17
Per. ZSRR
Stałem dumnie wpatrzony w budynek Carskiego Sioła. Podziwiałem wspaniały barokowy styl pałacu i doskonałość jego twórcy. Powolnym krokiem wszedłem po schodach do pałac. Nie zwracałem już uwagi na bogactwo i przepych panujący w pałacu. Szedłem prosto do mojego celu. Chcę odwiedzić moje najważniejszego więźnia. Wiem, że władzę sprawuje Rząd Tymczasowy, ale już za niedługo to Bolszewicy przejmą władzę i wolał bym nie być wtedy na miejscu cara.
Bez pukania wszedłem do jego "celi" jaką była jego komnata. Po przekroczeniu progu moim oczom ukazał się pusty salonik. Podszedłem do drzwi od sypialni. Pusta. Garderoba. Pusta. Zostaje już tylko łazienka. Z całej siły kopnąłem w drzwi, aż prawie wypadły z zawiasów. Moim oczom ukazała się jedynie pusta wanna, zdobione szafki i parę ubrań rozrzuconych na podłodze. Ani śladu po Imperium Rosyjskim. Strażnicy mówili, że od paru dni nie opuszczał komnaty. Nie mógł się rozpłynąć w powietrzu!
Cała rodzina carska jest pod stałą obserwacją. Nikt nie może opuścić posiadłości niezauważony. Nikt! Więc gdzie jest Aleksander? Zwołałem dowódców do sali tronowe. Kiedy wreszcie się zjawili moi ludzie przyłożyli im broń do głów.
-Czyżbym nie wyraził się dość jasno? Nikt nie miał prawa opuścić tego pałacu. Nikt!
-I nikt nie opuścił panie. Pilnujemy wszystkich przez cały czas.
-Doprawdy? A więc gdzie jest Imperium Rosyjskie?
-Od paru dni nie wychodził z komnaty, a jedzenie donosiła mu pokojówka.
-Gdzie ona jest?
-Zaraz karzę ją tu przyprowadzić. - Kiedy wreszcie dziewczyna przyszła zauważyłem, że jest zdenerwowana i się boi. Miała ciemne, skośne oczy i śniadą skórę, oraz ciemne włosy związane wstążką przy szyi.
-Kim jesteś?
-Jestem Chanat Kazański. Nazywam się Zarina. Służę od lat dla Imperium Rosyjskiego.
-Ach tak...To może mi powiesz, gdzie jest Aleksander
-Nie mam pojęcia- widać było, że kłamie. Głos się jej łamał i odwracała wzrok.
-Czyżby? Dobrze ci radze powiedzieć prawdę...
-Mamusiu tu jesteś! Wszędzie cię szukałem- nagle do sali wbiegł sześcio- może siedmio- latek. Był bardzo podobny do niej. Zapewne jej następca. Malec podbiegł do matki i przytulił się do niej.
-Nergui... nie powinno cię tu być synku. Wracaj do naszego pokoju...
-Ależ przeciwnie. Dobrze się składa, że tu przyszedł twój uroczy synek. - wziąłem małego na ręce. - Mam propozycję. Ja pobawię się z twoim synkiem, a ty namyślisz się i jak wrócę powiesz mi, gdzie jest Aleksander.
-Błagam cię! To jeszcze dziecko! Nie mogę ci powiedzieć! Błagam zostaw go.
-Daję ci godzinę. Albo powiesz mi, gdzie jest Aleksander, albo przestanę być miły.
-Pan Aleksander? Wczoraj razem z mamą wyszli ukrytym przejściem. Słyszałem, jak mówił o Moskwie
-Jaki z ciebie grzeczniutki chłopiec. Dostaniesz za to nagrodę. Do lochu z nią!
-Nie! Proszę zostaw mamusię.
-Chcesz, aby mama żyła?
-Tak
-A więc musisz być grzeczny i posłuszny, a włos nie spadnie jej z głowy. I będzie sobie bezpiecznie siedzieć w lochu, gdzie nikt jej nie skrzywdzi
-Nie! Nergui! Syneczku! - Patrzyłem z ogromną radością jej w oczy jak zaciągali ja do celi.
-Nie płacz mały. Zaopiekuję się tobą i twoją mamusią. Zamykam ją dla jej dobra.
-Dlaczego? - cały czas płakał
-Bo źli ludzie będą chcieć ją zabić
-Jacy źli ludzie?
-Słudzy Aleksandra. Ona wie, gdzie uciekł i będzie chciał ją wyeliminować, ale ja nie pozwolę na to. A teraz pokarz mi, gdzie jest to tajne przejście.
Gdy młody pokazał mi, którędy uciekł kazałem obstawić wyjście i wysłałem żołnierzy, aby go odnaleźli i przyprowadzili do mnie. A jeśli to się nie uda pozostaje mi jeszcze jedno wyjście. Przecież sam mi powiedział o swojej córeczce, dla której zrobił by wszystko. Tak więc na razie nie ma czym się martwić. No prawię. Pozostaje mi ten dzieciak. Poddam go szkoleniu wojskowemu i wychowam sobie republikę posłuszną tylko mi.
Aleksander wybrał zły moment na ucieczkę. Właśnie rozpoczęła się kolejna rewolucja. Rząd tymczasowy już nie ma żadnej władzy. Teraz wszystko należy do mnie. Wydałem rozkaz, aby powybijać wszystkich którzy się sprzeciwiają. Rodzinę carską wywieziono na Sybir. Zajmę się nimi później teraz muszę zakończyć wojnę na zachodzie. Wysyłałem najlepszych ludzi, aby podpisali akt kapitulacji i pokoju z wrogiem.
Codziennie dochodzą do mnie informacje o buntach żołnierzy, którzy w imię rewolucji wymordowują swoich dowódców. Podobno przy każdym sztabie wojskowym walają się trupy generałów, oficerów i tych co nie chcą rewolucji.
Cała arystokracja ucieka, gdzie tylko może ze strachu, przed ludem który przez tyle lat wykorzystywała. Dwory, pałace stają w ogniu pochłaniający wszystko, całe rodziny zalewają się krwią. Ulice miast spływają krwią ofiar rewolucji.
Aż miło mi się robi jak na to patrzę. Wreszcie to lut przejmuje władzę. Nadchodzą moje upragnione zmiany. Wszystkie symbole władzy carskiej i cerkiewnej zostają zrzucone i zniszczone. Cerkwie zostają ograbione i spalone. Nareszcie wolność!
Per. Imperium Rosyjskiego
Próbowałem w przebraniu uciec od tego koszmaru. Lud oszalał. Po ulicach krew niewinnych a ich zwłoki zaczynają gnić na chodnikach. Osobiście byłem światkiem okrucieństwa rewolucji. Był to drugi lub trzeci dzień rewolucji.
W przebraniu robotnika szedłem ulicami miasta. Nagle usłyszałem kszyki kobiety i płacz dzieci. Wychyliłem się za rogu kamiennicy i dostrzegłem, jak rewolucjoniści gwałcą jakąś arystokratkę, a jej dzieci zostają zarżnięta na jej oczach. Kiedy z nią skończyli jej również poderżnęli gardło. A ja jedynie stałem w ukryciu i nie mogłem nic na to poradzić.
Moi ludzie wyrzynają się nawzajem, a ten bydlak uważa, że nadchodzą piękne czasy. To musi się skończyć jak najszybciej. Musze to jakoś powstrzymać. Ale jeśli udam się na Syberię, gdzie tworzy się biała armia walcząca za mnie w imię cara to mogę już nigdy stamtąd nie wrócić do mojej córeczki. Obiecałem, że wrócę i już nigdy jej nie zostawię samej. Ale nie mogę porzucić swego ludy w takiej chwili.
Trudno muszę udać się na Syberię. Ale jak wszystko zacznie się walić rzucę to i ucieknę na zachód do mojej córki. Tylko tak mogę oddać cześć Marii. Zdaję sobie sprawę, że jakby widziała mnie przez te wszystkie lata od jej śmierci znienawidziłaby mnie.
Nawet nie starałem się odszukać Jeleny, zamordowałem własną matkę, wymordowałem wielu niewinnych ludzi, pozwoliłem Mikołajowi II samodzielnie podejmować decyzje, pomimo że wiedziałem, że nie nadaje się na cara i wszystko co robi jest błędem nie do odkręcenia, zabawiałem się na całego z kobietami i to mężatkami. Jestem w skrócie zdrajcą, mordercą i najgorszym ojcem i mężem. Nie zasługuje na nie. A to co się teraz dzieje to jest kara za wszystkie moje grzechy, których się dopuściłem.
Jechałem pociągiem należącym do zwolenników carskich. Mam nadzieję, że Jelena mi wybaczy, że złamałem obietnicę, ale nie mam wyjścia. Muszę! Spojrzałem na moich towarzyszy. Smoleńsk leżała na kanapie i patrzyła pustym wzrokiem w sufit. Jej jasne włosy zwisały na podłogę. Na jej twarzy widziałem strach i smutek. Petersburg siedział wpatrzony w okno. Nie mam pojęcia co chodzi mu po głowie. Przez cały czas milczał. Moskwa stał w kacie i przyglądał się każdemu z nas w milczeniu. Jego twarz wyrażała złość, upokorzenie i nienawiść.
Każdy z nas boi się tego co nas czeka. Nie wiem, czy uda nam się pokonać Bolszewików. Nie wiem, czy przeżyję. Nie wiem co stanie się z moimi miastami. Nie wiem kompletnie nic. To właśnie ta niewiedza sprawia, że czuje większy strach przed przyszłością.
Odkąd dotarliśmy coraz bardziej mam wrażenie, że Moskwa mnie obserwuje. To przeczucie nie odstępuje mnie na krok. Petersburg im więcej miast udaje nam się wyzwolić powoli zaczyna z nami rozmawiać, a Smoleńsk stara się zachowywać normalnie. Próbuje nas pocieszać tak jak robiła to dawniej.
Niedługo dotrzemy do Jekaterynburga. Jak już zdobędziemy miasto i uwolnimy cara odzyskamy resztę miast bez problemu. Kiedy wszyscy świętowali kolejne odbite miasto postanowiłem się przewietrzyć. Wyszedłem z wagonu i rozejrzałem się po opustoszałej stacji. Kiedy tak na nią patrzyłem przypomniało mi się, że już kiedyś tu byłem z moja rodziną.
W tedy było lato i to bardzo ciepłe. Jechaliśmy do mojej posiadłości na Syberii. Zatrzymaliśmy się, bo małej zrobiło się niedobrze. Maria postanowiła tu odpocząć, co wszystkim się spodobało. Udałem się pod zaśnieżone miejsce, pod którym siedzieliśmy i jedliśmy. Mam wrażenie, że to było wczoraj. Nasza maleńka córeczka biegała po łące zbierając kwiatki, a my z Marią leżeliśmy w cieniu rozkoszując się przepiękną pogodą. Usiadłem pod tym drzewem i starałem przypomnieć sobie jak najwięcej z tamtego dnia.
Pamiętam...Ukryliśmy pod drzewem coś na pamiątkę co miało sprawić, że kiedyś tu wrócimy. Tylko gdzie to było? A już wiem. Obszedłem drzewo i wspiąłem się, aby sięgnąć do dziupli. Mam.
Moje palce natrafiły na pudełko. Wyciągnąłem go i usiadłem na śniegu. Na szczęście księżyc był w pełni przez co było jasno. Próbowałem otworzyć wieczko, ale zardzewiało. Wziąłem swój pistolet i uderzyłem kilka razy w wieczko, aż urwało się.
Zajrzałem do środka i znalazłem nasze rzeczy. Po policzku spłynęła mi samotna łza. Delikatnie wziąłem do ręki różową wstążeczkę, którą Jelena miała zawiązanego warkocza. Przed moimi oczami stanęła moja mała córeńka ubrana w ta sama białą sukieneczkę co tamtego dnia. Widziałem, jak zdejmuje wstążkę i wkłada do środka...potem wziąłem do ręki koronkowe rękawiczki należące do Marii. Przyłożyłem je do ust. Nadal pachniały jej perfumami. Moja najmilsza...Dlaczego mi cię odebrano?!...W pudełku był jeszcze pozłacany guzik od mojej koszuli...
-Wspomnienia bolą prawda?
-Bolą...Czemu nie jesteś z pozostałymi?
-Chciałem się przewietrzyć- Moskwa przyjrzał się temu co trzymałem-Co tam masz?
-Nic...-zacząłem powoli wkładać rękawiczki i wstążkę do kieszeni o guziki nie dbam
-Powinieneś je tu zostawić...Jeśli wszystko się ułoży to po nie wrócisz, a jak nie to przepadną wraz z tobą...
-Może masz racje...
-Mam rację. Już po nas. Odpicie Jekaterynburga nic nam nie da. Car i jego rodzina nie żyją, zostali wymordowani wczoraj w nocy. Armia Czerwona rośnie w siłę. A nasi sojusznicy się od nas odwrócili. To koniec....
-Carewicz...
-Nie żyje! To koniec! Grigorij wydał rozkaz kapitulacji miast....Chcą abym został ich stolicą, a wiesz, że jako miasto należę do tego kto rządzi w państwie.
-Czyli zdradzasz mnie?
-Nie chcę tego zrobić. Dlatego chcę abyś uciekał do Jelenki. Jeśli tu zostaniesz zabiją cię, a jeśli uciekniesz dasz swemu dziecku to czego nie dałeś przez te wszystkie lata. Wiesz jak bardzo ja uwielbiałem i jej matkę. A ty zawsze byłeś moim państwem. Nigdy się od ciebie nie odwróciłem nawet jak zabiłeś moja pierwszą ojczyznę, twą matkę. Więc proszę uciekaj stąd zanim cię złapią.
-Zrobię to dla mojej córki...- wsadziłem rzeczy z powrotem do skrzynki i odłożyłem ją na miejsce. Spojrzałem jeszcze raz na Moskwę
-Na stacji czeka koń.
-Dziękuję...Proszę cię, nie stawaj się taki jak Grigorij
-Nie zamierzam...Chroń ją
-Żegnaj...
Pędziłem od kilku dni na zachód. Nie mam pojęcia, gdzie dokładnie jestem i jak daleko mam do granicy. Nie mam pojęcia nawet o sytuacji. Trzymam się z dala od miast i wsi, jestem odcięty od informacji. Ale skoro carewicza już nie ma to koniec z monarchią. Więc na pewno ten gówniarz przejął władzę. Jak mógł pozwolić wymordować dzieci? Przecież one były nie winne. Niestety już nic na to nie poradzę...
Zatrzymałem się przy opuszczonym gospodarstwie. Podszedłem do studni, aby nabrać wody. Kiedy już wyjąłem wiadro z wodą zacząłem łapczywie pić. Z każdym łykiem poczułem jak bardzo ma pusty żołądek. Na szczęście w chacie znalazłem jedzenie. Jedząc suchy chleb zajadałem się tak jakbym jadł jedną z potraw podawanych w pałacu.
-Widzę, że smakuje wasza wysokość
-Ty?! Jak mnie znalazłeś?!
-Mam swoje sposoby. Widzę, że nawet takiego arystokratę jak ciebie można upodlić.
-Jesteś zwykłym mordercą i dzieciobójcą!
-Chodzi ci o carskie dzieci? Mała strata w porównaniu to tego, ile ludzi wymarło za rządów carów.
-Wygrałeś Grigorij. Wszystko jest teraz twoje
-Tak. Wygrałem i mam to co chciałem
-Więc pozwól mi odejść, a już nigdy nawet o mnie nie usłyszysz...błagam
-Ależ oczywiście, że nie. Mam dać ci szczęście z córeczką? O nie. Teraz poczujesz to co ja czuję przez całe moje życie. Będziesz mnie błagał o śmierć. A jak tylko dorwę twoja córeczkę to zarżnę ja na twoich oczach, aby wiedziała, że to wszystko dzięki tobie. Zabrać go!
Kiedy byłe skuwany czułem tak ogromny ból w sercu. Jeśli on skrzywdzi moje dziecko to nie wiem co zrobię...Nie mam już na nic siły. Moskwa...przecież nie mógł mnie zdradzić...pamiętam jak bardzo uwielbiał moją córkę. Kiedy zaginęła stał się przygnębiony i cierpiał może bardziej ode mnie...Więc kto? Kto mnie wydał temu bydlakowi?...
Zostałem zamknięty samotnie w celi pozbawionej okna. Jedyne światło to lampy z korytarza. Cały czas byłem na widoku, bo o taczały mnie kraty poza jedną ścianą na końcu celi.
Teraz przynajmniej mogę przemyśleć sobie wszystkie moje błędy które popełniłem w moim życiu. Mogę przypomnieć sobie wszystkie moje grzechy wymierzone w innych, a zwłaszcza w najbliższych...Mam nadzieje, że moja córka mi kiedyś wybaczy, że złamałem obietnicę...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top