33
Dni nieustanie mieszały się ze sobą, a noce mijały powolnie. Wszystkie ulice Berlina były zalane wodą co wyglądało jakby przez miasto płynęła rzeka. Od kilku dni nieustannie padało co tylko psuło wszystkim nastrój. III Rzesza pogrążył się w swoich myślach i starał się coś naszkicować. Jego starszy brat czytał coś w gazecie i co jakiś czas naruszał cisze panująca w salonie śmiechem. Każdy kolejny śmiech doprowadzał Rzeszę do szału. Wolał siedzieć w samotności w ciszy niż wysłuchiwać tych jakże denerwujących odgłosów jakie wydawał Hans.
-Co cię tak bawi? - Powiedział z nieskrywaną irytacją w głosie.
-A nic, po prostu czytam sobie gazetę. Są tu bardzo ciekawe i zabawne kawały. Przeczytam ci...
-Nein. Nie chcę tego słuchać, mam ciekawsze zajęcia.
-Ta bazgranie po zeszycie, a potem wywalanie do śmieci te biedne kartki. Czemu ty musisz być taki sztywny i poważny? Zawsze wyglądasz na ponurego i wiecznie wkurwionego. Jak masz jakiś problem to możesz mi powiedzieć to pogadamy.
-Ja po prostu staram się zachować powagę, aby nie robić z siebie idioty w przeciwieństwie do ciebie.
-Sztywniak. I to właśnie przez takie zachowanie wszyscy nas takimi widzą. Już na trwałe wszedł stereotyp o Niemcach jako tych bez poczucia humory i wiecznie zdenerwowanych. Uważam, że wcale tacy nie jesteśmy.
-Nie dbam czy tak nas widzą. Bardziej interesowałoby mnie czy widza w nas potęgę, z która musza się liczyć.
-A ty tylko o tym...Odkąd zacząłeś się izolować od Heleny zauważyłem, że jesteś nieszczęśliwy. Martwię się...
-Nie masz powodu do zmartwień. I nie mieszaj się w nasz związek.
-Związek? A to dobre. Nie rozmawiacie, nie piszecie, nie spotykacie się. Wydaje mi się, że władza cię za bardzo pochłonęła i presto tracisz coś co kochasz. Będziesz tego żałował.
-Daruj sobie.
No dobra. A właśnie, bo wiesz, że zajmuję się Hitlerjugend. Pomyślałem, że może zechcesz przyjść na jakieś spotkanie. Dzieciaki cię uwielbiają i byłyby bardzo szczęśliwe. To jak? - Rozmowę braci przerwało nagłe nadejście sługi. Powoli podszedł do swego pana i szeptał mu, że ma aż dwoje gości.
-Przyprowadź Berlin tutaj, Hans z nim posiedzi. A mojego Freund przyprowadź do mojego gabinetu.
Hans odprowadził wzrokiem brata i westchnął z niezadowolenia. Kiedy wszedł Berlin od razu zmienił temat na pogodę i inne nic nieznaczące tematy, aby ukryć swoje zmartwienie.
Rainer przywitał Giuseppe w swoim gabinecie. Kiedy Włoszek usiadł na wprost niego i zaczął gadać jakieś pierdoły nazista uważnie mu się przyjrzał. Dostrzegł lekkie podenerwowanie, które jego rozmówca chciał ukryć. Uśmiechnął się na wspomnienie ich ostatniego spotkania. To pewnie o to mu chodzi. Boi się i dobrze.
-Po co tu przyjechałeś? - powiedział od niechcenia Rainer
-A więc...Słyszałeś o tym co się dzieje w Hiszpani? - ten tylko pokiwał twierdząco głową i zaczął bawić się nożem. - Postanowiłem udzielić wsparcia i...obiecałem, że...ty tez to zrobisz.
-Doprawdy? A niby czemu miałbym, to zrobić? Nie znam Hiszpani i nie mam powodu, aby wysyłać tam wojsko.
-Tak myślałem, że powiesz. - faszysta zaśmiał się nerwowo. - Ale sądzę, że masz powody, aby pomóc.
-Was? Jakie to powody? - Rainer zainteresował się słowami Włoszka
-Masz okazje pokazać swojemu "ulubionemu przyjacielowi" swoją potęgę. Mój drogi kuzynek Leonard udziela pomocy temu całemu Republice Hiszpańskiej. A do tego do pomocy ma jeszcze kogoś kogo nienawidzisz.
-A kogóż nienawidzę bardziej niż Francji?
-Komunistów. ZSRR pomaga Republice. A do tego to świetna okazja do przetestowania nowej technologii.
-Komunista i Franca...Brzmi fajnie
-A więc? Ja, Królestwo Hiszpanii i Portugalia możemy liczyć na twoją pomoc?
-Z radością odwiedzę Królestwo. Znudziło mi się to deszczowe miasto.
-Doskonale. Pakuj się i ruszamy do naszej seniority. Nie może się już ciebie doczekać. - Słowo ''ciebie'' było przesiąknięte zazdrością co dało jeszcze większą satysfakcje Rzeszy.
Podróż do Hiszpani nie trwała zbyt długo. Gdy dotarli zostali ugoszczeni w pałacu jak najważniejsi goście. Maribel bardzo zależało na ich wsparciu, ponieważ wojna domowa od samego początku przyniosła już mnóstwo śmierci i cierpienia jej rodaków. Razem ze swoją przyjaciółka cariną, która również obiecała pomoc miały urodę typowa dla tego klimatu. Obie miały długie ciemne włosy i duże prawie czarne oczy oraz ciemniejszą karnacje od Europejek z północnej i środkowej części. Jak dobrze wiedział Giuseppe też ma podobny wygląd ze względu na położenie kraju, czyli basenie morza śródziemnego. Obie były ciekawe jak wygląda III rzesza, bo jeszcze nigdy nie miały okazji go poznać, jedynie znały go ze zdjęć w czarno-białej barwie. Gdy tylko weszły do salonu powitać gości zarumieniły się na jego widok. III rzesza był dokładnie tak przystojny jak wszystkie znajome ich opowiadały. Jasna karnacje, błękitne oczy i blond włosy, a do tego idealne ciało. No ideał...
-A więc tak pomożemy wam....
-AAA! Dziękuję! Nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne. Alejandro i jego zwolennicy zaczęli niszczyć religie. Plądrują kościoły, mordują duchownych i wiernych. Po ulicach walają się trupy, a do niektórych budynków przybijają zakonnice. Boję się co się stanie jak przejmie władze w kraju. Ale wiem, że ty mnie obronisz...
-Ehm..-Włochy chrząknął co zwróciło uwagę dziewczyny.
-O ty tez mnie obronisz prawda?
-Oczywiście mio caro.
-Panowie, bo musicie iść z nami na spotkanie z przeciwnikami. Na ostatnim nas wulgarnie obrażali. I grozili, że skończymy jak wszyscy katolicy. - powiedziała Portugalia ściskając medalik na jej szyi.
-Nie dziwi mnie to. Komuniści to najgorsze ścierwo jakie istnieje. A poza tym Żabka też nie jest lepszy. A zatem chodźmy, a jeśli spróbują coś do was powiedzieć to ja się nimi zajmę.
-A to już po nich- zaśmiał się Włoszek.
Spotkanie odbyło się w starym klasztorze, na wzniesieniu nad miasteczkiem. Republikanie bez namysłu niszczyli to co pozostało z dekoracji ołtarza. Jedynie Leonard nie zamierzał dołączyć do nich, w końcu sam był krajem katolickim. ZSRR przyglądał mu się spod ściany, o która się opierał. Nie ufał mu właśnie przez religijność kraju. Meksyk z II Republikom Hiszpani rozmawiali o czymś podczas gdy pozostali sojusznicy zaczęli rozwalać obrazy.
Nagle drzwi klasztoru gwałtownie się odtworzyły i do środka weszły Maribel z Cariną. Obie kobiety wyglądały na przestraszone i zdenerwowane. Alejandro na widok Królestwa uśmiechnął się złowrogo i podszedł do niej. Dziewczyna stanęła jak sparaliżowana, gdy zaczął głaskać ją po policzku. Jej towarzyszka cofnęła się o kilka kroków.
-Tęskniłem kochanie.
-Dlaczego to robisz?
-Cii.Już niedługo to się skończy i będziesz moja.
-Nie bądź tego taki pewien. - na dźwięk tego głosu Leonard się przestraszył i zaczął nerwowo szukać jego źródła. Dopiero po chwili przez panujący w pomieszczeniu półmrok zauważył Rainera opierającego się o jedną z kolumn. Koło niego stał uśmiechnięty Włoszek, który lekko podskakiwał ze szczęścia.
-A wy to kto? - powiedział znudzonym głosem Alejandro.
-Ktoś kogo powinieneś się bać przybłędo komunistyczna. - Faszysta pękał wręcz z radości i dumy, że wreszcie on Rainer działają razem i Leonard zaczął się cykać.
-Nie boję się was burżuje, nieważne skąd jesteście. Nie zatrzymacie rewolucji.
-Alejandro. Nie zadzieraj z nimi to Faszystowskie Włochy i...III Rzesza.- Leonard pamiętał co Rainer mu powiedział. Nie może pozwolić, aby ta wojna odbiła się na zdrowiu Hansa.
-Faszysta i Nazista. Nacjonaliści. Po co pomagacie tym katolikom? Przecież wszyscy wiedzą, że jesteście niewierzący.
-Tak się składa, ze sypiam z Watykanem...-wyszeptał pod nosem Włochy, na co Rainer się skrzywił.
-Zgadza się. Jesteśmy niewierzący, lecz oboje wywodzimy się z krajów katolickich. A po za tym nienawidzę komunistów i zniszczę was!
-No, no, no. Jaka pewność siebie szwabie. -Po pomieszczeniu rozniósł się twardy i zimny niczym stal głos Związku Radzieckiego. - Nie mogę się doczekać, gdy nasze wojska się spotkają. A teraz już czas wracać. Do zobaczenia chłopczyku.
Rainer najbardziej na świecie pragnął zatopić sztylet w jego sercu. Nienawidził komunistów i chciał ich zniszczyć raz na zawsze. A ten prostak aż się prosi by go załatwić. Po powrocie do pałacu, Rainer wysłał telegram do Berlina o przysłaniu dużych oddziałów wojskowych do Hiszpani.
Po kilku tygodniach spędzonych w upalnym klimacie podczas nudnych pojedynków na ulicach miast i kilku niewielkich starci. Rainer nie był zadowolony, mógł ten czas spędzić w Berlinie i zajmować się własnym krajem, a nie problemami królewny, która zakochała się w jakimś pastuchu, który postanowił przejąć władzę i wziąć ją siłą, bo jej rodzina odmawia. Dlaczego Giuseppe zawsze musi zrobić coś tak głupiego jak to?
Razem z Maribel siedział na tarasie i starał się skupić na tym co ona mówi, lecz jego myśli uciekały do pewnego kraju w środkowej Europie. Czy właśnie wzięły go wyrzuty sumienia po tym jak postąpił względem Heleny?
-Ej, bo jesteś jakiś nieobecny. Wszystko w porządku? - Hiszpanka spojrzała na niego łagodnym i przyjaznym wzrokiem
-Tak...To nic takiego...
-Chodzi o kobietę? Znam ten wzrok, jesteś zakochany
-Nie nazwałbym już tego tak. Zjebałem i zniszczyłem naszą miłość.
-Mylisz się. Nawet nie próbuj się poddawać. Walcz o nią, bo już nigdy nie zaznasz szczęścia.
-Skąd ta pewność?
-Miłość to najpiękniejsze uczucie, a jeśli już raz je zaznałeś to będziesz go pragnął już zawsze. Uwierz mi. I walcz o nią. - nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć podszedł kamerdyner z listem i podał mu go.
Z każdą kolejną linijka jego twarz przypierała coraz bardziej zdenerwowaną minę. Hiszpania czekała cierpliwie aż skończy.
-Czy coś się stało w twoim kraju?
-Tak. Hans się stał.- wysyczał przez zęby i zmiął kartkę.
-Kto to jest Hans?
-Mój starszy brat. Jak zwykle musi się wszędzie wpierdalać tam, gdzie nie trzeba. Musze wracać. Przyśle ci jeszcze kilka naście czołgów, samolotów i żołnierzy. Obiecuję, że wygrasz.
-Ufam ci Raniero.
___________________________________
Gdy tylko wrócił do domu podszedł wściekły do brata nie zwracając uwagi na ojca i dziadków. Hans na widok miny brata aż się cofnął.
-Coś ty kurwa narobił?! Zapomniałeś, że toczę wojnę w Hiszpani?!
-Nie. Ale pomyślałem, że to świetna okazja. Oczy wszystkich są skierowane na Hiszpanie i to twoja szansa. A do tego Leonard zrobił coś strasznego i chcę go tym powstrzymać.
-Pomaga komuchom w Hiszpani?
-Znacznie gorzej. Zawarł pakt o wzajemnej pomocy z Sowietami. Dlatego przekonałem władze o podjęciu remilitaryzacji Nadrenii. Obawiam się, że mogli by nas zaatakować z komuchem na czele.
-Niewiedziałem o tym...A co na to Hitler?
-Zgodził się.
-Lecz co, jeśli Leonard ma tam wojsko? Będziemy musieli spierdalać z podkulonym ogonem. To może doprowadzić do naszej porażki.
-Nie mów tak braciszku. To nasza szansa no zbudowanie obrony.
-A co ty możesz wiedzieć o obronie?
-Oh, jak mi nie ufasz to idź do dowództwa.
Jak się okazało w dowództwie, Hitler wydał rozkaz do działania. III Rzesza nie mógł wysłać swoich żołnierzy samych więc ruszył z nimi. Wolał osobiście dopilnować, że w razie ataku Francji wojsko się wycofa bez strat. O dziwo Francuzi nie atakowali. III Rzesza i jego dowódcy na widok armii Francuskiej na granicy zaczęli czym prędzej wznosić zaplanowaną linie Zygfryda. Wróg nie atakował, ponieważ Leonard osobiście zabronił podejmować jakichkolwiek działań przeciwko Rzeszy.
Kiedy linia była już gotowa, a nikt nie zareagował, żadnych komentarzy, żadnych skarg Rainer poczuł się bezpieczny. To działa. Hans jest nad wyraz przydatny. Ma Francje w garści, a król Brytanii wspierał nazistów, więc problem z głowy. Trzeba nadal być milutkim dla brata, aby robił to co chcę.
_____________________
Na zebraniu brytyjsko francuskim osoba, która powinna zabrać głos milczała ze spuszczoną głową. Leonard wiedział, że popełnia błąd, lecz nie może stracić Hansa. Reszta jego rodziny przyznała mu rację. Zwłaszcza dziadek Eugene. Wiedział co oznacza utrata ukochanej osoby i nie chciał, aby jego wnuk cierpiał tak jak on. Najbardziej zadowoloną osobą z tej sytuacji była oczywiście Genevieve. Kochała brata, lecz teraz jej ukochany ma szanse stać się potęgą. Patrząc na brata ze spuszczoną głową poczuła ogromna radość.
Jack i jego rodzina uważała, że to głupota pozwalać Rzeszy łamać traktat wersalski, lecz ich rząd zrezygnował z podejmowania jakichkolwiek działań. Wiedzieli, że musza odpuścić, lecz nie rozumieli powodów, dlaczego francuzi tak łatwo ustępują. Jack znał Leonarda od lat, wiedział, że coś go łączy Hansem, ale nie miał pojęcia co. I dlaczego tak ustępuje Rainerowi, skoro go nie znosił i nie raz powtarzał, że jest chodzącym problemem. To wszystko było mocno podejrzane, ale nie był wstanie nic z tym zrobić.
_____________________________
Gdy dotarła do Berlina pospiesznie udała się do dworu należącego do III Rzeszy. Gdy została wpuszczona pobiegła do jego gabinetu nie zwracając uwagi na służącego, który powiedział, że jest zajęty, bo ma gościa. Bez pukania wpadła do jego gabinetu i rzuciła mu się na szyję. Rainer stał jak sparaliżowany, a Giuseppe się śmiał. Gdy dziewczyna go puściła spojrzała gniewnie na Włoszka.
-Skoro oficjalnie podpisaliśmy pakt o sojuszu to ja już sobie pójdę. Następnym razem uczcimy to. Pa Rani, kuzyneczko. - gdy tylko faszystka wyszedł, Genevieve pocałowała Rzeszę w usta.
-Czego chcesz?
-Tęskniłam za tobą. Nawet nie wiesz, jak się cieszę z twoich osiągnięć kochanie. Chce ci dać trochę odpoczynku od pracy. Założę się, że ta polska wieśniaczka nie spełnia twoich zachcianek.
-Masz rację. Nie spełnia. Lecz to nie oznacza, że się z tobą prześpię.
-Oh, kochanie dobrze wiem, że już ci przeszło. Zapomnij o niej i bądź ze mną. Dam ci wszystko czego chcesz.
-Wiem~
-A więc~
-Jeśli chodzi o Polskę to jest mi jeszcze potrzebna. Musze odzyskać ziemię ojca.
-Czyli ty nigdy jej nie kochałeś?
-To Słowianka. Jest dla mnie niczym, a do tego co ona może mi dać?
-Nic. Jest biedna i nic nie warta~ na te słowa zaczęli się całować. Rainer czuł, że robi źle i sprzeciwia się temu co tak naprawdę czuję, ale Genevieve ma rację. Z nią może zająć Francje, a z Heleną nic nie osiągnie...A przynajmniej tak sobie wmawiał
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top