43

 Każdy dzień w obozie był męczarnią. Na początku był to szok, oderwanie od rzeczywistości jaką znała. Adelajda na widok więźniów czuła smutek, rozpacz i przerażenie. Nie chciała być taka jak oni. Przerażało ją to wszystko. Z początku jeszcze liczyła dni, była silna. Wierzyła, że jej dziecko się opamięta i wszystko wróci do normy. Ne czuła w ogóle żalu do syna za to co zrobił. Wręcz przeciwnie, uważała, że to jej wina. Gdyby była lepszą matką, gdyba wywalczyła u męża aby nie brał go na front gdy miał tylko czternaście lat, gdyby po wojnie dała mu zamieszkać samemu tylko była przy nim to może nie stał by się potworem.

 Adelajda i pozostałe więźniarki wracały właśnie z robót przymusowych. Kobieta miała tylko cienką koszulę, będącą niczym sukienka, podziurawione pończochy i stare wyniszczone chodaki. Głowę owinęła chustką, aby chodź trochę zakryć uszy na tym zimnie. Kobiety szły po ogromnych zaspach śniegu do swojego baraku.

 Po wejściu każda z nich weszła na prycze i wtulały się w siebie, aby chodź odrobine dać sobie ciepła. Adelajda już od dawna nie liczy dni. Nie wie nawet co z jej dziećmi, mężem...Zamknęła oczy i przywołała obraz jeziora. Było to ciepłe lato, razem z mężem i dziećmi odpoczywali na plaży. Widok uśmiechów jej bliskich sprawił, że zapomniała o zimnie. A na wspomnienie małego Rainera dającego jej kilka kwiatków polnych i mówiącego „kocham cię mamusiu" wywołał uśmiech na jej twarzy. Jedynie kilka więźniarek dostrzegły to, ale nie miały nawet siły się  odezwać.

 Nagle do baraku weszło dwóch esesmanów. Szepnęli coś do strażniczki i wyszli na zewnątrz. Ona tylko podeszła do pryczy na której leżała Adelajda i lekko ją poruszyła. Kobieta powoli podniosła zmęczone powieki i spojrzała na strażniczkę.

-O co chodzi?- brzmiała jakby mówiła sama do siebie.

-Masz gości z SS. Chodź.- Adelajda posłusznie wstała i poszła za nią. Na zewnątrz stali już esesmani i zabrali ją w odludne miejsce.

-Czy przysłał was mój synek? Rainer chcę abym do niego wróciła?- jej głos był pełen nadziei

-III Rzesza zwolnił panią z obozu i nakazał przywieść panią do Berlina.

 Nim wyszła z obozu otrzymała drogie stroje oraz jedzenie. Podróż spędziła na myśleniu o swoich dzieciach. Na peronie spotkała swego teścia. Prusy Wyglądał na szczęśliwego jej widokiem. Po przywitanie spojrzała mu w oczy.

-Gdzie moi chłopcy i Andreas?- jej entuzjazm go zdziwił

-Andreas jest w Afryce.

-A chłopcy? Tak bardzo tęskniła. Wybaczyła już dawno im więc jedyne czego pragnę to ich przytulić.

-Rainer jest...Wyjechał do ZSRR

-Po co?

-Trwa wojna z nim. Więc jak przystało na prawdziwy kraj niemiecki walczy u boku swego narodu.

-Mój mały bohater. A Hans? Nadal zajmuje się Hitlerjugend? A może zajął się czymś innym?

-Dlaczego jesteś taka szczęśliwa? Obozy odbierają radość, a nie ją dają

-Wiem, ale będąc tam uświadomiłam sobie, ze oni są całym moim światem i tylko dla nich warto żyć. Czekałam na dzień w którym mnie wyciągną i znowu będziemy rodziną.

-Więc powinnaś coś wiedzieć w sprawie Hansa...

 Gdy na świat przyszły jej wnuczki poczuła lekki spokój po tym jak dowiedziała się co alianci zrobili jej dziecku. Starała się najlepiej jak mogła zajmować się swoimi wnuczkami. Każdy dzień zaczynała od modlitwy na grobem syna i opieka nad dziećmi oraz wyczekiwaniu na drugiego syna.

 Dziewczynki były identyczne jak dwie krople wody poza dwoma szczegółami. Madeleine miała ciemne włosy po matce, lecz oczy jak ojciec, a Ingrid była blondynkom o ciemnych oczach.

 Dzieci rozwijały się prawidłowo lecz brakowało im rodziców. Widać było już od pierwszych dni, że Genevieve narzekała na dzieci. Przeszkadzały jej we wszystkim. Pewnego dnia stwierdziła, że wraca do Vichy i wróci dopiero w tedy gdy zjawi się ich ojciec.

-Genevieve jak możesz to twoje dzieci. Potrzebują cię- Adelajda próbowała ja zatrzymać

-Są za głupie aby zrozumieć czy jestem czy nie. A z resztą mam już ich dość. Muszę się odstresować. Ciężko być matką bez męża.

-Rozumiem cię, ale one potrzebują bliskości matki.

-To zastąp mnie. Ja nie będą brudzić się w pieluchach zamiast być teraz u najlepszych projektantów mody. A teraz żegnam do czasu, aż mój ukochany nie wróci. Eh i niech ktoś uciszy teraz bachory.- wyszła trzaskając drzwiami

-No przynajmniej jeden problem z głowy.- stwierdził Prusy

_____________

 Śnieg nie przestawał nawet na chwile sypać co tylko utrudniało widoczność. Rainer i Ignac nie zamierzali się zatrzymać. Przed nimi rozciągał się ogromny zaśnieżony las. Po chwili postanowili wysłać zwiad, lecz obaj uważali, że nie warto tracić żołnierzy i sami pójdą.

 Szli ramię w ramię wypatrując zagrożenia ze strony sowietów. Widok ich zupełnie samych ucieszył Antona i Griszę. To była ich szansa. Jednak nim zaatakowali Grigorij powiedział, że zamierza wpierw porozmawiać. Wolał to załatwić pokojowo niż narażać miliny ludzi na śmierć. Postanowili zajść ich z dwóch stron. Nim się zorientowali Słowianie mieli już ich na celowniku.

-Teraz sobie na spokojnie porozmawiamy towarzyszu.

-Nie jestem twoim pierdolonym towarzyszem- warknął Niemiec

-Powiedziałem, że pogadamy na spokojnie. Anton zaczekaj tu z nim.

-Rainer nie zostawię cię.- Węgier chciał iść za nimi

-Zostań. To rozkaz.- Ignac doskonale zrozumiał co oznaczał spokojny wzrok przyjaciela. Teraz tylko zaczekać na sygnał. Gdy całkowicie zniknęli z oczu swoich kompanów Rzesza spojrzał mu w oczy z nienawiścią.

-Czego chcesz?

-Słyszałem, że jesteś honorowy, a przynajmniej byłeś. Czemu złamałeś nasz pakt?

-Po cię nienawidzę. Przysięgłem zniszczyć komunizm raz na zawsze i zamierzam to zrobić.

-To dla tego poplamiłeś honor swego rodu?

-Nie poplamiłem. Zdradzenie ciebie nic nie znaczy. Jesteś nikim.

-A reszta krajów? A Helena? Złamałeś chyba wszystkie zasady i sprawiłeś, że twoja rodzina jest z nienawidziana.

-A co ty możesz o tym wiedzieć? Nigdy nie należałeś do żadnej rodziny więc nie pouczaj mnie.

-Nie zasługujesz na to co miałeś i nadal masz. Kochająca rodzina, przyjaciele gotowi na wszystko u twego boku, kobieta która cię kochała, brat który cię kochał...

-Zamknij się! Nawet nie wiesz jaki popełniłeś błąd oddalając się od twojego pachołka.-Nim Grigorij zareagował Rainer wyciągnął już nóż i zaatakował go.

-To nawet nie potrafisz porozmawiać na spokojnie?!

-Nie zasługujesz na szacunek! Jesteś nikim!- W ostatniej chwili Rosjanin zatrzymał jego rękę i przytrzymał ją, a następnie uderzył go pod żebro.

-Uspokój się!-Rzesza nie zamierzał go posłuchać. Wolną ręka chwycił za pistolet i próbował postrzelić przeciwnika, ale ten w porę zrobił unik puszczając przy tym Rainera.

 Wystrzał rozniósł się echem po zaśnieżonym lesie. Na ten dźwięk Ignac i Anton w tym samym momencie wyciągnęli bagnety. Ostrza spotykały się co chwilę nie docierając do swoich celów. Nagle Białorusin uderzył przeciwnika pięścią w twarz. Ten tylko lekko się odsunął.

-Dobry jesteś jak na śmiecia!- Węgier otarł krew z kącików ust.

-A ty jak na panicza.

-Eh, trochę szkoda cię zabijać, lecz jeśli twój komuch skrzywdzi mojego przyjaciela to nie będę miał wyjścia.

-To jak widać jesteśmy w tej samej sytuacji.

 W tym samym czasie Komuch miał już dosyć ciągłego bycia ofiarą. Udawał, że klęczy na śniegu z powodu licznych obrażeń. Czekał tylko jak Rzesza podejdzie, a gdy już się tak stało wyrwał mu pistolet z ręki i strzelił mu prosto w klatkę piersiową, a następnie rzucił się na niego i zaczął go okładać pięściami. Na nic zdały się próby obrony. Po kilkunastu ciosach Rainer padł w śnieg we własnej krwi.

 Grisza wstał i splunął jedynie na niego. Nagle nadbiegli ich towarzysze. Węgier od razu podbiegł do przyjaciela, a Anton podszedł do Grigorija i zaczął bandażować mu rękę.

-Wstawaj...No wstań

-W najbliższym czasie królewna nie wstanie. O a jak wstanie to powiedz, że przy następnym spotkaniu nie będę już taki miły. Niech lepiej wraca do rodziców z podkulonym ogonem i błaga o wybaczenie wszystkich, których zraniła.

-Pierdol się!- Gdy Węgier próbował zabrać nieprzytomnego Rzeszę do obozu Grisza i Anton jakby nigdy nic poszli w swoją stronę.

 Pocisk był prawie przy sercu. Lekarze nakazali mu wracać do domu na jakiś czas. Ignac obiecał zająć się wszystkim pod jego nieobecność. Tak bardzo nie chciał wracać do domu. Bał się spojrzeć matce w oczy, nie chciał nawet spojrzeć na Genevieve a co dopiero na dzieci.

 Niechętnie przekroczył próg swego domu i już na dzień dobry Genevieve wpadła mu w ramiona. Był już gotowy jej przywalić lecz zobaczył matkę i babkę trzymające dzieci. Nie mógł tego zrobić. Odsunął ją dość mocno i podszedł do dzieci. Na widok swoich córek uśmiechnął się.

-Mój malutki...Tak bardzo tęskniłam synku.

-Mamo ja...

-Cii...to już przeszłość. Zapomnijmy o tym, a teraz trzymaj.

-Nein...Nie nadaję się na ojca....

-Oj przestań i już mnie nie drażnij. A też bierz jak matka daję. -babcia spiorunowała go wzrokiem. Pod jej nadzorem wziął małą blond włosom dziewczynkę na ręce. -Może nie jesteś aż taki jak twój dziad, eh. A teraz chodź do jadalni obiad czeka. Lekarze kazali mi zadbać o ciebie.

-Nie jestem głod...

-Milcz! Nawet nie zaczynaj mi tu z tym twoim kapryszeniem. Już się dość nasłuchałam jak byłeś mały. A teraz jedz!

-Dobrze babciu...miejmy to już za sobą...

-Słyszałam!

 Czas spędzony w Berlinie był męczący. Genevieve zachowywała się tak samo wkurwiająco jak zawsze. Nadal nie zrozumiałą co to sarkazm i nie potrafi zrozumieć, że jej nienawidził. Do tego narzekanie babki i płacz dzieci. Nie wytrzymywał.

 Udał się do Reichstagu gdzie został zaproszony na nadzwyczaj ciekawe „przyjęcie". Późnym sobotnim popołudniem udał się prosto do niewielkiej willi na obrzeżach Berlina. Miał na sobie galowy czarny mundur ozdobiony medalami i zaczesane do tyłu włosy. Wyglądał naprawdę imponująco. Po uroczystym posiłku przystąpiono do podpisania dokumentów. Na środek Sali wyszedł Heydrich i Himmler. Obaj przedstawili jak ma przebiec Ostateczne Rozwiązanie.

 Po podpisaniu i wzniesieniu wspólnego toastu Rzesza odkrył dla siebie zupełnie nowy cel. Skoro już musi zrobić sobie małą przerwę od ataku na ZSRR to pora poświęcić ten czas na pozbycie się drugiego problemu jakim byli dla niego Żydzi.

Wracając do domu miał w głowie plan na najbliższy czas. Czas udać się do starej znajomej. Debora na pewno się stęskniła za nim. Następny cel podróży- Warszawa.

_____________

 Helena i Natalia nie próżnowały. Razem z żołnierzami i harcerzami udało im się zdobyć dość spory arsenalik. Ale to wciąż za mało.

 Tego dnia miała dość skomplikowane zadanie. Miały obrabować jednego z wysoko postawionych oficerów. Wywiad donosił, że ma mieć dzisiaj ze sobą świeżo wybrany rozkaz, który miały przechwycić i dostarczyć do dowództwa.

 Obie wystroiły się w eleganckie sukienki, zrobiły makijaż i udały się do parku. Najpierw starały się wypatrzyć cel. Z godnie z planem ta która jako pierwsza na niego wpadnie ma zdobyć dokumenty, a druga jak najszybciej udać się do samochodu i zaczekać na pierwszą. Potem jak najszybciej odjechać. Niby banalne, ale nigdy nie wiadomo.

 Natalia wyglądała ze swojej strony parku zerkając na przechodniów znad książki. Cały czas miała nadzieję, ze to Hela jako pierwsza na niego wpadnie, a ona zajmie się transportem. Niestety. Cel zmierzała prosto w jej stronę. Dostrzegła jak Helena kieruję się w stronę pojazdu.

 Z godnie z planem wstała i udawała, że wsadza książkę do torebki ale jej wypadła. Oficer na widok nieświadomej swojej zguby kobiety od razu podbiegł, podniósł przedmiot i dogonił ją. Białorusinka nawiązała rozmowę. Razem z celem zaczęła spacerować po parku. Celowo potknęła się prosto w jego ramiona. Jak najszybciej sięgnęła do jego kieszenie w marynarce i wyjęła dokument. Ukryła go szybko w torebce i przeprosiła, a następnie pożegnała. Idąc w stronę samochodu bała się, ze coś mógł zauważyć.

 Była już prawie na miejscu gdy nagle usłyszała jak ją wołał. Nie odwracając się wsiadła do samochodu który od razu ruszył zostawiając wściekłego oficera samego na ulicy.

 Jak się okazało w dowództwie niebyły to rozkazy. To była tylko informacja, ze do Warszawy ma przybyć Wilhelm, Reinhard i...Rainer. Na tę wiadomość Helena tylko się zdenerwowała. Po co ten drań tu przyjeżdża?

______________

 Niemal od razu po dotarciu na miejsce Rainer udał się do getta. Widok cierpiących na ulicach napawał go radością. Reinhard jedynie westchnął z obrzydzeniem i poprawił okulary, a Wilhelm jako jedyny nie był zachwycony tym widokiem.

 Rainer zażyczył sobie sam wejść do celi swojego więźnia, a wuj i dziadek musieli zostać na korytarzu. Austriak wydawał się oburzony wiadomością, że ma zostać z bratem sam na korytarzu z pospólstwem.

 Gdy tylko wszedł do celi poczuł zapach zgnilizny, moczu i potu. Zakrył usta i nos dłonią w białej rękawiczce i podszedł do ledwo widocznej z powodu braku okna kobiety przykutej łańcuchem do ściany. Z początku była zupełnie obojętna, lecz gdy go poznała poczuła strach.

-Zatęskniłem się za tobą.- jego jadowity głos przesiąknięty nienawiścią rozniósł się po pomieszczeniu.

-Proszę...Zostaw mnie...

-Zapewniam, że to co przeżyłaś do tej pory to były tylko dziecięce dokuczanie. Zabawa się dopiero zaczyna.

-Dlaczego mi to robisz?! Co ja ci takiego zrobiłam?

-Przez Żydów i komunistów mój ojciec poniósł klęskę na Wielkiej Wojnie.

-Wiesz, że to nie prawda...To nie jest ich wina...

-Zamknij pysk! Nie udawaj nie winnej. Nic ci to nie da.

-Dlaczego stałeś się potworem...? No co jest? Nie umiesz nawet na to odpowiedzieć? Heh...

-Zamknij się...-nim dodała coś jeszcze zauważyła jak w jego dłoni połyskuje słabo sztylet. Wiedział już co się zaraz stanie. Zamknęła oczy i zaczęła śpiewać starą żydowską pieśń śpiewaną przez jej rodziców przed laty...

 Kolejne dni mijały i za każdym razem Rainer wracał zakrwawiony z sadystycznym uśmiechem na twarzy. Wilhelm zaczynał powoli mieć tego dość. Wiedział co ta dziewczyna musi przeżywać każdego dnia. Niestety tylko on miał jeszcze jakieś ludzkie odruchy, bo jego brat Austria nie wykazywał żadnego zainteresowania.

 Tego dnia było jedna zupełnie inaczej. Zastał w nuka nad mapa miasta z jakimiś esesmanami. Zastanawiał się czy warto się odzywać jak Rainer wyglądał jak obłąkany. Lecz uznał, że może to choć trochę go uspokoi.

-Co robisz? Po co ci ta mapa? Izrael uciekła czy co?

-Głupi biały Prusaczek.- Z głębi salony rozległ się śmiech Austrii. Prusy zignorował do, bo znał za dobrze brata i wiedział do czego jest zdolny kiedy wyczuje satysfakcje.

-Odpowiesz mi wnuku?

-Rain

-Rainerek szuka tej małej kanalii.

-Pytałem jego a nie ciebie.

-Wuj już ci odpowiedział. Szukam Polski.

-Po co?

-Należy ja ukarać, aby jej cholerny naród przestał się buntować. To chyba oczywiste nie prawdaż dziadku?- uśmiechnął się tym swoim uśmiechem który tak bardzo Wilhelm kocha. Nie miał ochoty się z nim kłócić i po prostu wyszedł. Gdy tylko otworzył drzwi zobaczył za nimi Genevieve z dziećmi.

-Co ty tu robisz?!- Zdenerwował się

-No jak to co? Dzieci muszą być z obojgiem rodziców. A teraz złaś staruchu z przejścia.- Tego było już za wiele. Prusy nie oglądając się za siebie po prostu wyszedł.

 Genevieve i Rainer doszli do porozumienia. W końcu jak twierdził Goebbels w celach propagandy obraz Rzeszy i jego potomstwa będzie wspaniały. Dlatego zaczął pokazywać się z dziećmi i ich matką. Teraz kiedy lud uwierzył, że są szczęśliwą rodziną pojawił się problem aby się jej pozbyć.

____________

 Natalia miała tego dnia dostarczyć zapas leków do getta, a Helena w tym czasie miała pomóc w szkoleniu harcerzy. Jak zawsze udała się w stałe miejsce. Rozejrzała się czy nikt jej nie widzi zagwizdała, a zaraz za muru rozległ się ten sam sygnał. Zrobiła jeszcze parę kroków i przerzuciła torbę na druga stronę.

 Po wykonaniu zadania ruszyła do domu jakby nigdy nic nagle poczuła uderzenie w tył głowy. Gdy dziewczyna straciła przytomność jej oprawczyni zawołała dwóch żołnierzy patrolujących teren. Gdy zaniesiono ją do Rainera Geneveve niemal skakała z radości, lecz wolała aby to był inna dziewczyna.

 Na widok dziewczyny Rainer się uśmiechnął i poklepał Genevieve po głowie. Następnie nakazał zrobić Słowiance przesłuchanie na Pawiaku. Ona jedynie plunęła mu na buta, a francuska ją uderzyła w twarz.

 Helena jak się tylko dowiedziała od razu chciała ją ratować. Razem z dowództwem ustalili dość szybko plan odbicia Białorusinki z rąk wroga. Wystarczyło zaczekać aż nadjedzie ciężarówka wioząca więźniów do Pawiak.

 Wszystko było już ustalone, a żołnierze stali na swoich pozycjach. Nagle nadleciał jeden z harcerzy. Na jego słowa Helena poczuła jak nogi się pod nią uginają. Okazało się, że Natalia jest przewożona do posiadłości zajmowanej przez nazistę i jego rodzinę.

 Po dość długiej obserwacji doszli do wniosku, że ona już stamtąd nie wyjedzie. Polska czuła się strasznie z myślą, że może ją stracić. Nagle ku jej zdziwieniu brama się otworzyła i wyjechał z niej czarny samochód, a na jego tylnym siedzeniu siedziała jej przyjaciółka.

 Zupełnie nie myśląc dziewczyna wyszła na środek drogi. Kierowca zatrzymał powóz i wysiadł dopiero wtedy okrążyli go Polacy. Kiedy strażnik został obezwładniony Helena podeszła do samochodu i wyciągnęła z niego przyjaciółkę.

 Nim odeszły usłyszały jak ktoś klaskał. Gdy się odwróciły zobaczyły tylko III Rzeszę który się do nich uśmiechał, ale w swój dawny sposób. Sposób, który Hela kochała przed laty...O dziwo nie zaatakował, tylko stał z łagodnym uśmiechem i patrzył jej w oczy. Jednak ona nie odwzajemniła i odeszła z przyjaciółką. Stał tam jeszcze przez chwilę ze spuszczoną głową...

 Jeszcze tego samego dnia postanowił wyżyć się na Izrael. Nieustanne tortury pozbawione kontroli nie dawały mu nadal pełni spokoju. Bez słowa wyjechał do Oświęcimia, gdzie postanowił wykorzystać swój nowy sposób eksterminacji.

 Oświęcim został zmuszony do oglądania tego przerażającego przedstawienia którego twórcą był Rainer. Na widok puszek z gazem przeraził się. Nim zanieśli je do budynku w który zamknęli więźniów Chłopak postanowił się odezwać.

-Rainer! Oszalałeś?! Zabroniono tego używać! Nie wolo używać gazów bojowych.

-Owszem. Nie wolno mi używać tego na froncie. Lecz to już nie jest zwykły Iperyt. Przedstawiam ci Cyklon B. I spokojnie nie użyje tego tak jak mój ojciec. Mam dla niego znacznie fajniejsze zastosowanie.

-Berlin! Błagam powstrzymaj go!

-Zamknij się i patrz co mój pan robi!- pomimo, że tak radośnie popierał swój kraj to nadal czuł smutek z powodu kobiety którą kochał, a okłamywał w sprawie jej brata.

-Zaczynajmy.- Widok żołnierzy odkręcających jakieś pokrętła Oświęcim poczuł strach. Po chwili z budynku rozległy się jęki umierających więźniów. Gdy było już po wszystkim Oświęcim został zmuszony do przenoszenia ciał do krematoriów.

 Dopiero teraz III Rzesza poczuł się lepiej. Nakazał przygotować sobie transport. Berlin się zdziwił na wiadomość o powrocie swego pana na front. Lekarz jeszcze nie wydał zgody. Ale Rzesza twierdził, że już czas. Zwłaszcza jak się dowiedział o podbojach przyjaciółki na Pacyfiku. Najwyższy czas wziąć cię do zdobycia Rosji...

____________

 Czechy wraz ze swoim mały oddziałem zaczaił się w jednej z uliczek na jednego z najważniejszych przywódców Rzeszy, Haydricha.

 Nie dbał o zdanie aliantów w tej kwestii. Wielokrotnie prosił ich o pozwolenie i nawet częściowo je otrzymał. Leonard dał mu pozwolenie, lecz co z tego jak Jack odmówił ignorując Francje. Lecz w tym momencie Czechy już postanowił, że posłucha ten jeden raz Żabkę i załatwi drania raz na zawsze.

 Gdy ten jechał jakby nigdy nic samochodem z odkrytym dachem Czech dał sygnał do ataku. Niestety Niemcy bieli broń, ale i tak nie przestawali strzelać. Josef zauważył, ze jego cel wymknął się z samochodu i ruszył kulejąc w jedną z alejek.

 Nie czekając na nic ruszył za nim. Postrzelił go dwa razy w plecy, ale on nadal stał i na dodatek zaczął się bronić, a jemu skończyły się naboje. Czech bez namysłu ruszył na niego. Powalił rannego i wywiązała się walka między nimi.

 Josef zadał mu tak wiele ciosów...Niestety nadeszły posiłki i Praga podbiegła od nich i zmusiła Josefa do odwrotu. Pd tamtego czasu Czech nie spał i przeklinał sam siebie, że nie zabił go. Jego smutek przerwała Praga z gazetą.

-Co to? Mam gdzieś miejscowe ploteczki i propagandę nazistowską którą ten papier jest przesiąknięty.

-Tym razem ten artykuł ci się spodoba. -Pokazała mu temat napisany tłustym drukiem.

-Zdechł...On zdechł!

-I to dzięki tobie. Doprowadziłeś do jego śmierci. I Francja przysłał ci gratulacja, no a Wielka Brytania...

-Co on? Głupio mu teraz hehe.

-Przysłał serię wyzwisk pod twoim adresem oraz pana Leonarda. Uważa, że teraz to Rainer zacznie szaleć

-Dla jego wiedzy już szaleje. Wiedziałby gdyby wypełzł ze swojej kryjówki i zobaczył co się dzieje na świecie.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top