28
Per. III Rzeszy
Każdy dzień wygląda dosłownie tak samo. Dziadkowie cały czas obserwują co robię, a rodzice wyjechali do swojej posiadłości. Czuję się jak w najgorszej celi do jakiej mogłem trafić.
Dawniej uwielbiałem odwiedzać dziadków. Uważałem dziadka za bratnią duszę, kogoś z komu zawsze mogę się zwierzyć. Lecz teraz jedynie wysłuchuje jego narzekania na wszystko. U babci to akurat żadna nowość.
Babcia Helga robi mi pobudkę codziennie o szóstej. Przy każdym posiłku narzeka na to, że mało jem, tylko się obijam i blablablabla....
Nawet po ogrodzie nie mogę przejść się sam. Zawsze musi któreś z nich iść za mną i narzekać. Mam nadzieję, że ja będąc w ich wieku taki nie będę. Już gorzej być nie może...
Siedzieliśmy razem na tarasie. Dziadek czytał poranną gazetę, babcia coś tam szyła, a ja próbowałem szkicować. Przypadkiem zauważyłem jak dziadek na mnie zerka, ale stwierdziłem, że to zignoruję. Nagle westchnął i przysiadł się bliżej mnie na co babcia zaczęła nam się przyglądać.
-Wiesz...Bo...Twój...no ten facet, z którym chciałeś przejąć władzę został wypuszczony na wolność.
-Pokaż- wyrwałem mu gazetę i zacząłem dokładnie ją studiować.
-I na cholerę mu to powiedziałeś? Hans na pewno go nie wypuści.
-Daj spokój Helgo. Powinien wiedzieć, w końcu to dla niego ważne.
-Ważne, ważne...Z roku na rok jesteś coraz głupszy i bardziej denerwujący.
-Jak ci tak źle to wyprowadź się do naszego syna, a nie zaraz on cię tam nie chce! - kiedy dziadkowie się kłócili podszedł do mnie służący i obwieścił, że mam gościa w salonie. Dziadek i babcia nawet nie zauważyli więc poszedłem za sługą.
Gdy wszedłem do salonu ujrzałem brata stojącego przy kominku i przyglądającemu się zdjęciom przedstawiającymi nas jako dzieci. Na każdym z nich staliśmy obok siebie uśmiechnięci...
-Czego chcesz? - warknąłem do niego na co on tylko się odwrócił z łagodnym uśmiechem.
-Chcę udowodnić ci swoją niezależność
-Jak niby chcesz to zrobić? Każesz Leonardowi wypierdalać do siebie? Przestaniesz płacić aliantom? Odbudujesz armie?
-Nie...Ale...Pozwolę ci działać.
-Doprawdy? A czemu?
-Bo...Kiedy Hitler został osądzony zacząłem z ciekawości czytać o jego poglądach i...zgadzam się z nimi
-Oczywiście braciszku. Ale nie widzę abyś chciał jej wykorzystać.
-Bo nie potrafię. Nie chcę być krajem. Nie nadaję się do tego, a ty wręcz przeciwnie. To mnie przerasta...Wiem jaka jest sytuacja w kraju, ale nie umiem nic z tym zrobić...Lecz jeśli twoja partia przejmie władzę ty naprawisz wszystko.
-A ty? Co będzie w tedy z tobą? - spytałem obojętnie.
-Chcę być z ukochanym. A bycie państwem mi to uniemożliwia. Więc gdy tylko władza będzie twoja ja ustąpię
-Jeszcze zobaczymy...To jak? Jestem już wolny?
-Wbrew aliantom...Tak, mein Bruder – no to teraz się zabawimy drodzy alianci...
Kiedy tylko dotarłem do Monachium, starałem się jak najszybciej dotrzeć do domu, aby pozbierać rzeczy i udać się do swojej partii. Kiedy przedzierałem się przez zatłoczone ulice poczułem się wolny. Wolny od rodziny, po prostu wolny.
Nagle zza rogu wyszła jakaś kobieta i zderzyliśmy się dość mocno, przez co oboje upadliśmy na chodnik.
-Pani wybaczy, zagapiłem się i...To ty?- Kobieta o ciemnych włosach i oczach spoglądała na mnie zdziwiona.
-No proszę. Czyli to prawda, że braciszek cię wypuścił. - powiedziała z tym swoim kpiącym tonem. Chciałem ją wyminąć jednak Debora złapała mnie za rękaw koszuli.
-Prosiłam abyś przestał z nimi współpracować. Ci ludzie są źli. Uwierz mi.
-Spierdalaj! Jeszcze zobaczysz, gdzie jest twoje żydowskie miejsce. - wyszarpałem się jej i poszedłem jak najszybciej w swoja stronę.
Po przejściu kilku ulic wreszcie dotarłem pod kamienicę rodzinną matki. Przeskakując po kilka stopni udałem się na samą górę do mojego mieszkania. Reszta należała do różnych mieszkańców. Większość z nich to emeryci.
Gdy byłem już na swoim piętrze zauważyłem dziewczynę, która stała pod moimi drzwiami. Wyglądała tak jakby zastanawiała się czy zapukać czy nie. Podszedłem do niej i położyłem dłonie na jej biodrach przez co się wzdrygnęła. Powoli odwróciła twarz w moją stronę i jej intensywnie zielone oczy przypatrywały mi się dokładnie.
-Hele...-W tej właśnie chwili dostałem mocnego policzka. Spojrzałem na nią zdezorientowany. - A to za co?
-Miałeś nie zrobić nic głupiego. Ponad pół roku nie odzywałeś się. Ani listu, ani telefonu. Nic! Cisza! Martwiłam się ty dupku! - nim ponownie uderzyłam złapałem jej ręce i przygwoździłem ją do ściany.
-Przepraszam...Dziadek zabronił mi nawet iść na pocztę. A telefonu pilnowała babcia. Byłem odcięty od świata...Przepraszam, że musiałaś się martwić.
-Idiota...Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłam na wieść o twoim aresztowaniu...
-Przepraszam...
-Skończ z tymi przeprosinami. Wybaczyłam ci, skoro tu jestem.
-Wolę się upewnić - Uśmiechnąłem się do niej na co ona tylko przewróciła oczami. Kątem oka dostrzegłem, jak sąsiadka wygląda za drzwi. Jak najszybciej otworzyłem swoje drzwi i wziąłem Helenę wbrew jej woli na ręce i wniosłem do mieszkania. Nie chciałbym, aby poinformowała rodzinę, więc wolałem zniknąć z widoku.
Kiedy znaleźliśmy się w moim mieszkaniu dziewczyna skrzywiła się z powodu panującego zaduchu i nieprzyjemnych zapachów. Wszystko wyglądało tak jak tamtego dnia, gdy zostałem aresztowany. Otworzyliśmy wszystkie okna i zaczęliśmy ogarniać mieszkanie. Przypomniałem sobie podczas zbierania naczyń w salonie o gramofonie. Pomyślałem, że może tak złagodzę dość napiętą sytuacje między nami. Przejrzałem płyty leżące na komodzie i postanowiłem zapuścić ,,Wenn man ein Mädel küssen will". Lecz nim puściłem utwór zerknąłem na nią jak sprzątała w kuchni.
-Wiesz jaka muzyka króluje obecnie na światowych salonach? - Dziewczyna zaprzestała układać wysuszone talerze do szafki i spojrzała na mnie.
-A skąd mam wiedzieć, skoro nie miała z kim iść na tańce? - powiedziała głosem pełnym zarzutów.
-A więc...-podszedłem do niej, chwyciłem za rękę i poprowadziłem prosto do salonu. Patrzyła na mnie pytająco, ale nie protestowała.
-To ja tu sprzątam, a ty się obijasz...-Nagle po pomieszczeniu rozbrzmiały dźwięki jazzu. Nie czekając na jej reakcje objąłem jedną ręką jej talię a drugą uniosłem jej drobną dłoń i zacząłem kołysać ja do rytmu. Na jej twarzy zaczął pojawiać się coraz większy uśmiech. Patrzyłem jej cały czas w oczy na co ona się zarumieniła.
-Czyż to nie jest dobra muzyka do tańca?
-Szkoda, że rzadko mamy okazje zatańczyć...
-Więc trzeba korzystać kochanie. -okręciłem ją parę razy. A kiedy się zatrzymała muzyka ucichła. Nie czekając na nic złączyłem nasze usta, a ona mnie objęła mocno.
Po kilku kolejnych kawałkach oboje byliśmy zmęczeni więc zaniosłem ją na łóżko. Położyłem się obok niej leżeliśmy w milczeniu. Nagle znalazła się na mojej klatce piersiowej i spojrzała na mnie tym swoim pięknym uśmiechem.
-To jak będzie z tymi tańcami? Kiedy wreszcie skończymy z tym ukrywaniem?
-Proponuję zacząć już dziś. Niech całe Monachium wie jak pięknie tańczysz. I że jesteś moja. - tym razem to ona pocałowała mnie.
Per. 3 osoby
Kiedy syn samego Cesarstwa stał na klatce schodowej kilka sąsiadek zerkało z najbliższych drzwi i zachwycały się jego urodą. Jednak żadna nie zauważyła się stresował. Chłopak chodząc w te i we w te zerknął w lustro wiszące na wprost schodów. Jego czarny garnitur leżał idealnie na jego dobrze budowanej sylwetce. Nerwowo poprawił granatowy krawat i poprawił dokładnie zaczesane do tyłu jasne włosy i dość głośno westchnął. Nagle drzwi jego mieszkania stanęły otworem, a w nich stanęła ta na którą tak czekał.
Jej ciemne włosy sięgające prawie do ramion zdobiła czarna opaska z kilkoma cyrkoniami ziębiących czarne róże i piórkiem, a pomiędzy włosami prześwitywały błyszczące kolczyki z takich samych cyrkonii. Po jej smukłej szyi spływał podwójny sznur pereł. Obcisła suknia podkreślała jej kształty. Czarny jej materiał z błyszczącymi wzorami kończył się w połowie jej ud, a dalej do kolan spływały cienkie sznurki. Na jej czerwonych ustach widniał przepiękny, szczery uśmiech.
Mężczyzna z zachwytu lekko rozchylił usta co wywołało śmiech dziewczyny. Kiedy do niej podszedł i ucałował jej dłoń okrytą satynową rękawiczką w czarnym kolorze pochylił się, aby jej coś szepnąć.
-Co ty na to, aby wywołać sensacje na skalę światową?
-Z tobą zawsze. - Chwyciła go za ramię i razem zeszli ze schodów wzbudzając zainteresowanie wszystkich mieszkańców kamiennicy.
Razem udali się na co sobotnie przyjęcie Monachium w jej własnym hotelu. Kiedy tylko weszli oczy praktycznie wszystkich spoczęły na nich. Ale nie zwracali na to żadnej uwagi. Ten wieczór był ich i tylko ich. Monachium bez wąchania podeszła do nich i przywitała się z nimi. Kiedy stało się jasne, że kobieta nie zamierza odejść nawet na krok od ich stolika, Rainer wstał i poprosił Helenę do tańca. Dziewczyna bez wąchania podała mu rękę i ruszyli na środek parkietu.
Monachium z ogromnym podziwem podziwiała jak chłopak jeszcze nie tak dawno taki malutki wywija na parkiecie. pomyśleć, że dawniej wolał chować się przed matką chcącą tańczyć z nim trzymając go na rękach. Teraz rusza się jak zawodowiec. Ah te dzieci, taks szybko dorastają. Nagle dosiadła się do niej jakaś bogata niemiecka dama i przyglądając się młodej parze postanowiła zagadać.
-Kim jest ta dziewczyna?
-O dobry wieczór hrabino. To nasza sąsiadka, II Rzeczpospolita. Jest przyjaciółka naszego panicza.
-Czyżby? Nie jestem głupia, widzę jak na siebie patrzą. Na moją córkę nigdy tak nie spojrzał.
-Sofie to wspaniała dziewczyna, ale nie zmusisz go do miłości. Zwłaszcza, że wojna ich jeszcze bardziej oddaliła.
-Powinien zacząć myśleć o swojej przyszłości. A moja córka zapewni mu dobre życie jako land.
-Jego matka myślała swego czasu o tej Francuzce...
-A ojciec o mojej córce.
-Racja. Lecz to do niego należy decyzja.
Kiedy stwierdzili, że im wystarczy postanowili iść na nocny spacer. Po pożegnaniu Monachium wyszli na zewnątrz. Od razu przywitała ich dość chłodna noc. Rainer okrył Helenę swoją marynarką i ruszyli w głąb zabytkowej uliczce śpiącego miasta. W pewnym momencie chłopak bez zapowiedzi wstąpił do jednej z restauracji. Nim Helena zdążyła zareagować wyszedł z butelką drogiego szampana i ogromnym uśmiechem.
-Zechcesz się napić?
-Niegrzeczny jesteś kochanie. - Popijając na zmianę schłodzony alkohol kierowali się prosto do domu. Kiedy tylko weszli do kamiennicy rozległy się szybkie kroki po schodach i odgłosy zamykania drzwi. Kiedy już byli pewni, że wszyscy sąsiedzi wrócili do swoich mieszkań wybuchli głośnym śmiechem. Rainer wziął dziewczynę jak pannę młoda i zaniósł na górę do mieszkania.
-Idziemy się dzisiaj kochać? Nie...zaraz kąpać..
-Tak! Sama to zaproponowałaś.
-Przejęzyczyłam się! A pomyśleć, że prawię uwierzyłam, żeś pijany a ty - nie dał jej dokończyć i zaczął ją namiętnie całować.
Kiedy znaleźli się w sypialni popchnął ja na łóżko i usiadł na niej uniemożliwiając ucieczkę. Zaczął całować jej szyję pozostawiając malinki. Z każdą kolejną dziewczyna zaczynała słodko pojękiwać co dało mu większą satysfakcję. Zaczął odpinać jej sukienkę.
-Zaczekaj...Ja nigdy tego nie robiła...
-Wiem. Dlatego ten zaszczyt należy do mnie- nawet na chwilę nie przestał jej rozbierać.
-Ale ja nie wiem czy chcę tego...Zawsze moja przyszywana rodzina powtarzała, że takie rzeczy to po ślubie...- chłopak spojrzał na nią swymi niebieskimi oczami i pochylił się składając delikatny pocałunek na jej nadal pomalowanych na czerwono ustach.
-Jeśli nie jesteś na to gotowa to ja to rozumiem i nie będę cię do niczego zmuszać. - powiedział bardzo łagodnie wręcz troskliwie.
-Chcę być z tobą, ale nie wiem czy będę umiała...zresztą ja nawet nie wiem, jak to wygląda...
-Będę delikatny. A jeśli będzie bolało od razu przestanę.
-Więc...Ufam ci...I kocham...-Uśmiechnęła się do niego i całkowicie dała mu wolną rękę poddając się jego pocałunkom.
Kiedy dziewczyna leżała zupełnie naga zaczął zdejmować swoje ubrania. Kiedy oboje stali tak jak ich stworzyła natura zaczął bawić się jej piersiami na co ona starała się stłumić jęki rozkoszy zakrywają usta ręką. Chłopak od razu przestał patrząc na nią. Chwycił jej nadgarstki i przycisnął nad jej głową.
-Nie uciszaj swych jęków. Chcę je słyszeć. - Kiedy już był pewny, że jest mu całkowicie uległa i gotowa na najlepsza część ich zabawy ustawił się na wprost jej dziurki i spojrzał na nią. - Teraz zaboli. Jeśli będziesz gotowa to powiedz inaczej nic nie zrobię.
Powoli wszedł w nią. Dziewczyna wciągnęła gwałtownie powietrze, a z jej oczu popłynęły zły. On cierpliwie czekał, a aby złagodzić jakoś jej ból zaczął delikatnie składać pocałunki na jej ciele. Oboje poczuli ciepłą ciecz wypływająca z jej ciała.
-J...jestem gotowa...-wyszeptała prawie bezgłośnie
Chłopak powoli zaczął się poruszać. Z każdą chwilą robił to coraz szybciej, a jęki rozkoszy rozchodziły się po całym pomieszczeniu. Coraz bardziej czuła się dobrze, wręcz wspaniale. Kiedy poczuł, że dochodzi postarał się, aby i ona doszła. Kiedy tak się stało opadł na łóżko obok niej. Oboje szybko dyszeli, lecz ich twarze zdobiły uśmiechy.
-Mówiłem...że, będzie...fajnie...
-Tak...miałeś rację... - Po dość długiej ciszy zasnęli wtuleni w siebie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top