Rozdział 15

Złe przeczucie natchnęło mnie do otworzenia oczu. Cóż mam powiedzieć, nie tego się spodziewałam tuż po obudzeniu. Hm... może to, że się obudziłam, to złe określenie. Ze snu wyrwało mnie nadejście wizji. Stałam nad przepaścią. Pode mną była tylko nieprzenikniona ciemność. W tym momencie zadawałam sobie tylko dwa pytanie. Co ja tu robię oraz co ta wizja ma mi uzmysłowić?

Jak przeczuwałam moje pojawienie się w tej scenerii nie zwiastowało nic dobrego, ale nie miałam pojęcia jak miałam to odczytywać. Ja sama stojąca w jakimś zakątku położonym tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, stojąca bezradnie nad przepaścią. Nic więcej tu nie widziałam. 

Halo. Jest tu ktoś, kto wytłumaczy mi o co tu chodzi. Nie spodziewałam się odpowiedzi na moje nieme pytanie, lecz ją uzyskałam. Niekoniecznie takiej, jakiej bym oczekiwała.

- Pyszności moje znowu się widzimy- no nie. Mogłam z czystym sumieniem powiedzieć, że tym razem to nie moja wina.

- Co ja tu robię?

- Wiesz, przy naszym pierwszym spotkaniu nie wiedziałam z kim mam do czynienia. Wybacz. Teraz jednak to ja sprowokowałam nasze spotkanie. Wiem z kim mam przyjemność.

- Z kim mianowicie?

- Oh nie udawaj głupiej. Co prawda nie wiem jak się nazywasz, ale za to wiem jaką rolę odgrywasz w układance, którą układam. 

- Niczego nie udaję. I za pierona nie wiem o czym mówisz.

- No dobra to zacznę z innej strony. Jak wiesz jestem Mormo, a ty kimś, kto zamierza mnie unieszkodliwić. Uważam, że słowo to dokładnie odzwierciedla to, co zamierzasz zrobić. Proponuję ci jednak dołączenie do mnie. Razem będziemy niezwyciężone.

- Czyli nie jesteś taka pewna swego, na jaką próbujesz się kreować, skoro proponujesz mi coś takiego. Moja odpowiedź nie może być inna, jak tylko odmowna. Nie stanę z kimś takim, jak ty po jednej stronie. 

- Mi się nie odmawia. Zapamiętaj to sobie. Jak na ciebie mówią? A tak. Zapamiętaj to sobie wybranko. Twoja dobra passa się skończyła. Zanim z tobą skończę przejdźmy się. Nie wiem, czy wiesz gdzie się w tej chwili znajdujemy. Otóż znajdujemy się w miejscu, które pokazuje jak będzie wyglądała przyszłość. Powiem ci, ale pamiętaj nikomu o tym nie mów- zaśmiała się  szyderczo-  to zrobię ze światem, gdy tylko się ciebie pozbędę. Już od dawien dawna było to moim marzeniem, które niebawem się nareszcie spełni.

- No dobra marzenie- marzeniem, ale w jaki sposób się tutaj znalazłam. Wcześniej spotkałyśmy się przez czysty przypadek, a teraz? - Tak sobie pomyślałam, że skoro mam umrzeć, to przynajmniej będę wiedziała, jak się tu znalazłam.

- No cóż tym razem ja sprowokowałam nasze spotkanie. Od ostatniego razu nie dawało mi to spokoju, co takiego się wydarzyło. Zaczęłam wypytywać kogo się dało, jak to w ogóle było możliwe. Aż w końcu po nitce doszłam do kłębka. Nie powiem jesteś ciekawym przeciwnikiem. Niby taka niepozorna, ale jednak stanowisz zagrożenie, na które w urzeczywistnianiu moich marzeń sobie pozwolić nie mogę, dlatego też nie przedłużajmy już chwili twojej śmierci!

Na tym skończyła się nasza kulturalna rozmowa. Teraz czas na coś, czego się nie spodziewałam, nawet w najgorszych koszmarach. Byłam powiedzmy przygotowana na walkę z Mormo, ale nie w tej postaci, i nie z jej inicjatywy. Przecież tak to się skończyć nie może. Ale kurcze jak ja mogę z nią walczyć, jak nawet nie mam pojęcia jak. Swej skóry jednak za darmo oddać nie zamierzam.

- No kochanieńka kończmy tą zabawę. Powiem ci w sekrecie, że słysząc co potrafisz chciałam sama wywołać nasze starcie, gdzie nie będziesz miała ze mną szans. Bądźmy ze sobą szczere, tutaj nic zrobić mi nie potrafisz, dlatego właśnie o to mi chodziło. A teraz giń!

To mówiąc rzuciła się na mnie z okrzykiem wojennym, który nie zwiastował nic dobrego. Gdy kątem oka rzuciła mi się w oczy jej szybko biegnąca postać od razu zrobiłam unik. W tej chwili byłam wdzięczna Michaelowi za trening, bo bez niego pewnie nic bym zrobić nie zdołała Żywioły, żywiołami, ale jak widać na załączonym obrazku umiejętności fizyczne też są ważne. Dobra koniec gadania o głupotach. Po moim uniku, którego się nie spodziewała zdołałam odwlec na trochę, to co nieuniknione, lecz nie na długo. Niedługo potem poczułam wbijające się we mnie szpony, które rozczapierzyła powodują większe obrażenia. Nie zważając na ból myślałam tylko o tym, co mogę w swojej sytuacji zrobić. Za dużo opcji do wyboru nie miałam, czując na karku oddech mojej przeciwniczki. 

Nie minęła nawet chwila, kiedy dostałam uderzenie w twarz, aż zobaczyłam gwiazdy. Da się? Da. 

Podniosłam się z trudnością z ziemi, a wypływająca z mojego brzucha krew powodowała, że zaczynałam się coraz gorzej czuć. Na to nic poradzić nie mogłam. W tym momencie jednak przyszła mi do głowy jedna myśl, która w tym momencie była moją ostatnią deską ratunku.

Jak powiedział mi Vic, aby skontaktować się z boginiami wystarczy wyciszyć się i pomyśleć o swoim odbiorcy. W otoczeniu, w którym się znajdowałam najważniejsze było to, że podobne to było do tego, co wtedy przez przypadek wywołałam. Co jednak jeżeli można by z tego tak samo się wydostać? Innego wyjścia z tej podbramkowej sytuacji nie widziałam.

W miarę, jak krew z moich raz wypływała czułam się coraz słabiej, dlatego nie myślenie o niczym przychodziło mi nadzwyczaj łatwo. Jedyną myślą było to, żebym znalazła się u siebie. W swoim azylu, w swoim pokoju. Jedyną rzeczą, jaką poczułam, to to, że coś się dzieje, ale dokładnie co takiego się dzieje, to już nie wiedziałam...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top