46

 Polska została wysłana przez dowództwo na kresy dowiedzieć się o co chodzi tymi wszystkimi donosami od mieszkańców. A po za tym miała zamiar dowiedzieć się co się dzieje z jej przyjacielem, którego nie widziała od wybuchu wojny.

 Gdy Helena dotarła na miejsce została całkiem sama na stacji po środku łąki. Wzięła swoją małą torbę podróżną i poszła zgodnie ze znakiem mówiącym, że tą dróżką dotrze do najbliższej wsi. Szła powoli przez ogromną łąkę pełna kwiatów polnych. Postanowiła pozbierać je i wsadziła jej do swojego beretu, jaki dostała kiedyś od francuza. Gdy łąka się skończyła przemierzała samotnie przez stary las. Wsłuchując się w ptasi śpiew szła plotąc wianek i nucą jakąś piosenkę, którą podsłuchała kiedyś w radiu. Gdy wianek był gotowy założyła go i schowała beret do torby.

 Gdy las się skończył ujrzała zabudowania wsi. Z uśmiechem na ustach podeszła do jednego z Polaków. Na jej widok mężczyzna powitał ją radośnie i zaprowadził do sołtysa. Jego dom był skromny, ale z mnóstwem symboli patriotycznych.

-Cieszę się, że przybyłaś.

-W jakiej sprawie mnie wzywaliście?

-To...dość skomplikowane. Proszę... Wyjaśnię podczas kolacji.-Widać było, że to dość poważna sprawa. Dziewczyna nie naciskała i po zapoznaniu z domownikami i rozpakowaniu się postanowiła wyjść na zewnątrz. Tak dawno nie była na prawdziwej wsi, a przecież na takiej się wychowała.

 Na zewnątrz Polka dostrzegła córkę sołtysa. Dziewczyna właśnie przyprowadziła krowę z pola. Na widok ojczyzny ukłoniła się. Helena postanowiła do niej podejść. Pogłaskała czarno białe zwierzę i uśmiechnęła się. Ty mogła udawać, że jest tak jak przed wojną. Czuła spokój i radość.

-Dziękuję, ze tu przyjechałaś. Obronisz nas, prawda? Przybędzie wojsko?

-Zrobię co mogę. Ale...o co chodzi? Czemu nikt nic nie mówi? Czy naziści...?

-Niemcy jak wymordowali Żydów ze wsi tak tylko czasami przychodzą po zapasy. Ale nie są jacyś źli. Pomogli nawet tacie naprawić koło jak wracaliśmy z pola. To nie oni są tu problemem.

-Więc co? Proszę powiedz. Muszę to wiedzieć, aby przekazać to do dowództwa.

-A więc...Boję się, ze skończymy jak moja przyjaciółka i jej wszyscy sąsiedzi z sąsiedniej wsi.

-Co się im stało? Powiedz- Helena starała się być jak najłagodniejsza

-Nie żyją...Kiedy dwa tygodnie temu zauważyła dziwną łunę światła w oddali myślałam, że to może jakiś pożar u nich jest...ale gdy rano tam poszłam...To była istna rzeźnia. Kobiety, dzieci, starcy, wszyscy byli martwi i ...-po twarzy dziewczyny płynęły łzy-zastali wyrżnięci. Nie tylko oni. Wiele wsi już tak skończyło. Boję się, że będziemy następni.

-Ale jak to nie Niemcy to kto? Aniu kto im to zrobił?

-Bandy UPA. Ukraińcy mordują Polaków i nikt nie reaguję. Boję się.

-Będzie dobrze.

-Ostatnio był też jeden taki przypadek...Był ślub, na który poszła moja siostra. Zaatakowali kościół. Spalili go i wymordowali wszystkich. Nawet dwóch Niemieckich oficerów, których zaproszono. To są potwory.

-A wiesz może...czy jest z nimi...Ukraina?

-Niestety nie.

 Wieczorem podczas kolacji Helena ponownie wysłuchała te przerażającą historię. Strach zaczął ją pochłaniać. Musiała jakoś pomóc tym ludziom. Nagle do głowy przyszła jej kolejna straszna myśl. A co jeśli Dima jest z nimi? Co jeśli dla tego słuch po nim zaginął? Nie! Nie! Nie! To nie może być prawda! Nie Dima! Nie on!

 Polka nie mogła zasnąć przez całą noc, a ni dwie kolejne. Jak się również okazało nie miała jak połączyć się z dowództwem. Najbliższa stacja była kilkadziesiąt kilometrów, a sołtys stwierdził, że powinna zaczekać aż minie tydzień i będzie wracać pociągiem. Helena miała inne zdanie, ale nic nie mogła zrobić.

 Przez te parę dni pomagała Ani w pracy w gospodarstwie. Przypomniało jej się dzieciństwo, jak z bratem pracowali przy zwierzętach. Tak bardzo za nim tęskniła, za Lucią też, ale nigdy niebyły bardzo zżyte.

 Kolejna bezsenna noc. Przypomniała sobie co kiedyś pomagało jej zasnąć. Pamiętała jak śpiewał jej i całował czule głaskając. Dość! Szybko odpędziła to wspomnienie. Nagle usłyszała jakiś szelest. Zerknęła w tamtą stronę, ale z powodu ciemności nie mogła dostrzec co tam jest. Wyglądało tak jak czyjaś postać, ale w starodawnym stroju. Z początku dziewczyna stwierdziła, że to tylko wyobraźnia płata jej figla. Ale kiedy ta osoba podeszła do niej i usiadła na brzegu łóżka w nogach dziewczyny skuliła się i weszła pod kołdrę. To tylko sen, to tylko sen, to tylko sen...

-Moje biedactwo...-Ten głos...To nie możliwe!

-K...Kim jesteś?

-To ja córeczko. A teraz mnie posłuchaj uważnie.- Helena wyszła spod kołdry i spojrzała na twarz matki. Wyglądała na przygnębioną, a zarazem waleczną.

-Mama...Mamusiu- skoczyła jej w ramiona i czerpała ogromną przyjemność z dotyku matki, która ją delikatnie głaskała

-Posłuchaj mnie teraz uważnie. Zaraz stanie się coś strasznego. Nie uda ci się im pomóc więc zostaje ci ucieczka. Jeśli będziesz cierpieć. Więc proszę. Uciekaj skarbie.

-Nie mogę. Obiecałam zostać przy nich i ich chronić.

-Zaraz nie ochronisz nawet siebie.

-Nie mogę ich zostawić, choćby nie wiem co tak jak kiedyś ty mamo.

-Jestem z ciebie dumna. Ale tak bardzo chciałabym cię obronić, być przy tobie, patrzeć jak dorastałaś, wspierać w ważnych wydarzenia w twoim życiu...ale nie dane nam było...-nagle zamilkła i spojrzała na okno.-To już. Walcz.-wcisnęła nagle Helenie pistolet do rąk. Jeszcze raz się uśmiechnęła i pocałowała w czoło- Moja małą dziewczynka- po tych słowach Helena się mocniej w nią wtuliła lecz nagle upadła na materac. Maria zniknęła.

-Mamusiu...-Cichy jej płacz został przerwany od jakiś krzyków na zewnątrz. Powoli podeszła do okna i odsłoniła zasłony. Na zewnątrz był ogień. Ludzie biegali krzycząc z przerażenia. Nagle na jej oczach jeden z mężczyzn w ludowym ukraińskim stroju poderżnął gardło młodej kobiecie próbującej uciec.

 Hela zacinała mocniej ręce na pistolecie i wybiegła na zewnątrz. Od razu wycelowała w jednego z morderców, który zaatakował Anie. Dziewczynka podbiegła do niej i wtuliła się w nią

-Przyszli po nas! Zabiją nas!

 Helena znalazła się pośrodku piekła. Ale nic nie mogła zrobić. Nagle zobaczyła jak kilku z nich obwiązało małe dzieci sianem i podpaliło wrzucając do jednego z domów. Z innej strony słyszała krzyki zarzynanych i obdzieranych ze skóry Polaków. Chwyciła mocno dziewczynkę i zaczęła biec w stronę lasu

 Niestety na ich drodze pojawił się jakiś mężczyzna i uderzył polkę w twarz przez co upadła. Jak tylko odzyskała świadomość zobaczyła jak Ania jest przebijana widłami. Szybko chwyciła pistolet i zaczęła strzelać do oprawcy jej małej przyjaciółki. Nagle poczuła mocne uderzenie w tył głowy. Z trudem odwróciła się w stronę z której dostała. Na tle mroku nocy i płonącej stajni ujrzała dobrze znaną jej sylwetkę. Stał z sadystycznym uśmiechem a la Rainer i nim zemdlała zobaczyła jak przytyka sobie palec do ust na znak aby była cicho.

 Helena obudziła się w jakieś małej drewnianej chacie. Gdy próbowała się ruszyć poczuła ból w nadgarstkach, które były mocno związane sznurem do ramy łóżka. Dopiero po chwili zauważyła, ze jest prawie naga. Miała na sobie tylko męską koszule w ludowe wzory. Na wspomnienie wczorajszej nocy chciała krzyczeć z rozpaczy i gniewu, ale knebel jej uniemożliwiał wydanie jakiegokolwiek dźwięku.

 Nie wiedział ile już tak leży. Było jej niewygodnie i nie czuła już dłoni. A w gardle miała sucho, do tego knebel uniemożliwiał jej przełknięcie śliny. Nagle do chaty wszedł on. Dymitr Nabrał mięśni od ich ostatniego spotkanie. Jego włosy stał się dłuższe i miał kilku dniowy zarost. Przez cały czas wydawał się nawet jej nie zauważyć.

 Stanął do niej tyłem zdjął pobrudzoną krwią i czymś jeszcze koszulę i zaczął się przemywać nad wiadrem. Helena przez swoją pozycje musiała na to patrzeć. Gdy skończył wylał wodę przez okno i odwrócił się z radosnym uśmiechem pełnym satysfakcji do niej powoli podchodząc.

-I jak widoki się podobały kochanie?- Usiadł obok niej i zabrał jej włosy z twarzy. Następnie zaczął głaskać ją po nodze. Dziewczyna się wzdrygnęła i starała odsunąć. Lecz jej wysiłek poszedł na nic i wywołał u niego śmiech.

-Oj no nie bądź taka. Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem. -przekręcił ją na plecy i oparł się rękami po obu jej bokach. -Zawsze uważałem, że jesteś piękna. A teraz w dodatku cała moja.

 Zaczął całować jej uda, schodząc coraz bliżej miejsca w którym nie chciała go widzieć. Starała się coś powiedzieć lecz na marne. A on tylko głaskał i całował nadal jej uda.

-Co on ci robił, że byłaś jego?-zabrzmiał śmiertelnie poważnie- Co mówisz kochanie? Wybacz ale nie rozumiem. No ale mniejsza. Teraz się przekonasz ile traciłaś odtrącając mnie dla tego szwaba. Ciekawe co był Rainer powiedział gdyby się dowiedział, ze jestem znacznie lepszy dla ciebie? Może by poszczekał, warknął czy co tam Niemcy robią. Ale mniejsza. Zabawmy się kochanie!

 Helena nie chciała. Tak bardzo nie chciała. Z całej siły jej nogi zostały rozłożone i Ukraina bez zapowiedzi w nią wszedł. Ból jaki jej przy tym zadawał był podwójny. Nie dość, że fizyczny to jeszcze psychiczny. Ufała mu, miała za przyjaciela. A on mordował jej ludzi, gwałcił ją i ranił.

 Każdy dzień wyglądał tak samo. Nieczuła już rąk i bolało ją wszystko zwłaszcza jedno miejsce. Nigdy jej nie odwiązywał. Nawet podczas wypróżniania. Jedzenie to on jej podawał. I nikomu nie pozwolił się nawet do niej zbliżyć. Kilka razy dziennie ją gwałci wypominając jej, że odrzuciła go dla Rainera, a przecież to nie prawda! Najpierw była z Rzeszą, potem zerwali i nie była gotowa na kolejny związek. Więc dlaczego on jej to robi?!

 Nie wiedziała co się dzieje z jej przyjaciółmi. Czy nic im nie jest? Od jak dawna tu jest? Czy chociaż ktoś pochował Anię i jej bliskich? Chciała znowu zobaczyć mamę. Potrzebował znowu poczuć jej przyjemny dotyk, wtulić się w nią. Potrzebowała poczuć bliskość kogokolwiek tylko nie Dymitra. Cieszyłaby się nawet na widok Rainera. Tylko aby ją zabrał stąd. Błagała o to.

-No kochanie. Czeka mnie dzisiaj niezła zabawa z twoimi Pszakami. Ale nie martw się. Jak wrócę to pozwolę ci może dojść. A żarcie dostaniesz dopiero jak się spiszesz gdy wrócę.-pocałował ją w usta i ponownie wsadził knebel. Gdy wyszedł poczuła się jeszcze bardziej bezsilna niż zazwyczaj. Jej ludzie są mordowani, a ona tu tkwi.

 Podczas nieobecności Dymitra spróbowała zasnąć. Tak dawno nie spała, była wykończona w każdym znaczeniu tego słowa. Ze snu wyrwało ja nagłe szarpnięcie za ramię. Powoli i z przerażeniem, że wrócił otworzyła oczy. Ku jej zdziwieniu był to zupełnie ktoś kogo się nie spodziewała ujrzeć w tym strasznym miejscu. Na jego widok poczuła jak robi jej się ciepło na sercu. Mężczyzna uśmiechnął się czule do niej, a następnie odciął liny, które ją od początku jej pobytu tutaj więziły. Następnie zdjął jej knebel.

-Już dobrze. Obronię cię. Ale musisz być cicho. – pokiwała jedynie głowa. Mężczyzna wziął ją na tak zwaną pannę młodą i okrył płaszczem od munduru.

 Po cichu i bezszelestnie wyminął czekające na morderców kobiety i pobiegł prosto do lasu. Gdy byli już w bezpiecznej odległości Mężczyzna zwolnił i spojrzał na jej poranione nadgarstki. Dziewczyna całą drogę wsłuchała się w bicie jego serca które ją uspokajało. Gdy dotarli do jakieś dłużej leśnej drogi posadził ją na ziemi i opatrzył w milczeniu jej rany. Następnie wyciągnął zza krzaków wojskowy motor i ukląkł koło niej.

-Jak się czujesz?- Przez zaschnięte gardło jedynie lekko się uśmiechnęła. Od razu podał je wody. Wiedział, ze nie powinna ale musiał. Piła łapczywie, nie zwracając uwag, że zaraz wypije mu wszystko.

-Jesteś prawdziwy? A jeśli ty mi się tylko śnisz i ja nadal tam jestem i on wróci...

-Cii...Jestem przy tobie. Zabiorę cię w bezpieczne miejsce.- przytulił ją. Widok Heleny w takim stanie wywołał u Francji chęć mordu. Stracił już ukochanego, lecz jej już nie starci.

-Leoś...

-Jestem. Musimy jechać, bo niedługo wrócą i zaczną poszukiwania.- Ponownie ja podniósł i posadził przed sobą na motorze. -Musimy się ukryć.

__________

 Zgodnie z planem o szóstej rano Nadjechały Niemieckie samochody pod dwie główne bramy getta. Natalia i Aleksiej byli już dawno przygotowani i na swoich pozycjach. Gdy tylko bramy zostały otwarte przez okno kamienicy będącej naprzeciw Rosjanin rzucił granaty na ciężarówki. Niemcy się tego nie spodziewali.

 Od wewnętrzne strony getta również nadleciały granaty i pociski. Nieprzygotowani naziści zaczęli improwizować. Zaczęli strzelać do powstańców. Na szczęście Rosjanin był dobrym strzelcem. Czekał już tylko na rozkaz przez radiole, który miała odebrać Natalia.

-Wystrzelaj dowódców!

-Przyjąłem.-Każdy jego pocisk był idealnie celny. Szwaby padały jak muchy. A te które weszły za bramy musiały zmierzyć się, z rządnymi krwi powstańcami.

 Niestety amunicja w końcu się skończyła. Przez radiole usłyszeli aby iść na ulice i walczyć. Z godnie z rozkazem wyszli strzelając do każdego napotkanego szwaba podręcznym pistoletem. Udało im się wymknąć prosto do dowództwa.

 Następne dni nie były prostsze. Niemcy zaczęli ostrzeliwać Getto z dział przeciw pancernych. Tym razem dowództwo nakazało ponowić próby wysadzenia murów właśnie Natalii i Aleksiejowi. A jeśli im się nie uda mieli wedrzeć się do środka i spróbować uwolnić Izrael.

 Posłusznie wyruszyli na misję lecz w pierw pożegnali się z małą dziewczynką, którą uratowali. Ruszyli w nieszczerzony mur i Rosjanin zaczął przygotowywać detonator. Natalia stała na czatach lecz na widok czołgu jadącego prosto na nich ze sporym oddziałem żołnierzyk rozkazała odwrót.

 W biegu próbowali jeszcze strzelać do nich, aż nie dotarli do miejsca gdzie wynosili dzieci. Jak najszybciej przesunęli skrzynie i weszli do środka. Będąc już w getcie podbiegli do kilku powstańców szykujących amunicję do karabinów otrzymanych przez Podziemie. Niestety nikt nie wiedział gdzie jest Izrael.

 Pobiegli w miejsce gdzie Natalia widział ją ostatni raz. Ulice były zawalone zwłokami przez które musieli przeskakiwać i wymijać przerażonych cywili i palące się kamienice. Gdy dobiegli go opustoszałego szpitala, który zaczynał się palić pobiegli prosto do pokoju w którym była przetrzymywana.

-Pusto! Nie ma jej! Co teraz zrobimy?!

-Uspokój się. Ona musi gdzieś być.-Nagle usłyszeli jakiś kaszel na korytarzu Rosjanin wybiegł tam i złapał jakiegoś starszego Żyda.

-Dlaczego pan nie ucieka?

-I tak umieram, więc co za różnica? Chcę tu zostać chłopacze. Z moją żoną.-pokazał na zwłoki leżące na podłodze.

-Wie pan co się stało z Izrael? To ważne!

-Niemcy ją zabrali na początku tego piekła.

-Kurwa. To mamy problem.

-Alek zaraz budynek spłonie!

-Idź chłopcze. Uwolnij mój ją, proszę- ten tylko pokiwał głową i pobiegł do wyjścia. Na zewnątrz omal nie zostali trawieni pocięciem, który wyrwał w ziemi olbrzymi dół. Biegli prosto przed siebie w stronę wyjścia gdzie toczyły się. Najjaskrawsze walki. Musieli się przebić.

 Rosjanin wyciągnął ostatniego granat i rzucił go prosto pod bramę. Gdy ta wyleciała w powietrze w osłonie z dymu za nimi przebiegło kilku cywili. Niestety Niemcy zareagowali błyskawicznie. Natalia dostała w biodro, a ci co uciekli zginęli na miejscu.

 Gdy dziewczyna zaczęła odzyskiwać siły było jasne, ze to koniec. Nic się nie dało już zrobić. Aleksiej stał z małą na balkonie i patrzył jak mała rysuje. Nagle na kartkę spadł jakiś czarny płatek.

-Cio to Aluś?

-To...-nim odpowiedział pojawiło się ich więcej. Powoli podszedł do barierki i spojrzał w stronę skąd wychodził dum. Getto.-Natalia!

-O co chodzi? Jezu! Szybko chodźmy.

 Razem z małą udali się tam gdzie pozostali mieszkańcy Warszawy. Widok płomieni wywołał u nich gniew. Polacy zaczęli wykrzykiwać wyzwiska w stronę strażników, a ci w odwecie ich bić. Nagle na środek wyszedł nie kto inny jak Andreas. Jego syn miał racje. To jeszcze nie koniec. Chwalił się swoim zwycięstwem nad powstańcami. Aleksiej poczuł nagle jak Natalia wkłada mu do rąk pistolet.

-Zabij go. Pamiętaj to musi być w serce. Tylko zniszczenie serca uśmierci kraj. Masz tylko jeden nabój. Zrób to!

 Chłopka nie pewnie wykonał polecenie Białorusinki i zaczął iść do przodu po miedzy tłumem wściekłych mieszkańców stolicy. Warszawa go dostrzegła i domyśliła się co planował. Chciała go powstrzymać, lecz nie zdążyła dobiec. Chłopak wystrzelił prosto w Cesarstwo. Niestety jeden z Żołnierzy osłonił go własnym ciałem. Pozostali pobiegli prosto na miasto, a ludzie uciekli przerażeni. Nastał chaos.

 Natalia poczuła nagle jak mała wyślizgnęła jej się z rąk. Spanikowała. Ktoś wystrzelił nagle w niebo kilka razy. Wszystko ustało ze strachu. A na środku stał Rainer trzymający małą dziewczynkę, która Natalia i Alek uratowali z getta.

-Natalia jak miło. O i Stalingrad, cóż za miła niespodzianka. To wasze?- Wziął mała na ręce szczerząc się do nich.

-Zostaw ją!

-Bo co? Nie powinieneś był odmówić dobrowolnego poddania gdy proponowałem. Jeśli się zbliżycie to po niej.

-To jeszcze dziecko! Rainer błagam zostaw ją!

-Milcz głupia! Chcę twoje serce, osobiście wyrwane przeze mnie na oczach twego kraju. Co powiesz na wypatroszenie pewnego niegrzecznego miasteczka malutka?

-Aluś! Tala!-mała płakała, a oni nic nie mogli zrobić.

-No Aluś wybieraj. Życie tej małej Żydówki czy twój? Tik tak czas leci.- Chłopak spuścił głowę i zaczął iść w stronę Rzeszy z podniesionymi rękami.

-Aleksiej nie! On i tak ją zabije!- Ktoś krzyknął z oddali. Warszawa bała się pokazać.

-No jak wolisz. Dałem ci wybór.- Nagle Andreas wyrwał dziecko synowi i spojrzał na wszystkich z pogardą.

-To do mnie strzelał. I zranił cię oraz upokorzył. To ja się ja zajmę.

-Niet! Błagam! Niet! Zostaw ją!

-Za późno! Rzucił małą o ziemię, a następnie rozgniótł jej głowę. Rainer wyglądał tak jakby ojciec zrobił najwspanialszą rzec na świecie i to dla niego. Miasto rzuciło się w jego stronę i powaliło Rzeszę bijąc go z całej siły. A Natalia stała przerażona tym widokiem. Kiedy Niemieccy żołnierze oderwali Alka od Rainera i zaczęli kopać i bić czuła jedynie bezradność i strach.

-Ich bring dich um! (Zabije cię)- Rainer stał z podbitym okiem i wyciągnął nóż- Przytrzymać go. Osobiście wytnę mu serce. A flaki wyśle do komuszka.

 Nagle ktoś rzucił im pod nogi granat dymny. Nie bardzo wiedzieli co się dzieje. Gdy dym znikł nikogo nie było na placu. III Rzesza zaczął wyklinać na cały głos, że uciekli mu. Jeszcze tak wściekły nie był. I tym razem nie zamierzał się powstrzymywać postanowił dać upust swemu gniewowi.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top