Rozdział 19
- Witaj Alex- przede mną stała uśmiechnięta Fire.
- Właśnie się zastanawiałam, kiedy się zobaczymy.
- No właśnie. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia uważamy, że niema czasu do stracenia. Masz dwa dni na ostatnie przygotowania. Później nastąpi starcie.
- Ale to już? Wiem, że czas nas goni. Nie wiem za to, czy jestem na to gotowa. Same widziałyście co Mormo potrafi.
- Owszem widziałyśmy, ale też wiemy co ty jesteś w stanie zdziałać. Te dni przeznacz na trening i doskonalenie swoich pomysłów. Najważniejsza jest wiara Alex. Jeżeli sama w siebie nie uwierzysz, to nic nie zdziałasz.
- Łatwo powiedzieć. Nigdy za dobrze nie wychodziłam ze spotkania z nią. Teraz pewnie też znajdzie na mnie sposób, ale spokojnie wiem, co muszę zrobić.
- Gdy się rozstaniemy zadzwoń do Michaela. On zapewni ci spokój i ochronę przed podobną sytuacją do poprzedniej. Ty na głowie będziesz miała tylko trening.
- Dobre i to.
- No nic nie traćmy więcej czasu tylko zmykaj.
To mówiąc pocałunkiem w czoło rozwiała wizję.
I to by było na tyle. Przed sobą zobaczyłam wpatrującą się we mnie z niepokojem przyjaciółkę. Nie ona teraz była jednak najważniejsza. Wstałam z łóżka, wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer:
- Michael już pora.
- Ile mamy czasu?
- Nie dużo. Jedynie dwa dni.
- Masakra. Dobra. Idę po Beth i jedziemy do ciebie.
- Okej. Będę czekała. Do zobaczenia.
Po zakończeniu rozmowy popatrzyłam na Sonię, która z dziwnym wyrazem twarzy się we mnie wpatrywała.
- No co?
- Możesz mi wytłumaczyć to, czego byłam świadkiem?
- Od czego by tu zacząć?
- Może od tego, że gdy weszłam wyglądałaś, jakbyś była w jakimś transie?
- Hm.. W sumie można to tak określić. Widziałaś mnie, gdy rozmawiałam z boginiami. Nigdy nie zastanawiałam się, jak wygląda to tutaj. Ale rozmawiałam z Fire. Dużo czasu nie zostało, dlatego dzwoniłam do mojego trenera, żeby tutaj przyjechał. Z tego, co się dowiedziałam on zatroszczy się o to, aby nikt mi krzywdy nie zrobił do czasu walki.
- Czyli innymi słowy odliczanie rozpoczęte.
- Nic dodać, nic ująć.
- Alex,bo jest taka jedna sprawa. Tylko nie wiem, jak mam ci to powiedzieć.
- Jaka sprawa?
- Taka, mająca związek z naszą ostatnią rozmową. Wiesz, że nic Aaronowi nie mówiłam o tym, że tutaj jesteś. Jednak jak się dzisiaj okazało on wie. Zadzwonił do mnie z wielkimi pretensjami, że nic mu nie powiedziałam.
- Przepraszam Soniu, nie spodziewałam się, że taka akcja z tego wyniknie.
- Wyluzuj. Przecież to nie twoja wina. Sama zdecydowałam się nic nie mówić, to teraz mam za to nagrodę. Co prawda nie mówił nic o powrocie, ale znając go to pewnie niedługo się zjawi.
- No to będzie zabawa.
- Wiesz nie jeden raz myślałam, że nigdy w życiu nie chciałabym być na twoim miejscu. Teraz jednak tak się na to wszystko z boku patrzę i muszę jedno ci przyznać. Na nudę narzekać nie możesz. Normalnie moda na sukces odcinek 10938- zaśmiała się.
- Taa jeszcze się ze mnie śmiej. Po prostu boki zrywać. Ha ha ha.
- No już nie fochaj się. Popatrz się na swoją sytuację z boku. Nie dość, że masz walkę ze szkaradą, która wcale nie podda się bez walki, to jeszcze były niedoszły nadciąga. Powiedziałabym, że w twoim życiu jeden kataklizm goni drugi.
- Niestety. Jak się to wszystko skończy, to pojadę do Michaela na wyspę i tam zaszyję się na wieki.
- Michaela?
- Mój trener. Niedługo przyjedzie, to poznasz go i jego żonę.
- Potrafisz zepsuć klimat. Myślałam, że mały romans w powietrzu wisi, a tu lipa jak zwykle.
- Oj tam, oj tam.
Niedługo potem Sonia wyszła, a ja w głowie układałam sobie plan na następny dzień. Miałam cichą nadzieję, że jednak mam więcej czasu. Niestety mój pobyt w szpitalu go dosyć skrócił. Teraz pozostało tylko ćwiczyć i czekać na to, co nieuniknione...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top