48
Z każdym kolejnym uderzeniem alianci czuli się coraz słabsi. Od paru dni bez przerwy byli pod ciągłym ostrzałem ze strony Niemców i włoskich Faszystów. Jednak nikt nie zamierzał się wycofać, jeśli teraz wygrają droga na Rzym będzie otwarta jak twierdził Francja.
Helena wyczekiwała jak zawsze na rannych w obozie pod okiem Kanady, bo alianci stwierdzili, że jej pomoc się na nic tam zda. Kanadyjczyk był miły i pomimo postrzelonej ręki starał się pomóc jak tylko umiał.
Od rana po okolicy rozchodziło się echo wystrzałów. Polka stała wpatrzona w stronę gdzie pojawiły się tym. Tak bardzo chciała tam być i pomóc jej rodakom, ale nie mogła. Wydali jej rozkaz, a przysięgła przed przybyciem tu, że nie złamie rozkazów. Zwłaszcza teraz jak Jack tylko na to czeka. Z zamyślenia wyrwał ją ciepły język na jej dłoni. Dziewczyna powoli spojrzała na zwierzaka, który się do niej łasił. Niedźwiedź nazwany Wojtkiem chciał aby go głaskała. Położył się na plecach i od czasu do czasu lizał dziewczynę. Kanadyjczyk widząc tę dwójkę uśmiechnął się. Po chwili postanowił do nich dołączyć i również głaskać misia spawaną rekom.
-Mam wiadomość. Od Francji i Ameryki.- powiedział nieśmiało. Zawsze czuł się zakłopotany w towarzystwie kobiet
-Jaką? Czy stało się coś? Michael mów.
-Wzywają cię do siebie...- nie czekając na więcej po prostu pobiegła do namiotu dowódców.
Na zewnątrz było tylko trzech amerykańskich żołnierzy. Na widok Polski ukłonili się jak do damy i przepuścili ja do środka. Wewnątrz byli tylko Leonard i Bill. Ameryka posłał jej swój słynny uśmiech, który podobno zwał panny z nóg, a Francuz nawet nie oderwał wzroku od mapy.
-Chcieliście mnie widzieć. Czy coś się stało? Mogę walczyć, jestem gotowa i...
-Wiemy. Dlatego chcę dać ci broń i rozkazy-nie mogła uwierzyć w słowa Francji.
-Ale jeszcze wczoraj mówiłeś, że nie dasz mi brać w tym udziału...
-Uwierz, że nie chcę. Hansa już straciłem...Ale nie mam wyjścia. Musimy zdobyć Monte Casino.
-A kto lepiej poprowadzi najlepszy oddział zrobiony do tego z Polaków jak nie ich ojczyzna?-wtrącił się Ameryka
-Zrobię wszystko co się da, aby zając klasztor.-zasalutowała z uśmiechem.
-Wierzę. Ameryko zostaw nas samych.
-Spoko. Tylko mi tu nie szaleć-puścił wychodząc im oczko i zostawił kraje same. Francus niemal od razu podszedł do niej i wtulił się w nią.
-Wszystko w porządku?
-Nie wiem. Chyba tracę rozum. Nie umiem pogodzić się z moją stratom. Kochałem go...
-Wiem o tym. Jeszcze wszystko się ułoży, zobaczysz chociaż wiem, że to trudne.
-Błagam...Błagam tylko ty mnie nie zostawiaj. Wróć do mnie.
-Wrócę.-spojrzeli sobie w oczy. Ta chwila była wytchnieniem w tym trudnym momencie. Chłopak jakby zapominając o wszystkim zaczął głaskać jej policzki i po chwili się pochylił. Powoli zaczął całować jej usta, a ona odwzajemniać. Tę scenę przerwało powolne klaskanie. Spojrzeli w stronę z której dochodziło.
-No, no, no. Nie spodziewałem się takiego widoku. I muszę przyznać nie jest to zbyt ładne. – Anglik wyglądał na zniesmaczonego.- Myślałem, że stać cię na więcej niż kogoś kto jeszcze do niedawna uganiał się za innym chłopakiem i do tego wrogiem. No ale zaraz. Przecież ty też biegałaś jak suka w rui za szwabem-powiedział ironicznie
-Ta gueule! (stul pysk)-Francja stanął przed Polką. Było widać, ze w każdej chwili może zaatakować Anglika
-Patrzcie jak obrońca się znalazł. A zresztą róbcie co chcecie. Ma gdzieś czy ją wyruchasz, czy nie. Ja nie mam zamiaru się zniżyć do waszego poziomu-po tych słowach spojrzał na nich z nienawiścią i wyszedł.
-Nie daj mu się prowokować. Szuka teraz sposobu, aby nas się pozbyć.
-Wiem...Ale nie dam mu obrażać tych których kocham. Już czas. Ruszaj
-Leon ja...
-Ruszaj! I wróć!
Polska po niecałej godzinie przedostała się do swego oddziału. Z godnie z planem alianci mieli atakować z samolotów i z boku, a oni mieli dotrzeć do ruin klasztoru. Musieli podołać, bo jeśli nie to zginą.
Helena nagle zauważyła jakiegoś niemieckiego żołnierza biegnącego prosto w stronę klasztoru. Nie słuchając nikogo pobiegła prosto na niego. Widać było, że to nie jest dezerter, ale posłaniec. Pomimo spódnicy dogoniła go i powaliła na ziemie. Chłopak był niepełnoletni i do tego przerażony. Błagał o litość. Aby pokazać, ze się poddaje przekazał Polce meldunek. Jak się okazało był to rozkaz odwrotu.
Alianci na wieści o odwrocie wroga postanowili ostrzelać im drogę ucieczki więżąc ich w ruinach klasztoru. Helena razem z paroma swoich ludzi ruszyła pod osłonom nocy prosto do siedziby wroga. Jedynym światłem był blask księżyca. Idąc ostrożnie po ruinach ciężko było sobie wyobrazić kilkunasto wieczny klasztor, będący wizytówką tego regionu. Zgodnie z planem Polskie wojsko okrążyło Niemców z każdej strony. Nim jednak dali o sobie znać uważnie przyjrzeli się wrogowi. Żołnierze ledwo żyli. Leżeli poranieni wokół ogniska i nucili jakieś piosenki. Widać było, ze mają dość.
Zaczynało już świtać a u podnóża góry alianci wyczekiwali na znak od Polski i jej oddziału. Dziewczyna jak wyruszyła przed południem i przekazał wieści o odwrocie tak przepadła. Nie było od niej żadnych wieści. To tylko niepokoiło aliantów.
-Phi. No cóż, jak widzę France nie masz szczęścia w miłości. Każdy kogo kochasz ginie.
-Je vais te tuer! (zabiję cie)
-Ej uspokójcie się! Anglio jeszcze tylko słowo, a...-Ameryka i reszta aliantów miała już dość ty wyzwisk i judzenia.
-Bo co mi zrobicie? Przypominam, ze moi dowódcy tu rządzą, a nie tego nic nieznaczącego Francuzika co się dobiera do byłej dziwki Rzeszy!
-Jeszcze tylko raz ją tak nazwiesz...!
-To co mi zrobisz? Nic mi nie możesz zrobić! Zrozum to wreszcie. Nic mi nie zrobisz, bo nie możesz.
-Wybaczcie, że się wtrącę...-powiedział Kanadyjczyk- Ale Helena uratowała ci dupe przed Rainerem w 1940 roku i nadal walczy dla aliantów po mimo, że ją zdradziłeś i porzuciłeś. Więc proszę wytłumacz mi dlaczego ją tak traktujesz?
-Ona i tak już pewnie nie żyje więc co za różnica?!
-Zobaczcie!-Sue wskazała na ruiny klasztoru-Biała flaga. Poddają się. O i jeszcze jedna flaga. To Polski. Ona żyje!
Alianci bez dalszych kłótni pośpieszyli na szczyt. Na widok całej i zdrowej Polki Francuz podbiegł i wziął ją w ramiona. Ta również odwzajemniła przytulas. Po chwili spojrzała mu w oczy gładząc policzki.
-Udało się. Droga na Rzym jest otwarta...I wróciłam do ciebie.-Na ich pocałunek wszyscy zaczęli wiwatować. Cieszyli się, ze to już koniec tej bitwy.
Nagle rozległ się krzyki. Żołnierze brytyjscy chcieli zdjąć biało-czerwoną flagę i zawiesić własna na rozkaz Jack'a, lecz Polacy nie chcieli na to pozwolić. Pozostałe kraje alianckie wycelowały w nich broń. Mieli już dość tyrani Anglika. Jack widząc, ze nic już nie zdziała po prostu odszedł bez słowa.
_____________
Kraje aliancie dostały dopiero po kilkunastu dniach zaciętych walk na popłynięcie na drugą stronę kanału La Manche. Amerykanin jako jedyny znał sytuacje jaka panowała przez te dni na plażach Normandii. Lecz już sytuacja była opanowana. Teraz mieli zupełnie inny cel.
Po dotarciu na ląd i pomocy udzielonej przez francuskie miasta udało im się dotrzeć prosto do Paryża. Wszyscy wiedzieli, że francuski ruch oporu przez pierwsze dni powstania był słaby i miał mało broni. Lecz teraz losy się odwrócą.
Na pomoc powstańca wkroczyły sprzymierzone wojska alianckie. Walki na ulicach były zaciekłe i trup ścielił się gęsto po obu stronach. Francja po dość długiej strzelaninie z Niemcami postanowił to zakończyć raz na zawsze. Odszukał Polskę i Amerykę oraz resztę sprzymierzeńców. Na ich widok słabo się uśmiechnął i pocałował dziewczynę czule w usta.
-Nie rób tego sam! Pójdę z tobą...
-Nie...Muszę sam to załatwić. To moja i tylko moja misja.
-Uważaj na siebie stary. A zapomniałbym łapaj- Ameryka rzucił mu swój ulubiony rewolwer.- Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł
-Dzięki. Dziękuje wam wszystkim, że walczycie o moja stolice.
-Po to jesteśmy. A teraz wio! Nadchodzą kolejni, będziemy cię osłaniać. -Ameryka i reszta przygotowali się do ataku. Helena jeszcze raz spojrzała w bursztynowe oczy Francji i uśmiechnęła się na pożegnanie. On tylko chwacił ja za reje i ucałował tak jakby to był już ostatni raz...
-Je t'aime(kocham cię) -wyszeptał i odszedł.
Wiedział gdzie powinien się udać, aby wypełnić swoje zadanie. Drzwi do jego dawnego domu były otwarte. Gdy tylko znalazł się w holu na wprost ujrzał portret ślubny jego rodziców. Nagle usłyszał jakieś głosy z góry. Naładował broń i ruszył po schodach na górę. Starał się nie wydawać dźwięków w razie większej grupy w budynku. Korytarz był pusty i ciemny. Jedynie lekkie światło wychodziło z dobrze znanego mu niegdyś pokoju.
Im bliżej był uchylonych drzwi tym bardziej obrazy z przeszłości go uderzały. Nagle się zatrzymał patrząc pustym wzrokiem w podłogę. Niechętnie odwrócił głowę w stronę ogromnego lustra ze złotymi zdobionymi ramami. Ujrzał w nim samego siebie jako dziecko wraz z nią. Bawili się w robienie głupich min. Tak bardzo była mu bliska. Potem ujrzał Hansa z krwawą plamą w miejscu serca na białej koszuli. Uśmiechnął się lekko do niego. Leon otworzył lekko usta jakby chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał go czyjś płacz dobiegający z jej pokoju.
Poszedł tam i oparł się o framugę przyglądając się temu co było po drugiej stronie. Jego oczom ukazała się przywiązana do krzesła Belgijka z. Wyglądała na poranioną i zagłodzoną. Przy toaletce siedziała jego siostra krzycząc na przerażoną Paryż. Dziewczyna próbowała jej wytłumaczyć, ze trwa powstanie i alianci przybyli. Ale Genevieve jak to Genevieve miała za nic słowa dawnej przyjaciółki. Ciągle popatrzała, że nikt jej nie skrzywdzi bo Rainerek ją kocha i bla bla bla. Francja miał już tego widoku dość i wszedł z wycelowaną bronią w siostrę. Ta tylko na jego widok upuściła szczotkę i otworzyła szeroko usta.
-P...p...przecież ty...n...nie żyjesz.
-Niespodzianka siostrzyczko.-Belgijka na jego widok próbowała cos powiedzieć ale knebel jej to uniemożliwiał.
-P...po co ci ta broń? Leon o co chodzi? Dlaczego do mnie celujesz braciszku?-jej teatralny ból i strach nie wywołał u niego żadnych emocji. Znał ją za dobrze i wiedział, że próbuje zagrać na jego uczuciach.
-Jak myślisz...Dlaczego zostałaś tu przysłana? Myślisz, ze Rainer ma zamiar tu przybyć, by cię ratować? Jest z niego bezduszna kurwa, ale jedno muszę mu przyznać. Zawsze miał słabość do swojego brata. Wiesz, ze nienawidzi cię za to co zrobiłaś, więc po co ta szopka?
-Bo go kocham!
-Ale on cię nie. Jesteś dla niego tylko wsparciem wojskowym i nic więcej. Gdy przestaniesz być potrzebna skończysz jak nikomu nie potrzebny śmieć.
-Mylisz się! On mnie kocha tak jak ja jego! A zresztą. Nie zabije przecież matki swoich dzieci.
-Biedne dzieci. Współczuje im, że jesteś ich matką.
-Jak możesz tak mówić? Jestem twoją młodszą siostrą. Nigdy nie wstydziłam się, ze wolisz chłopców, zawsze cię wspierałam...
-Pozwoliłaś zamordować naszych rodziców. Zdradziłaś mnie i oddałaś do niewoli. Zamordowałaś kogoś kogo kochałem. Nie jesteś już dla mnie siostrom.
-Leonard ja...
-W imieniu całego narodu francuskiego, naszych rodziców, aliantów i Hansa skazuję cię na śmierć prze powieszenie jak przestępcę.
-Nic z tego! – Genevieve rzuciła się do swojej więźniarki i chwyciła za nóż- Zabiją ją! Będzie twoja kolejną ofiarom jakom masz na sumieniu!
-Genevieve!-dziewczyna podniosła nóż w górę i patrząc bratu w oczy chciała wbić go w szyje ofiary. Nim jednak opuściła dłoń poczuła ból w sercu i przytłumiony dźwięk wystrzału. Upadła na podłogę ściskając się za pierś. Jej kremowa koszula nocna zaczęła przechodzić w szkarłat. Nad nią stanął Leonard i przyglądał jej się jak cierpi.
-Czyż nie tak czuł się Hans gdy go zamordowałaś?
-L...eon...ar...d
-Jako twój brat okażę ci łaskę i ukrócę twoje cierpienie. I nie martw się nie powiem o tym twoim córkom.- wycelował prosto w jej głowę i wystrzelił.
___________
W dalszej części Europy działa się podobna sytuacja. Słowacja starła się uciec do Berlina. Wieść o egzekucji Rosy uświadomił ją, że nie jest wcale bezkarna. A dobrze wiedział, że wyrządziła więcej złego niż Rumunia.
Dziewczyna próbowała wymknąć się śpiącymi ulicami miasta. Już prawie dobiegła do samochodu gdzie czekał już kierowca. Nagle poczuła uderzenie w tył głowy.
Zbudziła się skuta kajdankami na podłodze jakiegoś gabinetu. Pierwsze kogo ujrzała był jej młodszy brat bliźniak. Czech uśmiechał się z triumfem do niej.
-Nawet nie wierz jak długo czekałem, aż zapłacisz za swoje zbrodnie
-Nie zabijesz mnie. Jesteś nikim.
-Doprawdy?
-Od zawsze tylko ci hazard i pijaństwo w głowie. Wiecznie po śmierci ojca uciekałeś z domu na kilka dni, tygodni. A potem jak tchórz żebrałeś u matki o pieniądze pomimo, że znałeś naszą sytuacje. Przez ciebie zostałam wysłana jako służąca na dwór aby przesyłać pieniądze dla chorej na gruźlice matki, niepełnoletniej sieroty, którą musiała traktować jak siostrę i ciebie. Dopiero podczas wojny się ocknąłeś, że postępujesz źle, lecz to nie zmieniło tego kim jesteś.
-Racja byłem draniem, który sprzedał siostrę do Austrii na służbę i doprowadziłem tym matkę do śmierci.
-Wiedziałam, że to ty. Na wieść o tym, że oddałeś Helenę Reinhardowi starała się zarobić, aby ją odzyskać odkładając leki. Dla mnie by nigdy tak nie zrobiła...No ale mniejsza. To to, że postanowiłeś pomóc młodej dostać się na freon złamało jej serce. Podczas wojny udawałeś wielkiego bohatera. Dalej udajesz. Więc jak możesz mówić, ze to ja jestem ta zła?
-Żałuje tego co zrobiłem, a ty tego nie potrafisz. Służysz rzeszy jak wierna suka! Wiem co robisz w Auschwitz. Wiem o wszystkich twoich przewinieniach. Rząd postanowił cię skazać na śmierć. Więc wstawaj.
-Proszę. Udało ci się. Wreszcie masz cały kraj tylko dla siebie. Ale proszę, rób co chcesz. Ja już nie mam po co żyć.
-No nie dziwię się. Kto by chciał taką sukę jak ty.
Lucia została zaprowadzona na miejsce egzekucji. Bolało ją, że zginie tak jak ten idiota Giuseppe. Ale nawet to była wstanie znieść. Jedynie żałowała, ze nie miała okazji powiedzieć Rosie, Rainerowi i Ignacowi jak bardzo byli jej bliscy. Byli jej przyjaciółmi, a Węgra kochała.
-Jakieś ostanie słowo?-zapytał Czech
-Śmierć aliantom! – Czech na te słowa przeciął sznur i klapa pod jej nogami się otworzyła. Lucia jeszcze przez chwile próbowała się uwolnić. Gdy zmarła Josef zabrał jej ciało i pochował w miejscu gdzie się urodzili, wychowywali i byli rodziną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top