5


Per. III Rzesza

 Razem z mamą, babcią i Hansem czekaliśmy w salonie aż ojciec skończy rozmawiać z dowódcami. Ciekawi mnie jaka podejmie decyzje. Idziemy na wojnę z Austrią czy nie....W gabinecie siedzi już od wielu godzin, to czekanie robi się nudne. Mama z babcią coś tam chyba haftowały a mój brat czytał jakąś francuską gazetę i o zgrozo o modzie. Ja to się naprawdę zastanawiam czy jesteśmy spokrewnieni. Z nudów zacząłem chodzić po salonie w te i z powrotem.

-Masz jakiś problem chłopcze, że nie umiesz wysiedzieć na tyłku? - zapytała babka Helga

-Nein...

-Oh babuniu, on ma po prostu wszy, od tego ciągłego łażenia po polu.

-Zamknij się Hans

-Dosyć! Ile wy macie lat? Rani siadaj, a ty Haniu zajmij się swoją gazetą

-Dobrze mamciu już się zabieram za mą gazetkę. - Jak ja go nienawidzę. Pierdolony lizus. I pomyśleć, że jest o sześć lat starszy...

Wreszcie do salonu wszedł ojciec z dziadkiem. Wyglądali na zadowolonych z podjętych decyzji w sprawie wojny. Mama wstała i podeszła do ojca. Wyglądała na zatroskaną.

-Wypowiedzieliśmy wojnę Imperium Rosyjskiemu oraz Francji- Powiedział dumnie dziadek Prusy

-Was?! Czemu Francji? Przecież to Rosja pobiera Serbie i wypowiedział wojnę wujowi. - O, a to ciekawe. Mój braciszek aż tak się przejmuje losem Francji

-Ponieważ geniuszu jest w sojuszu z Rosją- na moje słowa Hans spiorunował mnie wzrokiem, a ja tylko się uśmiechnąłem wyzywająco.

-Pakujcie się chłopcy. Wyjeżdżamy o świcie w koszary.

-Co? Andreas nie możesz ich zabrać na wojnę- mamie zaczął załamywać się głos

-Przypominam, że Hans ma już dwadzieścia lat i to jego obowiązek...- na słowa ojca Hans popatrzył na mamę z przerażeniem i błaganiem w oczach by powstrzymała ojca

-A Rainer? To jeszcze dziecko!

-Ja w jego wieku widziałem aż dwie wojny. Powinien wiedzieć, jak wygląda wojna.

-Nie pozwolę ci go zabrać...

-Mamo przestań. To mój obowiązek oraz zaszczyt. I nie powstrzymasz mnie przed wyjechaniem z ojcem.

-Słonko...

-Przecież i tak nic mi nie będzie...Będę trzymał się dziadka

-Eh, odkąd się urodziłeś wiedziałam, że będziesz do niego podobny i się nie pomyliłam niestety- Babci mówiąc to obrzuciła dziadka spojrzeniem pełnym pogardy.

-Daj mu już spokój Helgo.- im dłużej przyglądam się dziadkom to coraz bardziej nie chcę się nigdy ożenić


Per. II Rzeczpospolitej

 O dziwo Reinhard na wieść o moim wstąpieniu do wojska przyjął to całkiem dobrze. Jedyne co powiedział i to ledwie słyszalnym szeptem, coś czego nigdy bym się po nim nie spodziewała. ,, Maria była by z ciebie dumna". Słyszałam jak bardzo mama była dla niego ważna, ale nie myślałam, że to prawda. A tu proszę. Wypowiadając jej imię miał łzy w oczach.

 Jedyne, ale jakie do mnie miał to zakaz ubierania spodni. Jak to sam powiedział ,,Kobieta nie będzie paradować w spodniach". Dlatego zamiast spodni w mundurze mam spódnice i muszę przyznać, że wygląda to całkiem fajnie. I ten jasno niebieski odcień też wygląda ładnie.

 Po uroczystościach pogrzebowych zostałam poproszona do gabinetu Austro-Węgier. Kiedy podeszłam zaczął dotykać mnie po twarzy tak jakby chciał się upewnić, że to naprawdę ja. Kiedy był już pewny złapał mnie za ręce i lekko się uśmiechnął. Był cały blady i wydawał się na załamanego.

-Czy coś się stało? Mogę jakoś pomóc?

-Nie dziecko. Chce się pożegnać zanim pójdziesz na front. I zwierzyć ci się z czegoś...

-No...dobrze...

-Mam złe przeczucie do tej wojny, ale nie umiem tego wyjaśnić. Twoja matka rok przed śmiercią, gdy mieliśmy okazje widzieć się ostatni raz też powiedziała, że mam złe przeczucia do wojny. I miała racje...

-Chyba nie myślisz, że...zginiesz...

-Tego nie wiem...Ale chce, żebyś wiedziała...  


Per. ZSRR

 Zostałem wysłany z reszta mojego odziały za zachód. Jak na złość, Imperium wysłał nas na linie walk z Niemcami. Wolałbym Austriaków, każdy wie, że są dużo słabsi niż ich sojusznicy. Ale teraz mam czarno na białym jakie naprawdę mam plany. Chce mojej śmierci. Sam zabić mnie nie może, ale jak zginę na wojnie nikt go nie posądzi. Chciałbym zobaczyć jego minę jak jego świat upada. Wszystko co kochał i o co dbał staje się tylko wspomnieniem, które jest jego przekleństwem. Pragnę, aby się obwiniał za to co chce mu zrobić.

 Zostaliśmy zamknięci w wagonach bez okien. Nie chciałbym tym podróżować zimą. Teraz kiedy są na zewnątrz upały tu jest zimno. Siedzieliśmy ściśnięci w tym małym wagonie bez dostępu do światła i świeżego powietrza. Nie wiem, ile ten pociąg jechał, ale najważniejsze, że dotarliśmy. Bez ostrzeżenia wagony zostały otwarte. Blask słońca oślepił nas. Nie dali nam nawet przyzwyczaić oczu tylko kazali wyłazić niczym jakimś więźniom. Wydaje mi się, że żołnierzom, którzy idą oddawać życie za cara powinien należeć się szacunek.

 Po zbiórce przydzielono nam broń, prowiant i wysłano na nasze stanowiska. Zdziwiłem się, że mamy walczyć w okopach. Zapowiadają się ciekawie jak to wszyscy mówią te sześć najbliższych tygodni. Szczerze to nie wierzę w te całe sześć tygodni i po wojnie. Wydaje mi się, że to potrwa znacznie dłużej, ale obym się mylił. Jedyne co chce teraz zrobić do postrzelać do Szwabów...Może dzięki temu zapomnę o złamanym sercu. Aleksander wiedział, jak mnie zranić przed wyjazdem na front. Zaprosił mnie do pałacu. Wydawał się miły, pochwalił moje postępy w walce, napiliśmy się po drinku i zapaliliśmy razem cygaro. Potem zabrał mnie do ogrodu. Wtedy zobaczył jej rzeźbę...Dopiero po chwili zorientowałem się, że pod spodem jest jej grub.

-Wiem co do niej czułeś. I nie myśl, że pozwoliłbym, aby była z takim śmieciem jak ty-powiedział to wpatrując się w rzeźbę.

-Kochałem i kocham szczerze nadal. Nigdy tego nie zmienisz.

-Musisz być serio głupi, żeby wierzyć, że mogłaby być szczęśliwa obok takiego wyrzutka jak ty. Nie zasługujesz na nią...

 Jego słowa wciąż dźwięczą w mojej głowie niczym bolesne wspomnienie...Nie prosiłem się o takie życie, więc jakim prawem on obwinia mnie, że jest takie a nie inne...Ja tego nie chciałem...A ona jedyna to rozumiała...A teraz ją straciłem i to moja wina... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top