19

Per. II Rzeczpospolitej

 Lato tego roku zaczyna się bardzo ciepło i ciekawie. To pierwsze wakacje w niepodległej Polsce. Chciałabym, aby mam tu była i mogła to zobaczyć. Ojciec nadal nie wrócił, a przecież nie jest już państwem i nie ma obowiązku tam być. Teraz zaczynam wierzyć w słowa innych. Znowu mnie zostawił i już nie wróci...

 Samochód przejechał pod ogromną złotą bramą i zatrzymał się pod perłą baroku francuskiego, Pałacem Wersalskim. Podobno jest to symbol monarchii absolutnej. Z zachwytem podziwiałam piękno i dokładność każdej, nawet najmniejszej rzeźby. Ostatni raz widziałam takie dzieło sztuki w Wiedniu przed wojną.

 Lokaj zaprowadził mnie do mojej komnaty abym odświeżyła się po podróży. Idąc szerokimi korytarzami mijałam złote rzeźby służące jako świeczniki. Kiedy tylko spojrzałam w górę mogłam podziwiać freski i obrazy największych twórców baroku. Tu panuje istny przepych. Im dłużej zachwycałam się tym wszystkim przypomniały mi się czasy jak miałam jeszcze rodziców. Ojciec czasami brał mnie do pałacu carskiego. Dopiero na to wspomnienie przestałam się zachwycać Wersalem.

 Moja komnata była ogromna. Wnętrze było utrzymane w białych i pastelowo różowych barwach, przez co było bardzo jasno. Kiedy zostałam sama nie mogłam powstrzymać zachwytu. Zaczęłam zwiedzać swój pokój. Jasne mebelki były dekorowane pozłacanymi wzorami wyrzeźbionymi w drewnie. Na ścianach wisiały portrety dam w przepięknych sukniach z osiemnastego wieku. Podeszłam do okna i okazało się, że mam balkon. I to nie jakiś tam balkonik tylko ogromny balkon niczym taras z mnóstwem kwiatów i małym stolikiem z krzesełkami. Oparłam się o balustradę i podziwiałam cudo ogrodu francuskiego, który wydawał się nie mieć końca. W oddali dostrzegłam fontannę i chyba jezioro.

 Wróciłam do środka i podeszłam do łóżka. Jego ramy były bardzo starannie wyrzeźbione, a narzuta i baldachim były wykonane z różowego jedwabiu i srebrnych nici. Powoli usiadłam na nim. Było tak strasznie mięciutkie. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam po nim skakać. Materac jest niczym trampolina. Kiedy już skończyłam skakać upadłam na stos z poduszek i leżałam tak przez chwilę.

 Wreszcie postanowiłam wstać i iść do łazienki. Rozebrałam się i puściłam ciepłą wodę. Niemal od razu pomieszczenie zaparowało. Kiedy leżałam w ciszy w wannie czułam się dobrze. Wreszcie mogę odpocząć od natłoku myśli. A jak już ten tydzień się skończy znowu będę mogła wrócić do Warszawy. Mam nadzieję, że to już koniec moich problemów w kraju.

 Wyszłam z wanny i założyłam satynowy szlafrok. Włosy owinęłam ręcznikiem, ale jak zawsze był za krótki, aby wszystkie zakryć. Wzięłam walizkę i położyłam ja na szezlongu. Nie mam pojęcia jak mam się ubrać na uroczystą kolację z okazji rozpoczęcia obrad w sprawie traktatu. Przeglądając ubrania zorientowałam się, że Warszawa podmieniła mi wszystkie ubrania i zostawiła liścik.

,,Nie gniewaj się, ale twoje stroje nie nadawały się na taką okazję. P.S. Pokaż tym chłopom, że jesteś silna i niezależną kobietom"

 Postanowiłam wziąć pierwszą z brzegu. Szczerze to nigdy nie miała na sobie takiej sukni. W dzieciństwie nosiłam suknie dla bogatych dziewczynek, ale później cały czas nosiła proste i skromne sukienki. A ta suknie jest przepiękna i bardzo elegancka. Gdy ją założyłam spojrzałam w lustro. Była to kremowa, długa suknia z koronki i tiulu. Była przeplatana w pasie satynową wstążką. Pierwszy raz miałam dekolt w sukience. Na szczęście nie był bardzo wyzywający jak te co nosi Warszawa. Założyłam do niej sznur pereł który mi spakowała i ułożyłam włosy w koka. W zestawie do tej sukni Sawa spakowała jeszcze kilka kosmetyków. U nas na wsi panowało przekonanie, że dziewczyny nie powinny używać żadnych kosmetyków więc jedyne na co się skusiłam to na tusz do rzęs i letko pomalowałam usta.

 Zbliżała się dziewiąta i do mojej komnaty wszedł ten sam kamerdyner co mnie tu przeprowadził. Niestety nie znam francuskiego i mam problem się dogadać. Kiedy wyszliśmy na korytarz natchnęliśmy się na jakiś dwóch mężczyzn. Wyglądali na niewiele starszych ode mnie. Jeden był wysokim ciemnowłosym i przystojnym chłopcem z piwnymi oczami co w świetle zmieniały się w bursztynowe. Ten drugi był niższym blondynem o błękitnych oczach, które mi przypominały kogoś za kim tęsknie.

-Bonjour, mademoiselle. Ravi de vous rencontrer enfin. (Dzień dobry panienko. Miło cię wreszcie poznać) - wyższy z nich podszedł do mnie i ucałował moja dłoń. Nie mam pojęcie kto to i co właśnie powiedział.

-Przepraszam, ale ja nie rozumiem....

-Wybacz. Myślałem, że znasz francuski. Jestem Leonard, obecna Francja. Witaj w mych skromnych progach.

-Miło mi cię poznać. -Jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot, aż poczułam się niezręcznie. Zwłaszcza gdy zauważyłam minę jego towarzysza.

-Leo...Może już ją puścisz?

-No tak...-puścił moja dłoń, a jego druh stanął obok niego i lekko pocałował ją po czym spojrzał na mnie z wyższością.

-Witaj Polen. Mam nadzieję, że nasze stosunki będą inne niż naszych przodków- powiedział to tak jakby z przymusu

-To Hans...No czas na kolacje chodźmy do jadalni. Panienko? - podał mi ramię, które z godnie z dobrymi manierami chwyciła. Przeraża mnie to w jaki sposób patrzy się na mnie ten Szwab. O co mu chodzi? I skoro to jest obecny Niemcy to znaczy, że to jest brat Rainera? Nie pamiętam, aby mówił, że ma rodzeństwo.

 Droga do jadalni minęła nam na bardzo miłej rozmówię. Francja jest naprawdę miły, czego nie można powiedzieć o tym drugim. On tylko patrzył na nas z byka. Nie wiem o co mu chodzi. Gdy drzwi do jadalni stanęły otworem moim oczom ukazała się olbrzymia sala z mnóstwem świec i wielkim, stołem, który był obłożony jedzeniem.

 Leonard przysunął mi krzesło i przeprosił mnie na chwilę. Po prawej jeszcze nikt nie siedzi, a po prawej i na wprost miała państwa Królestwa SHS. Moja sąsiadka z lewej była to Słowenia. Nina jest to ciemno włosa dziewczyna przy kości i o dużych orzechowych oczach. Od samego początku zaczęłyśmy się dobrze dogadywać. Pozostałem państwa SHS, Serbia i Chorwacja, również włączyły się do naszej rozmowy.

 Serbia jest wysokim chłopakiem o widocznie południowo europejskiej urodzie. Stefan ma ciemniejsze oczy od siostry i jego ciemne włosy są zupełnie proste. Chorwacja ma z całej trójki najbardziej uroczą fryzurę. Jego prawie czarne loczki układają się na głowie w malutkie loczki jak u baranka. Petar ma tez ciemniejsza karnacje od rodzeństwa ale za to najjaśniejsze oczy. Bardzo przyjemnie się z nimi rozmawia.

 Kiedy Nina zaczęła tłumaczyć coś bracią, miałam chwilę, aby rozejrzeć się po pozostałych gościach. Przy oknie stał Leonard z Hansem i rozmawiali z mężczyzną podobnym do Leonarda, to pewnie jego ojciec, a na jego ramieniu była uwieszona dziewczyna w moim wieku. Tak jak Leonard miała ciemne loki i prawie bursztynowe oczy, to może jego siostra lub kuzynka. Obok nich stało dwóch mężczyzn w eleganckich frakach. Jedne z nich nosił binokle. Obaj podpierali się laską i trzymali filiżanki herbaty. To zapewne Wielka Brytania i jego syn, Anglia. Kilka miejsc ode mnie siedział supła i wysoka blondyna, której włosy lekko wpadały w rudy. Jej zimno niebieskie oczy wyrażały niezadowolenie zapewne przez jej towarzysza. Mężczyzna miał rozpięta lekko koszule i zaczesane włosy w dość dziwny sposób. Wydawał się bardzo ekstrawagancki, jakby nie był z Europy. Bardzo się narzucał do tej damy. Na wprost nich siedział uśmiechnięta drobna dziewczyna o azjatyckich rysach twarzy.

 Na końcu stołu siedział Austria z Austro-Węgrami. Reinhard jak zwykle wyglądał na zgorszonego i zniesmaczonego. No ale przynajmniej ubrał normalny frak, a nie te swoje kolorowe kostiumy wypożyczone z teatru. Obok niego siedział jego brat Prusy chyba z żoną i rozmawiał z Cesarstwem Niemieckim.

-Co się tak przyglądasz? -Nina wyrwała mnie z zamyślenia.

-To moje pierwsza taka kolacja i nikogo tu nie znam. Chciałam przyjrzeć się wszystkim, bo boję się, że zrobię coś nie tak...

-Oj kochana tu prawie nie ma na kogo patrzeć, jak należy się zachować. No bo zobacz. Widzisz tego ekstrawagancika? To Ameryka. William jak widzisz w ogóle nie ma obycia na salonach. Pacz, jak zarywa do Juliette'y.

-Jakim ona jest krajem?

-Belgia. A ta Azjatka przy nich to Japonia. Shizuka nie rozumie naszych europejskich obyczajów. Rodziny Niemieckiej nie musze ci raczej przedstawiać. A tak to po za nimi to już tylko Brytyjczycy i Francuzi umieją zachowywać się na salonach

-A wy?

-My byliśmy już wiele razy na salonach. Ale wychowaliśmy się na odludziu w małej posiadłości rodziców.

-Wybaczcie, że się wtrącę- przerwał nam Serbia-Ale kto jak to ty to masz w genach. Twój ojciec to sam Imperium, a dziadek to Rzeczpospolita. Jesteś urodzoną damą.

-Szkoda, że nie czuję się tak.

-Musisz nabrać pewności siebie.

 Rozpoczęła się kolacja. Miejsce po prawej zajął Leonard, a jego przyjaciel usiadł przy rodzicach, ale cały czas czułam jego wzrok na sobie. Jedzenie było przepyszne. Miło płynął czas podczas jedzenia i rozmów z moimi sąsiadami. Nagle ktoś wszedł do sali. Usłyszałam, jak Amerykanin komentuję, ale mało mnie interesowało kto to, Leonard właśnie opowiadał mi pałacu wersalskim.

-A słyszałem, że wy to tacy punktualni, a tu proszę. Frycek się spóźnił na podpisanie rodzinnej porażki.

-Tak się składa, że pociąg się spóźnił. Ale jeśli to cię tak uraziło to bardzo mi przykro- Ten głos. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, jak Rainer siada przy matce i bracie. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Tak dawno go nie widziałam. Niestety on nawet nie spojrzał w mój stronę.

-Nie przejmuj się nimi. Oni tak zawsze się kłócą. Zresztą powinien się nie spóźniać w tak ważny dzień. - odezwał się z pogardą Francja.

-Dobrze się znacie?

-Aż za dobrze. To młodszy brat Hansa. Nie jest ani krajem ani nawet miastem, a zachowuje się jakby nie wiem kim był.

-Nie zauważyłam, aby się wywyższał.

-Nie znasz go. I uwierz nie chcesz.

-Tak się składa, że poznałam go w czasie wojny. I jak dla mnie jest bardzo miły i przyjazny.

-Kobiety to zawsze wszystko podkoloryzują.

-A mężczyźni wszędzie widzą wrogów

-Wiesz co? Mam zamiar wprowadzić cię na salony. W końcu jesteś teraz jesteś pełnoprawnym państwem niczym twój dziadek.

-Na prawdę to zrobisz?

-Oczywiście. To w końcu mój obowiązek, odkąd za Napoleona mój dziadek przysięgał twej ciotce.

-Podobno była to ogromna miłość. Mam mi o tym opowiadał

-I miała racje. Dziadek do tej pory ją kocha. - podszedł do nas nagle jeden ze sług i szepnął coś do Francji. On tylko wstał i postukał widelcem w kieliszek. - Traktat Wersalki został właśnie podpisany przez naszych reprezentantów. Niniejszym nastał koniec Wielkiej Wojny, wojny kończącej wszystkie wojny. Nareszcie mamy pokój.

 Kidy kolacja się skończyła wraz z Królestwem SHS zaczęliśmy zbierać się do naszych komnat, które były obok siebie. Francja poprosił, abyśmy zaczekali na niego, bo musi coś załatwić z ojcem. Widziałam, że wszyscy goście zebrali się tak jak my w małe grupki i rozmawiali, ale nigdzie nie mogłam dostrzec Rainera.

 Nina i jej bracia gadali w najlepsze. Wypytywali mnie praktycznie o wszystko. Ale pomimo tego cieszę się, że mam z kim porozmawiać. Jak na razie to tylko oni i Francja zainteresowali się mną i chcą pomóc mi się dostosować do nowej sytuacji.

-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - aż podskoczyłam na jego głos. Spojrzałam na jego przyjazny śmiech i dałam się zatopić w błękicie jego oczu.

-Ależ skąd. Jest nam niezmiernie miło, że chcesz z nami rozmawiać- Nina zatrzepotała do niego rzęsami, Petar podał mu rękę na przywitanie, a Stefan przyglądał mu się z nieufnością.

-Cieszę się...Dawno się nie widzieliśmy Heleno.

-Tak...bardzo dawno... - mam ochotę przytulić się do niego i nie puszczać, ale powtrzymałam się jak zatabaczyłam Leonarda i Hansa.

-O braciszek. A co ty tu robisz? Rodzice cię szukają.

-Dzięki, że mnie informujesz- wycedził przez zęby. Patrzył na brata z gniewem w oczach.

-Miałam was odprowadzić. Chodźmy-podał mi znowu ramię, które przyjęłam z uśmiechem. Nim wyszliśmy spojrzałam na Rainera.

-Może jutro spędzimy razem trochę czasu, chyba, że jesteś zajęty.

-Oczywiście. Wpadnę po ciebie po śniadaniu. Dobranoc

-Dobranoc- jego śliczny uśmiech sprawił, że poczułam ogromne szczęście. Ukradkiem spojrzałam na Leonarda. Nie wyglądał na zadowolonego. Ale kiedy już nasi towarzysze poszli do swoich komnat i zostaliśmy sami postanowiłam przerwać ciszę.

-Mogę o coś zapytać?

-Oczywiście.

-Czy ty i Hans...no wiesz. Przepraszam nie powinnam...

-Tak. I życzę ci byś i ty znalazła swoją drugą połówkę-zdziwił mnie jego rozmarzony i radosny ton.

-Dziękuję...

-Pójdziesz jutro ze mną do ogrodu przed kolacją? Chce ci coś pokazać

-No dobrze. - wreszcie znaleźliśmy się pod moją komnatą-Dobrano Leo

-Dobranoc...



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top