchnienie przyjemności. Poczuła, że ogarnia ją złość na samą siebie, na niego i na to wszystko, co ich spotkało.

– Very nie ma w mieście – oświadczył.

Nie wytrzymała i odwróciła się dynamicznie do niego.

– Więc przyszedłeś tu, aby zaciągnąć mnie znów do łóżka?! – krzyknęła zniesmaczona.

– Nie... – On też od razu oderwał się od oparcia i usiadł prosto. Chciał coś powiedzieć.

– Nie kłam! – wtrąciła szybko. Co ją obchodziła Vera? Nie chciała mieć z tą kobietą nic wspólnego. Z nim już z resztą też nie. Nie znosiła tej kobiety i miała żal do niego, wielki żal, że zasłaniał się żoną.

Jej oczy zalśniły łzami.

– Nie musisz mnie zwodzić i oszukiwać! – odezwała się znowu, wykorzystując jego zaskoczenie. – Pamiętam, że masz żonę! Nie zasłaniaj się nią! Idź sobie do niej... – uderzyła ze złością w jego ramię dłonią. Wstała z kanapy i ominęła go. – Idź sobie i oboje zostawcie mnie w spokoju!

Chciała uciec, skryć się i pogrążyć się w rozpaczy. Była zła, wściekła, że przyszedł, poirytowana tym, że nadal go pragnie i... kocha. Łzy bezsilności wypełniały jej oczy i spływały szybko po policzkach. Wytarła je dłonią. Pewnie wyglądała jak idiotka. Wpadła do swojej prywatnej łazienki, bo nie chciała, aby widział, jak ubolewa nad tą sytuacją. Z rozmachem popchnęła drzwi, aby zatrzasnęły się z hukiem.

Nie zatrzasnęły się.

Zaciekawiona odwróciła się, aby sprawdzić, co się stało.

Robert wszedł za nią do łazienki i od razu do niej podszedł.

– Spadaj! – odepchnęła go dłońmi. On jednak chwycił jej ręce w nadgarstkach.

– Przestań, Avril! – niemal rozkazał jej.

– Nienawidzę cię!

– To dziwne. Wszyscy mówią, że mnie kochasz.

Zaniemówiła i zdziwiła się. Spojrzała zaciekawiona w jego niebieskie oczy. Skąd mógł wiedzieć? Czyżby ktoś się wygadał? I co teraz, gdy znał jej uczucia? Wyśmieje ją czy zostawi wreszcie w spokoju?

– Kocham – przyznała, bo nie była w stanie zaprzeczyć. Szybko jednak pozbierała myśli i dodała. – Tylko że postanowiłam zostać z Markiem.

– Więc jednak... – szepnął jakby zawiedziony.

– Ty się przecież ze mną nie ożenisz.

– Nie.

Szarpnęła się wściekła.

– Palant – stwierdziła. W jej głosie był żar i ból. Mógł przynajmniej nic nie mówić.

On tymczasem ze stoickim spokojem przyciągnął ją do siebie, a potem nadal trzymając jej ręce w nadgarstkach, przełożył je do tyłu. Opadła na niego całym tułowiem. W jego ramionach byłoby cudownie, ale nie mogła się poddać tej ułudzie.

Odwróciła głowę w bok i szarpnęła się.

– Zostaw mnie.

– Avril, nie płacz, kochanie – szeptał wtulając twarz w jej włosy. – Uwielbiam cię, marzę o tobie i przez ciebie szaleję.

– I co z tego...? – zignorowała to co powiedział, ale przecież i ona tak się czuła. Też o nim marzyła i szalała za nim w myślach.

Robert pochylił głowę i poczuła jego ciepły oddech na swej szyi.

– Nie śpię po nocach przez ciebie – wymruczał prosto w jej skórę. – A gdy w końcu zasnę, to ty mi się śnisz.

Z trudem przełknęła ślinę, gdy poczuła na sobie jego ciepłe usta.

– Nigdy tak się nie czułem.

– Tak?... To znaczy jak? – wyjąkała.

– Spragniony do granic możliwości jednej kobiety.

Żar pochłaniał jej skórę i całe jej wnętrzności, gdy szeptał czułe słowa, gdy ją całował, pieścił i zgniatał w swoich ramionach.

– To tylko pożądanie...

– To coś, co mnie przytłacza i tylko ty potrafisz ugasić to pragnienie – wyznał.

– Masz przecież żonę...

– Nie mam – odparł i pochylając się, zachłannie całował jej szyję.

Nie miał – pomyślała. – Faktycznie, przecież nie było jej w mieście.

Tymczasem Robert uwolnił jej ręce z uścisku, sięgnął i dotknął jej twarzy. Wpatrywała się w niego ze zdumieniem i nawet się nie poruszyła. Musnął kciukiem jej szyję, a Avril wydało się, że chwila ta była zupełnie nierzeczywista. Jej ciało gwałtownie reagowało na jego bliskość, a fala ciepła rozlewała się pod skórą, ogarniając najwrażliwsze rejony.

Pragnęła tych jego pięknych, męskich ust i tych spojrzeń. Wtedy powoli musnął jej usta. Miała wrażenie, że czekała na to wieki, a każdy mięsień w jego ciele westchnął z ulgą. Czuła tylko jego wargi. Zatonęła w nim, przestała myśleć i poddała się pragnieniu. Robert posiadł jej usta, wdarł się w nie gorącymi wargami i pozbawił ją woli i zdrowego rozsądku. Męski zapach wypełnił jej nozdrza i czuła, że tu jest jej miejsce. Zakręciło jej się w głowie i szybko złapała się jego ramion.

Powinna przestać, uciekać od niego, a czuła, jak wszystko w niej szaleje. Pocałunki robiły się gorętsze, a ich ciała ocierały się o siebie, a dłonie szukały siebie nawzajem. Wsunęła palce w jego włosy, miękkie i krótkie po bokach i pozwalała mu kąsać swoją szyję.

– Nie powinniśmy – Wyrwało jej się.

– Wiem, ale nie dam rady przestać... – wyszeptał i dotknął jej piersi przez cienki materiał żakietu. Zaraz potem poczuła jak go rozpina. Pomogła mu i zrzuciła go z siebie na podłogę łazienki, pozostając w koronkowym czarnym staniku. Szybko i chaotycznie zdejmowała z niego marynarkę, razem rozpinali jego koszulę i rozplątywali krawat... Robert jednak nie odrzucił go na bok, jak resztę swoich ubrań, tylko zawiązał go w jej talii.

– Przyda się – powiedział, podciągnął jej spódnicę i posadził ją na blacie z umywalki. Stanął między nogami Avril, rozpiął stanik i odrzucił go za siebie. Od razu przesunął się nad nią, potężny i mroczny fascynujący. Dotknął wargami drżącej piersi, sunął po niej, aż dotarł do sutka. Wziął go w usta i zaczął go pieścić językiem i ssać. Z gardła Avril wyrwał się cichy jęk, gdy mocniej wcisnął się między jej nogi i poczuła nacisk jego twardego penisa. Przeniósł się na drugą pierś, zamknął wargi na sutku i zaczął go przygryzać z taką intensywnością, że była pewna, iż za chwilę dostanie orgazmu. Jęczała i wiła się pod nim, gdy przeszywały ją dreszcze przyjemności.

– Nie dam rady... – wszeptała.

Wrócił bez chwili wahania do jej ust, a ona przez chwilę widziała, jak pociemniałe z żądzy były jego oczy. Znów zawładnął jej ustami, oszałamiając ją długim pocałunkiem, a jego męskość pulsowała rytmicznie, ocierając się o jej udo. Chwyciła za pasek jego spodni i targała go nieudolnie. Pomógł jej go rozpiąć i jęknął przeciągle, gdy wsunęła palce w jego spodnie i go objęła.

– Avril – szepnął w jej usta, gdy stymulowała jego nabrzmiały podnieceniem członek. – Dzisiaj zabawimy się inaczej – oświadczył.

Jednak ona była gotowa przyjąć wszystko, cokolwiek by zaproponował.

Robert rozwiązał swój krawat, który zdobił jej talię, a potem pomógł zejść jej z blatu. Chwycił jej rękę i sprawnie oplótł jej nadgarstek jedwabnym krawatem.

Avril poczuła niezwykłe podniecenie...

– Chcesz mnie związać? – zdziwiła się.

– Musisz zapłacić za to, że mnie ignorowałaś.

– Ale...

Nim zdążyła zaprotestować, odwrócił ją tyłem do siebie, a przodem do lustra. Nie ogarnęła jeszcze ich sylwetek w lustrze, gdy związał jej ręce z tyłu. Avril zauważyła, że wygląda strasznie. Zmierzwione włosy, czerwone usta i sterczące piersi. Czuła się dziwnie z tą zadartą do pasa spódnicą i związanymi rękami.

– Nie wiem... – zaczęła trochę niepewnie. Ale on przylgnął do jej pleców, położył dłonie na jej biodrach, przesunął na brzuch i sięgnął po piersi. Pieścił je, drażnił ich szczyty i szczypał. Avril odchyliła głowę do tyłu i położyła na jego ramieniu. Wzdychała, wiła się w jego ramionach, poddawała się i odpływała, gdy całował jej szyję i ramiona.

Potem zerwał miękki, frotowy ręcznik z haczyka i rzucił na blat.

– Połóż głowę na ręczniku, kochanie – polecił i delikatnie popchnął ją do przodu.

Ułożyła głowę i zdała sobie sprawę w jakiej pozycji właśnie się znalazła. Ze związanymi z tyłu rękami i wypiętym tyłkiem. Wtedy poczuła, jak przejeżdża swoim gorącym kutasem między jej pośladkami i niżej, do wilgotnej dziurki.

– Chciałabyś, abym w ciebie wszedł?

Poruszyła biodrami, aby się o niego otrzeć.

Powoli zaczął ściągać z niej stringi, a gdy opadły bezwładnie na podłogę, dał jej klapsa.

– Ał! – krzyknęła ze strachu i zaskoczenia, ale jednocześnie coś dziwnego ją rozpaliło. Przyjemność! Cały pośladek ją zapiekł. Drugie uderzenie w to samo miejsce było równie zaskakujące i mocniejsze. Skóra szczypała ją w tym miejscu. I znów oberwała po raz trzeci. Mocno i z premedytacją. – Głośne jęki i westchnienia wyrywały się z jej ust. A czwarte uderzenie, równie mocne, musnęło jej podnieconą cipkę. Oddychała szybko i czuła jak jej skóra płonie, a wilgoć zalewa ją między nogami. Jeszcze nigdy tak się nie czuła. Bezbronna i niemożliwie podniecona.

– Podoba ci się – stwierdził zadowolony i zaczął rozmasowywać jej piekące pośladki, a ona wiła się z podniecenia. Chciała więcej.

– Tak... – wzdychała, gdy jego palce rozchyliły jej mokrą cipkę.

– Powiedz mi, Pączku, dlaczego jesteś taka mokra...

Przeciągłe westchnienie wydobyło się z jej ust, gdy zagłębiał w niej palce i drażnił pulsującą łechtaczkę.

Podobała jej się ta zabawa, to zniewolenie dające jej tak wielkie podniecenie i jego sprawny dotyk doprowadzający ją na skraj rozkoszy. Odpływała, gdy posuwał ją palcami i ten sposób wypełniał każdą jej grzeszną fantazję, której do tej pory nie zrealizowała. Wtedy wyciągnął z niej powoli palce i odszedł na bok pozostawiając ją rozgrzaną i niezaspokojoną.

Avril spojrzała za nim. Szukał właśnie czegoś po swojej marynarce. Był bez koszuli, jego brzuch był napięty i dokładnie rysowały się na nim piękne mięśnie. Rozpięte spodnie trzymały się ledwie na wąskich biodrach, a nabrzmiały kutas sterczał z bokserek.

– Co robisz? – zapytała zdyszanym głosem.

– Szukam prezerwatywy – wyjaśnił pewnie.

Uśmiechnęła się delikatnie i pokręciła głowa.

– Nie wiedziałam, że nosisz przy sobie.

– Noszę, bo mam zamiar cię mocno zerżnąć, a nie zrobić ci dziecko.

Avril z zaskoczenia aż wstrzymała oddech. Ze swoistą fascynacją patrzyła jak zakłada gumkę i zadowolony podchodzi do niej od tyłu. Jego gorący i pulsujący kutas wsunął się w jej spragnione wnętrze. Rozpierał ją i wypełniał, z każdą chwilą zagłębiając się jeszcze bardziej. Pomagała mu, kręciła tyłkiem, bo każde pchnięcie Roberta rozniecało w niej ogień. Wtedy zaczęła się jazda na całego, gdy tak jak powiedział, posuwał ją, wbijając się w jej powabne kobiece ciało z siłą i z taką wprawą i mocą, że zaciskała palce w związanych krawatem dłoniach. Traciła świadomość, a wszystkie jej zmysły szalały.

Nie była w stanie sformować zdania, a słowa ginęły w długich, przeciągłych jękach, gdy wsuwał się w nią długimi, potężnymi uderzeniami. Wiła się pod nim, a on rżnął ją, zawłaszczając dla siebie każdy jej kawałek. Chwycił ją za włosy i odchylił do tyłu jej głowę, a drugą dłonią nacisną na spód pleców, aby mocniej wypięła swój tyłek. Poddała się jego dłoniom.

Avril poruszała się, doznając z każdym ruchem coraz to nowych wrażeń. Zmysłowa rozkosz ogarniała jej ciało. Była pewna, że zaraz umrze z nadmiaru obezwładniającej przyjemności, która w niej wibrowała i zalewała falami. Uwielbiała, gdy brał ją w posiadanie i władał wszystkimi zmysłami. Marzyła o nim, o takim zaborczym seksie i dostała wszystko to od niego. Wtedy orgazm, jak potężne tornado przetoczył się przez jej ciało, szarpiąc nim i powodując, że traciła świadomość. Wstrząsnął jej duszą i ciałem, a on podtrzymał ją i parła do przodu. Prawie ją zgniótł, gdy chwilę później szczytował między jej nogami i wołał jej imię.

Był jak grzech, jak śmiertelny grzech, a ona w nim tonęła.

A wszystko to dla tych oszałamiających chwil przyjemności, które mogła z nim dzielić.

Ubierając się, Robert bez przerwy na nią zerkał. Czuła to i co chwilę odwracała głowę w jego stronę. Co teraz, gdy pokazał jej, że i tak jest im razem najlepiej na świecie? Dogadywali się, sprawiali sobie przyjemność, a on spełniał jej fantazje robiąc z nią różne rzeczy. Lubiła to.

Podszedł do niej, wiążąc szybko i sprawnie na szyi krawat. Pomyślała, że już zawsze, patrząc na ten element jego garderoby, będzie miała w pamięci to, co dzisiaj zrobili.

– Nie myśl tyle, Avril – powiedział, jakby czytał z niej jak z otwartej księgi. – Uwielbiam cię i wszystko, co powiedziałem, jest prawdą. Może nie do końca jestem pewien swoich uczuć, ale na pewno chcę się z tobą spotykać – powiedział, zakładając na ramiona marynarkę.

Avril zacisnęła usta i podeszła do niego. Poprawiła klapy jego marynarki i przygładziła je. Robert ujął delikatnie w dłonie jej twarz. Spojrzała mu w oczy.

– Co ty na to, Pączku?

– Nie mogę ci niczego obiecać – powiedziała smutno. – Muszę to wszystko przemyśleć.

Pocałował ją w usta i wyszeptał.

– Jesteś idealna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top