Rożdział 10
Wchodzę a przy stole siedzą Jeżdzcy, muj olczulek i moja mama. A na środku leży jakiś papier a na nim widnieje, moja tważ kiedy mnie zaóważyli chciałem wybyć ale muj olczulek powiedział.
Stoik - Wruć tu i powiedz nam co to jest - powiedział czymś zdeterminowany.
Ja się wruciłem i usiadłem i wtedy dopiero zrozumiałem. O co chodzi, na stole leżało ogłoszenie za, moją głowę z podpisem łowcy smoków czyli : bracia Riker czarciousty i Vigo czarciousty.
Stoik - Masz nam coś do powiedzenia?
Czkawka - Nic o czym powinniście wiedzieć - powiedział oziemble i zły że jego przeszłość może się wydać.
Stoik - Chyba o czymś musimy pogadać muj drogi CO TO JEST!! - wykrzyczał wkurzony lecz ja nie odpowiedziałem a on wściekł się.
Stoik - GADAJ GÓWNIARZU - i walnoł pięściom o stół.
Czkawka - POWIEM CI TYLE JUŻ MNIE NIGDY NIE ZOBACZYSZ - wykrzyczał wściekły.
Czkawka - WYDZIEDZICZAM SIĘ I WYNOSZĘ ZOBACZYMY JAK SOBIĘ PORADZICIE BEZE MNIE - powiedział i wstał z krzesła wkurwiony.
Stoik - TAK TO WYNOŚ SIĘ
Czkawka - DOBRAC CIEKAWE CO SIĘ STANIE GDY PRZYŁĄCZE SIĘ DO ŁOWCÓW.
Astrid - co? - powiedział żdziwiona a czkawka tylko się zaśmiał.
Czkawka - Bez mojej ochrony jesteście nic nie warci gdyby nie ja już by was tu nie było koniec świata byłby nowym lokum łowców i Drago Krwawdonia tak to ja jestem jeżdziec nocy lub dla innych Czkawka pogromca nocnej furi - powiedział lecz po chwili zdał sobie sprawę z tego co powiedział.
Dzisiaj nie będzie 2 rożdziały niestety.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top