Co chciałabyś Kotku ?
- Znowu się zawiesiłaś.
Z rozmyśleń wyrwał mnie jakże pomocny pan William. Gdyby wzrok mógłby zabić już leżałby martwy na ziemi. Uśmiechnęłam się na to wspaniałe, aczkolwiek niedorzeczne marzenie.
- Gdybym cię znał, pomyślałbym, że układasz w swojej ślicznej główce plan jak mnie wyeliminować. - brunet wygodnie oparł się o oparcie ławki.
- To dobrze, że mnie nie znasz.
Chłopak spojrzał na mnie z... niepewnością. Zaczęłam się z niego śmiać. Miał taką komiczną minę.
- Z czego się śmiejesz? - patrzył na mnie jak na wariatkę.
- Z ciebie. - powiedziałam między atakami śmiechu.
- Nie wiedziałem, że jestem, aż taki zabawny. - wyszczerzył się.
Pokręciłam głową i spróbowałam się uspokoić. Wzięłam kilka głębokich oddechów i ataki śmiechu mnie już opuściły. William przechylił głowę w bok. Zaczął się na mnie patrzeć.
- Gapisz się. - poinformowałam go.
- Taki jest mój zamiar. - przybliżył się do mnie. Nie mogłam dalej się przesunąć, bo nie chciałam wylądować na ziemi. Kiedy chciałam wstać, Padalec objął mnie i posadził sobie na kolanach. Siedziałam do niego bokiem.- Jesteś taka mega pociągająca w tej sukience, że mam ochotę zerwać ją z ciebie i przelecieć cię tu na tej ławce. - wyszeptał mi do ucha. Wiedziałam, że mówi to tylko po to, żeby mnie sprowokować. Chwyciłam jego kark prawą ręką.
- A wiesz co ja bym chciała? - zapytałam uwodzicielsko, zbliżając swoje usta do jego. Poczułam jego ciepły oddech na swoich wargach.
- Co chciałbyś Kotku?-zapytał zachrypniętym głosem.
- Żebyś w końcu to zrobił. - powiedziałam zmysłowo. Chłopak zmarszczył brwi nadal nie spuszczając wzroku z moich ust.
- To, czyli co? - przybliżył usta do moich. Jeszcze centymetr i mnie pocałuje.
-Żebyś mnie w końcu zostawił. - oznajmiłam to już swoim zwyczajnym tonem i korzystając z tego, że go zdezorientowałam wstałam z jego kolan. Otrząsnął się.
- Robiąc ze mną takie rzeczy jak przed chwilą, bądź pewna, że nie zostawię cię w spokoju. - powiedział jak gdyby nigdy nic.
- Sam mnie do tego sprowokowałeś, więc masz za swoje. - odparłam spokojnie.
- Ja...
- Dobrze. Na dzisiaj koniec tych naszych pogaduszek. Teraz ładnie udacie się pod wasze klasy i poczekacie na następną lekcje. - nauczycielka skończyła nasze ,,spotkanie". Szybkim krokiem ruszyłam w stronę Alice, która razem z Markiem szła w kierunku wejścia do szkoły. Kątem oka widziałam, że William idzie za mną.
- I jak wam się rozmawiało? - zapytałam stając obok nich.
- Ymm. Dobrze. - Alice się zarumieniła, a chłopak widząc jej reakcję uśmiechnął się.
- Claudia! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącą w moją stronę Katy. Poczekałam za nią.
- O co chodzi? - nie miałam pojęcia czego może ode mnie chcieć.
- Widziałam przed chwilą jak rozmawiasz z Wiliamem. Czy wy jesteście razem?
- Co?! Nie.
Dlaczego tak pomyślała.
- No, bo myślałam...
- Nie. Nie jestem z Wiliamem. - nie dałam jej dokończyć. Na jej twarzy odmalowała się ulga.
- A mogłabyś coś dla mnie zrobić? - weszłyśmy do budynku.
- Zrobię co w mojej mocy. - ruszyliśmy w stronę klasy.
- Mogłabyś zorganizować mi spotkanie z Wiliamem?
- No nie wiem. - nie byłam zachwycona jej pomysłem.
- Proszę. - błagała mnie.
- Okey, ale jak mam to zrobić? - ominęliśmy grupkę uczniów.
- No nie wiem. Powiedz, że to ty przyjdziesz, a przyjdę ja. - wzruszyła ramionami.
- Dzisiaj?
- Tak. Po szkole. - odwróciła głowę do tyłu. - William idzie. Idź do niego teraz. - poleciła. Ja żeby mieć to już z głowy odłączyłam się od niej i poszłam w kierunku Padalca. Widząc mnie powiedział coś do kolegów, na co się wyszczerzyli, poklepali go po plecach i odeszli.
- Mamy do pogadania. - rozpoczęłam swoją misję. Zdziwił się.
- No to słucham. - splutł ręce na piersi. Pokręciłam głową.
- Nie tutaj. Po szkole w parku nieopodal szkoły. - podałam lokalizację.
- Randka? - wrócił jego dobry humor.
- Rozmowa. - poprawiłam go i poszłam poszukać Katy.
Dziewczyna, gdy dowiedziała się, że umówiłam ja z brunetem skakała z radości. Dosłownie. Potem powiedziałam wszystko Alice. Ona w zamian za to powiedziała mi, że bardzo dobrze rozmawiało jej się z Markiem.
- Czy ty, aby się nie zakochałaś? - zapytałam po lekcjach.
- Nie. - odpowiedziała niepewnie.
- Na pewno? - usiadłam na ławce. Blondynka usiadła obok.
- Tak, przecież taki chłopak jak on nawet na mnie nie spojrzy. - spuściła głowę.
- A widziałaś jego minę jak szedł do ciebie na spotkaniu? Był zadowolony. - oznajmiłam.
- Nie wiem. - westchnęła. - Możemy zmienić temat? - wydawała się speszona.
- Okey. - nie chciałam ją do siebie zniechęcić. - Ale wiesz, że jakbyś chciała pogadać to ja zawsze cię wysłucham?
- Wiem.
- To co idziemy? - naszą rozmowę przerwał Padalec. Rozejrzałam się za Katy. Szła w naszą stronę.
- Przepraszam was na chwilę. - wstałam i poszłam na spotkanie z dziewczyną.
- William chce żebym teraz z nim szła. - powiedziałam jej to wprost. Zamyśliła się.
- To idź, a ja przyjdę najszybciej jak to będzie możliwe i po prosty wymyślimy coś na miejscu. - odparła.
- Nie podoba mi się to. - wypowiedziała się.
- Proszę. - spojrzała na mnie z prośbą w oczach.
- No dobra.
Muszę nauczyć się odmawiać ludziom.
- Tylko się pośpiesz. - zastrzegłam.
- Już idę. - i poszła. Wróciłam do Alice.
- Już możemy iść?- brunet się niecierpliwił.
- A mogę pożegnać się z koleżanką? - warknęłam. Nie skomentował tego. - Do jutra.
- Pa.
- Już?
- Już. - ruszyłam za nim. Szliśmy w przeciwnym kierunku. - Z tego co wiem to tędy nie zajdziesz do parku.
- Czy ty myślisz, że pójdę tam z buta? - wydawał się rozbawiony.
- Rozumiem, że nie chce ci się dupy ruszyć i tam iść, ale jak zamierzasz się tam dostać?
- Oj Kotku. Ja nie zamierzam tam iść tylko jechać. - odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie.
- Taaa. Ciekawe czym?
- Tym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top