3
Czkawka leciał z przodu klucza, mając za sobą po prawej stronie Szczerbatka, a po lewej Aresa. Zaatakowali zgodnie z rozkazami. Niszczyli jeden okręt po drugim. Nurkowanie, strzał, poderwanie się do góry, pikowanie w dół, strzał, poderwanie się do góry - i tak ciągle. Zniszczyli dziesięć łodzi dzięki takim manewrom i zaskoczeniu, ale z każdą zniszczoną wrogą jednostką było coraz ciężej. Później zawrócili i wtedy go zobaczył. Sylwetka Viggo majaczyła na okręcie i weszła pod pokład. Czkawka oddzielił się od towarzyszy i zanurkował w prawo, w kierunku głównego statku.
W jego stronę poleciało kilka sieci na smoki, ale zręcznie je wyminął. Wylądował na pokładzie i załatwił kilku żołnierzy. Przemienił się w człowieka i pokonując kolejnych przeciwników sunął ku zejściu gdzie zniknął Viggo. Zeskoczył na dół i wtedy wokół jego ciała owinęła się siatka na smoki, a w szyję wbiła strzałka usypiająca te istoty. No nie, znowu!? Pomyślał Czkawka i osunął się w ciemność. W tym samym czasie oddział jego furii dotarł już do siedziby Meridy Walecznej.
- Gdzie Czkawka? - zapytała królowa jednocześnie przywołując tłumacza.
- Poleciał po Viggo. - odpowiedział Szczerbatek, co natychmiast zostało przetłumaczone. Królowa przygryzła wargę. Miała niejasne przeczucie, że coś jest nie tak.
- Dziękuję smoku. Horace! - przywołała swego najbliższego służącego - Poślij po najlepszych tropicieli. Mają zaraz wsiąść na smoki i znaleźć Czkawkę! - Takie oto ciekawe wydarzenia miały miejsce w Bitwie o Szkocję. Astrid jednak też nie brakowało wrażeń ze względu na niespodziewany atak na Regalię. Ponad 1/4 floty Viggo (jak się okazało) skryta była w jaskiniach, niezauważona przez strażników. W czasie gdy Czkawka bił się na statku i został uśpiony wojsko na dany sygnał wypłynęło i wkroczyło do miasta. Na dźwięk trąb ludzie i smoki zaczęli wsypywać się do fortec dopóki za ostatnimi z nich nie zamknęła się brama. Rozpoczęło się żmudne oblężenie. Smoki i ich jeźdźcy atakowali wrogów zasypując ich gradem strzał i ognia. Ze smolnego nosu lano wrzący olej i smołę na wrogów, mosty zwodzone były zastawiane, zamek dolny odcięty od górnego, mieszkańcy bronili się rozpaczliwie. Ale wróg nie ustępował.
Czkawka obudził się w klatce z grongielowego żelaza. Od razu rozpoznał przed sobą Viggo.
- Nie próbuj żadnych sztuczek drogi Czkawko. Te kraty są smoczo odporne. - Chłopak spojrzał wściekle na niego - Zabrać go do reszty! - Strażnicy podnieśli z lekkością klatkę w której siedział Czkawka i zanieśli go do jaskini wypełnionej schwytanym podczas bitwy smokami. Kilka z nich rozpoznał, część nie. Gdy postawili go i odeszli brunet zaśmiał się cicho.
- Głupcy! - zaśmiewał się do rozpuku. Może i Viggo jest dobrym strategiem wojennym, ale na trzymaniu jeńców to się nie zna! Skulił aię i zaczął pełznąć centymetr po centymetrze w stronę najbliższego otworu w klatce. Gdy się przez niego przecisnął zamienił się w smoka i pazurem zaczął otwierać wszystkie klatki. Gdy już miał odlecieć zjawił się Viggo i kilku strażników.
- JAK Czkawka!? JAK!? - krzyknął.
- Może smok nie przeciśnie się przez kraty ale człowiek to co innego. - zaśmiał się przybierając ludzką formę, aby wszyscy obecni go zrozumieli - Następnym razem będziesz musiał się bardziej postarać! - krzyknął, znowu przemienił się i odleciał. Twarz Viggo wyrażała tylko jedno: wściekłość.
- Zapłacisz za to Czkawko. Zapłacisz najwyższą cenę. - wycedził przez zęby dowódca.
Astrid otworzyła oczy. Miała dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Ostrożnie, starając się jak najmniej poruszać, rozejrzała się po maleńkiej sypialni. Na suficie nic. Na komodzie nic. I nagle go zobaczyła: przy parapecie stał nieruchomo Nick.
- Aż się prosisz o kłopoty. - powiedziała dziewczyna cicho - Wiesz co będzie jak strażnik cię znajdzie?
- Myślę, że mnie to nie obchodzi.
- Tak, ale wiesz dobrze, że powinieneś być w części dla chłopaków. - upierała się blondynka.
- Widzę, że twój kolor włosów pasuje do twojego ilorazu inteligencji co? - zakpił - Czego w ,, mnie to nie obchodzi " nie rozumiesz? Dbam o twoje bezpieczeństwo.
- Widzę pierwszą małżeńską kłótnie. - w drzwiach pojawiła się Terra - I radzę ci zniżyć głos, bo wszyscy w promieniu 10 metrów mogą cię usłyszeć Nick. - Na te słowa chłopak, zmordowany westchnął ciężko.
- Wiesz koleżanko, niektórzy ludzie twojego pokroju mogliby się zabić skacząc ze swojego poziomu ego na poziom swojej inteligencji. - cierpko rzucił chłopak. Obrażona dziewczyna machnęła włosami i odeszła. Nick westchnął, gdyż zauważył że nie jest już taki jak kiedyś. Pewny siebie, samowystarczalny, nietroszczący się o nikogo przywódca odszedł na rzecz troskliwego, może trochę dziwnego chłopaka. Ale przynajmniej miał dziewczynę. Tak stało się, kiedyś nad wodospadem zebrał się na odwagę i to powiedział. Nie było jak w bajce, bo Astrid poślizgnęła się na kamieniu i wpadła do wody, a Nick śmiał się na brzegu, ale byli szczęśliwi. Teraz był opiekuńczy, a przed innymi chował się pod maską sarkazmu, bo zapewnianie jej bezpieczeństwa wymagało od niego wiele wysiłku i pomysłowości, zwłaszcza w czasie oblężenia. Do tego te wszystkie zmartwienia. Nick obawiał się, że Czkawka w niewoli głoduje, nie widzi światła i jest torturowany, z resztą te same nieciekawe myśli kłębiły się w głowie Astrid. Z racji, iż ich pokoje były obok siebie, słyszał wszystko co się u niej działo. Dręczyły ją koszmary i bywało, że nie odróżniała rzeczywistości od iluzji. Raz gdy do niej przybiegł, złapał ją za ręce i zaczął uspokajać opowiedziała mu, że widziała jego śmierć. Na początku pomyślał, że chodziło o Czkawkę ale nie - to Nick miał umrzeć. On się tym zbytnio nie przejmował do czasu, gdy sny As zaczęły się sprawdzać. Przewidziała, że Terra zostanie zraniona w ramię przez strzałę, co miało miejsce. Przewidziała także iż zapasy oleju nie wystarczą i będzie trzeba lać smołę na wroga zamiast wrzącego płynu. To także się zdarzyło. Wtedy chłopak zaczął się porządnie martwić, lecz nie o siebie. Blondynka po śmierci Heather i odrzuceniu świata przez Czkawkę stała się krucha jak szkło i jak ze szkłem należało się z nią obchodzić. Nie odpowiadała ciętymi ripostami na jego żarty i całymi dniami wpatrywała się w niebo. Co by się z nią stało gdyby on zginął? Nie wiem pomyślał może by się zabiła? Przerażony odepchnął od siebie te myśl.
Ripredzie, czy sądzisz iż powinniśmy już wdrążyć ten projekt w życie ? Te słowa zaprzątały od rana umysł Zębacza. Bardzo nie chciał w ten dotkliwy sposób skrzywdzić chłopca, który jako jedyny był dla niego życzliwy. Wiedział też jednak iż nie może zaryzykować powodzenia wojny dla ich dobrych relacji.
- Ech... ciężkie jest życie stratega...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top