Rozdział 21
Christian zaprowadził mnie do "mojej" sypialni. Teoretycznie miała do mnie należeć przez jakiś czas, a przynajmniej dopóki nie opuszczę ziem tej watahy razem z Kristopherem. No właśnie... Ja nie wiedziałam, czy aby na pewno będzie chciał wyjechać poza teren, gdzie byliśmy teoretycznie bezpieczni. Lecz... Nie wiedziałam, czy aby na pewno wampiry nie postanowią jakoś zaatakować wilkołaków. Wszystko było możliwe. A bardziej chodziło o fakt, że byłam im bardzo potrzebna. Jednak miałam nadzieję, że tak się nie stanie.
Jednocześnie tak jakoś nie mogłam sobie wyobrazić spędzenia długo w jednym miejscu. Raczej pragnęłam być w ciągłym ruchu, nie narażać nikogo na niebezpieczeństwo. Wyjątkiem był Kristopher. To już inna historia... Sam chciał i się zgodził. Nawet nie musiałam go namawiać. Podjął się ryzyka. Ja mogłam jedynie być szczęśliwa z powodu, że w razie potrzeby mnie obroni jakoś.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było tam całkiem przytulnie. Panowały tam głównie barwy drewna, czyli brąz w różnych odcieniach. W rogu dało się zauważyć kominek, a przy ścianie łóżko razem z szafką. Natomiast po drugiej stronie szafę i półki. Może i nie był to apartament, lecz mi takie warunki, jak najbardziej odpowiadały. I tak apartament w pałacu był zbyt przytłaczający. A tutaj... Było jednym słowem - idealnie.
— I jak? — nagle zapytał Christian, patrząc na mnie.
— Cudnie — przyznałam szczerze, siadając na łóżku.
Materac był taki miękki. Aż kusiło, aby się położyć i zapomnieć o tych wszystkich zmartwieniach. Jednak to nie była pora na to.
— Cieszę się, że tobie się podoba. — Mężczyzna oparł się barkiem o framugę drzwi. — Jeżeli chcesz to mogę kazać przygotować tobie kąpiel, no chyba, że lubisz pachnieć moim bratem.
Po tych słowach po prostu się skrzywiłam. Oczywiste było, iż no ja tego nie czułam, lecz jakoś tak niespecjalnie chciałam, aby wszystkie wilki myślały, że byłam z tamtym idiotą.
— Kąpiel zdecydowanie mi się przyda. — Założyłam nogę na nogę, nadal patrząc na Christiana. — Mam do ciebie taką małą prośbę... Czy mógłbyś nie chodzić nagi? Wiem, ze to twój dom i tym podobne, lecz już zbyt dużym przeżyciem było widzieć twojego brata nago... — Aż przeszły po mnie dreszcze.
— Nie ma problemu. — Zaśmiał się. — Sądzisz, iż mój brat nie potrafiłby zadowolić samicy? — zapytał rozbawiony.
— Co? — Zmarszczyłam brwi.
Po chwili oparłam swoją głowę o dłoń i wzięłam głęboki wdech, coraz bardziej rozumiejąc, o co mu tak dokładnie chodziło. Czy wszystkie kundle miały fioła na punkcie swojej męskości? Gdzie ja trafiłam...
— Dobra, mniejsza z tym. — Westchnęłam. — Nie mam ochoty gapić się na nagich facetów — krótko wyjaśniłam.
Raczej nie chciałam zgłębiać się w temat przyrodzenia Kristophera. To już by było zdecydowanie dla mnie zbyt dużo. Wolałam tego najzwyczajniej w świecie uniknąć i tyle.
— Rozumiem. — Skrzyżował ramiona. — Jesteś moim gościem i powinienem sprawić, aby pobyt tutaj był dla ciebie jak najmilszy. Też chciałbym abyś wybaczyła mi moje odzywki. Niestety, jak zauważyłaś mam podobny charakter co mój brat. — Dłonią przeczesał swoje włosy. — Ale przyrzekam, że większość moich wypowiedzi jest wypowiadana żartobliwie.
On przynajmniej umiał się do tego przyznać. Przy okazji zwróciłam uwagę na fakt, że nie był aż tak cyniczny, jak na początku mogło się wydawać. Może była szansa na to, że jakimś cudem się z nim dogadam.
— Niezmiernie miło mi to słyszeć. — Skierowałam swój wzrok na okno. — A więc może najpierw wezmę kąpiel — mruknęłam.
— Potem jeżeli chcesz, to zapraszam do jadalni. Obiecuję, ze wszyscy będą ubrani, a ty natomiast również otrzymasz nowe odzienie. Będzie na ciebie tutaj czekało, jak skończysz się myć.
Faktycznie czułam potrzebę przebrania się. To co miałam na sobie niekoniecznie się nadawało do czegokolwiek. Jednak tak długa podróż miała swoje konsekwencje. Również pragnęłam zatopić swoje ciało w miękką pościel i sowicie się wyspać. Wiedziałam, ze nikt mi w tym potem nie przeszkodzi. Najpierw trzeba było napełnić żołądek i popatrzeć na Kristophera, tak jakbym go jeszcze nie znała na pamięć... Ten facet po części to istna zagadka. Raz potrafił być opiekuńczy, a po chwili zamieniał się w istnego dupka. A to niby kobiety trudno zrozumieć.
— Myślę, że wszystko jest dla mnie zrozumiałe. — Kiwnęłam głową.
— Widzimy się w jadalni.
Następnie usłyszałam kroki, a to oznaczało, że wyszedł, a ja spojrzałam na drzwi, gdzie jeszcze kilka sekund wcześniej stał. Może pobyt tam nie zapowiadał się aż tak źle... Trzeba było być dobrej myśli.
Po kilku minutach do pokoju weszła kobieta z wiadrami, z wodą, którą wlewała do wanny znajdującej się w łazience. Już nie mogłam się doczekać, aż będzie mi dane zmyć ten cały brud z siebie. Czułam potrzebę oczyszczenia swojej skóry. Chciałam nareszcie zobaczyć ją w naturalnym kolorze. Chociaż... Dziwiłam się, że po tej wędrówce, po pustyni, nie spaliłam się w ogromnym stopniu. Też warto wspomnieć, że jak jeszcze byłam w Puszczy, to byłam bardziej blada, a gdy byłam na terenie watahy, to już z łatwością dało się zauważyć opaleniznę. Średnio pasowała do mnie...
Kiedy wszystko było już gotowe, rozebrałam się i podałam kobiecie swoją pelerynę. Poprosiłam o oczyszczenie jej i zszycie. Byłam jej za to niezmiernie wdzięczna. Ten kawałek materiału wiele dla mnie znaczył...
Zanurzyłam swoje ciało w wodzie. Z moich ust wydobyło się westchnienie ulgi. Chwila relaksu... Coś cudownego... Starałam się oczyścić swój umysł, ale nagle sobie o czymś przypomniałam, a raczej o kimś. Grover! Ciągle wypadało mi z głowy, aby się jakoś z nim skontaktować. Musiałam zrobić to jak najszybciej.
Kiedy uznałam, że mój stan pod względem wyglądu się polepszył, wyszłam z wanny i się wytarłam. Faktycznie w pokoju na łóżku leżało nowe ubranie. Było podobne do tego, co miałam wcześniej, czyli buty, koszula i spodnie. Dzięki bogom nie była to sukienka. Jak na razie miałam ich serdecznie dość. Nadal pamiętałam, jak bardzo może żebra cierpiały.
Szybko się ubrałam, a na końcu dłonią poprawiłam swoje włosy, aby jakoś wyglądały. Oczywiście przez cały cas na szyi miałam ten swój naszyjnik z czerwonym kamieniem. Kolejna rzecz, do której byłam przywiązana.
Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę salonu. Był to taki mój punt orientacyjny, bo nie znałam rozkładu domu. Jednak nagle usłyszałam śmiechy i właśnie poszłam w tamtym kierunku. Jak łatwo się domyślić, trafiłam do jadalni. W tamtym momencie przeżyłam szok. Byli tam sami mężczyźni. No istny raj dla kobiety, tylko nie dla mnie.
— No nareszcie, ile można czekać? — odezwał się Kristopher.
W pomieszczeniu rozległ się głośny, zbiorowy śmiech. No super się zapowiadało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top