🦇 5 🦇
To było przerażająco piękne.
Ludzie wokół mnie stali z nałożonymi na twarz czaszkami różnych zwierząt, ale dominowały jelenie. Czułam ich wzrok na sobie, kiedy szłam na boso przez polanę.
Halloween. Nie spodziewałam się, że to w taki dzień wezmę ślub. Szkoda jedynie, że nie mogłam się dowiedzieć tego wszystkiego na spokojnie, bez problemów.
- Grace Walter - szept, który nawet dotarł do moich uszu. Któraś z sióstr Johna weszła w krąg, stając przede mną. - To będzie twoje nowe imię, siostro.
Skinęłam głową. Miałam wrażenie, że zaraz się uduszę. Gorset był ściśle zawiązany wokół mojej talii, nie pozwalając wziąć głębszego oddechu.
- Powitajcie nową siostrę i panią tego sabatu - do kręgu również wszedł John, ubrany w czarne szaty jak reszta, ale nie miał na sobie maski, na szczęście. - Moją żonę oraz jej strażnika.
Łapy szarego wilka uderzały bezszelestnie o mech, kiedy Holly również weszła do kręgu, aby usiąść przy moich nogach. Nawet ona brała w tym wszystkim udział, będąc od początku magicznym strażnikiem, który w razie potrzeby miał mnie chronić, nawet za cenę własnego życia.
Nic nie działo się przypadkiem, odkąd wpadłam na Johna w kawiarni. Już wtedy zostało wszystko przesądzone. Bogowie mieli swój plan, którego żadne z nas nie mogło przewidzieć.
- Czy zgadzasz się na przyjęcie naszych bogów? - chór głosów brzmiał magicznie. Ciemny las, niewielkie pochodnie i my, stojący praktycznie tylko w świetle księżyca.
- Tak - szepnęłam, wpatrują się w zadowolone, szaro-niebieskie tęczówki.
- Czy zgadzasz się na poświęcenie życia magii, przyjęcie jej i szanowanie zasad?
- Tak.
- Czy zgadzasz się na małżeństwo z ojcem sabatu, Johnem Walterem, i objęcie pozycji matki sabatu?
- Tak.
Cisza była piękna. Nigdy nie byłam czegoś tak równie niepewna jak i pewna w jednym momencie. W domu nic na mnie nie czekało, oprócz rutyny. A jedyną rutynę, jaką mogłam zaakceptować, to była to u boku Johna. Nawet, jeśli będę musiała z nim jeszcze przedyskutować metody wprowadzania mnie w ten świat.
- Kocham cię - szepnęłam, na co się pięknie uśmiechnął.
- Ja ciebie też.
K O N I E C
28-31.10.2021
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top