Proszę... nie... rób tego...

Po obejrzeniu dwóch filmów razem z Alice postanowiłyśmy sobie porozmawiać. Jak to zawsze u dziewczyn, temat od razu zszedł na chłopaków.

A miałyśmy o niech nie rozmawiać.

- Nie mogę zrozumieć dlaczego on na nią patrzył?- odezwała się blondynka.

- Katy zrobiła to specjalnie. - westchnęłam.

- Wiem. Zauważyłam. - mruknęła. Oparłam się o oparcie kanapy. - A jak wam idzie z Williamem? - zapytała, a ja gwałtownie usiadłam.

- A jak ma iść?

- No wiesz. Dzisiaj wybrał cię jako swoją parę żebyś z nim wyszła, rzucił się na tego chłopaka, zaopiekował się tobą po imprezie...

- Dobra, dobra już wiem o co ci chodzi. - przerwałam jej.

- Nie wierzę, że to mówię, ale on naprawdę się zmienia. - pokiwałam głową.

- Zmienia się dla niej.- spuściłam głowę.

- Co?- spojrzała na mnie. Opowiedziałam jej o mojej i jego rozmowie na moście. Kiedy jej to mówiłam czułam nieprzyjemne kłucie w klatce.- Czyli kogoś sobie znalazł?- zapytała, gdy skończyłam mówić. Wzruszyłam ramionami.- Widzę, że nie cieszy się to.

- Cieszy...

- Ale...-nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, więc się nie odezwałam.- Czujesz coś do niego?- zadała mi kolejne pytanie.

- Tak.- przyznałam się do tego. Musiałam komuś o tym powiedzieć, a Alice była w końcu moja przyjaciółką.

- Od kiedy to wiesz?

- Nie mam zielonego pojęcia. On zawsze był przy mnie, gdy kogoś potrzebowałam. Pomógł mi wiele razy, a z czasem zaczęło mi na nim zależeć. Każdego dnia coraz bardziej i bardziej.- westchnęłam.

- Musisz mu o tym powiedzieć.- oznajmiła. Pokręciłam głową.

- Nie mogę.

-A to niby dlaczego?- przechyliła głowę w bok.

- Bo on się w kimś zakochał.- przypomniałam jej.

-I z tego powodu mu nie powiesz?- spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Skinęłam głową.- Musisz mu...- nie dokończyła, bo ktoś zaczął dzwonić do drzwi. Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. To nie mogli być moi rodzice, bo jest jeszcze za wcześnie, a Kris nie trudziłby się dzwonieniem do własnego domu. Otworzyłam drzwi i od razu je zamknęłam. Niestety Black chwycił za nie i wparował do środka. Za nim wszedł Mark. - Kto przyszedł?- Alice wyszła na korytarz. Na widok chłopaków stanęła jak sparaliżowana.- Co oni tu robią?

- Właśnie chciałam zadać im to samo pytanie.- spojrzałam na nastolatków.

- Przyszliśmy się dowiedzieć co się stało.- odezwał się Mark.

-A jak myślisz?- warknęła blondynka.

- Jeżeli chodzi ci o Katy to przecież nie zrobiłem nic złego.- Mark ruszył w jej stronę, ale ta się cofnęła.

- Nie, nie zrobiłeś. Po prostu patrzyłeś na nią jakbyś miał ja przelecieć pod tym prysznicem!- William prychnął w odpowiedzi.

- Ani mi się waż coś powiedzieć.- warknęłam w jego stronę.

- Bo co?- spojrzał na mnie z wyzwaniem.

- Bo chciałeś zrobić z nią to samo co on.- wskazałam głową Marka.

- Wy macie jakąś paranoję!- krzyknął brunet.

- Myślisz, że nie umiemy rozpoznać napalonego chłopaka?!- wydarła się Alice.

- Jak widać nie umiecie!- odkrzyknął Mark.

- Błagam was! Nie ośmieszajcie się tylko wyjdźcie!- krzyknęłam.

- Nie!- obydwoje krzyknęli w tym samym czasie.

-Tak!- teraz ja i Alice krzyknęłyśmy.

- Nie, bo wpierw pokażemy wam jak wygląda napalony chłopak.- oznajmił William i spojrzał na Marka.

Ten kiwnął głową i oboje się na nas rzucili. Nim się spostrzegłam zostałam przyparta do ściany, a brunet wbił się w moje usta. Jego pocałunek był agresywny. Kiedy nie oddałam pocałunku jego wargi zaczęły błądzić po mojej szyi. Po tym jak dotarł do mojego słabego punktu, z moich usta wydostał się cichy jęk. Moja złość na niego gdzieś wyparowała. Wplotłam ręce w jego włosy i odchyliłam jego głowę do tyłu. Spojrzenie tych brązowych oczu mnie rozbroiło. Złączyłam nasze usta. Zaczęliśmy wymieniać się agresywnymi pocałunkami, bo każdy z nas chciał dominować. Jego dłonie znalazły się na moich udach i lekko podniosły je do góry. Szybko oplotłam jego biodra nogami, a on mocniej przycisnął mnie do ściany. Jęknęłam kiedy poczułam jego nabrzmiałego członka przy moim wejściu. Chłopak niespodziewanie przerwał nasz pocałunek i zaczął wspinać się ze mną po schodach. Kątem oka zobaczyłam Alice i Marka leżących na kanapie i całujących się. Na górze brunet wszedł do mojego pokoju i kopniakiem zamknął drzwi. Znowu złączył nasze usta i powoli zaczął podchodzić do łóżka. Ostrożnie mnie na nim położył i zawisł nade mną. Kolanem rozłożył moje nogi i ułożył się pomiędzy nimi. Jego wargi znowu odnalazły moją szyję. Poczułam, że odsunął moja koszulkę i położył swoją rękę na moim brzuchu. Delikatnie zaczęłam ciągnąć go za włosy. Raz za razem z jego gardła wydostawały się ciche jęknięcia. Od razu zakochałam się w tym dźwięku. Chłopak zaczął na mnie napierać. Przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Chciałam go poczuć, więc uniosłam biodra na spotkanie z nim. Poczułam go mimo kilku warstw ubrań. Z moich ust wydostał się kolejny jęk, gdy chłopak mocniej na mnie naparł. Wyplątałam palce z jego włosów i położyłam je na jego nagiej skórze pod koszulką. Brunet zaczął przegryzać zębami skórę na mojej szyi. Odchyliłam głowę, dając mu większe pole do popisu. Jego pocałunki zostawiały ogniste ślady na moim ciele. Chwyciłam za rąbek jego koszulki i zaczęłam ją powoli podciągać do góry.

- Proszę... nie... rób tego...- wydyszał między pocałunkami.- Zabroń... zabroń mi tego robić...- nie wiedziałam o co mu chodzi.- Jeżeli... tego... nie zrobisz... to nie będę... mógł... przestać...- wymruczał w moją skórę.

Zrozumiałam, że jeżeli pozwolę mu na więcej to skończy się na tym, że zrobimy to. Nic nie powiedziałam tylko nakierowałam jego usta na swoje. Tylko on się w tej chwili liczył. Nikt ani nic nie miało dla mnie znaczenia.

- Na razie Claudia!- usłyszałam Alice. William gwałtownie podniósł głowę przerywając nasz pocałunek. Obydwoje mieliśmy urywane oddechy. Usłyszałam stukot obcasów. Ktoś wchodził po schodach.

- Claudia!- usłyszałam głos mojej mamy.

- Moja mama. Chowaj się.- wysapałam.

- Niby gdzie?- wychrypiał. Nagle wpadłam na pewien pomysł.

- Szybko na podłogę i rób pompki.- brunet spojrzał na mnie niepewnie, ale zrobił jak mówiłam.- Jestem w pokoju.- usiadłam po turecku na łóżku.- 95,96,97.- zaczęłam liczyć pompki chłopaka. Do pokoju weszła mama.

- Twoi koledzy...- spojrzała na Williama i się uśmiechnęła.- O William.

- Dzień dobry. - wysapał wstając z podłogi.

- Co robicie?- zapytała.

- Założyłam się z Williamem, że nie zrobi stu pompek.- wymyśliłam.

- I co zrobił?- zapytała z zaciekawieniem.

- Zrobił.- pokiwałam głową.

- A o co się założyliście?- zadała pytanie chłopakowi.

- O to, że jak wygram to w sobotę pójdzie ze mną na ślub moich znajomych.- powiedział urywanym głosem. Musiałam się powstrzymać żeby nie parsknąć śmiechem.

Jak on mógł na szybko coś takiego wymyślić?

- Czyli rozumiem, że wygrałeś.- uśmiechnęła się. Brązowooki pokiwał głową.- To może jako nagrodę przygotuję dla ciebie naleśniki?

- Nie chcę robić kłopotu.- chłopak podrapał się po karku.

- Ależ to żaden problem.- powiedziała i wyszła z pokoju. Spojrzałam na chłopaka i obydwoje wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.

- Super. Zrobiłem sto pompek.- usiadł obok mnie.

- Fajnie. Idę na ślub.- uśmiechnęłam się.

- Bo idziesz.- oznajmił.

- Żartujesz?

- Nie. Moi znajomi naprawdę mają w sobotę wesele i ty idziesz ze mną jako osoba towarzysząca.- otworzyłam szeroko oczy.

- Wrobiłeś mnie.- dźgnęłam go palcem w brzuch.

- Miałaś w tym mały udział.- wzruszył ramionami. Położyłam się na łóżku.

Czyli w sobotę idę z nim na wesele.

Poczułam, że materac się ugina. Nade mną zawisł William. Mój oddech przyśpieszył.

- Musimy porozmawiać.

- Przecież rozmawiamy.- spojrzałam mu w oczy.

- Tak, ale boję się, że ktoś znowu może nam przerwać. - odgarnął włosy z mojego policzka.

- To co proponujesz?- skanowałam jego twarz.

- Pójdziemy tam gdzie nikt nam nie przerwie.- złożył delikatny pocałunek na moim czole i wstał z łóżka. Wyciągnął w moją stronę rękę i z jego pomocą wstałam z kanapy. Ruszyliśmy w stronę wyjścia, ale po drodze zawołała nas mama za obiad. Nie potrafiliśmy jej odmówić, więc zjedliśmy z nią posiłek, a później pod pretekstem kupienia prezentu dla pary młodej, wyszliśmy z domu. Skierowaliśmy się w stronę jego samochodu. Po kilku minutach jazdy dojechaliśmy do lasu. Po kilkuminutowym spacerze doszliśmy do mostu. Do naszego miejsca. Weszliśmy na most. Oparłam się o barierkę i spojrzałam na wodę. - Muszę ci coś powiedzieć.- przerwał ciszę, która towarzyszyła nam od czasu wyjścia z domu. Odwróciłam się w jego stronę.- Próbuję ci to powiedzieć od jakiegoś czasu, ale zawsze nam coś przerywa.- zaśmiał się nerwowo, a następnie wciągnął głęboko powietrze.- Zależy mi na tobie.- spojrzałam na niego niepewnie. - Dobra. Nie będę owijał w bawełnę tylko po prostu to powiem. Zakochałem się w tobie.

- Co?- nie wierzyłam własnym uszom.

- Kiedy pierwszy raz zobaczyłem cię w szkole wiedziałem, że jesteś inna. To, że mnie ignorowałaś, nazywałaś Padalcem przyciągało mnie do ciebie. Po kilku dniach coś we mnie drgnęło. Uczucie, które z każdym dniem stawało się silniejsze. Widząc cię w pobliżu chłopaków stawałem się zazdrosny. Wiele razy chciałem podejść i odciągnąć cię od nich, ale się powstrzymywałem. Kiedy jestem z tobą w końcu nie muszę nikogo udawać. Jestem sobą. Przy tobie nie mogę racjonalnie myśleć. Mieszasz mi w głowie, przesiadujesz w niej całymi dniami. Nie mogę skupić się na niczym innym. Jesteś jedyna osobą, dla której chcę się zmienić.- przerwał na chwilę, ale powiedział jeszcze te dwa słowa.- Kocham cię.- zakończył.

Przez cały czas patrzył na mnie z wyczekiwaniem. Zaskoczył mnie. Nigdy bym nie pomyślała, że to ja jestem ta dziewczyną, dla której on chce się zmienić. W środku krzyczałam z radości. Zrobiłam dwa szybki kroki w jego kierunku i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top