Rozdział 6


Po rozmowie z dyrektorem długo zastanawiałam się nad tym, co powiem przyjaciołom. Nie lubiłam ckliwych pożegnań, dlatego postanowiłam, ze nic im nie powiem, aż do ostatniej chwili. Jednak pozostaje mi jeszcze jedna sprawa, a mianowicie muszę zawiadomić rodziców, aby po mnie przyjechali. Wybrałam numer mamy, nie musiałam długo czekać na reakcję z jej strony:

- Halo Alex?

- Mamo mam do ciebie jedną prośbę.

- Tak? Słucham cię kochanie. O co chodzi?

- Moglibyście jutro z tatą po mnie przyjechać?

- A stało się coś? Bo wiesz nauka w Akademii trochę trwa, masz przed sobą sporo nauki.

- Mamo wiesz po co tutaj przyjechałam. Mam już opanowane posługiwanie się żywiołami, dlatego mogę wrócić do domu.

- Naprawdę? Tak się cieszę. Dobra nie będę przedłużać. Lecę przekazać dobrą nowinę tacie.

- Okej. Do jutra .

-Pa.

Aż mi się śmiać chciało, jak słyszałam tę radość w jej głosie. Co mi więc teraz pozostało do roboty? Odpowiedź jest jedna - pakowanie. Wyciągnęłam z szafy swoje walizki i zaczęłam systematycznie układać w nich swoje ubrania. W drugiej kolejności w ruch poszły książki, kosmetyki i reszta rzeczy. Na zewnątrz zostawiłam jedynie coś do spania i rzeczy, które przydadzą mi się na drugi dzień.

Moje plany diabli wzięli, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Panicznie rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie porozstawiane były walizki. Co mi w tej sytuacji pozostaje zrobić? Raczej nic. Wzięłam głęboki oddech na uspokojenie i zaprosiłam swojego gościa do pokoju. W drzwiach zobaczyłam kogoś, kogo się tu spotkać nie spodziewałam.

- Czego tu chcesz Tris?

- Możemy pogadać?

- Ha dobre żarty. Wszystko, co mieliśmy sobie do powiedzenia zostało powiedziane na ostatniej rozmowie. Wypierdalaj więc z mojego pokoju, puki jestem dobra, bo zaraz taka wspaniałomyślna nie będę.

- Ale Alex posłuchaj. Przepraszam. Jestem dupkiem i wiem, że zjebałem. Proszę pozwól mi przynajmniej spróbować naprawić swoje błędy.

- Zapomnij. Za późno na to. A teraz skoro już powiedziałeś, to co chciałeś, to zobacz, czy cię za drzwiami niema. Żegnam.

Na moje szczęście poszedł sobie. Ehh ja to mam naprawdę pecha w życiu. To całe pakowanie mnie zmęczyło. Postanowiłam, że nie będę dłużej zwlekać, więc wzięłam prysznic i wskoczyłam do swojego łóżeczka, które aż krzyczało: Chodź do mnie!

Noc minęła nawet nie wiadomo kiedy. Wstałam, ubrałam się w normalne ubrania i z ciężkim sercem udałam się na śniadanie. Nie można odwlekać tej chwili w nieskończoność. Musiałam się zmierzyć z rzeczywistością i skutkami moich decyzji. Przy stoliku siedzieli już Sonia i Nate. Wzięłam swoje jedzenie i usiadłam na swoim miejscu. Nie chciałam zaczynać tej ciężkiej dla mnie rozmowy, ale cisza panująca przy stoliku zaczynała mi ciążyć.

- Co tu tak cicho, jak makiem zasiał? - zaczęłam.

- Alex tylko tyle masz nam do powiedzenia?

- W sumie to nie. Chcę wam jeszcze powiedzieć, że podjęłam decyzję.

- No tego to się sami domyśleliśmy, ale co postanowiłaś?- wtrącił Nate.

- Wiem, że będziecie rozczarowani moją decyzją, ale postawiłam wrócić do domu. Mam nadzieję, że nie będziecie źli.

- Co? - krzyknęła Sonia zwracając na nas uwagę sporej liczby osób tu zgromadzonych. Nie powiedziała nic więcej, tylko wybiegła momentalnie ze stołówki.

- Przepraszam za nią Alex, ale oboje mieliśmy nadzieję, że nas wybierzesz.

- Nate to nie tak, że wybrałam rodziców. Na moją decyzję złożyło się kilka czynników. Za długo by o tym mówić. Mam jedynie nadzieję, że będziemy w kontakcie i że tak szybko o mnie nie zapomnicie.

- Jakbyśmy mogli. Zobaczysz przejdzie jej.

- Mam taką nadzieję. Dobra ja lecę do pokoju wziąć walizki, bo zaraz mają przyjechać rodzice.

Nic więcej nie mówiąc udałam się po swoje walizki. Miałam jeszcze chwilę, dlatego też zdecydowałam się na sprawdzenie każdego kąta, upewniając się, że niczego nie zapomniałam. Spojrzałam jeszcze raz na swój pokój, odwróciłam się na pięcie i wyszłam.

Ku mojemu zdziwieniu pod drzwiami szkoły czekała na mnie moja przyjaciółka, patrząca na mnie ze łzami w oczach. Patrząc na nią powtarzałam sobie w myślach: bądź twarda.

- Alex! Będę za tobą tęsknić!

- Ja za tobą też Soniu. Nawet nie wiesz jak bardzo.

- To nie wyjeżdżaj. Możesz jeszcze zmienić decyzję.

- Decyzja podjęta. Zadzwonię kiedyś do ciebie i ci wszystko wytłumaczę. Dobrze?

- Okej. Trzymam cię za słowo.

Przytuliłam ją mocno. Już miałam odchodzić, kiedy zatrzymała mnie jeszcze jedna osoba.

- Alex, co ty robisz?

- A nie widać Aaron?

- No właśnie nie.

- Wyjeżdżam. Gratulacje pozywasz się swojego życiowego błędu.

- Co? O czym ty mówisz?

- Nie zgrywaj głupiego. Twoja dziewczyna opowiadała, jak żałujesz znajomości ze mną. Może na następnej randce pośmiejecie się z naiwnej Alex, ale ja na to patrzeć nie będę. Na szczęście. Żegnaj.

Ku mojemu szczęściu zobaczyłam zajeżdżający samochód rodziców. Ruszyłam w jego kierunku, aby w spokoju, bez jakiś rewelacji rozpocząć stare - nowe życie...


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top