Mieszkanie cz. 2
Decyduję, że wejdę. Już po przekroczeniu progu jest mi duszno. W powietrzu unosi się smród papierosów, połączony z kurzem. Nie wierzę, żeby Kuba mieszkał w takiech warunkach. Przechodzę trochę dalej. Nie, żebym była Perfekcyjną Panią Domu, ale tu na prawdę jest niesamowity bajzel.
Potykając się nieco o rozrzucone książki idę z głąb mieszkania. Wchodzę do pierwszego pokoju po lewej i mało nie mdleję. A w każdym razie stoj z szeroko rozdziawionymi ustami i patrzę się tępo przed siebie. Na podłodze leży człowiek. Nie da się ukryć, że jest to martwy człowiek. W oczach widać tylko białka, ręce i nogi wydają się zupełnie miękkie i bezwładne. Na szczęście nie jest to Kuba. Facet ma gdzieś pod czterdzierdziestkę. W każdym razie nie mniej za mną krzypi podłoga. Odwracam się i widzę wysoką, ładną dziewczynę z długimi, złotymi włosami i kapturem na głowie.
Otwieram usta, żeby coś powiedzieć i w tym momencie rozlega się huk. Padam na podłogę. Widzę tylko jak dziewczyna wyskakuje przez okno i już jej nie ma.
Strzeliła?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top