Rozdział 1
Najpierw info dla was:
Smoczy
______________________________________
Per. Loki
Idę przez salę tronową mego ojca samego Odyna i widzę Dragnata, Thora i mego ojczulka.
-Dragnat może jeszcze to przemyślisz? - powiedział Thor, a wręcz błagał. No to będzie zabawnie skoro Dragnat czekoś chce, a jakże potężny Thor go błaga żeby to jeszcze przemyślał.
-Już podjąłem decyzję i nic już tego nie zmieni! - ryknął głośno smoczy bóg.
-A co to za decyzja mój drogi? - zadałem pytanie Dragnatowi. Gdy się odezwałem wszyscy na mnie spojrzeli zaskoczeni moją obecnością.
-O witaj bracie. - powiedział bóg piorónów zaskoczony moją obecnością - Ile słyszałeś?
-Nie wiele. Tylko to że Dragnat podjął jakąś decyzję. - odpowiedziałem na pytanie Thora. - A więc co to za decyzja?
-Chciałbym odać mą moc nienarodzonemu człowiekowi. - powiedział Dragnat.
-Mi się ten pomysł podoba. Tak sobie myślę że ten człowiek będzie potrzebować boskiego opiekuna. - powiedziałem z szerokim uśmiechem.
-Jak rozumiem ty mój synu chcesz nim zostać. - powiedział Odyn z niezadowoloną miną co tylko poszerzyło mój uśmiech.
-Jakże by inaczej. - powiedziałem poczym zwróciłem się do smoczego boga - I co o tym sądzisz Dragnacie?
-Zgoda. - odpowiedział - Ale mam nadzieję że przetrwa pod twoją opieką Loki.
-Jasne że przetrwa, a czy już wybrałeś człowieka? - zapytałem się ciekawy odnośnie tego.
-Tak, wybrałem już nienarodzone dziecko za tydzień się narodzi. Będzie pierworodnym synem wodza Wandali z wyspy Berg. - powiedział Dragnat.
-Dragnat przemyśł to, proszę cię. - powiedział Odyn. - Jeśli to zrobisz to coś może pójść źle.
-Podjąłem ją i nic nie zmieni mego zdania. - powiedział półsmok. - Loki choć powiem ci wszystko. - powiedział wściekły na Odyna i Thora poczym poszedł w stronę wyścia z sali tronowej.
Szliśmy chwilę aż doszliśmy Bifröst tęczowego mostu prowadzącego do świata śmiertelnych. Stał tam nie kto inny jak Hajmdal który strzegł prześcia do Midgardu.
-Co was tu sprowadza?! - zapytał się głośno Strażnik Bifröstu.
-Chcemy się dostać do Midgardu mój drogi przyjacielu. - powiedziałem do Hajmdala akcentując specjalnie "przyjacielu".
-To nasze ostatnie spotkanie. Rya! - powiedział Dragnat poczym zaryczał, a gdy tylko to zrobił to przyleciał z Midgardu smok z gatunku Koszmara Ponocnika - Zamierzam odać mą moc nienarodzonemu człowiekowi.
-Więc cię żegnam Dragnacie, a czemu ty tam idziesz? - zapytał zwracając się do mnie.
-Ja będę opiekunem tego człowieka. - powiedziałem z uśmiechem.
-A więc i ciebie żegnam Loki z chęcią poznam tego który będzie mieć moc Dragnata. - powiedział poczym pozwolił nam przejść, Dragnat dosiadł smoka poczym usiadłem zanim i polecialiśmy na nim w stronę Midgard.
Potczas lotu Dragnat mi wszystko wytłumaczył. Człowiek który będzie mieć jego moc będzie przez pietnaście lat najsłabszym z swego plemienia choć będzie mieć część jego mocy lecz już wtedy będzie mieć talent do władzy nad smokami i walki z nimi, zobaczył wcześniej przyszłość jego i już z jego własnej natury by był uzdolniony w tym, a wraz z jego mocą będzie niepokonany. Poprosił mnie abym wybrał mu smoczego brata który będzie nim się opiekował, a on nim.
Przez całą drogę zastanawiałem się jaki smok by był wystarczająco straszny i potężny by był godny bycia bratem następcy Dragnata i co jeszcze od razu mu podarować poza smokiem.
-Już jesteśmy! - ryknął Dragnat wybudzając mnie z zamyślenia wyspa była dość powiedzmy "ciekawa". Czemu on wybrał tą wyspę jest tu dosłownie lodowato dziwię się że woda otaczającą tą wyspę nie jest skuta lodem.
-Ciekawą wyspę wybrałeś. Jest tu lodowato. - mruknąłem do niego, a ten się zaśmiał.
-Będziesz musiał się przyzwyczaić dziewięć miesięcy w roku pada tu śnieg, przez resztę grad. - powiedział śmiejąc się. Mi nie jest do śmiechu ten dzieciak odmrozi sobie dosłownie wszystko.
-Dobra jak chcesz przemycić smoka? - zapytałem się go z przekąsem.
-Ni jak. Smok odleci, a my pójdziemy do lecznicy i odam swą moc nienarodzonemu dziecku tutejszego wodza. - powiedział poczym smok wylądował w jakimś urwisku, a my z niego z siedliśmy i smok odleciał. Po chwili wyszliśmy z urwiska i poszliśmy w stronę wioski.
-Czekaj sprawię że nikt nas nie zobaczy. - powiedziałem przed wejściem do wioski. Sprawiłem że staliśmy się niewidzialny i mogliśmy przejść niezauważenie przez wioskę do lecznicy.
Gdy weszliśmy do lecznicy w środku spała brązowo włosa kobieta. Gdy Dragnat do niej podszedł położył rękę na jej brzuchu.
-To ona jest matko człowieka który będzie mieć twą moc? - zapytałem się Dragnata.
-Tak. Opiekuj się nim. - powiedział poczym zaczął przelewać swą moc do dziecka w jej łonie i po chwili zaczął całkowicie zanikać.
Gdy Dragnat przelał swą moc do tego dziecka teleportowałem się na wyspę o nazwie Vølkas gdzie miałem największą władzę z pośród wszystkich bogów. Vølkas jest w przeciwieństwie do Berk, wyspą ciepłą przez 1/4 roku ale i tak jest w tej chwili zimno ale mniej.
Gdy pojawiłem się na wyspie poszłem do wodza tej wyspy aby z nim porozmawiać.
Jego chata jest dość duża nad wejściem zwisa czerwona głowa Koszmara Ponocnika. Wokół domu jest ogród pełen kwiatów i wiem że niektóre są trujące.
Otworzyłem drzwi i po cichu je zamknąłem ale i tak właściciel domostwa mnie usłyszał wraz z swoją żoną która jest w ciąży z bliźniaczkami.
-Kto tu jest?! - zapytał wystraszony wódz bo mnie nie widzi.
-Ja. - powiedziałem z uśmiechem poczym się mu i jego żonie ukazałem, a oni przede mną uklękli. - Nie musicie klękać.
-Ale wypada uklęknąć przed Asgardzkim bogiem. - powiedział wódz lecz wraz z żoną wyprostował się. - Czy chciał byś coś przekąsić?
-Niepoto przybyłem jestem tu aby zawrzeć z tobą układ. - powiedziałem, a on i jego żona wyglądali tak jakby nimi targały sprzeczne emocje.
-Co to za propozycja, że sam Loki bóg oszustw przybył by ją złożyć i jaki jest haczyk? - zapytał wódz niepewnie, i dobrze że myśli że jest jakiś haczyk.
-Haczyk jest dość widoczny może najpierw usiądźmy, a potem wam powiem? - powiedziałem do nich.
-Dobrze proszę za mną. - powiedział wódz poczym wraz z żoną poszedł do kuchni, a ja zanimi.
-No to zaczynam. - powiedziałem poczym odkrząknąłem - Chciał bym aby twe potomstwo które niedługo się narodzi zostało partnerswem następcy Dragnata boga smoków który się także niedługo narodzi na wyspie Berg.
-Pozwolisz że się o coś zapytam czy wiesz jakiej półci będzie następca smoczego boga i nasze dziecko? - zapytała się żona wodza, a ja się uśmiechnąłem.
-Tak wiem. I jaka będzie wasza odpowiedź? - zapytałem się ich niemogąc się już jej dokoczekać. Spojrzeli po sobie i po chwili gdy skończyli swoją niemą konwersacje odpowiedzieli mi.
-Zgadzamy się na twoją propozycje. - powiedział wódz, a ja jeszcze bardziej się uśmiechnąłem.
-Więc dobrze powiem wam jakiej półci będzie następca Dragnata będzie mężczyzną, a wasze potomstwo będzie damskiej o, a przy okazji będą to bliźniaczki dwujajowe. - gdy tylko to powiedziałem mocno się zdziwili.
-Bliźniaczki ale nie rozumiem jednej rzeczy, co znaczy "dwujajowe"? - zapytała się żona wodza. Na serio czy wikingowie są aż tak głupi.
-Bliźniaki dwujajowe nie są identyczne przeciwieństwie do bliźniąt jednojajowych. - powiedziałem, a ich miny były bezcenne. - Dobra pozwolicie będę kontynuować chciałbym być zawarł sojusz z wyspą Berg 5 lat po narodzeniu waszego potomstwa.
-Dobrze wedle twej woli. - powiedział wódz.
-Więc już Was żegnam mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia. O i jeszcze jedno dowiecie się kim on jest gdy nadejdzie właściwy czas. - powiedział i teleportowałem się na wyspę Nocy.
Gdy tylko się pojawiłem zobaczyłem dwie Nocne Furie z czego jedna jest w ciąży gdy mnie zauważyły większa samiec warknął na mnie.
-Spokojnie przybyłem aby spełnić obietnice jaką złożyłem Dragnatowi. - gdy wypowiedziałem tylko imię boga smoków uspokoił się. - Chciał bym aby wasze potomstwo zostało smoczym bratem następcy Dragnata, zgadzacie się? - usłyszałem w odpowiedzi tylko letkie mruknięcie. - Uznaje to za potwierdzenie przybędę za jakiś czas aby go zabrać.
Teleportowałem się do Asgardu gdzie przywitał mnie Odyn.
-Witaj synu, szybko wróciłeś. - powiedział Odyn z zmarszczonymi brwiami.
-Młody się jeszcze nie narodził, a już wykonałem to o co mnie prosił Dragnat. - powiedziałem do ojca. Odyn wyglądał na zaskoczonego.
-A o co prosił Dragnat? - zapytał się.
-O to żebym dzieciakowi znalazł smoczego brata ale przy okazji skołowałem już mu kochanki. - powiedziałem uśmiechając się, a Odyn wydawał się niemało zaskoczony.
-Dobra rozumiem czemu załatwiłeś mu smoczego brata ale czemu kochanki? - miło pyta się o coś co nie jest potrzebne mi do szczęścia.
-Kochanki poto, aby miał coś przyjemnego w przyszłości, a one przy okazji są w jego wieku też się jeszcze nie narodziły. - zrobiłem przerwę na odech i by miał czas przeanalizować to co powiedziałem - Dragnat powiedział że on będzie najsłabszy z swego plemienia do 15 urodzin.
-A kim jest to dziecko od chwili narodzin? - usłyszałem głos boga piorunów który opierał się o kolumnę.
-Jest synem wodza. A swoją drogą był byś słabym skrytobujcą słychać twój oddech już stąd. - powiedziałem z dużym uśmiechem.
-Ja jestem wojownikiem nie skrytobójcą. - powiedział urażony Thor. - To dziecko będzie miało ciężką przyszłość, sprawdziłem przyszłość każdego dziecka na Berg i syn wodza ma najgorzej.
-Niech tylko spróbują mu zrobić większą krzywdę to zabije. - powiedziałem zirytowany na samom myśl co mogą mu zrobić.
-Już się przywiązałeś? - zapytał mnie Thor z uśmiechem.
-Ten dzieciak ma moc bogów, a przy okazji jest pod moją opieką więc nie to że się przywiązałem co nie zamierzam pozwolić by coś zagrażało jego życiu. - powiedziałem bo w sumie to prawda ale też dlatego że mogę go nauczyć czego tylko chcę.
TIME SKIP 14 LAT PÓŹNIEJ
Per. Czkawka.
Cześć jestem Czkawka Haddock III wiem głupie imię ale one mają odstraszać gnomy i trolle choć to nie działa spotkałem kilka trolli i się niebały, moje imię je bawiło ale mnie nie zaatakowały kiedy Loki powiedział im kim jestem, pewnie się zastanawiacie kim że trolle mnie nie zaatakowały jestem następcą Dragnata boga smoków i bratem Nocnej Furii której dałem na imię Szczerbatek z powodu jego dziwnego uzębienia. A dla Wandali jestem synem Stoicka Ważkiego Haddocka wodza wyspy Berk i jego następcą fajnie co nie, przynajmniej w teorii. Jestem wyśmiewany i gnębiony przez rówieśników z wyspy i innych mieszkańców, a nawet mój ojciec mnie czasem uderzy po pijanemu.
Matki nie pamiętam ojciec i inni wikingowie mówią że smok ją zabił, ale ja znam prawdę od Lokiego. Podczas gdy się bawiłem z smokiem do przyszła moja mama i przez chwilę oglądała jak się bawię zrozumiała i zaprzyjaźniła się z smokiem ale przyszedł mój "kochany" ojciec i wystraszył smoka który mnie zranił na początku smok był przerażony że coś poważnego mogło mi się stać ale skończyło się tylko na zadrapaniu. Smok zabrał moją mamę do jednego z smoczych leży.
Sam byłem w jednym nazywa się "Leżem Tyrana" rządzi tam Alfa z gatunku Czerwone Śmierci która jest po prostu tyranem uprzykrza życie innym smokom i każe atakować wyspy.
Pewnie się zastanawiacie gdzie leży Berk. Wyspa Berk. Jakieś dziesięć dni drogi na północ od Beznadziei i rzut beretem od Zamarzniesz na Śmierć. Taki równoleżnik, gdzie wszystko równo leży. Z wyjątkiem mojej osady, która stoi.
Mimo że nie jestem lubiany na Berk to wbrew pozorom mam przyjaciół Pyskacza wioskowego kowala, a przy okazji prawa ręka mojego ojca, Aftale i Gave córki wodza wyspy Vølkas Trana choć ich zbyt długo się niewiduje. Oraz mojego smoczego brata przeklęty pomiot burzy i samej samiusieńkiej śmierci Nocna Furia sam nadałem mu imię, a brzmi one Szczerbatek o i jeszcze mój boski opiekun Loki który się mną opiekuje i uczy. On i Pyskacz zastępują mi ojca.
-Smoki atakują! - usłyszałem na zewnątrz kuźni, a ja jak zwykle pomagam w kuźni gdy smoki atakują.
-Czkawka ja idę pomóc innym, zostań tu! - powiedział Pyskacz wybiegając z kuźni.
Gdy tylko spojrzałem ile jest broni do naprawy nie mogłem uwierzyć jak ci idioci mogą tak szybko ją niszczyć.
-Mam dosyć idę się przejść. - mruknąłem do siebie poczym wyszedłem z kuźni i poszłem w stronę urwiska większość wikingów mnie po prostu olewała, a smoki starały się mnie omijać.
Gdy doszedłem nad urwiska usiadłem i zaczełem oglądać walkę wikingów i smoków po chwili przyleciał do mnie Nocny Koszmar.
-Część ci też się nudzi? - zapytałem smoka, a ten podszedł do mnie i się po prostu położył jakby był martwy.
-Aah... Wy to się nigdy nie zmienicie. - powiedziałem do smoka z uśmiechem poczym oparłem się o ciało smoka.
Leżałem tak kilka godzin nim ktoś przyszedł i jak się domyślam jest to mój ojciec tylko on ma tak głośne kroki.
-Czkawka, ty zabiłeś smoka?! - usłyszałem głos wodza. Aahy... Będzie trzeba trochę pograć.
-Jeśli nawet to itak jestem słaby. - powiedziałem do niego aby spróbować by stracił zainteresowanie.
-Nie opowiadaj głupot! W końcu zabiłeś smoka jestem z ciebie taki dumny. - A ten gdera coś co mnie niezbyt interesuje.
-Wracajmy lepiej do domu. - powiedziałem stając. - A ty znikaj gdy tylko zniknę z nim. - szepnełem do smoka.
Szedłem wraz z moim ojcem w stronę osady, a dokładniej pagórka gdzie jest nasz dom przy okazji przez całą drogę błagałem w duchu, aby nie chciał o tym rozmawiać.
Moje błagania zostały wysłuchane bo mogłem iść do swojego pokoju, się przebrać i spać.
-Czkawka życzę ci miłych snów. - usłyszałem jak zwykle głos Dragnata zanim odpłynełem w objęcia Morfeusza.
Wstałem jak zwykle przed wschodem słońca ojca pewnie już nie ma jak zwykle.
Ubrałem się w moje zwykłe ubranie i zeszłem na dół, a tam siedzi mój ojciec.
-O cześć Czkawka. - powiedział mój ojciec dziwiąc mnie jeszcze bardziej tym że mnie zauważył.
-Część tato, a ty nie w twierdzy? - zapytałem odrazu gdy po przywitaniu.
-Zaraz idę chciałem poczekać aż wstaniesz bo mam ci coś do powiedzenia. - powiedział tata czyli będzie ciężki temat.
-Słucham.
-W krótka wypływam w poszukiwania smoczego leża - dobra, narazie nic niezwykłego - w czasie mojej wyprawy odbędzie się smocze szkolenia chciał bym abyś wziął w nim udział. - tym to mnie zaskoczył.
-Ale tato nie wiem czy chcę. - powiedziałem szybko.
-Podczas szkolenia przybędzie wódz Vølkas wraz z swoimi córkami będziesz mógł im zaimponować. - powiedział mój ojciec uśmiechając się, a ja tylko poszedł do spiżarni i wzięłem pochenek chleba i dwie ryby.
-Dobra będę uczestniczył. - powiedziałem poczym poszedł w stronę drzwi. - Żegnam. - mruknąłem wychodząc z domu i w drodze do lasu jedząc śniadanie jak zwykle i jak zwykle rano udaje mi się dość do lasu bez spotykania bandy Smarka.
Biegłem przez las jak zwykle omijając drzewa i przeskakując nad przeszkodami. Biegłem aż nie dobiegłem do Kruczego Urwiska gdy tylko tam wbiegłem przygniotła mnie Nocna Furia i zaczęła lizać.
-Przestań, przestań, proszę cię. - mówiłem śmiejąc się gdy w końcu mój najukochańszy smok przestał mnie lizać usiadłem do pionu. - Mógł byś choć raz mnie nieośliniać?
-To jest przecież nasze powitanie. - powiedział urażony.
-Tak ale zawsze przesto muszę godzinami ślenczeć nad usuwaniem twojej śliny ze mnie.
-Widzę że jest wam naprawdę miło. - usłyszałem nagle głos Lockiego który stał przy jaskini.
-Cześć Loki. - powiedziałem do niego. Jak mu to powiedzieć?
-Część dzieciaku, widzę że chcesz ze mną oczymść porozmawiać. - powiedział Loki z swoim przebiegłym uśmiechem.
-Loki no wiesz... Będę brać udział w smoczym szkoleniu. - mruknąłem.
-Ciekawie się zapowiada w najbliższym czasie będziesz szybko rosnąć w siłę, więc pod czas szkolenia jest szansa że będziesz najlepszy. - to mnie zdziwił, jest wesoły? W sumie zawsze chciał abym się odegrał na idiotach z bandy mojego kuzyna.
-Ale będę musiał uczyć się wikingowej głupoty. - mruknąłem niezadowolony z tego pomysłu miałem nadzieję że Loki coś wykombinuje.
-Będziesz mógł ją olewać w końcu znasz wszystkie słabości i silne strony każdego smoka, a przy okazji byś mógł nauczyć swojego kuzyna i innych pokory. Jeśli wygrasz będziesz mógł uciec razem z smokami. - o a jednak Loki ma jakiś plan. - Zacznijmy tak będziesz wygrywać każdą konkurencję, wykazywał się na treningu i wygrasz szkolenie, a w między czasie będziesz rozmawiał i zapoznawał z smokami uwięzionymi przez Wandali i gdy nadejdzie czas zapozorujecie twoje porwanie przez smoki.
-W sumie dobry pomysł. - powiedziałem głaszcząc Szczerbatka. - Będę musiał dużo czasu spędzić na arenie.
Per. Stoik.
-Pyskacz rozumiesz mój syn wreszcie zabił smoka jestem taki... - powiedziałem przerywając nie mogąc znaleść odpowiedniego słowa.
-Dumny. - dokończył za mnie Pyskacz.
-Tak. Czkawka okazał się prawdziwym wikingiem.
-Czkawka będzie szczęśliwy jak mu powiem co o nim mówisz. - powiedział Pyskacz.
-Czemu Czkawka będzie szczęśliwy? - zapytała Astrid wchodząc do kuźni.
-Czkawka zabił smoka. - powiekał Pyskacz wesoło, a Astrid wyglądała jakby usłyszała coś dziwnego.
-Czekaj! Ten Czkawka, ten chuderlawy Czkawka zabił smoka?! - zapytała zdziwiona Astrid.
-Tak sam to widziałem w końcu nie jest już takim beztalenciem.
-Pyskacz zostawiam topór do naostrzenia i znikam. - powiedziała Astrid poczym wybiegła jak poparzona.
Ja i Pyskacz spojrzeliśmy po sobie nierozumiejąc o co chodzi.
Per. Astrid.
Jakim cudem to on zabił smoka przecież Czkawka to Czkawka.
Biegłam do mojej grupy aby im wszystko powiedzieć. Gdy tylko zobaczyłam Smarka i pozostałych zatrzymałam się.
-Co tak biegniesz piękna? - zapytał się Smark.
-Biegłam bo dowiedziałam się że Czkawka zabił smoka. - gdy tylko to usłyszeli patrzyli na mnie niedowierzając.
-Ten Czkawka syn wodza? Ten rybi szkielet? - zapytał się Smark z mocno otwartymi oczami, a gdy pomachałam głową na tak to patrzył na mnie jakbym miała dwie głowy.
-Gdzie to słyszałaś? - zapytał się Mieczyk.
-Tak, gdzie? - powiedział Smark.
-Od wodza, widział to na własne oczy. - gdy to powiedziałam Smark poszedł w stronę lasu. - A ty gdzie idziesz Smarku.
-Poczekać na rybi szkielet przed lasem. - powiedział Smark z swoją pewnością siebie.
-Chcesz z nim walczyć? - zapytał się Mieczyk.
-To super! - krzyknęli naraz bliźniaki poczym uderzyli się hełmami, idioci.
Wszyscy poszliśmy przed las i czekaliśmy kilka godzin. Jak to zwykle mamy w zwyczaju, aby Smark mógł pobić Czkawkę.
Per. Czkawka.
Wraz z Lokim i Szczerbatkiem trenuje walkę. Loki atakuje w mój lewy bok, a ja blokuję jego sztylet kolcem Śmiertnika Zębacza, poczym sam atakuje prawą ręką w której mam drugi kolec Śmiertnika Zębacza, a on robi szybki zwrot i uderza kolanem w moją lewą rękę i tracę jeden z kolców.
Po chwili słyszę jak Szczerbol szykuje się do skoku i gdy już skacze robię szybki unik w tył i uderza w Lockiego powalając go na ziemię.
-Wygrałem. - mówię uśmiechając się i przykładając kolec do szyi Lokiego.
-Tak. Tak. - mówi Loki - A ty złaź że mnie! - Krzyczy na Szczerbola, a ja wybucham śmiechem. - Ha ha bardzo śmieszne.
-Dobra to ja lecę już do domu nim się zciemni. - mówię patrząc na pozycję słońca która mówi że jest już tak około godzina przed zachodem.
-Dobra, przez najbliższy tydzień nie przychodź. - To mnie zaskoczył.
-Co czemu?
-Niebędzie mnie i Szczerbatka bo musimy się czymś zająć. - po wypowiedzi wraz z smokiem znikł.
Podczas powrotu usłyszałem mojego kuzyna i jego bandę.
-Ile jeszcze będziemy musieli tu czekać. - narzeka Mieczyk.
-Aż nie przyjdzie, a teraz siedź cicho bo jeszcze cię usłyszy! - krzyknął Smark.
-Jak już to ciebie usłyszy. - mruknęła Astrid usłyszałem ją dzięki słuchowi Nocnej Furii.
Poszedłem w stronę plaży żeby wyjść tak aby mnie nie zauważyli i to się udało mogłem pobiec w stronę domu ale zatrzymał mnie Pyskacz przy kuźni.
-Część młody. - powiedział przytulając mnie (podduszając) w swoim żelaznym uścisku. - Słyszałem że udało ci się zabić smoka.
-Tak, Pyskacz przepraszam ale muszę lecieć do domu jutro zajrzę do kuźni i ci trochę pomogę. - powiedziałem szybko aby móc pójść do domu aby mój kuzyn i jego banda mnie nie zauważyli.
-Dobra. No to leć. - powiedział Pyskacz, a ja pognałem w stronę domu.
Gdy się już zbliżyłem pocichu otworzyłem drzwi i je zamknąłem przeszłe obok kuchni gdzie siedział mój ojciec i nad czymś myśli. Gdy wchodziłem po schodach stopień zaskrzypiał.
-Synu podejdź tu. - powiedział mój tata wesołym głosem, a ja zeszłem z schodów i poszłem do kuchni.
-Tak tato?
-Chciałem Ci powiedzieć że jestem z ciebie dumny. - gdy to powiedział przytulił mnie. Gdy tylko wróci z swojej wyprawy lub się upije to znowu w gniewie zacznie mnie bić więc niema sensu się cieszyć.
-Tato to ja już pójdę do swojego pokoju. - gdy to powiedziałem wyspowodziłem się z uścisku mojego taty i poszłem w stronę schodów gdy weszłem po nich to odrazu skierowałem się w stronę mojego pokoju i położyłem się w swoim łóżku.
-Śpij smacznie. - usłyszałem w głowie głos Dragnata jak zawsze zanim odpłynęłem w objęcia Morfeusza.
Per. Smark.
Na Odyna, gdzie ten rybi szkielet. Ile może być w tym przeklętym lesie.
-Aaaaaahh. Ile jeszcze do jego przyścia. Chce mi się spać. - powiedział Mieczyk ziewając.
-Lepiej już wracajmy jest już długo po zachodzie może smok go zjadł. - powiedziałem poczym wraz z bandą poszłem w stronę osady.
-Astrid choć tu! - zawołał Pyskacz, a Astrid podeszła do niego. - Masz swój topór z powrotem. - gdy wzięła swój topór zaczęła nim wymachiwać.
-Dzięki Pyskacz. Za tydzień zaczyna się szkolenie, prawda?
-Tak, a przy okazji podczas szkolenia przypłyną goście z wyspy Vølkas. - no to będę mógł się wykazać przed dziewczynami. - Więc powinniście już iść odpocząć, aby być gotowym na to aby nie robić nam stydu.
-Masz rację. - powiedziała Astrid i poszła w stronę swojego domu, a ja tak jak inni także.
TIME SKIP 6 DAY
Per. Czkawka.
Jutro zaczyna się smocze szkole, a dziś mój tata i inni wikingowie wypływają. A ja co siedzę u Gothi potym jak Smark mnie pobił, a wcześniej ojciec po pijanemu prawie zabił za pomocą topora. Czemu nie słucham Lokiego aby wysłać na nich smoki, no czemu?
-Gothi pisze że możesz już iść. - powiedział Pyskacz tłumacząc to co nabazgrała szamanka.
-Wreszcie. Leże tu już od wczoraj.
Gdy wyszłem, razem ze mną poszedł Pyskacz aż do portu by pożegnać mojego ojca.
-Dziś jak słońce zajdzie przyjdź do twierdzy zacznie się szkolenie. - powiedział Pyskacz
-Dobrze będę. - powiedziałem z wymuszonym uśmiechem poczym poszłem do kuźni razem z Pyskaczem.
TIME SKIP HALF HOUR
Per. Pyskacz.
Naprawiam topory w kuźni oraz patrzę co robi Czkawka. Jego nowy szkic broni jest dość... Nietypowy. Z szkicu udało mi się wyczytać tylko że to miecz. Na dole rysunku jest napisane "Smoczy dech". Ciekawe jak będzie wyglądał w praktyce.
-Młody czas już iść do twierdzy. - powiedziałem do Czkawki który od razu zwinął projekt i schował.
I wraz z synem wodza idę do twierdzy. Z tego co Stoik mówił młody się zgodził gdy dowiedział się że przybędą córki wodza Vølkas może nasz sojusz się umocni poprzez małżeństwo.
Gdy wszedłem do twierdzy tam już czekał Sączysmark, Mieczyk, Astrid, Szpadka i Śledzik.
-Dobra zacznijmy więc szkolenie na początku opowiem wam o smokach. Po pierwsze smok nie przegapi żadnej okazji... żadnej... żeby was zabić. - powiedziałem, a niektórzy (czyt. Śledzik, Sączysmark) wyglądali na przerażonych, a Czkawka jakby się tym wogóle nie interesował. - Podczas szkolenia nauczycie się walki z smokami najlepszy spośród was będzie mógł dokonać zaszczytu i zabić smoka.
-No to Czkawka jest wykluczony bo już zabił jednego. - powiedział Sączysmark.
-Każdy kto bierze udział w szkoleniu może zabić smoka więc macie takie same szanse. A teraz - powiedziałem kładąc na stół smoczą księgę - przeczytajcie i nauczcie się tego na pamięć. - poczym wyszłem z twierdzy.
Per. Czkawka.
-On chyba żartuję mamy czytać? - powiedział Smark któremu to się by przydało.
-Ja to czytałem chyba z siedem razy. - powiedział Śledzik. - Jest tam taki smok co... - i w tym miejscu przestałem go słuchać.
-Lepiej chodźmy coś zniszczyć! - powiedział Mieczyk poczym zderzył się hełmem z swoją siostrą i wyszedł wraz z wszystkimi poza Astrid z twierdzy.
-Nara. - rzuciłem do Astrid poczym wyszłem z twierdzy i skierowałem się w stronę mojego domu. Gdy wszedłem do domu odrazu zjadłem kolacje i usiadłem za biurkiem w moim pokoju i zacząłem dokańczać projekt boskiego miecza.
Per. Astrid.
Czkawka odrazu poszedł i nawet nie zajrzał do tej księgi. Pfy, pewnie myśli że skoro już raz zabił smoka to to mu wystarczy do przetrwania. Myli się to ja będę najlepsza to ja wygram i zabije smoka przed wszystkimi.
TIME SKIP UNTIL MORNING
Per. Czkawka
Wstałem i odrazu poszłem zjeść śniadanie składające się z jednej ryby i jednej kromki chleba i wody. Gdy już zjadłem wyszłem z domu i skierowałem się na arenę.
Gdy już przyszłem nikogo nie zastałem więc podeszłem do klatki z Gronglem i ją letko uchyliłem.
-Cześć jak się trzymasz? - zapytałem się smoka.
-Znasz smoczy? - zapytał się smok.
-Tak znam bo jestem następcą Dragnata, a jak się trzymasz? - ponowiłem pytanie.
-Dobrze panie. - odpowiedział Gronkiel.
-Uwolnię ciebie i innych ale musisz poczekać do końca smoczego szkolenia wygram i nas stąd uwolnię. - powiedziałem do smoka, a on uśmiechnął się po smoczemu.
Zamknąłem klatkę i podeszłem do kolejnych i przeprowadziłem ten sam dialog. Potem usiadłem na trybunach i czekałem aż ktoś przybędzie.
Pierwszy przybył Śledzik z Astrid, potem pozostali z bandy. Na końcu przybył Pyskacz.
-Gdzie jest Czkawka? - zapytał się Pyskacz.
-Nie wiem, nie widziałem go. - powiedział Sączysmark ten to jest ślepy.
-Aż tak jestem niewidoczny! - krzyknąłem do nich poczym zeskoczyłem z trybun.
-Od kiedy tam jesteś? - zapytała się Astrid, serio czy aż tak jestem niewidzialny?
-Wy to na serio jesteście ślepi. Jestem tu od rana. - powiedziałem do nich. - Może zaczniemy szkolenie?
-Tak w pierwszej kolejności wiedzcie że jeśli macie wybór między tarczą, a toporem wybierzcie tarcze. A teraz zaczniecie walkę z Gronglem. - wszyscy wzięli tarcze poza mną. - Czkawka nie bierzesz tarczy? - ja pomachałem głową na nie - Jak sobie chcesz ile Gronkiel ma splunięć?
-Yyy... Pięć - powiedział Smark. Pfy, sześć chyba że są w okolicy jakieś kamienie.
-Nie, sześć! - powiedział Śledzik, a Pyskacz otworzył bramę z gronklem.
I wyleciał Gronkiel z którym niedawno rozmawiałem. Wszyscy się rozbiegli, a ja najzwyczajniej stałem pośrodku areny i oglądałem jak Gronkiel za nimi lata pierwsze odpadły bliźniaki, potem Śledzik, a następnie Sączysmark. I zostałem sam na sam z Astrid i smokiem. Żeby tylko go nie ukatrupiła.
-Jak ty możesz tak stać, a smok cię nie atakuje? - zapytała się Astrid chowając się za zasłoną.
-Echyyy. - wypuściłem powietrze poczym podszedłem do Gronkla i wyciągnąłem smoczy miętkę z kieszeni. - Patrz i ucz się jak łatwo pokonać smoka. - powiedziałem do Astrid, a Gronkiel zachowywał się tak jakby już zużył wszystkie pociski ale wiem że ma jeszcze jeden i dotknąłem jego nosa, a on padł na ziemię z wyciągniętym językiem i bulkotał. - Dobranoc. - szepnęłem do smoka poczym poturlałem go do klatki i zamknąłem drzwi. - No to koniec na dziś co nie? - zapytałem ale nie usłyszałem żadnej odpowiedzi tylko spojrzenia jagbym miał dwie głowy - No to będę się już zbierał. - powiedziałem i wyszedłem z areny.
Per. Pyskacz.
Czkawka pokonał smoka samym dotknięciem, liczył i wiedział ile ma pocisków ale strzelił tylko pięć razy. Był tu przed nami może w tedy sprawił że on strzelił?
-Jak on... To... Czkawka coś potrafi? - powiedział Sączysmark mocno zdziwiony i się nie dziwię ja też jestem zdziwiony tym co Czkawka dokonał.
-Zbierajcie się muszę tu ogarnąć! - krzyknąłem wyganiając ich, a wszyscy odrazu odeszli nielicząc bliźniaków którzy wybiegli.
Per. Astrid.
Jestem razem z ekipą na plaży i razem chodzimy.
-Hej Astriś... - mówił Smark ale mu przerwałam dają mój topór pod jego szyję.
-Nigdy nie mów na mnie Astriś, rozumiesz? - powiedziałam.
-Tttak. - wyjąkał poczym odsunęłam topór od jego szyi. - Jjak myślisz jak to zrobił?
-Kto i co? - powiedziałam
-Czkawka z smokiem.
-Nie wiem ale zamierzam się dowiedzieć i stać się lepsza od niego. - powiedziałam kopiąc kamień.
-Naprawdę chcesz być lepsza ode mnie? - usłyszałam nagle Czkawkę, a ton se stał przy wielkim kamiemiu, tan to potrafi się ukryć.
-Tak i będę! - odpowiedziałam podnosząc głos, a on się zaśmiał. - Z czego rżysz.
-Z ciebie. - opowiedział, a co ja takiego powiedziałam - Jeśli byś chciała być ze mną na równi to byś musiała osłabnąć przecież jesteś lepsza. - na serio ten to nie mógł powiedzieć czegoś bardziej pasującego bo niedawno pokonał smoka tylko jednym dotknięciem - Choć przeciw smokom mi nigdy nie dorównasz.
-Dorównam i będę lepsza! - a ten znowu zaczął się śmiać - Możesz przestać się śmiać?
-Chcesz mi dorównać z smokami to choć coś Ci pokaże. - powiedział poczym machnął ręką bym zanim poszła i poszedł w stronę lasu.
-Idziemy? - zapytał się Śledzik.
-Ja idę nie wiem jak wy. - powiedział Smark wypinając swoją klatę. Idiota.
-Ja też. - powiedziałam poczym odrazu poszłam tam gdzie Czkawka, a pozostali poszli za mną.
Per. Czkawka.
Wiem że miałem nie przychodzić do lasu ale chcę im pokazać smoczy łakę. Tam jest masa smoków, będę miał ubaw.
-Daleko jeszcze? - zaczął narzekać jakże potężny Smark. Pfy.
-Idziemy ledwie pięć minut. - powiedziałem z kpiną do mojego "wytrzymałego" kuzyna. - Zaraz będziemy i polecam być cicho bo jeszcze jakiś smok tu przyjdzie.
-Czekaj! Są tu smoki!? - Smark zaczął się wydzierać ten to nie umie się słuchać.
-Tak i się Przymknij. - powiedziałem do niego zakrywając mu usta ręką.
-A może powiesz gdzie nas zabierasz rybi szkielecie? - powiedział Smark, a ja się uśmiechnąłem jak bym chciał go zabić nauczył mnie tego Loki. - Co tak się uśmiechasz? - powiedział Smark z strachem w oczach.
-Tam gdzie Was zabieram możecie zobaczyć masę smoków ale się do nich nie zbliżajcie. - powiedziałem poczym wróciłem na przód i dalej ich prowadziłem po kolejnej minucie doszliśmy do "Smoczej Łąki". - Witam na Smoczej Łące.
Per. Smark.
Rybi szkielet zaprowadził nas do miejsca gdzie pełno jest smoków. W powietrzu spalenizny się zapach spalenizny, fuj.
-Witam na Smoczej Łące. - powiedział Czkawka, ciekawa nazwa - W tym miejscu są Gronkle, Zębirogi Zamkogłowe, Straszliwce Straszliwe, Śmiertniki Zębacze oraz Koszmary Ponocniki. Ci z was którzy chcą zobaczyć smoka proszę bardzo tylko nie dotykać.
-Ty tu przychodzisz? - zapytał się Śledzik.
-Czasem i obserwuję smoki. - powiedział mój kuzyn. Ten to ma "fajne" hobbi. - Astrid chciałaś być lepsza w sprawach z smokami proszę bardzo masz tu możliwość treningu. - to mnie zaskoczył przyprowadził nas tu by Astrid mogła potrenować. - Ci z was co też chcą mogą potrenować razem z Astrid. - powiedział, a bliźniaki odrazu wyskoczyły przed szereg, a ja żeby nie być gorszy też tak zrobiłem - No to będę miał ubaw. Uwaga nie pomogę wam. - po powiedzeniu ostatniego zdania podszedł do drzewa i tam usiadł.
Wszyscy poszliśmy w stronę smoków poza Śledzikiem który pozostał z Czkawką. Ja powoli podchodziłem do Koszmara Ponocnika który wyglądał jakby spał gdy byłem już blisko nadepnąłem na gałąź, a smok otworzył oczy i plunął ogniem w moją stronę. A Czkawka w tedy zaczął się śmiać.
Per. Czkawka.
Smark nadepnął na gałąź, a smok do którego próbował się podkraść otworzył oczy i plunął ogniem i podpalił jego tyłek, a ja co? Wybuchłem śmiechem.
Pozostali radzili sobie nie lepiej bliźniaki zostały odepchnięte przez ogon Zębiroga, Astrid przykuta do drzewa przez kolce Śmiertnika Zębacza.
-Śledzik, a ty nie chcesz spróbować? - zapytałem się grubaska.
-Nie, nie chcę, wolał bym się dowiedzieć od kiedy tu przychodzisz. - powiedział Śledzik.
-Aaahh, przychodzę tu od 5 roku życia, można się tego domyślić. - powiedziałem, a można się domyślić dlatego że chodzę do lasu właśnie od 5 roku życia.
-To niesamowite, a jak to możliwe że smoki cię jeszcze nie zabiły? - ile jeszcze tych pytań.
-Dlatego że ja w przeciwieństwie do nich - tu wskazałem resztę bandy mojego kuzyna - nauczyłem się poruszać między nimi.
-A...
-Koniec tych pytań. - przerwałem Śledzikowi. - Hej wy, czas wracać! - zawołałem bandę i wszyscy podeszli do mnie.
-Czemu mamy już wracać? - zapytała się Astrid.
-Słońce niedługo zajdzie, a musimy wrócić przed zachodem. - odpowiedziałem.
-Czemu przed zachodem? - zapytał się Smark.
-Bo tak i mi się nie będzie chciało tłumaczyć Pyskaczowi czemu mnie nie było w wiosce. - odpowiedziałem - A jeśli ktoś woli zostać proszę bardzo. - dodałem poczym poszłem w stronę wioski.
Droga minęła mi całkiem szybko nielicząc tego że ci idioci co chwila mnie o coś pytali w stylu: ile mi zajęło pierwsze znalezienie tego miejsca, ile się nauczyłem o smokach, ile znam ich słabości, itp.
Gdy już wróciliśmy do wioski od razu poszłem do domu, a co do reszty nie wiem co zrobili i nie interesuje mnie to.
Per. Astrid.
-Co robimy? - zapytał się Mieczyk.
-Ja idę trochę porzucać toporem, a nie wiem. - odpowiedziałem poczym poszłam do mojego ulubionego miejsca do rzucania.
-Będę najlepsza, - rzut - nie przegram z nim, - wyciągnięcie - to ja zabije smoka, - rzut - stanę się lepsza od niego - wyciągnięcie - i to ja zaprezentuje się jako najlepszą z plemienia - rzut i wyciągam- ja... Ja... Nie mogę być gorsza od niego. - padam na kolana i nie mam siły by stać.
-Widzę że chcesz stać się lepsza od Czkawki. - powiedział ktoś za mną, a ja szybko stałam i spojrzałam w kierunku skąd dochodził owy głos ale nikogo tam nie było, czyli Astrid Hofferson oszalała. - Jestem ciut niżej. - powiedział, a gdy spojrzałam niżej zobaczyłam małe stworzenie.
-Jesteś Gnomem! - krzyknęłam zaskoczona.
-A ty wrzeszczyż. - powiedział gnom - Twoje pragnienie jest czy też będzie trudne do spełnienia.
-To już sama zauważyłam. - powiedziałam.
-On może walczyć z każdym z waszej wioski naraz by ich mógł pokonać. - powiedział gnom.
-Chyba żartujesz.
-Nie. - powiedział poczym zakopał się.
Ja chyba naprawdę oszalałam
Per. Czkawka.
-Dobranoc. - powiedział Dragnat poczym odpłynęłem w objęcia Morfeusza.
Wstałem dziś z wyśmienitym humorem bo dziś przyjeżdżają moje przyjaciółki z wyspy Vølkas Aftale i Gave. Gdy się obudziłem było jeszcze przed schodem słońca. Więc zjadłem śniadanie i poszłem na arenę.
Czekałem tym razem przed areną żeby mnie zauważyli. Pierwsza przyszła Astrid która odrazu gdy mnie zobaczyła spojrzała na mnie jak na wroga. Ta to na serio jest irytująca jeszcze tylko kilka miesięcy i koniec tych męczarni z nimi i będę wolny.
Po kilku minutach przyszedł Śledzik, a po kolejnych kilku reszta bandy, a jeszcze kolejnych Pyskacz.
-Dziś będziecie się mierzyć z Śmiertnikiem Zębaczem. - powiedział Pyskacz. Śmietnik Zębacz bardzo milutko będę mieć duży ubaw z reszty. - Trzymajcie się martwej strefy tego smoka nie widzi zadużo więc będzie to łatwe jeśli zbytnio nie będziecie się wiercić.
-Czkawki to nie dotyczy bo i tak będzie stał po środku, a smok go nie zauważy. - powiedział Smark.
-Prawda. - zawtórowały mu bliźniaki. No to pięknie już mi tworzą nową opinie.
-I co z tego po prostu wygram. - powiedziałem poczym Astrid spojrzała na mnie morderczym zrokiem, a tej co odwaliło.
-Tym razem to ja wygram. - powiedziała już gotowa do wejścia.
-No to zaczynamy. - powiedział Pyskacz poczym otworzył bramę, a my wbiegliśmy do środka. Środek areny to teraz wielki labirynt, peszek nie zobaczę jak oni zostają łatwo pokonani.
Per. Astrid.
Tym razem nie dam mu wygrać, choć trochę oszalałam ale to ja wygram.
Biegłam przez labirynt lecz nigdzie nie mogłam znaleść tego przeklętego smoka.
Nagle pojawił się Czkawka, a przed nim stał smok. Czkawka wydawał dziwne dźwięki, a smok ruszał się tak jakby był za hipnotyzowany. Po chwili dotknął smoka i on padł.
-No nie! - krzyknęłam poczym poszłam rzuciłam tarcze na ziemie.
-Pfy, wielka Astrid Hofferson nie potrafi pogodzić się że ktoś taki jak ja jest od niej lepszy w sprawach smoczych. - powiedział Czkawka.
-Żebyś wiedział. - warkłam, a on zaczął się śmiać. - Z czego się śmiejesz, Rybi szkielecie?
-Spodziewałem się że powiesz że każdy mógł by być tak dobry tylko nie ja. - powiedział rudowłosy.
-O czym tak rozmawiacie? - zapytał się Smark podchodząc.
-O niczym takim. - powiedział Czkawka - Do jutra. - powiedział poczym wyszedł z areny jak może być tak... Tak... Sama nie wiem.
Per. Czkawka.
Biegne ile sił w nogach do portu aby powitać Aftele i Gave. Moje przyjaciółki z wyspy Vølkas która jest naszym sojusznikiem. Z tego co mi mówiły ich wyspa wyznaje głównie Lokiego więc łatwo się z nimi zaprzyjaźniłem w końcu to właśnie Loki się mną opiekował, a nie mój jakże kochany ojciec.
Gdy dobiegłem do portu mogłem zobaczyć statek z herbem wyspy Vølkas zielonym Zmiennoskrzydłym.
Gdy statek zacumował odrazu wybiegły dwie dziewczyny blondynka z żółtymi włosami i czarnowłosa z fioletowymi oczami. Ta blondynka to Aftale, a ta z czarnymi to Gave. Odrazu gdy stanęły na podeście podbiegły do mnie.
-Część Czkawka. - powiedziały jednocześnie te to mają synchronizację i to tylko w tedy gdy coś mówią do mnie.
-Część dziewczyny. - odpowiedziałem z uśmiechem ale z takim szczerym.
-Widzę że się już przywitaliście. - powiedział ojciec dziewczyn wódz wyspy Vølkas. - A gzie jest twój ojciec Czkawka?
-Popłynął szukać smoczego leża. - odpowiedziałem na co on zmarszczył brwi. - Czy coś dię stało?
-Nie, nic. - powiedział - Pyskacz popłynął razem z nim?
-Nie powinien być jeszcze na arenie.
-Dobrze, to ja pójdę do niego, a w pobawcie się jak zwykle. - powiedział. A ten to wie co wogóle robimy? Nie ważne.
-To idziemy do naszej miejscówki? - zapytała się Aftale.
-A do której? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Na Smoczą Łąkę. - powiedziała Aftale.
-Nad Krucze Urwisko. - powiedziała Gave. W tym samym momencie co Aftale. Te to mają synchron ale czasem jest niezgodny.
-To może ja wybiorę? - zapytałem się, a oby dwie pokiwały głowami na tak. - To może nad Krucze Urwisko.
-Wygrałam! - wykrzyknęła Gave, a Aftale się naburmuszyła. Któraś zawsze się burmuszy gdy wybiorę inną opcje niż ona chciała.
TIME SKIP 20 MINUTES
Wchodzę wraz z dziewczynami do Kruczego Urwiska przez szparę w skale. Poczym wraz z nimi idę nad jeziorko które jest po środku tego urwiska.
-Mamy przechlapane nie uwierzysz co tata nam każe... - powiedziała Aftale.
-Każe oglądać to całe smocze szkolenie. - dokończyła Gave, a ja zachichotałem - Co cię to rozbawiło?
-To żd nie tylko wy musicie uczestniczyć w tym smoczym szkoleniu.
-Czekaj ty berzesz w nim udział? - zapytała się Aftale.
-Tak.
-To super. - powiedziała Gave, a ja uniosłem brew - Chodzi mi oto że niebędzie tak nudno.
-To napewno ja jak na razie przez większość czasu oglądam jak im idzie poczym podchodzę i pokonuje smoka. - powiedziałem, a one zrobiły zaskoczoną minę.
-Ty zazwyczaj wolałeś ukrywać swoje zdolności. - powiedziała Aftale.
-Tak, ale i tak jest zabawnie choć zrobiłem jedną głupią rzecz.
-Jaką? - zapytała się Aftale.
-Nie ważne...
-Jaką? - tym razem zapytała Gave.
-To nic takiego...
-Jaką?! - zapytały się naraz, synchronizowanych nie pokonam.
-Pokazałem im Smoczą Łąkę. - powiedziałem, a one wybuchły śmiechem. - No weź cie.
-Serio im pokazałeś Smoczą Łąkę? - zapytała Aftale uspokajając się.
-Tak. Ale był ubaw oglądając jak sobie nie radzą zwłaszcza jak tyłek palił się Smarkowi. - gdy to powiedziałem zrobiły smutną minę.
-Szkoda że nas tam nie było... - zaczęła Gave.
-... byśmy wybuchły gaz Zębiroga na Smarku. - dokończyła Aftale, a ja odrazu zacząłem się śmiać.
-Lepiej wracajmy zaraz się zciemni. - powiedziałem patrząc na pozycję słońca.
-Dobra choćmy. - zgodziły się.
TIME SKIP DO KOLEJNEGO DNIA
Jestem już na arenie wraz z bandą mojego kuzyna i dziewczynami. Czekamy tylko na Pyskacza.
-Hej piękne. - zaczął mój kuzyn - Może jak skończy się dzisiejszy trening to pokaże wam świetne miejsce na ćwiczenia w sprawach smoczych.
-Mówiąc świetne miejsce masz na myśli Smoczą Łąkę? - zapytała się Gave czym zdziwiła Sączysmarka.
-Jeśli tak to Czkawka już dawno nam je pokazał. - powiedziała Aftale, a wszyscy spojrzeli na mnie.
-Ty im je pokazałeś? - zapytała się Astrid.
-Tak. Przecież zawsze gdy przypływały na Berk byliśmy razem w lesie. - powiedziałem.
-A wiedzą jak... - przerwało jej wejście Pyskacza.
-Dziś będziecie walczyć z Zębirogiem Zamkogłowym. To naprawdę przebiegła gadzina jedna głowa zionie gazem, a druga podpala żeby uniemożliwić jej podpalenie musicie oblać wodą łeb który podpala, a teraz wiadra w ręce! - wykrzyknął Pyskacz i wszyscy wzięliśmy wiadra z wodą. - Dziewczyny chodźcie ze mną. - i Aftale oraz Gave poszły razem z Pyskaczem na trybuny.
Gdy Pyskacz i dziewczyny zajęli już swoje miejsca na trybunach brama została otwarta i Zębirog wyszedł i zaczął wypuszczać gaz.
Wszyscy zaczęli chodzić z pełną czujnością, a ja stałem z Śledzikiem pośrodku.
-Czkawka czemu tak stoimy? - zapytał się.
-Bo tak jest najbezpieczniej. - odpowiedziałem, a po chwili usłyszał em jak dziewczyny (Astrid, Szpaka) kłócą się z chłopakami (Sączysmark, Mieczyk).
-Ej! To my! Gamonie! - Krzyknęła Szpadka
-Macie takie wielkie tyłki, że wzięliśmy was za smoka. - powiedział Mieczyk
-Ale to nic złego, ja nawet lubię takie większe... - powiedział Sączysmark poczym usłyszałem że dostał pewnie od Astrid. Za chwilę pewnie smok do nich podejdzie.
-Lepiej choćmy pod ściane. - powiedziałem poczym pobiegłem razem z Śledzikiem pod ścianę i gaz wybuchł.
-Było blisko. - powiedziałem.
-Tak. Skąd wiedziałeś? - zapytał się Śledzik.
-Bo hałas może zainteresować smoka. - odpowiedziałem. - Lepiej zająć się smokiem. - powiedziałem poczym podeszłem do oby dwóch głów i zacząłem robić kółka w powietrzu. - Idź za mną. - szepnąłem do smoka poczym zacząłem iść w stronę jego klatki i dałem znak by wszedł do środka. Gdy wszedł ją zamknąłem i skierowałem się w stronę pozostałych.
-Ehh, wy to umiecie sprowokować wybuch. - powiedziałem kręconc głową.
-A ty to co? Po prostu stałeś i nic nie robiłeś Rybi szkielecie! - krzyknął Smark. Temu to życie niemiłe.
-Stałem bo dzięki temu nie wydawałem niepotrzebnie dźwięku i miałem największą szanse usłyszeć smoka, - Tu zaczełem krzyczeć - a wy co musieliście tak hałasować że każdy smok was usłyszy na dosłownie calutkiej wyspie! - pod koniec mojego gadania Smark zaczoł się cofać.
-To nie moja wina to one tak krzyczały. - bronił się Smark wskazując na Astrid i Szpadke.
-Ale... - zaczęła Szpadka lecz rzerwał jej Pyskacz.
-Przestańcie się kłócić. - powiedział - Czkawka na kolejnym treningu ty dowodzisz nimi. - wszyscy zaczęli jęczeć czemu ja mam dowodzić nieto że jestem jedyną osobą która pokonuje smoki bez problemu, a oni popełniają masę błędów.
-A będę mógł wybrać kolejnego smoka? - zapytałem się Pyskacza.
-Tak w końcu to ty będziesz dowodził młody. - powiedział Pyskacz, a ja się uśmiechnąłem - Tylko bez przesady.
-Jasne tylko by nie poumierali. - powiedziałem poczym skierowałem się w stronę wyjścia z areny.
TIME SKIP JUTRO
-Dziś ja wybieram smoka. - zaczełem monolog - Więc wybrałem smoka na Wasze możliwości. - Aftale i Gave zaczeły się śmiać bo już wiedzą jakiego smoka wybrałem.
-Czemu one się śmieją? - zapytał się niepewnie Śledzik.
-Bo one już wiedzą jakiego smoka mam na myśli, a waszym zadaniem będzie złapanie go. - gdy powiedziałem że mają złapać smoka to się cofnęli.
-Ty chyba se robisz żarty! - krzyknęła Astrid.
-Tym smokiem będzie Straszliwiec Straszliwy mały smoczek więc nie macie co się martwić. - powiedziałem poczym otworzyłem klatkę z Straszliwcem i mały smok wybiegł x niej.
-To jednak tak źle niebę... - Smark nie zdążył dokończyć bo smok skoczył mu na twarz i ugryzł w nos, gdy Astrid spróbowała go złapać odrazu zeskoczył i pognał po całej arenie, a cała banda za nim biegała.
-Hej nie potraficie nawet złapać małego smoka? - powiedziałem śmiejąc się.
-Sam spróbuj! - krzyknął mój kuzyn.
-Mam tak szybko psuć wam zabawę? Może tak za kilka minut... Albo godzin. - powiedziałem poczym skoczyłem na trybuny. - Obudzie mnie za jakiś czas lub gdy oni złapią.
TIME SKIP 2 Hours AND 30 MINUTENS
-Hej wstawaj mają już chyba dojść. - powiedziała Aftale budząc mnie.
-Dobra, dobra, już nie śpię. - powiedziałem poczym spojrzałem na arenę, a na niej zobaczyłem Smarka i Śledzika którzy leżą nieprzytomni bliźniaki którzy leżą ciężko dysząc i Astrid jedyną która wciąż próbuje złapać smoka który teraz po prostu wisi se nad nią. - Mus to mus. - powiedziałem poczym zeskoczyłem i zagwizdałem, a smok podleciał do mnie i zaczął mnie obwąchiwać. Po chwili wyją z mojej kieszeni dorsza. - Choć mały. - powiedziałem szeptem i zabrałem go spowrotem do jego klatki. - Tak trudno? - zapytałem, a w odpowiedzi usłyszałem tylko jęki.
TEGO SAMEGO DNIA POD WIECZÓR W TWIERDZY
Jestem razem z wszystkimi w twierdzy i czekamy aż Gothi napisze to co chciała nam przekazać, q dokładniej aż Pyskacz przeczyta to co ona napisała.
-Pisze że już wybrała... psa? - dostał łaską w głowę - Nie... Nie... Zwycięsce smoczego szkolenia.
-Czekaj finału jeszcze nie było. - powiedział Smark.
-To ona wybiera. - powiedziała Astrid patrząc na to co napisze.
-Napisała że wygrał... Smok? - znowu dostał - Moja wina. Wygrał Czkawka.
TIME SKIP KOLEJNY DZIEŃ
Per. Pyskacz.
Dziś przybywa Stoik i reszta z wyprawy trzeba ich dobrze powitać. Ciekawe jak Stoik zareaguje na wiadomość że Czkawka jest najlepszy z wszystkich na Smoczym szkoleniu.
Statek wpływa do portu z wikingami w kiepskim humorze. Stpoik po chwili zeskanuje na podest z złą miną.
-Znaleźliście to leże przynajmniej? - pytam się przyjaciela.
-Niczego nie znaleźliśmy. - warknął zły.
-Czyli jak zawsze. - mówię
-Mam nadzieję że tobie poszło lepiej niż mnie. - mówi mój przyjaciel.
-Jeżeli koniec twoich kłopotów z Czkawką można uznać za sukces, to tak. - mówię niepewnie.
-No nareszcie to taka wielka ulga, Stary. - mówi jeden z wikingów na powitanie.
-Lepiej późno niż wcale jak to mówią. Nie! - mówi kolejny.
-Kiedyś to się musiało skończyć. Prawda? - mówi trzeci
-Trzeba to uczcić pożądną wyżerką. - mówi jeszcze kolejny
-Umarł? - pyta się że strachem mój przyjaciel.
-Nie choć zaczął się zupełnie inaczej zachowywać i do tego jest najlepszy na szkoleniu. - mówię czym dziwię mojego przyjaciela.
-Naprawdę.
-Tak nawet ostatnio dałem mu poprowadzić szkolenie i nieźle wszystkich zmęczył. - powiedziałem, a Stoik wyglądał na mocno zdziwionego.
-Dałeś mu prowadzić szkolenie? - zapytał się, a ja ruszyłem głową na tak. - Dlaczego?
-Jakbyś widział co wyprawia ze smokami to byś się niedziwił.
Per. Czkawka.
Dziś wraca niestety mój ojciec, a po Lokim i Szczerbatku ani śladu ile ich jeszcze nie będzie. Ja nie jem już wogóle roślin. Ile jeszcze im zejdzie.
-Czkawka przyjdź nad Krucze Urwisko. - usłyszałem nagle głos Lokiego. Czas znikać.
Wyszedłem z pokoju i poszłem w stronę wyścia ale gdy już miałem otwierać drzwi same się otworzyły i stał tam mój ojciec.
-Myślałeś że się nie dowiem? - zapytał mój ojciec wchodząc.
-Czego? - zapytałem się cofając się w głąb domu.
-Tego co robisz ostatnimi czasy.
-Mam się bać?
-Czego w końcu zostaniesz pełnoprawnym wikingiem. - dobra nie ma zagrożenia.
-Ja pójdę do lasu. Pa! - pożegnałem się z ojcem i pobiegłem pędem do lasu na spotkanie Lokiego i Szczerbatka.
Gdy byłem już w Kruczym Urwisku odrazu zostałem powalony przez czarną masę.
-Hej Szczerbolu. - powiedziałem cały w jego ślinie.
-Tęskniłem za tobą.
-Ja też.
-Czemu was tak długo nie było? - zapytałem się Lokiego.
-Bo miałem coś do zrobienia. - powiedział Loki. - Jutro będzie ten cały finał przygotowałem już wszystko.
-A co dokładnie?
-Sprawiłem że klatki się samoistnie otworzą gdy się zacznie wszystko.
-Czyli mam u pozorować własne porwanie przez smoki?
-Tak bo za niedługo zaczną Ci wyrastać łuski i pazury.
-Czyli będę smokiem.
-Półsmokiem.
-Dobra to do jutra spotkamy się podczas ucieczki.
TIME SKIP KOLEJNY DZIEŃ PRZED ARENĄ
-Gdyby ktoś mi powiedział że Czkawka w ciągi paru tygodni przestanie być... Czkawką. I zajmie pierwsze miejsce na Smoczym szkoleniu to pogonił go precz bo myślał bym że to wariata. - wszyscy zaczęli się śmiać, a mój ojciec zaczął ich uciszać rękoma. - A jednak niewiem czy jestem bardziej zaskoczony czy dumny. Dzisiaj mój syn zostanie jednym z nas!
-Czkawka myślisz że dasz radę? - zapytała się Gave.
-Nie wiem czy dam, ale mam jedną prośbę do was. - powiedziałem.
-Jaką? - zapytała się Aftale.
-Nie zależnie jak się to skończy przyjdźcie dziś w nocy nad Krucze Urwisko. - powiedziałem.
-Dobrze. - powiedziały na raz. Poczym weszłem na arenę.
Wziąłem tarcze i topór by zgrywać przynajmniej pozory. Poczym stanąłem pośrodku areny. Poczym zaczeły się wiwaty na widowni.
Po chwili wrota do klatki Koszmara Ponocnika zostały otworzone i wyleciał z tamtąd i zaczął ziać ogniem wokoło.
-Zaczynajmy. - powiedziałem stając w pozycji do walki. Poczym smok spojrzał na mnie nie rozumiejąc - Udawaj że chcesz mnie zabić. - szepnąłem do smoka, a smok chapnął paszczą.
Robiłem unik za unikiem, a smok pluł na oślep. Gdy zagwizdałem pozostałe klatki się otworzyły i wyleciały smoki.
-Co jest!? - krzyknął mój ojciec, a ja się uśmiechnąłem.
Per. Stoik.
-Co jest!? - krzyknąłem zaskoczony tym że klatki się otworzyły - Trzeba mu pomóc! - poczym pobiegłem nadół by otworzyć arenę lecz nim do biegłem wrota się otworzyły przez jednego z smoków i wyleciały porywając mojego syna.
TIME SKIP NOC
Per. Czkawka.
Czekam na dziewczyny w absolutnej ciszy by nikt poza nimi ty nie przyszedł. Po chwili przyszedła Aftale z Gavą i zaczeły się rozglądać.
-Część. - powiedziałem zeskakując z góry.
-Czkawka! - wykrzykneły zaskoczone. - Ty żyjesz?!
-Tak ale już nie nazywam się Czkawka tylko Dragen. - powiedziałem - Chciałem tylko się pożegnać.
-Przecież... Tam... Smok... Ty... Jak? - bełkotała Aftale.
-Wiem, wiem po prostu potrzebowałem jakieś wymówki.
-Hej ile jeszcze tam będziesz?! - zawołał Loki.
-Loki?! - zapytały znowu naraz.
-Znacie go? - zapytałem.
-Spotkaliśmy go kilka razy nasz tata zawarł z nim układ nim się narodziliśmy - powiedziała Gave
-...że będziemy partnerkami następcy Dragnata. - dokończyła Aftale.
-No to ciekawie. Loki czemu mi tego nie powiedziałeś? - zapytałem się Lokiego.
-Bo to miała być tajemnica.
-Czekaj o co chodzi? - zapytała się Gave.
-Chodzi o to że to on jest następcą Dragnata. - powiedział Loki, a dziewczyny wyglądały jakby nimi targały dwie sprzeczne emocje radość i zaskoczenie.
-Naprawdę? - zapytały się naraz. Tym to synchron włączył się chyba na stałe.
-Tak... - nie skończyłem bo Aftale mnie pocałowała w usta.
-Wracajmy do wioski. - powiedziała.
-Ja już nie wracam. Znikam na zawsze z tej wyspy. Do kolejnego spotkania. - powiedziałem, ale gdy już odchodziłem dziewczyny mnie zatrzymały.
-Skoro chcesz zniknąć to idziemy z tobą. - powiedziały naraz.
Jesteście pewne? - zapytałem się.
-Tak. - powiedziały, a Gave mnie pocałowała.
-Dobra wybierzemy wam smoka. - powiedziałem poczym zagwizdałem i przyleciały smoki które uwolniłem z niewoli. - Może Zębiróg Zamkogłowym, co wy na to? - zaproponowałem.
-Zgadzam się. - powiedziały naraz. Te mają pełny synchron.
-Dobra dajcie ręce. - powiedziałem poczym przysunąłem ich ręce do głów smoka. - Wsiadajcie i lecimy.
TIME SKIP 2 HOURS
Wletuje do Smoczego Leża razem z Szczebatkiem i innymi smokami oraz z dziwczynami.
-Po co tu przybyłeś. - warknęła Czerwoną Śmierć.
-By zdobyć władzę! Służ mi lub Walcz! - warkłem.
-No to giń. - ryknęła poczym zionęła ogniem i zrobiłem unik i zaczęła się walka.
TIME SKIP TYDZIEŃ
Per. Stoik
Jestem na plaży i płaczę. Jak mogłem dopuścić do tego by smoki zabrały mi kolejnego członka rodziny. Nagle o plażę uderzyła potężna fala i wyrzuciła nieprzytomne dziecko.
7925 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top