Rozdział 23
Kristopher wyszedł z wody i chwycił mnie w pasie, a po chwili pociągnął w stronę wody. Poczułam jak moje ciało gwałtownie zanurzało się w chłodnej cieczy, natomiast z ust wydobył się połowiczy krzyk, który skutecznie został stłumiony przez zawartość zbiornika.
Mężczyzna wynurzył się razem ze mną z wody, obracając mnie w swoją stronę. Na jego twarzy był widoczny jakże szeroki uśmiech, natomiast oczy wróciły do swojej naturalnej barwy.
— Przyjemne, prawda? — Zaśmiał się.
Ja już nie miałam nerwów do tego faceta... Nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Ba! Jak zareagować na to co zrobił. Czułam się zmieszana. Porządnie zmieszana. Z jednej strony chciałam na niego nawrzeszczeć, ale z drugiej przyznać mu rację.
— Prawda — parsknęłam rozbawiona.
I tak już nic nie można było zmienić. Oboje byliśmy mokrzy. A to oczywiście była moja wina. Może podświadomie pragnęłam rozluźnić atmosferę między nami? Tak jakby moja wcześniejsza niechęć do niego była tylko chwilowa, ulotna... Szybko minęła. Śmiało można było mnie nazwać niezdecydowaną kobietą, która ciągle zmienia zdanie.
— Czy Czerwony Kapturek nareszcie przyznał mi rację? — Wyglądał na zaskoczonego.
— Nie przyzwyczajaj się... I proszę... Nie zwracaj się tak do mnie. — Ciężko westchnęłam. — Przypomina mi to o Aaronie.
Nadal gdzieś tam z tyłu głowy męczyła mnie myśl, że zna moje prawdziwe imię, które w każdej chwili mógłby wykorzystać. Oczywiście musiałabym je słyszeć. No ale... Obawiałam się, że pewnego dnia go spotkam na swojej drodze, a wtedy nie będzie tak miło. Jakże było to smutne, iż tylko udawał miłego, a tak naprawdę chciał oddać mnie wampirom.
— Dobrze, Alice. — Uśmiechnął się i wyciągnął mnie z wody. — Może nie powinienem wrzucać ciebie do wody? — Odsunął się ode mnie i zlustrował wzrokiem.
Mogłam jedynie się domyślać co widział. Byłam przemoczona do suchej nitki. A suknia wręcz ciążyła na moim ciele.
— Należało mi się. — Wycisnęłam z włosów wodę, a następnie zajęłam się materiałem ubioru. — Chyba zbyt dużo spędzamy ze sobą czasu i staję się nerwowa... — Pomachałam głową. — A ty i tak nadal jesteś złośliwy i nic sobie z tego nie robisz.
Liczyłam na to, że po tym, ja się wyśpię to emocje opadną. Nie mogłam być ciągle do niego negatywnie nastawiona. Co, jak co... Ale nadal był moim towarzyszem. To on podjął ryzyko podróżowania ze mną.
— Tylko próbuję ciebie rozbawić, abyś ciągle nie była taka poważna — odpowiedział. — Ale masz specyficzne poczucie humoru i wszystko bierzesz na serio.
Gdyby tak bardziej się nad tym zastanowić, to miał jak najbardziej rację. Tylko, że mi nie było do śmiechu, kiedy po części się ze mnie nabijał. Chociaż... Czy kiedykolwiek żartował ze mnie? No właśnie... Nie robił tego w jakiś chamski sposób. No według niego. Bo dla mnie chwilami był wręcz cyniczny.
— Przepraszam... — powiedziałam skupiając swój wzrok na butach.
Było mi tak odrobinę głupio. Kristopher należał do inteligentnych osób. Jego działania raczej były przemyślane. Tylko ja je inaczej interpretowałam. Również zbyt poważnie podchodziłam do wielu kwestii. O matko... Czemu nagle miałam takie głębokie przemyślenia?
— Co powiedziałaś? Nie słyszałem. — Skrzyżował ramiona. — Powtórz.
— Przepraszam — odezwałam się nieco głośniej.
— Co?
Byłam świadoma, iż robił to celowo. Chyba znowu wrócił stary Kristopher. Ale... Takiego też lubiłam. Ciekawe, czy kiedyś będzie mu dane ode mnie usłyszeć, że go lubię. Musiałby najpierw na to zasłużyć. A z nim to różnie było...
— Przepraszam. — Spojrzałam w jego oczy.
— A za co? — Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
— Za to, że nazwałam ciebie w myślach inteligentnym. — Wywróciłam oczami, a po chwili się zaśmiałam. — Myliłam się.
Ta sytuacja z każdą chwilą stawała się coraz bardziej komiczna. Ale to chyba dobrze. Nie było nudno i przy okazji mogliśmy normalnie porozmawiać. Znaczy... Prawie normalnie.
— Może powinnaś dłużej popływać? — zaproponował i ponownie mnie chwycił w pasie, jednocześnie prowadząc w stronę wody.
— Kristopher... No nie bądź taki... — Próbowałam się wyrwać. — Zrobię wszystko, ale nie wrzucaj mnie tam.
Mówiąc szczerze, to nie chciałam od początku wyciskać wody z ubrań. Było to ciężkie zadanie, zważając na fakt, iż suknia ma przecież warstwy. Po nasiąknięciu materiału, ciężko jest go nosić ze względu na jego zwiększoną wagę.
— Wszystko? — mruknął. — Powtórz za mną: "Kristopher jest najinteligentniejszym mężczyzną na świecie i ma świetne poczucie humoru".
— Kpisz sobie, prawda? — Nagle podniósł mnie tak, że znajdowałam się nad taflą jeziora. — Kristopher jest najinteligentniejszym mężczyzną na świecie i ma świetne poczucie humor — szybko wypowiedziałam słowa.
— Grzeczna Alice. — Parsknął i postawił mnie na ziemi. — Jestem niezwykle rad po usłyszeniu tegoż zdania z twoich ust.
I jak w takiej sytuacji nie uwielbiać tego człowieka? Lubił się ze mną drażnić i wykorzystywał fakt, iż łatwo się denerwuję. Ale wtedy... Nie poczułam ani grama złości.
— Ja nie wiem jakim cudem jeszcze z tobą wytrzymuję. Jesteś zbyt pewny siebie. Nie uważasz, że to zła cecha? Nie należałoby czegoś zmienić? — zapytałam rozbawiona i zrobiłam krok w tył.
— A po co? Mi tam wszystko pasuje. — Wzruszył ramionami. — Jestem chodzącym ideałem.
Może faktycznie powinnam zacząć myśleć nad zmianą towarzysza
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top