35


 Słońce zaczęło przyjemnie dogrzewać przez co wszyscy mieszkańcy dworku wyszli do ogrodu, aby cieszyć się wiosną. Natalia zaczęła pielęgnować swoją grządkę podczas gdy reszta towarzystwa bawiła się w najlepsze przy czytaniu porannej gazety. Debora czytając kawały w profesjonalny sposób zmieniała głos i nadawała swojej wypowiedzi komizmu. Dymitr zaczął coraz odważniej zalecać się do Heleny i jak widać jej to nie przeszkadzało. Chciała raz na zawsze zapomnieć, wyrzucić Rzeszę z serca. Tylko nadal nie umiała zrobić tego w pełni.

-Tala! Natala!-Krzyknęła nagle Izrael, na co Białorusinka podbiegła zaciekawiona.

-O co chodzi?

-Zobacz jaką fajną fraszkę znalazłam. Przeczytam wam..." Podział pracy" Szpilmana

Gdy Hitler zdobył Austrię

(To był nie głupi kawał)

Rząd Anglii - protestował

Rząd Francji - nie uznawał


Gdy potem wziął Sudety

I w Niemcy je władował

Rząd Anglii - nie uznawał

Rząd Francji - protestował


Gdy po Czechy sięgnął

Bo przywykł już do brania

Wciąż z Francji szły protesty

A z Anglii brak uznania


Słowacja? Nie zaszkodzi

Przyglądać się jej bliżej

Choć w Anglii – brak uznania

A w Francji - patrz jak wyżej


O wielcy dyplomaci!

W zasadach tych wytrwajcie,

On - będzie wciąż zdobywał

Wy - wciąż nie uznawajcie

-I co o ty sądzicie?

-Bardzo realistyczna fraszka. Szkoda, że alianci umieją tylko uznawać- zaśmiała się Natalia.

-Racja. Ale mam nieprzyjemne wrażenie, że będą niedługo tego żałować- powiedziała Polka jakby sama do siebie. Dopiero po chwili zauważyła, że wszyscy na nią patrzą.

-Ej Debora może pomożesz mi w ogródku?

-Z przyjemnością. -Dziewczyny nerwowo pobiegły do kwiatów podczas gdy Helena została sama z Dymitrem. Ten tylko ją objął w tali i przyciągnął bliżej siebie.

-Dawno nie byliśmy sami. Wiem, że między nami nie zawsze układało się dobrze, ale chcę to zmienić.

-Naprawdę Dima?

-Tak, zależy mi na tobie- wymruczał jej do ucha czule głaskając. Helena modliła się w duchu by przerwano tę chwilę. Nie jest jeszcze gotowa by być z kimś tak jak była z Rainerem. Rana nadal była głęboko i wciąż pamiętała co zrobił Dima przed laty. Ona nawet nie była w stanie powiedzieć czy coś do niego czuje, czy czuję do kogokolwiek. Jej prośby zostały wysłuchane, bo o to zjawił się jej rycerz z wkurwem na twarzy. Na widok Francji Ukraina odsunął się od Polski i grzecznie przeprosił z wymówką, że musi nakarmić konie. Kiedy chłopak zniknął uśmiechnęła się rozbawiona tą sytuacją do Francuza, lecz ten tylko milczał.

-Coś się stało? Nie wyglądasz za dobrze.

-Nie zobaczę już Hansa. - powiedział z pustką w głosie

-Jak to? Dlaczego?

-A jak myślisz? Rainer znowu szukał celu, a ja miałem dość i zwróciłem mu w dość ostry sposób uwagę i doszło do małej bójki i się wściekł. I jak się potem okazało Rainer odwrócił kota ogonem i Hans uwierzył mu. Dlaczego on zawsze musi mi wszystko odbierać?

-Już raz ci Hansa odebrał, ale może znowu go odzyskasz.

-Może masz rację. Jak straciłem raz Hansa to go odzyskałem i ciebie też. Może faktycznie jest jakaś szansa.

-Zawsze jest, tylko trzeba uwierzyć. Nie martw się jestem przy tobie.

-Dziękuję.

 Ukraina, który cały czas ich obserwował poczuł ogromną zazdrość na widok ich tulących się do siebie. Jego boi się pokochać przez doświadczenia z szwabem, a France? Jego się nie obawia, mimo że wie, że kocha innego. Więc czemu nie zaufa mu? Tyle dla niej zrobił a ona nadal do Żaby biegnie. Dlaczego? To przez to, że jest nikim? Nie jest nawet krajem? Nie ma pieniędzy? Że kiedyś zdradził? Przeprosił, okazał skruchę, czego ona jeszcze chce?! Im dłużej Dymitr się nad tym zastanawiał tym jeszcze bardziej nienawidził Francji i Rzeszy. To ich wina, jeden zniszczył jej wiarę w miłość, a drugi oplótł ją sobie wokół palca. Ale jeszcze zobaczą na co stać Ukrainę, potomka Siczy Zaporowskiej, największego przywódcy kozaków na świecie. 

_____________________________

 Po długich błaganiach ze strony rodziny Rainer w końcu się zgodził spotkać z matką. Od ich ostatniej rozmowy minęły dwa lata. Od tamtego czasu Adelajda przebywała w areszcie domowym. Kobieta nie miała nawet pojęcia jak bardzo przez ten czas jej syn się zmienił. Była przekonana, że jak przyjedzie do niego to zaczną od nowa. Nie miała pojęcia do czego się dopuścił pod jej nieobecność, nie wiedziała jak wszystko się zmieniło w całym państwie.

 Razem z Berlinem przyjechała do Reichstagu nad ranem. Nim weszli do gabinetu jej syna, kobieta poprosiła jego stolicę o zaczekanie na korytarzu. Wiedział, że sama musi z nim się dogadać. Berlin wiedział, że to zły pomysł. Rainer na pewno będzie ja sprawdzał, podpuszczał aż nie powie czegoś co da mu powód, aby podtrzymać areszt. Nic nie dały jego błagania. Kobieta uparła się sama spotkać ze swoim ukochanym dzieckiem.

 Po wejściu do dobrze znanego jej gabinetu musiała chwile przyzwyczaić oczy do panującego w pomieszczeniu półmroku. Tylko jedna zasłona była lekko rozsunięta i wpuszczała odrobinę porannego słońca. Za masywnym biurkiem siedział jej synek z sadystycznym uśmiechem, który był do niego nie podobny. W dzieciństwie był zupełnie inny niż reszta rodziny. Kochał przyrodę, wiecznie się uśmiecham i pomagał innym, a teraz przyglądał jej się niczym drapieżnik swojej ofierze.

 Kobieta po dość długiej ciszy postanowiła w końcu przemówić. Starała się, aby jej głos był łagodny, ale stanowczy, lecz Rainer i tak wyczuł, jak drży na jego widok co tylko poszerzyło jego okrutny uśmiech.

-Syneczku, ja...Popełniłam błąd i chcę go naprawić. Dasz mi drugą szanse?

-To zależy tylko od ciebie mamusiu. - każde wypowiedziane przez niego słowo było przesiąknięte nienawiścią i odrazą. - Czy zaakceptujesz to w jaki sposób prowadzę politykę?

-Oczywiście. Nie chcę cię więcej stracić.

-Czyżby? Pamiętam, że nie podobało ci się co dzieje się z moimi wrogami. I miałaś rację. Przetrzymywanie ludzi w obozach pracy jest okrutne. - na te słowa Adelajda uśmiechnęła się- Dlatego zacząłem ich po prostu eliminować. Niestety teraz wszędzie walają się trupy. Nie ma kto ich zakopywać, dlatego teraz do obozów trafiają inne śmiecie.

-C...Co? Mordujesz ludzi?

-To nie są ludzie. Pozbywanie się ich oczyszcza społeczeństwo. Kiedy już skończę zajmę się gorszym problemem, który niszczy nas niemiecki naród. Żydów.

-Czyli to prawda. Zwariowałeś! Jak możesz tak robić? Nie byłeś taki! Byłeś dobry!

-Jestem dobry dla Niemiec. Żydzi zagrażają naszym ludziom. - jego ton był taki jak ojca. Bez uczuć, bez emocji, stanowczy i zimny niczym stal.

-Mylisz się! To tak samo ludzie jak wszyscy!

-I właśnie tym stwierdzeniem pokazał swoje oddanie. - jak na zawołanie jego głos zmienił się w ironiczny, nasycony jadem i prześmiewczy. Jego zachowanie jest niczym pogoda. Raz słoneczna- spokojny, opanowany, a raz niczym burza- agresywny, ironiczny. Szaleństwo zaczęło go pochłaniać.

 Adelajda stała jak sparaliżowana. To już nie był jej synek tylko potwór, który przejął jego ciało i umysł. Patrzyła pustym wzrokiem w podłogę czekając jakby na wybawienie i wsłuchując się w jego szaleńczy śmiech przepełniony nienawiścią.

 Nagle do gabinetu wszedł jej straszy syn. Hans widząc rozbawionego brata spojrzał z gniewem w oczach na matkę. Gdy przyjrzała mu się uważnie dostrzegła nazistowski, szary mundur z brunatną koszula pod spodem. Na lewej ręce widniała opaska ze swastyką. Patrząc na Hansa nie dostrzegała tego samego nieśmiałego i spokojnego chłopca co dawniej tylko fanatyka zdolnego do wszystkiego.

-Myślałem, że będziemy znowu rodziną.

-Hans...

-Jakie rozkazy braciszku? - powiedział z nieukrywanym gniewem do młodszego brata, który powoli podszedł do nich. W jego oczach matka dostrzegła chęć mordu.

-Matka uważa, że Żydzi są nam równi.

-Kontrolują zapewne jej umysł. Pamiętasz co piszę w ich encyklopedii? Są wstanie zmuszać ludzi do różnych rzeczy.

-Masz na myśli tę encyklopedie której jesteś autorem? - powiedział Rainer z kpiną w głosie.

-Wszystkie informację sprawdziłem i są prawdziwe. Oni naprawdę umieją przejąć kontrolę nad ludzkim umysłem. - Hans brzmiał tak jakby całym sercem wierzył w te bzdury używane tylko jako propaganda dla dzieci.

-Skoro tak twierdzisz o wielki znawco Żydów to może powiesz, jak to zdjąć z matki? - Rzesza starał się ukryć rozbawienie. Zastanawiał się czy Hans serio jest aż tak głupi czy tylko udaje.

-Nie da się. A przynajmniej nikomu się nie udało, a przynajmniej nikomu z kim przeprowadzałem wywiad.

-A ja znam pewien sposób na wypędzenie Żyda z kogoś. Straże! - po chwili do środka weszło dwóch esesmanów. Na gest Rzeszy zakłuli jego matkę w kajdany.

-Rainer!

-Skoro areszt nic nie pomaga to chyba trzeba znaleźć lepsze miejsce. Zabrać ją do...Dachau. Od dzisiaj jesteś zwykłym więźniem mamusiu.

-Synku? Syneczku! Kochanie proszę! - nim drzwi się za nią zamknęły dostrzegła w twarzy Rainera lekki smutek, który po chwili zastąpił radością, a Hans jej machał z uśmiechem na pożegnanie.

 Berlin stojący przed budynkiem nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jak mogli skazać własną matkę na obóz? Czuł, że to jest też jego wina. Mógł ją lepiej przygotować albo wejść z nią pomimo sprzeciwów. Wiedział, że tu nawet interwencja Andreasa nie pomoże. Nikt nie może przebłagać III Rzeszy.

________     _____________ 

 Sowiet stał wpatrzony w swego ulubionego więźnia opierającego się o ścianę swojej celi. Mężczyzna nie miał już od lat siły, aby walczyć z nim. Pragnął śmierci, aby raz na zawsze ukrócić swoje cierpienie, lecz Grigorij wolał, aby cierpiał właśnie w taki sposób. Uwielbiał opowiadać mu co dzieje się z jego arystokracją w gułagach i innych miejscach w Związku Radzieckim. Dręczenie go informacjami o córce dawała chyba najwięcej przyjemności. Na samo jej imię mężczyzna cierpiał psychicznie, w takich chwilach był gotów nawet do lizania butów swego oprawcy.

 Nic tak nie pocieszało Grigorija jak znęcanie się na Aleksandrze. Każde swoje niepowodzenie pocieszał w alkoholu i u Saszki. Dziś było nie inaczej. Znowu problemy, ty razem musiał zrobić coś czego nie chciał. Lecz wyboru nie było. Musiał wymordować swoich najlepszych żołnierzy z rozkazu samego Stalina.

 Gdy tylko wszedł do celi usłyszał cichy śmiech więźnia, który z każdą chwilą stawał się głośniejszy. Aleksander spojrzał mu prosto w oczy z wyższością i uśmiechnął się z wyższością. Sowiet jedynie oparł się o ścianę ignorując go.

-Nie mogę się doczekać, jak stanie się coś złego w kraju, a ty nie będziesz miał armii.

-Do niczego nie dojdzie. Mam wszystko pod kontrolom.

-Zobaczymy. Też wierzyłem, że mam wszystko pod kontrolom. A tu proszę. Gniję od lat w tej celi pełnej szczurów, zaschniętej krwi i musze znosić twoje towarzystwo. O to jak skończyła się moja pewność siebie.

-To twoja kara za zbrodnie na ludziach biednych

-Ale chyba nie tak do końca jest to powód, dla którego zostawiłeś mnie przy życiu. Potrzebujesz mnie.

-Nieprawda...

-A jednak tu przylazłeś po radę. Więc powiem ci co ja myślę. Jesteś największym idiotom na świecie. Wymordowałeś swoich dowódców zostawiając prostych żołnierzy samych sobie. W razie zagrożenia po tobie.

-Do żadnego zagrożenia nie dojdzie! Alianci się mnie boją. Wszyscy bija się komunizmu! Nikt mnie nie tknie.

-Jeszcze się przekonamy. Ja swoje wiem, a żyje dłużej niż ty.

-Swoje mądre rady zachowaj dla swojej córci, a nie zaraz nie możesz nic jej przekazać.

-To się kiedyś na tobie odbije.

-Nie! Polska ma inne problemy niż atakowanie mnie.

-A czy ja powiedziałem, że moja córka cię zniszczy? Czuję, że coś jest nie tak i może zagrażać to Rosji.

-Niech cię o to głowa nie boli. Nie jesteś już krajem.

-Pierdol się Griszka

-Nergui!- po chwili do celi wszedł Kazachstan. Chłopak był gotowy do wykonania każdego rozkazu swego pana.

-Zajmij się nim. I zero litości!

-Jak sobie życzysz mój panie. -Gdy tylko Sowiet wyszedł chłopak bez opamiętania zaczął bić dawne Imperium. Lecz on mimo bólu nadal się śmiał. Wierzył mocno, że Sowiet pożałuje swojej decyzji.

__________________ 

 Helena i Rainer stali po przeciwnych stronach białej i zabytkowej altany na środku ogromnego ogrodu. W tle było widać pałacyk, w którym ich przedstawiciele rozmawiali na temat autostrady łączącej Prusy z Rzeszą. Oba kraje mierzyły się podejrzliwie wzrokiem.

 Z tej ciszy wyrwała ich służąca, która przyniosła im jakieś ciasta i herbatę. Powoli zbliżyli się do stołu nie spuszczając z siebie wzroku. Kiedy kobieta odeszła, a cisza zrobiła się nieprzyjemna postanowili ja przerwać.

-Witaj, Willkommen- powiedzieli równocześnie. Oboje spuścili wzrok po czym ponownie na siebie spojrzeli.

-Co cię nabrało na autostradę? - powiedziała znudzona Helena

-Uważam, że głupie jest płacenie za każdym razem, gdy moi ludzie chcą odwiedzić bliskich.

-O jakiś ty troskliwy- głos Heleny był pełen ironii- Kto by pomyślał, że tak jeszcze potrafisz

-A czemu miałbym nie potrafić? - Rainer zaczął się irytować

-Daruj sobie. - nastała niezręczna cisza

-Mniejsza, o to. Ta autostrada musi powstać...

-Bo takie obietnice dali twoi politycy? To moje terytorium i ja decyduję.

-A więc decyduj szybciej, bo nie mam całego dnia na twoje kaprysy

-Dawniej jakoś miałeś.

-Poszedłem po rozum do głowy i zmądrzałem.

-Tak? To teraz idź sobie szukaj tej jebanej autostrady u kogoś innego. Ja ci jej nie dam.

-Uspokój się! Potrzebuję tej autostrady.

-Mam to w dupie! Przysłali cię tu tylko, aby mnie przekonać. Ale wiesz co? Zdarłam różowe okulary i już ci nigdy nie ustąpię! A teraz wypierdalaj do swojej idealnej niemieckiej narzeczonej!

-To o to ci chodzi?! Jeszcze się Sophie nawet nie oświadczyłem! Więc nie rób z tego nie wiadomo czego! Żałuję, że zawsze powstrzymywałem Genevieve, bo miała racje! Jesteś tylko zwykłą sierotą, która nikogo nie obchodzi, a do tego brudną Słowianką! - po tych słowach nastał cisza. Dopiero po chwili zrozumiał co właśnie powiedział. Spojrzał jej w oczy pełne łez, lecz poza cierpieniem i smutkiem które było widoczne było coś jeszcze. Coś co Rainer znał, aż za dobrze. Nienawiść.

-Zabieraj się z tą. I nawet nie marz o autostradzie.

-Helena...

-Wypierdalaj! Nie chcę cię więcej widzieć! Rozkochałeś mnie w sobie, upokorzyłeś porzuciłeś, a teraz masz czelność żądać autostrady na moich ziemiach?

-Niechciałem tego powie....

-Nie tłumacz się nawet. Powiedziałeś to co zawsze uważałeś. A teraz zejdź mi z oczu.

-Hela...

-Spierdalaj! - Cóż mógł teraz innego zrobić? Zjebał na całej linii. Niczym nie naprawi tego co powiedział. Zawiódł swoja partię. Obiecał, że wywalczy autostradę i nic. Trzeba teraz odejść z honorem...

-Będziesz jeszcze żałować.

-Wynoś się szwabie! Już nigdy nie wracaj! Nienawidzę cię!

 Kiedy tylko zniknął jej z pola widzenia upadła cała roztrzęsiona na krzesło i zaczęła płakać. Nie potrafiła się uspokoić. Czuła z jednej strony dumę, że się mu postawiła, lecz bolały ją jego słowa. Jak mogła przez tyle lat być z kimś takim? 

________________________________

 Polska stałą wpatrzona w zachód słońca nad Morzem Północnym. Delikatny i ciepły wiatr powiewał jej ciemnymi włosami, a ostatnie promienie słońca oświetlały jej twarz. Dziewczyna zamknęła na chwile oczy, aby móc zagłębić się we własnych myślach.

 Za nią siedział Jack i popijał spokojnie herbatę z białej, porcelanowej filiżanki. Co jakiś czas poprawiał binokl na prawym oku i wpatrywał się w dziewczynę. Nie wiedział jaka siła przyciągała go do niej i nie był w stanie się jej oprzeć.

 Nagle da balkon wszedł Leonard i podszedł do Polki. Objął ja od tyłu i wtulił swoja twarz w jej miękkie loki. Helena oddała się z ogromna ulga jego dotykowi. Cieszyła się, że właśnie zawarli pakt. Ostatnimi czasy ciągle miała koszmary, w których musiał być On. Ufała swoim alianckim przyjaciołom i wierzyła, że oni nie oddadzą jej temu potworowi.

 Helena poczuła nagle jak Francuz pocałował ją w głowę. Uśmiechnęła się na ten gest. Niestety Brytania na ten widok podszedł do nich i we trójkę spojrzeli jak wielka kula ognia zanurza się w morzu spowijając świat mrokiem. Wreszcie Polka poczuła się szczęśliwa i wspierana przez kogoś komu na niej zależy. 

_____________________

 Jedyne co było słychać w całym pomieszczeniu to było tykanie zegara. Wreszcie oba kraje skończyły czytać dokument. Rainer, gdy skończył się podpisywać podał swemu sowieckiemu towarzyszowi pióro z przyjaźnie uśmiechając. Grigorij niechętnie przyjął rzecz od nazisty. Nie ufał mu.

 W pakcie Ribbentrop-Mołotow widział szanse, aby uniknąć losu przepowiedzianego przez Aleksandra. A do tego mógł z łatwością dokonać zemsty na nim. Gdy tylko przyprowadzi mu córeczkę zabawa stanie się ciekawsza, a nazista zajmie się w tym czasie reszta aliantów.

 Jednak nim złożył podpis ponownie przeczytał dokument co tylko wywołało irytacje u jego sojusznika. Rainer chciał to już zakończyć. Miał dość przebywania w jednym pomieszczeniu z znienawidzonym komunistą.

 Ale nie miał wyjścia, musiał się z nim dogadać. Na szczęście ten słowiański idiota nawet nie wie jakie ma na prawdę zamiary wobec niego. Po kolejnym już czytaniem Rainer zrozumiał, że ten robi to na złość.

-Możesz to już podpisać? Mam ważną sprawę do załatwienia.

-Narzeczona poczeka.

-To nie jest jeszcze moja narzeczona.

-W dupie mam kim jest ta blondi dla ciebie.

-Eh...Po prostu to podpisz

-Jeśli to oblejemy jeszcze dziś królewno to podpiszę, ale chce mieć pewność

-Nie nazywaj mnie tak. Co za głupi zwyczaj chlania wódki przy każdej okazji.

-Nie zrozumiesz więc nie próbuj, bo twój mały szwabski móżdżek się przegrzeje.

-Podpisujesz czy nie!?

-Dobra, dobra, ale jak będzie z uczczeniem tego?

-Stoi. Możemy się napić wieczorem.

-To to rozumiem słonko. - Sowiet z uśmiechem zadowolenia na twarzy podpisał dokument i popatrzył na rozwścieczonego nazistę. Ten tylko zabrał dokument i odszedł zostawiając go samego.

Po paro godzinnym spotkaniu rodzinnym i znoszeniu natrętnej i irytującej Sophie, panny, którą rodzice sobie upodobali na synową wreszcie nadszedł czas na spotkanie z komuchem. Niestety ta blond włosa rzepa nie chce się odczepić na wet na moment. Na szczęście zjawił się rycerz w uszance. Zagwizdał tak jak na podryw co wypłoszyło tę denerwująca pannicę. Razem w milczeniu zasiedli do stołu i Sowiet polał.

-No fajna ta twoja laleczka. Taka drapieżna jak lisa upolowała i na szyi nosi. No i taka silna jak ma na sobie tyle świacidełek.

-Odwal się...

-Ale ja nic nie mówię. Jeśli ją sobie upodobałeś to nie moja sprawa. Ja tylko wychwalam jej zalety- puścił do Niemca oczko i razem opróżnili kieliszki. Grigorij niemal od razu zapełnił je ponownie.

-Uświadomiłem sobie po dzisiejszym przyjęciu jedno.

-No co ta kiego księżniczko?

-Nie nazywaj mnie tak!

-Ale fajnie się irytujesz.

-Eh...Uświadomiłem sobie, że nie ma opcji bym poślubił Sophie

-I pierwsza mądra i dojrzała decyzja. Moje gratulację.

-Nie mogę się doczekać, aż się wreszcie zabawie z moją ulubiona sąsiadką.

-Chyba chciałeś powiedzieć, zabawimy się z naszą ulubiona sąsiadką towarzyszu.

-Tak, naszą - te słowa pyły przesiąknięte ironią i złością. III Rzesza nigdy nie dzieli się swoimi zabawkami. 

_______________________________________

Nareszcie nadszedł czas na wojnę. Już w następnych rozdziałach skupię się na wydarzeniach związanych z kampania wrześniową i jej następstwami.

Uf...Nie sądziłam, ze zajmie to aż tyle rozdziałów no ale trudno.

A właśnie lepiej jest jak pisze z perspektywy postaci czy jak z perspektywy narratora?

Przy okazji życzę wszystkim Wesołych Świat!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top