NIE

Otwieram oczy. Przede mną jest biel. Nie taka, jak reklamach Vanisha, czy coś w tym stylu. To taka..brudna biel. To wyklucza, jakobym była w niebie. Co mi jeszcze zostaje? Szpital. Nie mogę niczym poruszyć. Nogami, rękami, nie mogę obracać głowy. NIC. Mogę tylko patrzeć się przed siebie. Więc co się mogło stać? O dziwo, pamiętam wszystko. Ładną, złotowłosą dziewczynę, martwego faceta, huk... Może jednak mnie postrzeliła? Ale nie, nie miała broni. Uderzenie też ie wchodzi w grę, gdyż musiałaby walnąć mnie w głowę, a tam akurat nic nie poczułam. Ale uciekła. A ja straciłam przytomność. I jestem tutaj.

Ciekawe, co mi się stało. Mam tylko nadzieję, że nie jestem sparaliżowana, czy coś w tym stylu. To by było okropne. Próbuję otworzyć usta. Tak! Udało się! Tylko teraz nie umiem ich zamknąć. No cóż. Bywa. Czyli mówić też nie mogę. Co mam robić? Na razie leżę. Nie wiem, czy ktoś jeszcze jest w sali, bo wzrok mam skierowany na sufit. Jeśli ktoś tu jest, raczej nie wie, że się obudziłam. Chyba, że obserwuje moje oczy. Gdzieś w tle słyszę głosy. Jest ich dużo. Nagle jeden staje się jakby głośniejszy. Może się zbliża? Oby, bo nudno tu. Nie znam tego głosu, a przynajmniej nie pamiętam. Może to lekarz?

-Obudziła się już? - słyszę ten sam głos.

- Raczej nie, nie porusza się - odzywa się drugi głos. Jest nieco wyższy, raczej kobiecy.

Mam ochotę zerwać się z tego łóżka i im wszystko powiedzieć. Ale nie mogę. Leżę więc dalej. Staram się więcej ruszać gałkami ocznymi, jest szansa, że to zauważą.

- Zobacz, ma otwarte oczy.

- Obudziła się!

Słyszę kroki, jakby ten lekarz podchodził do mojego łóżka. Coś przełączył. Jakimś niesamowitym sposobem, nagle mogę się ruszać! Jedyne co się nie porusza, to moja lewa noga. No cóż, może to coś jeszcze na nią nie zadziałało.

Podnoszę się na łóżku i patrzę na tych ludzi. Facet ma gdzieś z 40 lat, czarne, krótkie włosy i lekarski kitel, czy jak to się tam nazywało.
Obok niego stoi ładna, koścista kobieta w średnim wieku. Na jej twarzy widzę szeroki uśmiech. Jedyne co, to nie umiem ocenić, czy jest to uśmiech typu "Nie martw się, wszystko będzie dobrze", czy raczej "Jak ten facet obok wyjdzie zabiję cię, zjem twoją wątrobę, a resztę wyrzucę w lesie" uśmi. Tak więc no.
- Jak się czujesz? - pyta facet.
- Całkiem nieźle - odpowiadam.
- Jak masz na imię?
Myślę, że chodzi mu bardziej o sprawdzenie stanu mojego mózgu, niż faktycznie dowiedzenie się moich danych personalnych
- Anna
- Czy twoi rodzice mogą wejść? - wtrąca kobieta.
- Tak, myślę, że tak - odpowiadam jej.
Dziesięć minut później wchodzi, a właściwie wbiega moja matka. Cała we łzach.
- Jezu, myślałam już, że się nie obudzisz, kochanie.
- Ania wystarczy - uśmiecham się -mogę wiedzieć, jak długo tu leżę?
- Niecałe trzy dni, kotku - odpowiada mama.
- A ile jeszcze będę musiała?
Obie spojrzałyśmy pytająco na lekarza i pielęgniarkę.
- Myślę, że dwa dni. Jeśli wszystko pójdzie dobrze.
- A teraz najważniejsze pytanie - wszyscy odwrócili się w moją stronę - co mi się właściwie stało?
- Aniu, to może być dla ciebie trudne, ale... - mama nie dokończyła, bo zaczęła płakać. Wyręczył ją lekarz.
- Zostałaś postrzelona. W nogę.

Słowa uderzają we mnie jedno za drugim. Postrzelona Noga Postrzelona...
Nagle wszystko układa się w sensowną całość.

- Czy to znaczy, że... - nie potrafię dokończyć.
- Tak - znów mówi doktor - straciłaś lewą nogę.
Pielęgniarka patrzy na stopy. Lekarz gniecie róg kitla. Matka znów wybucha płaczem.
Słowa doktora obijają mi się w głowie.
Straciłaś Nogę
Zostałaś Postrzelona
Straciłaś Nogę
Zostałaś...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top