21
Per. Ukrainy
Nie podoba mi się, że zostałem wysłany na Kijów. Powinienem być przy Helenie, ale nie jej dowódcy posłali ją z tą szurniętą Białorusinką, która ciągle gada o swoim ukochanym, który jest częścią Armii Czerwonej. Białoruska Socjalistyczna Republika jak widać nie ma oporu walczyć przeciwko własnej wybrance.
Ja musze walczyć z armią składająca się z moich ludzi. Gdyby tylko udało mi się połączyć obie walczące z sobą armie ukraińskie...Niestety obawiam się, że w najbliższym czasie to niemożliwe.
Polacy zajęli Kijów. Jedyne co mi teraz pozostało to czekać na wieści z frontu. Podobno już udało im się zająć dość sporą część dawnej Rzeczpospolitej. Wnusia nie próżnuje. Ale Helena jest zaślepiona zemstą na Grigoriju. Ciekawy jestem ja potoczy się cała ta sytuacja i które z nich zwycięży. Czy będzie to wyrzutek i pijak czy była niedoszła księżniczka. Zapowiada się ciekawa zabawa, a zwłaszcza, że reszta Aliantów nie wie co robić.
Jeśli chodzi o mnie to już postanowiłem. Lubię Helenę i w ogóle, ale jeśli wygra Grigorij to oczywiście wybiorę jego stronę. Trzeba w końcu umieć się przystosować do sytuacji i wiedzieć z kim trzymać.
Stałem na balkonie jednej z kijowskich kamiennicy i piłem poranna kawę delektując się papierosem. Ulice miasta tętniły zżyciem. Wszędzie roiło się od wojska. Zabawne jak ludzie cieszą się tym widokiem. Przyglądałem się jak dzieci i panny z zachwytem podziwiają polskich ułanów, ich mundury, broń. Nie rozumiem ludzi. Ich cieszą takie zwykłe przyziemne rzeczy. To takie żałosne.
Moje przemyślenia przerwał mi jeden z moich adiutantów. Powiedział, że mam gościa w salonie i to jest dość ważne. Westchnąłem i założyłem mundur nim zszedłem na dół do mojego gościa. Gdy tylko wszedłem do salonu stanąłem jak sparaliżowany. Co ten skurwiel tu robi?
Przede mną stał sam Grigorij Fiodorowicz we własnej osobie, a raczej siedział rozłożony na krześle i uśmiechał się jadowicie. Miał na sobie zwyczajny garnitur, widocznie starał się przedostać tu niezauważony. Jego popielate włosy były rozczochrane, a oczy w odcieniu orzecha wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Ale czego on chce?
-Czego chcesz? Heleny tu nie ma...
-I dobrze. Przyszedłem do ciebie towarzyszu.
-Do mnie? Po co?
-Ponieważ twoja armia walczy po obu stronach frontu, a jak sam wiesz ta laleczka nie da sobie rady. Więc przychodzę z propozycją.
-Jaka to propozycja? - nie spuszczałem wzroku z niego. On tylko się uśmiechnął i wziął papierosa. Kiedy mi podawał przyjąłem i usiadłem na wprost niego.
-A więc proponuję ci dołączyć do mnie. Jeśli to zrobisz pozwolę ci utworzyć wolne państwo i możesz zabrać sobie jakie chcesz duże miasto.
-Przede wszystkim chcę dwa.
-No, no, no. Nie spodziewałem się, że taks szybko mi z tobą pójdzie. Aż tak laleczka cię drażni?
-Nie...., ale chcę własnego, niezależnego państwa, a jej rząd na to nie pozwoli. A do tego masz racje, że sobie nie poradzi. Jest na to za głupia i za słaba.
-A więc jakie to miasta ma ci zostawić jak już zajmę Polskę? - Zaraz to on chcę znowu ją wymazać z mapy? Nie tego chciałbym. Miałem raczej wrażenie, że ja zostanę krajem i oboje będziemy współpracować z nim. No ale nie mam innego wyboru, aby stać się niezależnym.
-Kijów...i....Lwów
-A zatem umowa stoi? - wyciągnął w moją stronę rękę. Chwilę się wąchałem, bo jednak jest coś co mnie trzyma przy tej dziewczynie, ale z drugiej strony...
-Stoi- uścisnęliśmy sobie ręce
-Doskonale. No czas na nas. Twoja armia czeka, chodź.
-Ale, że już?
-A kiedy? Mamy wojnę przypominam, a tam laleczka ma dwa moje miasta co uciekły. Do tego mam na głowię jeszcze Armię Białą. Więc ruszaj się. - Kiedy tylko przekroczyliśmy bramy miasta Grigorij chwycił mnie za rękę i przybliżył do siebie. - Nawet nie próbuj mnie zdradzić. Teraz należysz do mnie.
-Jak to? Okłamałeś mnie!
-Powiedzmy, że nie byłem do końca szczery. Bo przecież armię dostaniesz i miasta też, ale jesteś moją własnością. A teraz szykuj się, idziemy po twój Lwów.
-A co z...
-Z?
-Co z dziewczyną?
-Jak ci tak na niej zależy to jak będziesz mi wierny możesz sobie ją wziąć. To będzie taki prezent. Żona jako nagroda. W sumie to fajny pomysł.
-Nawet nie wiesz jak bardzo
Per. II Rzeczpospolitej
Gdy tylko się dowiedziałam co zrobił Dymitr udałam się czym prędzej do Lwowa. Co prawda zapewniano mnie, że wszystko jest pod kontrolą, ale ja swoje wiem. W całym mieście prawie nie ma żołnierzy. Zostali tylko starcy, kobiety i dzieci. Jak nadejdą wojska bolszewików wspieranych przez Dymitra będzie źle.
Natalia próbowała mnie uspokoić, ale ja nie potrafię nawet pomyśleć o czymś innym. Nie mogę dopuścić do utraty niepodległości. Nie mogę!
-Hela na Boga przestań tak łazić. Przecież będzie dobrze- mówiła dziewczyna lekko podenerwowanym głosem
-Tego nie wiemy. A z tego co wychodzi mamy małe szanse. -chyba wpadam w paranoję, ale coś mi nie daje spokoju. Po prostu mam [przeczucie, że zaraz coś się stanie
-Och no już chodź tu. -podeszła do mnie i przytuliła mocno – też się boję o to co nas czeka. Mój narzeczony jest po stronie tego bydlaka, my jesteśmy w trudnej sytuacji, prawie nie mamy broni...też się boję. Lecz musimy zachować spokój, bo inaczej zwariujemy. Wydaje mi się, że ten cały Dima to wcale nas nie zdradził.
-Czemu tak sądzisz? Przecież dołączył do Grigorija.
-Racja. Ale to na pewno podstęp. Widziałam jak na ciebie patrzy i nie wierzę, że mógłby cię zdradzić -Uścisnęła mnie mocno co sprawiło, że poczułam się dużo lepiej i spokojniej. - Znam ten wzrok. Mój Tonia tez tak na mnie patrzył...
-Dlaczego twój Anton pomaga twemu wrogowi?
-Tego nie wiem. Ale nie uwierzę, że mógłby mnie skrzywdzić, tak samo jak Dima ciebie.
-Chciałabym, abyś miała rację...-Nie wiem jak mam jej powiedzieć, że Dima jest moim przyjacielem i nic więcej. Nie potrafię się w nim zakochać, bo co spróbuję o nim myśleć inaczej to widzę Rainera...
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, drogie panie...- Gdy tylko usłyszałam ten głos od razu spojrzałam mu w oczy. Natalia mocniej przytuliła się do mnie.
-Miałam racje. On jest po naszej stronię i tylko oszukał Griszę.
-Naprawdę tak myślisz? To rzeczywiście jesteś głupsza niż sądziłem. Ja jako dżentelmen przyszedłem zaproponować wam kapitulacje, bo jeśli odmówicie nie będzie żadnej litości.
-Jak możesz?! Ufałam ci! Byłeś moim przyjacielem...
-Daruj sobie te łzy. Helena przyznaj przed samą sobą. Jesteś za słaba, aby mierzyć się z Armią Czerwoną, a twoi sojusznicy to żadne wsparcie. Reszta aliantów nawet palcem nie kiwnie. Ale jeśli się teraz poddasz, będziesz bezpieczna
-Nie! Nie poddam się i nie stanę się niewolnikiem tego komunisty tak jak ty!
-Nie bądź głupia! Wszystkich was tu wyrżną!
-Niech cię o to głowa nie boli! Wracaj do swego pana! I powiedz mu, żeby SPIERDALAŁ!
-Grisza ma racje. Jesteś tak samo uparta i głupia jak twój żałosny ojciec. Ale spokojnie niedługo się spotkacie. - Kiedy odchodził nie wytrzymałam i rzuciłam w niego wazonem.
-I co ci to dało? Nawet nie umiesz trafić. - Już chciałam chwycić kolejny, ale Natalia mnie powstrzymała, a on sobie wyszedł jakby nigdy nic.
-Dlaczego to zrobiłaś!?
-Bo toby tylko pogorszyło sytuacje. A zresztą co by dało rzucenie mu w łeb wazonem? Albo by to złapał albo by cię zastrzelił, bo miał broń. Ej już dobrze nie płacz.
-Dlaczego to tak bardzo boli?
-Bo to twój przyjaciel...To zawsze boli.
Za każdym razem, kiedy widziałam rannych żołnierzy i cywili, czułam ogromny ból w sercu. Najbardziej bolało na widok małych dzieci, które powinny się bawić i uczyć, a zamiast tego walczyły o rodzinne miasto z bronią w ręku. Śmierć z każdego z nich była niczym igła wbita w serce.
Pomagałam odpierać ataki na przedmieściach miasta, a Natalia zajmowała się rannymi. Dobrze, że Węgry nauczył mnie jak walczyć na początku Wielkiej Wojny. Starałam się trafiać we wszystkich wrogów, aby nie marnować amunicji. W pewnym momencie zabrakło nam pocisków. Zostałam wysłana po wsparcie. Muszę jak najszybciej dostać się na Łyczaków, ponieważ mają tam nadajnik i można skontaktować się z posiłkami z centrum miasta. A to będzie trudne, ponieważ duża część cmentarza jest opanowana przez wroga.
Zaczęłam biec w stronę Cmentarza Łyczakowskiego. Całe ulice prowadzące do centrum były obstawione barykadami, gdzie siedziało kilku strzelców. Kiedy już ich minęłam przedostałam się bocznymi uliczkami na Łyczaków. Pozostaje dostać się na cmentarz. Niestety wejście jest jakiś kilometr prostą drogą i to po drugiej stronie. Niby żaden problem, ale na ulicy nie ma ani jednego drzewa, ani niczego zaczym można się skryć. Wojska Dymitra strzelają do każdego. Zdarzało się, że strzelali nawet do swoich. Ale nie mam innej drogi, bo zanim okrążę cmentarz, aby dotrzeć do naszej bramy, może być za późno.
Nie ma wyjścia muszę biec. Wsadziłam mojego długiego warkocza pod sukienkę, aby nie latał na wszystkie strony i zawiązałam mocniej buty. Jak najszybciej przebiegłam na drugą stronę modląc się, aby nikt nie zauważył. Kiedy dotarłam bezpiecznie pod mur cmentarza oparłam się o niego i starała się uspokoić oddech.
Kiedy mój oddech się uspokoił, przykucnęłam. Najlepiej będzie iść na czworaka. I tak właśnie zaczęłam zmierzać pod bramę. Na szczęście mieli obiad. Nikt nie pilnował wejścia, bo rozsiedli się na grobach i jedli. Jeśli będę wystarczająco szybkie uda mi się niepostrzeżenie wbiec w jedną z alejek. Kiedy patrzyłam na ich broń ciarki mnie przeszły.
Jak to mówią raz kozie śmierć. Nie patrząc na nic pobiegłam jak najszybciej mogłam w najbliższą, alejkę i wpełzłam za najbliższy grób. Nasłuchiwałam czy nikt nie nadchodzi, ale nawet nie przerwali jedzenia. Dobra, jest dobrze. Teraz tylko dotrzeć do polskiej strefy.
Nadal idąc na czworak przemieszczałam się między grobami. Mam tylko do dyspozycji pusty pistolet i bagnet. Po prostu super. Co jakiś czas mijałam strażników, ale na szczęście nie zauważyli mnie. Nagle zatrzymałam się jak sparaliżowana. Alejkę ode mnie stał Dymitr z jakimś swoim podwładnym. Zbliżyłam się, aby usłyszeć o czym mówią.
-Podobno Tuchaczewski kazał przysłać posiłki pod Warszawę. Chce, aby wojska Budionnego przybyły mu z pomocą, ale dowództwo chce zdobyć Lwów. - Mówił mężczyzna
-Nie zgadzam się, aby nasza Armia Czerwona jechała pod Warszawę. Musimy zająć to miasto! A po za tym państwo jest tu a nie w Warszawie! -Dymitr był zezłoszczony i zaczął szarpać swego towarzysza
-panie! Ale to nie zależy ode mnie. Podobno Stalin i Tuchaczewski mają na pieńku. I odmówił wysłania posiłków przed zdobyciem Lwowa.
-I dobrze. Jeszcze parę dni i miasto jest moje tak samo jak jego kraj.
-A co, jeśli uda się odeprzeć bolszewików pod Warszawą?
-Milcz! Do tego nigdy nie dojdzie! Nie po to zawarłem umowę z tym czerwonym diabłem, aby wygrała.
O co mu chodzi? Czego on ode mnie chcesz? Dlaczego on mi to wszystko robi? Zresztą to teraz nie istotne. Moja stolica jest zagrożona. Muszę dostać się do moich apotem ruszyć do Warszawy. Czym prędzej ruszyłam na naszą część.
Kiedy zameldowałam o wszystkim udałam się do ratusza. Tam dowódcy mieli ustalić, czy mogę udać się do Warszawy. Jeśli to prawda, że chcą wysłać posiłki, muszę być przy swojej stolicy. Kiedy doszli do porozumienia przygotowali mi konia i broń. Miała wyruszyć o świcie. Natalia nie była zachwycona, ale puściła mnie samą...No dobrze to teraz czas raz na zawsze pokazać Grigorijowi, gdzie jego miejsce....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top