#8 Zamyślona jak...

Przy 800 słowach sprawdziłam i zdałam sobie sprawę z gafy jaką popełniłam.
Charakter Taichi'ego jest kompletnie inny niż w moim fanfic'u. Jak ktoś zwraca na to szczególną uwagę to bardzo, bardzo przepraszam.
😣
🙏
Gomen~
Wybaczcie

Satori wychodząc z mojego domu uprzedził mnie, że przyjdzie z Taichi'm około 14:00. Cały wolny czas spędziłam na rozmyślaniu "czy porozmawiać z babcią, czy nie", ostatecznie skończyło się na tym, że siedziałam na kanapie wtulona w babcie, mocząc jej sweter łzami.

Moja babcia jako wzór do naśladowania i głos rozsądku zaczęła mną telepać i krzyczeć, żebym się wzięła w garść i wyznała mu co czuję, albo~... przywali mi laską.

Babcia prawie nigdy nie korzystała z laski. Potrzebowała jej tylko na jakieś dłuższe wypady na miasto lub po to aby nią nawalać we wszystko: w agresywne psy pałętające się po okolicy, w sufit gdy za głośno puszczę muzykę, w robaki gdy się napatoczą lub właśnie we mnie gdy odwalam tego typu akcje. Kiedyś chciałam pojechać do lasu i zamieszkać w jaskini, by być samotną, laska na głowie wtedy bardzo mi pomogła.

Na słowa babci poderwałam się z kanapy, otarłam łzy ręką, wciągnęłam powietrze, a przed oczami pojawił mi się obraz Satori'ego przez co zaczęłam się trząść jak osika i panikować... Po paru sekundach dostałam w łeb drewnianym kijem do podpierania.

Już spokojniejsza, opadłam na wypoczynek i zaczęłam powoli oddychać. Gdy byłam już kompletnie opanowana, mimika mojej twarzy wróciła do braku emocji, a oczy znowu wyrażały smutek.

- Mogłabym się strzymać z tym do póki nie będę pewna - zapytałam staruszkę

- Tylko nie za długo, bo możesz stracić szansę

- J-ja... - wahałam się - chyba po prostu się boje - aby to powiedziałam, znowu poczułam laskę na głowie

- Oj, dziecko. Wystarczy, że nie będziesz o tym myśleć. Powiedz mu co czujesz bez zastanawiania się, a dopiero potem o tym myśl

- Ale wtedy... - przerwała mi

- Nie będzie odwrotu ? Wiem i o to chodzi. Wtedy nie będzie się już dało ztchóżyć. Bez drogi odwrotu będzie ci łatwiej.

- Ale.. - nie dawała mi dojść do słowa

- Jak skaczesz z koniem przez przeszkodę to myślisz o porażce lub powodzeniu ?

- Nie, ale...

- To zrób to samo i w tym przypadku. Jak się nie uda to zawsze możecie być przyjaciółmi, a jak się uda to wróci tamta dziewczyna i będziesz się czuła bardziej sobą niż kiedyś.

- A..

- Pamiętam jak jeszcze jako małe dziecko opowiadałaś o nadmiarze emocji w serduszku, które aż próbowały się wydrzeć na wolność, rozrywając skórę. Miałaś wtedy bardzo bujną wyobraźnię

- Nadal mam i pamiętam to uczucie - pozwoliła mi powiedzieć

-  Nie tęsknisz za tym uczuciem ?

- Było nie komfortowe. Czasem myślałam, żeby pomóc emocjom i rozciąć skórę - znowu dostałam w łep

- Lepiej nie, ale teraz jesteś wypruta z jakichkolwiek emocji. Ich nadmiarem byś sobie pomogła, a to uczucie stałoby się dla ciebie przyjemne

- I niekomfortowe - dodałam opryskliwie i zostałam skarcona jej pogardliwym spojrzeniem

- Mimo wszystko, a teraz idź się przebierz. W piżamie chyba nie pójdziesz?

- Która godzina ? - zdziwiłam się

- 13 ; 16, masz mało czasu - powiedziała nie odwracając wzroku od zegarka

- Czemu nie mówiłaś - krzyknęłam biegnąc do pokoju

- Tylko ubierz się ładnie - krzyknęła za mną

Wbiegłam do pokoju i podleciałam do szafy. Złapałam getry, bluzę i podbiegłam do łóżka żeby położyć ciuchy. Rzuciłam rzeczy na zaścielony materac i złapałam szczotkę do włosów. Gdy trzymałam przedmiot przy głowie, zawahałam się, spojrzałam jeszcze raz na ciuchy i odłożyłam szczotkę, a złapałam ubrania po czym podleciałam pod szafę.

Odłożyłam ciuchy i wybrałam bardzo krótką spódniczkę i bluzkę z dużym dekoltem.

- TYLKO NIE UBIERAJ SIĘ SKOMPO JAK LADACZNICA - usłyszałam głos babci aż się wzdrygnęłam

Pokręciłam głową, bo zrozumiałam, że staruszka miała rację. Odłożyłam ubranie i wybrałam inne, w moich rękach wylądowały krótkie spodenki i top z nie za dużym wycięciem.

Szczęśliwa podleciałam pod łóżko, rzuciłam ubrania i znowu złapałam szczotkę. Po nocy miałam tak duże kołtuny, że rozczesanie ich zajęło mi ponad 10 minut. Aby się lekko pomalowałam żeby podkreślić prawdziwy kolor moich oczu, zaczęłam się ubierać.

Już po chwili miałam na sobie dżinsowe spodenki, które nie do końca zakrywały pośladki i przyległy wyblakło-czerwon top z 3/4 rękawkiem.

Założyłam do tego złoty naszyjnik z koniem, który dostałam od dziadzia na 15 urodziny.

Widząc, że zostało mi jeszcze sporo czasu, ułożyłam sobie włosy. Po bokach głowy leciały mi dwa warkoczyki, które z tyłu głowy łączyły się w jeden duży warkocz na tle rozpuszczonych włosów.

Zadowolona ze swojego dzieła, włożyłam pieniądze do etui, a telefon do tylnej kieszeni spodenek, miałam plan na dzisiejszy wieczór więc postanowiłam wziąć dodatkowo słuchawki. Wyszłam z pokoju i poleciałam do kuchni. Zjadłam śniadanio-obiad, i zdążyłam jeszcze zahaczyć o łazienkę nim usłyszałam dzwonek do drzwi.

Prawie wybiegłam z domu ze szczoteczką do zębów w ręce. W ostatniej chwili się wróciłam i odłożyłam przedmiot, przy okazji wycierając resztki pasty z policzka.
Otworzyłam drzwi przy okazji zakładając czerwone trampki.

- Siema - powiedziałam obojętnym głosem

- Cześć ! - wykrzyczał Taichi

- H-hej - powiedział po chwili otępiały Satori z szeroko otwartymi oczami

- Gdzie się tak wystroiłaś ? - przyglądał się brunet

- Na miasto... co, nie wolno mi się ładnie ubrać ? - uniosłam jedną brew

- Wolno, ale myślałem, że będziesz miała grubą bluzę - bronił się

- Nie noszę grubych bluz, one po prostu wyglądają na grube - wyjaśniłam

- A ja cię miałem za zmarźlucha

- Tak łatwo się pomylić - przewróciłam oczami - Idziemy ?

- Pewnie - ucieszył się brunet

- Wychodzę - krzyknęłam w głąb domu, a moja babcia wypruła z salonu

- Baw się dobrze - zlustrowała mnie wzrokiem i pokręciła głową wracając do pomieszczenia

- Pa - zamknęłam za sobą drzwi i obdarowałam chłopaków przytulasem po czym zaczęliśmy iść

- Co ci - zdziwił się brunet

- Nie wiem o co ci chodzi - nadęłam policzki

- Ubierasz się inaczej i zachowujesz się inaczej. Satori-senpai powiedz coś

- Ale co - wzruszył ramionami - Zazwyczaj nosi mundurek bo widujemy się w szkole, a ja nie widzę różnicy w jej zachowaniu

- Ja tu stoję. Co to za analiza psychiczna - szturchnęłam czerwono-włosego łokciem

- Ja nie wieże - oburzył się Taichi, a my popatrzyliśmy na niego ze zdziwieniem - Wy nie widzicie... zmieniasz się - wskazał na mnie palcem

- Zabierz łapę bo pogryzę - warknęłam

- Uff, wróciła - odetchną z ulgą

- Nie widzę sensu w twoich słowach. Ubrałam się normalnie - wskazałam na siebie - A to że cię przytuliłam, to dla tego, że od wczoraj miło spędzam czas i ani razu nie złapałam doła - podczas mojej wypowiedzi poczułam jak ktoś zawiązuje mi bluzę przy pasie

- I właśnie to jest dziwne... Nawet Satori-senpai uważa, że zbyt skromnie się ubrałaś - na słowa bruneta spojrzałam na lekko czerwonego trzecioklasistę i zdałam sobie sprawę, że zapewne było mi widać pół tyłka

- T-takie mi spodenki w łapy wpadły - oburzyłam się, zawstydzona

- Tak się kiedyś ubierałaś ? - droczył się

- T-tak - powiedziałam dumnie

- Udowodnij - znowu na mnie wskazał

- Łapa - warknęłam wyjmując telefon

- Już, już, nie gryź - zaśmiał się, a ja w tym czasie znalazłam zdjęcie w telefonie - nie widzę cię

- ... - nic nie mówiłam, wpatrywałam się w zdjęcie z parku po zakończeniu gimnazjum

- Laura ? - zdziwił się czerwono-włosy

- Hym ? - dałam mu znać żeby mówił

- Wszystko gra ?

- Ta - pokręciłam lekko głową żeby się opamiętać - Tutaj stoję - wskazałam na rozweseloną nastolatkę trzymającą selfistick

- Wcale nie podobna, mimo że wydajesz się dziś weselsza to na zdjęciu jest ktoś inny - komentował brunet bez zastanowienia

- Może - czułam że jestem bliska płaczu. Włożyłam telefon do kieszeni i ruszyłam dalej. Po chwili chłopaki zrównali ze mną kroku, a ja poczułam jak Satori mnie obejmuje i przytula. Odwzajemniłam uścisk i dalej będąc w ruchu wtuliłam twarz w bok chłopaka

Po jakichś 10 minutach dotarliśmy na miejsce. Kupiliśmy masę popcornu i udaliśmy się na salę kinową. Chłopaki zamówili bilety dwa dni temu i nawet nie wiedziałam na co idziemy.

W sali kinowej ukazał mi się tytuł, "Tomie". Przez pół godziny mindfack widniał na naszych twarzach, jednakże opuścił je by na mojej pojawiła się obojętność i znużenie, a na twarzach chłopaków wstręt.

W momencie, w  którym dziewczyna zaczynała być cięta na kawałki, Taichi założył kaptur na głowę i ją pochylił. W chwili gdy zapadła cisza, nachyliłam się do bruneta i szepnęłam :  

- Już po wszystkim - poklepałam go lekko po plecach

- Uff - powiedział ledwo słyszalnie i podniósł głowę

Nagle cięta dziewczyna, którą wszyscy mieli za martwą, obudziła się i zaczęła krzyczeć, a z jej oka popłynęła stróżka krwi. Chłopak momentalnie pobladł, gdy dziewczynę uduszono spojrzał na mnie z wyrzutami, a ja jakby nigdy nic delektowałam się słoną przekąską.

- Jesteś potworem - powiedział do mnie

- Nie, to film jest nudny - powiedziałam obojętnym głosem i poczułam coś z tyłu lewego ramienia

Odwróciłam się w stronę czerwono-włosego i zobaczyłam jak ten chowa twarz za moimi plecami. Poklepałam chłopaka po ramieniu, a ten podniósł głowę. Nic nie mówiąc opatuliłam go ręką i do siebie przytuliłam. Głowę miał opartą o moją pierś, a ja spierałam brodę na jego łepetynie. 

Podczas dalszego oglądania filmu bez ładu i składu, Taichi wtulił się w mój bok i przestał oglądać. Gdzieś tak w połowie seansu zasnęłam spierając ręce na żywych podłokietnikach.

Pod sam koniec się obudziłam po to by zobaczyć przerażenie na twarzach chłopaków na widok wychodzącej z brzucha nastolatki głowy mówiącej "Nazywam się Tomie". Na tym zakończył się horror, a ja wyszłam z sali, z dwoma wieżowcami przylepionymi do mojego brzucha. Przecierałam zmęczona oczy i głaskałam dwie galaretki, gdy podeszła do nas staruszka.

- Dziecko, czy oni cię przypadkiem nie napastują ? Zawołać ochroniarza ?

- Nie trzeba, ja tylko staram się uspokoić te dwie strachajły

- J-ja s-się nie boję - powiedział trzęsąc nogami Taichi

- Nie skomentuję - odezwał się czerwono-włosy

- Przecież to nawet straszne nie było - zdziwiłam się mówiąc z kpiną w głosie

- Wybraliśmy horror, bo myśleliśmy, że lubisz tego typu filmy - wyjaśnił brunet 

- To następnym razem pójdziemy na komedie lub film akcji - zaproponowałam

- Stoi - powiedzieli równocześnie i udali się na pierwszą lepszą kanapę stojącą w poczekalni

- Niech się pani nie martwi to tylko moi znajomi - powiedziałam posyłając jej lekki, sztuczny uśmiech, który przyjęła z ulgą

Pożegnałam się z kobietą i siadłam na przeciwko wystraszonych chłopaków.

- Któryś ma zawał ? - powiedziałam z kpiną w głosie

- Ja - Taichi podniósł rękę do góry

- Jeszcze żyje - powiedział czerwono-włosy ale jego oczy mówiły co innego

Za ich plecami przechodziła grupka chłopaków i się nie odzywała, do czasu aż jeden zakaszlał. Satori i Taichi podskoczyli w miejscu i przeskoczyli się na moją kanapę, po czym mnie przytulili.

Zaczęłam się niekontrolowanie śmiać czym doprawiłam im jeszcze większy zawał. Wrócili na swoją kanapę i z przerażeniem zaczęli na mnie patrzeć. Jednakże po dłuższej chwili mojej padaki uspokoili się i zaczęli się śmiać razem ze mną.

- Dzięki, że mnie wyciągnęliście - powiedziałam gdy się w miarę uspokoiłam

- Nie ma za co - odparł czerwono-włosy

- Nie wiedziałem, że potrafisz się tak śmiać - zdziwił się brunet

- Jestem pełna niespodzianek - prychnęłam rozbawiona

Przez jeszcze pół godziny siedzieliśmy i gadaliśmy. Gdy wyszliśmy z kina udaliśmy się na fastfud. Chłopaki poznali moje możliwości w pochłanianiu frytek całymi garściami. Jeszcze nie widzieli co robię z chipsami przy dobrym filmie.

Gdy chłopaki chcieli mnie odprowadzić do domu zaprotestowałam. 

- Chodź raz ja was odprowadzę - skrzyżowałam ręce na piersi i dałam do zrozumienia, że nie zmienię zdania 

- A co z tobą ? - zapytał Satori i obaj zrobili pytającą minę

- Jak to co ? Zrobię sobie wieczorny spacerek - odpowiedziałam gdy wyszliśmy z Burgerlandii (zmyśliłam tą nazwę takie coś nie istnieje, chyba)

- Nie boisz się, że ktoś cię zaatakuje ? - zapytał Taichi

- Umiem się dobrze bronić, myślisz, że ja ten worek treningowy to głaszczę czy jak ? - powiedziałam z ironią w głosie rozglądając się na boki i przechodząc przez ulicę

- Mimo to mam obawy - brunet zmrużył oczy

- Jakbym chciała to bym ci skopała dupe na kwaśne jabłko - zadeklarowałam i popatrzyłam się na niego wymownie. W jednej chwili poczułam jak Satori łapie mnie za tył bluzki i lekko odciąga od Taichi'ego. W jednej sekundzie odwróciłam się w stronę Tendou, zwiesiłam głowę, złączyłam ręce i smutnym głosem powiedziałam - Będę już grzeczną dziewczynką - po czym zaczęliśmy się opętanie śmiać

- Obiecujesz ? - powiedział przez śmiech i łzy, czerwono-włosy

- Nic nie obiecuję - dusiłam się ze śmiechu

W dobrej atmosferze odprowadziliśmy Taichi'ego, który mieszkał trzy przecznice ode mnie. Chłopak dużo protestował, ale ostatecznie został w domu. Idąc dalej już w stronę mojego domu zauważyłam, że Satori zadygotał z zimna. Odwiązałam jego bluzę od swojego pasa i zarzuciłam mu na plecy.

- Wolałbym jednak byś ją miała gdy będziesz wracać

- Tobie jest zimno nie mnie

- Wcale n.. - przerwałam mu

- Dygotałeś się - odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku - Zakładaj i nie protestuj - powiedziałam pewnie

- Już - powiedział, a ja pokręciłam głową z dezaprobatą patrząc na niego. Zaszłam mu drogę i zatrzymując go zapięłam mu bluzę, po czym natychmiastowo się odwróciłam i zaczęłam iść dalej - D-dzięki - powiedział i zrównał ze mną kroku

- Spoko - mruknęłam

- To tu - powiedział po 10 minutach drogi w ciszy, a moim oczom ukazał się zwyczajny, dobrze zadbany dom

- Um - kiwnęłam głową i spojrzałam na niego zastanawiając się co powiedzieć

- Musisz już iść ? - zapytał smutnym głosem

- Chyba tak - odpowiedziałam tym samym tonem

- Jak chcesz to wejdź, pogramy w karty, obejrzymy film, co ty na to ? - zaproponował

- Chciałabym, ale babcia zapewne będzie się martwić. Więc chyba powinnam już iść - zaczęłam drążyć wzrokiem dziurę w chodniku - Chciałam dodać coś jeszcze - podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka, po czym oblała mnie niewidzialna fala potu, która zawiązała mi język - Ja ten no - zastanawiałam się czy powiedzieć mu co czuję

- Tak ? - przechylił głowę, uniósł brew i popatrzył na mnie pytająco

- Dzięki - stchórzyłam

Mam jeszcze czas.

- Za co ? - zdziwił się

- No wiesz, za to że u mnie zanocowałeś i za to, że razem z Taichim mnie dziś wyciągnęliście do kina

- Tylko z filmem był nie wypał - zaśmiał się

- Horrory są po to, żeby się bać, więc raczej wypaliło - pocieszałam go

- Ty się nie bałaś

- Pozory czasem mylą

- Jak to ?

- Kiedyś byłam nazywana aktorzyną lub zawodowym kłamcą - pochwaliłam się 

- I wszystko jasne - zaśmiał się - Na pewno nie chcesz bluzy ? - zapytał

- Nie, ładna pogoda. Przewietrzę się trochę - uśmiechnęłam się delikatnie

- Wiesz, masz ładny śmiech. Powinnaś się częściej śmiać, przyciągnęłabyś do siebie ludzi - powiedział lekko speszony

- A tobie do twarzy w oklapniętych włosach, ale wyglądasz dobrze nawet tak . - po moich słowach zarumienił się jeszcze bardziej

- Dzięki - podrapał się lekko po karku

- Jestem po prostu szczera, a tak poza tym to w gronie znajomych wystarczą mi chłopaki z Nekomy, pewna osoba z Fukurodani, Taichi i ty. Nie chcę na razie przyciągać do siebie tłumów 

- Masz więcej przyjaciół niż sądziłem

- Nie mam przyjaciół

- Nie powiedział bym 

- Znamy się dopiero tydzień i to nie cały, pragnę zauważyć

- No i ? Najlepszymi przyjaciółmi można zostać z dnia na dzień. Ludzie potrafią się nawet zakochać od pierwszego spojrzenia - spojrzał na mnie dwuznacznie 

- Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam więc nie wiem czy to prawda - wzruszyłam ramionami

- A ja przeżyłem i przyznam, że to była jedna z najdziwniejszych rzeczy jakie mnie spotkały - słysząc to coś mną wstrząsnęło

- No widzisz, czego to ludzie na świecie nie doświadczą - zacytowałam moją babcię udając obojętność na jego słowa - No nic, muszę iść. Jeszcze raz, dzięki

- Nie ma za co - posłał mi ciepły uśmiech

- Dziana - odwróciłam się i ruszyłam do przodu

- Ej, nie przytulisz się na pożegnanie ? - zatrzymał mnie łapiąc za mój nadgarstek

- Może tak, może nie - zaśmiałam się cicho i wtuliłam się w chłopaka, ekstremalnie szybko pokonując dzielący nas dystans - Do zobaczenia w szkole - pożegnałam się aby mnie puścił

- Do zobaczenia - pomachał mi

Aby odeszłam kawałek, wyjęłam słuchawki, włączyłam So What na ful i ruszyłam dalej. Przez całą drogę miałam cichą nadzieję, że dziewczyna o której mówił to ja. Gdzieś tak na połowie trasy zaczepił mnie jakiś pijaczek słowami "Co tam lalunia, chcesz mi potowarzyszyć ?". Wyminęłam go, a on wpadł w żywopłot lampiąc się na mój tyłek zamiast pod nogi.

Gdy byłam już przed domem, wyjęłam słuchawki z uszu i cofnęłam się do zakrętu, który mijałam. Odchyliłam się lekko do tyłu, skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i zatykając sobie lekko usta krzyknęłam "Ratunku, pomóżcie m..." gdy urwałam, nagle zza murku wyskoczył Taichi i Satori.

- Nic mnie nie zjadło, nic mnie nie porwało. Jestem cała i zdrowa, a pijaczki są nie groźni - mówiłam z pokerfacem i tupałam jedną nogą spierając się na drugiej

- No wiesz, martwiliśmy się o ciebie - zaczął brunet

- No więc niech was teraz nic nie zabije w drodze powrotnej - odwróciłam ich i popchałam lekko w kierunku z którego przyszli - Do zobaczenia w szkole - odwróciłam się i poszłam do domu

Z uwagi na to, że było późno, nie opowiadałam babci co się działo tylko od razu udałam się spać zaliczając po drodze szybki prysznic.


Przepraszam, że tydzień temu nie wstawiłam rozdziału, ale nie opłacało mi się wstawiać 400 słów, za to teraz macie 2864.

Niestety rozdziały teraz zapewne będą się pojawiały co drugi tydzień.

Bez zbędnego przedłużania życzę wam miłego dnia/nocy/południa/wieczoru/popołudnia czy jaką tam porę teraz macie.


Dziana ;P 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top