6# Czy ktoś zwraca uwagę na tytuły?...

Oglądałam mecz Nekomy i Shiratorizawy z małym uśmiechem pod nosem.

W skrócie, to nie był mecz, to była wojna środkowych. Satori i Kuroo starali się powstrzymywać wszystkie ataki drużyny przeciwnej. Skończyło się tym, że Shiratorizawa wygrała 2-1. Aby mecz się zakończył zbiegłam z balkonu i czyhałam na ludzi w ukryciu. 

Pierwszy z szatni wyszedł czerwono-włosy, staną przed wejściem na halę i się rozglądał. Nagle przypomniał mi się mój stary nawyk i znowu poczułam to uczucie ekscytacji, które zawsze mi towarzyszyło.

Moja sadystyczna strona kazała mi zrobić to co zawsze i wykorzystać to, że Satori stoi do mnie tyłem.

Zakradłam się do chłopaka i kładąc mu ręce na plecach w odpowiednim momencie krzyknęłam "BUU". Chłopak aż podskoczył, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem. Gdy odwrócił się do mnie przodem spojrzał na mnie z wyrzutami, przez co złośliwy uśmieszek nie schodził mi z twarzy.

- Chyba mówiłam, że lubię straszyć ludzi - uśmiechnęłam się zadziornie pokazując zęby

- Nie, mówiłaś, że lubisz robić na złość - załamał się lekko

- No już, już - zmierzwiłam mu włosy 

- Nie rób mi tak - jęczał prostując się

- Nic nie obiecuję - powiedziałam będąc zamykaną w szczelny uścisku czerwono-włosego 

- Obiecaj albo cię nie puszczę - powiedział ściskając mnie mocniej 

- Ale wiesz, że nie ładnie tak łamać danego słowa. Nie zmuszaj mnie do tego

- Po to daje się komuś słowo, żeby go nie złamać - walną potężnym argumentem

- Ale ja lubię straszyć ludzi i jeszcze nigdy nie przepuściłam żadnej okazji

- A lubisz być przytulaną ?

- Zależy przez kogo - przewróciłam oczami

- Przeze mnie 

- Tak - powiedziałam wtulając twarz w jego bluzę 

- No to następnym razem jak będziesz miała taką idealną okazję by mnie wystraszyć, to mnie przytulaj - zaproponował

- Zastanowię się

Gdy zobaczyłam jak drużyna Nekomy przechodzi obok nas szybko odetkałam twarz od miękkiego materiału i zaczęłam poszukiwania wzrokiem. Do autobusu poszli wszyscy poza Kuroo i Kenmą. Nagle czerwono-włosy ścisną mnie mocniej i przemówił.

- Jak będą iść to ci powiem

- Powiedz jak przejdą obok nas - na słowo "nas" rumieniec chciał mi się wedrzeć na policzki, ale udało mi się go powstrzymać

- Dobrze - powiedział kiwając nas na boki - a co zamierzasz - zapytał po chwili

- Zobaczysz... i się nie przejmuj zawsze im tak robiłam - uśmiechnęłam się pod nosem

- Oni też wywołują u ciebie uśmiech ?

- Oni... dawno temu byli właśnie osobami, które jako jedyne widziały mnie smutną

- Czyli ?

- To przyjaciele na dobre i na złe. Zawsze mnie pocieszali i byli jedynymi z którymi utrzymywałam jako taki kontakt po śmierci rodziców

- Rozumiem, a właśnie o wilku mowa. Wyszli z szatni - powiedział śledząc ich wzrokiem i z każdą chwilą mocniej mnie przytulając - Minęli nas - poluźnił uścisk

- Dzięki, Satori. W sumie za wszystko

- Nie masz za co - wymamrotał gdy odchodziłam

Szybkim, pewny oraz niskim krokiem zakradłam się za kapitana Nekomy i go okradłam. Chwilę później stanęłam przed nimi i z zamkniętymi oczami, bananem na twarzy, rękoma za plecami przywitałam się.

- Cześć, co u was

- W miarę dobrze, a co - zapytał podejrzliwie czarno-włosy

Chwilę temu oburzony, Kenma teraz wpatrywał się we mnie jak w 100 jenów, niedowierzając znalezionym pieniądzom na chodniku. 

- Znamy się z skądś - zapytał Kuroo z tym swoim uśmieszkiem pedofila 

- Serio ? - udawałam oburzoną. Stanęłam do niego bokiem i ukazując mu tylko fioletowe oko zapytałam - Naprawdę nie rozpoznajesz najlepszego złodzieja jakiego było ci dane poznać - mówiąc to wyciągałam z lewego rękawa telefon drugoklasisty i machając nim 

- Czekaj, co !? - zdziwiony zaczął macać kieszenie bluzy

- LAURA  - krzykną Kenma i mnie przytulił, po chwili osłupienia odwzajemniłam uścisk, a Kuroo się do nas dołączył

- Jesteś niemożliwa - zaśmiał się trzecioklasista uwalniając nas ze swoich ramion 

- Wiem - obdarowałam go złośliwym uśmieszkiem i oddałam telefon Kenmie

- A mojego mi nie oddasz - stękną 

- Baka. Ty nadal zapominasz, że wkładasz go do torby, a nie do kieszeni ?

- Yyy - zaczął szperać w sportowej torbie - Rzeczywiście - zaśmiał się wyjmując urządzenie i wkładając je do kieszeni po czym znowu mnie przytulił - Nie powiesz tego, mam rację ?

- Oczywiście, że nie powie - potwierdził farbowany blondyn z nosem w telefonie

- Zgadliście

- Ale wiesz, miło byłoby usłyszeć, że za nami tęskniłaś

- Wiem, ale tego nie powiem 

- Ehh, ty kochasz robić ludziom na złość

- Jak ty mnie dobrze znasz - żartowałam sobie z Kuroo

- Laura ? - zwrócił moją uwagę Kenma przy czym puściłam wyższego chłopaka  - Czemu pofarbowałaś włosy ?

- Nie chciałam się wyróżniać

- Przecież ty uwielbiasz być w centrum uwagi - wtrącił trzecioklasista

- Potrzebowałam być sama. Przez rok się izolowałam, więc wejście w tum byłoby jak, wejście na lotnisko i krzyknięcie, że ma się bombę 

- Jest w tym trochę racji - stwierdził - ale myślałem, że ty byłabyś do tego zdolna

- Jestem, ale mam jeszcze wystarczającą ilość szarych komórek by tego nie zrobić. Wiem, że jakbym to zrobiła, to bym potem żałowała - czarno-włosy przytakiwał na moje słowa

- Wiesz włosy to jedno, ale twoje oczy też zwracają uwagę

- Wiem, używam kolorowych soczewek. Matowy brąz nie przykuwa uwagi. Po prostu ich dzisiaj nie założyłam, dlatego witałam się z zamkniętymi oczami

- Żeby było nam trudniej cię rozpoznać - załamał się

- Wiesz~, Kenma mnie rozpoznał chyba od razu, po głosie

- Serio ? - Kuroo spojrzał na niższego

- Poza włosami... w ogóle się nie zmieniła - powiedział nie odrywając wzroku od telefonu

- Ehh, widzisz właśnie to się dzieje gdy dasz mu telefon - wzdychał starszy

- Ciesz się, że przynajmniej słucha i odpowiada - stanęłam za blondynem, położyłam mu ręce na ramionach, a brodę na głowie i spojrzałam na Kuroo z oczami szczeniaczka

- Jesteście siebie warci. Zbyt ulgowo go traktujesz, jest uzależniony od gier. Muszę mu zabierać telefon i konsolę na czas meczu

- Ale jest po meczu - wyprostowałam się

- Rozpieszczasz mi rozgrywającego - powiedział łapiąc Kenmę za ramiona, odwracając i kładąc mu brodę na głowie

- Zabawnie tak wyglądacie

- A ty niby nie - powiedział z sarkazmem

- Nie - odparłam udając głupią

- KUROO, KENMA - krzyczał karzełek, który jak pamiętam był libero - CZEKAMY NA WAS, RUSZCIE DU... - urwał widząc ten piękny obrazek, jak Kuroo opiera się o Kenmę, a ja stoję przed nimi z miną godną debila

- O Yaku-san chodź poznasz kogoś ! - zawołał go trzecioklasista

- Stary... czemu mi to robisz - stęknęłam widząc jak chłopak idzie do nas

- Bo potrzebujesz przyjaciół - puścił mi oczko

- Mam przyjac...

- Ilu - przerwał mi

- Siedmiu - odpowiedziałam dumnie po chwili namysłu

- Kogo, nie licząc mnie, Bokuto i Kenmy ?

- Trzech siatkarzy stąd i konia

- Koń się nie liczy

- Liczy - powiedziałam udając oburzoną

- Czekaj, których siatkarzy - odwróciłam wzrok by nie patrzeć mu w oczy - Laura - powiedział szorstkim głosem, a potem zaatakował mnie łaskotkami - Powiedz -nakazał

- N-nie - ledwo oddychałam przez śmiech

- Powiedz, powiedz, powiedz !

- NIE - śmiałam się jak opętana

- PUŚĆ JĄ - krzykną Yaku-san, a Kuroo posłuchał

- Dzięki - powiedziałam stając za niższym

- Psujesz zabawę, mogłeś iść wolniej - jojczał trzecioklasista

- Ehh, załamujesz mnie. Wszyscy na was czekają

- Musiałem porozmawiać z przyjaciółką, a właśnie. Poznajcie się Yaku Laura, Laura Yaku

- Yo - powiedziałam stając obok chłopaka gdyż wcześniej stałam za nim

- Cz-cześć - powiedział lekko sparaliżowany, a ja usłyszałam jak jeszcze mruczy pod nosem zdziwiony: - Ogromna

- Mam 178 cm - zaśmiałam się leciutko

- ILE - przeraził się

- Jeszcze trochę a mnie dogonisz - zażartował Kuroo

- A ile masz ?

- 188

- Poczekaj jeszcze trochę, szybko rosnę. Zdobędę te 11 centymetrów z palcem w nosie

- Ale ja nie stoję w miejscu i też ciągle rosnę - wytykał palcami

- Zobaczysz będę wyższa o minimum jeden centymetr do końca drugiej klasy

- Zakład ?

- Pewnie - złapałam rękę, którą do mnie wystawił

- Laura - podbiegł do mnie Taichi i przytulił od boku - Muszę iść do domu więc przyszedłem się pożegnać

- Puść mnie - warknęłam, a chłopak posłuchał

- Nie przytula się tak Laury - zaśmiał się Kuroo, a Kenma pokiwał głową - Miała kiedyś wybity bark

- Ciekawe przez kogo - zapytałam ironicznie 

- Nie wiem - żartował sobie czarno-włosy

- Przez ciebie - przypomniał mu Kenma nie odrywając wzroku od telefonu

- Po czyjej jesteś stronie - skarcił go wzrokiem

- Co ? Jak to się stało ? Czemu nic nie mówiłaś ? - dopytywał Taichi

- Bo nie pytałeś - odparłam oschle

- Musimy więcej rozmawiać - stwierdził

- Przecież gadamy całe dnie w szkole - zwiesiłam ręce i popatrzyłam na niego z dołu

- No i co z tego. Jutro do ciebie przyjdę z Satori'm i cię gdzieś wyciągniemy - zmierzwił mi włosy, znowu się pożegnał i poszedł

- To jeden z twoich przyjaciół - zapytał z głupim uśmieszkiem Kuroo

- Ta i co z tego - mruknęłam pod nosem

- Masz ich mało - irytował się moim zachowaniem

- Nie potrzebuję przyjaciół... bez urazy - dodałam zapominając o trzymaniu języka za zębami

- Aj ty odludku - jękną

- Nic na to nie poradzę - wzruszyłam ramionami

- Ale ja poradzę. Yaku-san, zostaniesz ósmym przyjacielem Laury ?

- Pewnie

- Czyli jednak koń się liczy - uśmiechnęłam się głupio

- Nie przesadzaj i wciąż mi nie powiedziałaś kim jest pozostała dwójka. Mam cię znowu zaatakować łaskotkami ? - spojrzał na mnie ze złośliwym uśmieszkiem i przyjął pozę do ataku

- Broń mnie - powiedziałam chowając się za libero

- Bus nam zaraz odjedzie - przypomniał

- Eh, no dobra - wzdychał Kuroo, a Kenma widocznie posmutniał - Ale za tydzień przyjeżdżamy do ciebie na weekend i nie chcę słyszeć głosów sprzeciwu - wskazywał palcem raz na mnie, raz na drugoklasistę

- Dobla - powiedziałam z oburzoną miną i głosem pięciolatki

- Nie ładnie tak zmuszać kogoś do czegoś, czego nie chce - Yaku walną kapitana w tył głowy, a Kozume zaśmiał się pod nosem

- Ale ona udaje. Znam ją nie od dziś i wiem, że naprawdę się cieszy - tłumaczył, trzymając się za tył głowy

- Mene mene - powiedziałam i przytuliłam się do farbowanego blondyna

- Ehh, musisz utrudniać - powiedział podchodząc i przytulając się do nas

- Muszę - posłałam mu wredny uśmieszek, jednocześnie puszczając ich

- Pamiętaj, że w następny piątek przyjedziemy do ciebie i zostaniemy na cały weekend - powiedział z naciskiem na słowo "cały"

- Sie wie, kapitanie - zasalutowałam

- Spocznij - powiedział odchodząc w dal, a dokładniej za róg szkoły

- Jesteś uśmiechnięta, mimo, że lekko to jednak - powiedział czerwono-włosy podchodząc do mnie z rozpostartymi ramionami

- Rozmowa z nimi dobrze mi zrobiła - przytuliłam go

- Widać... Zawsze go tak okradałaś - zapytał po chwili

- Yyy, można okraść złodzieja ? - przyjęłam pozę myśliciela. - Tak, zawsze ! - powiedziałam dumna z siebie - Oj daj spokój, to nie był jego telefon tylko Kenmy. Kuroo zawsze mu go zabiera na czas meczu, a ja potem zawsze musiałam go odzyskiwać i mu oddawać - broniłam się

- Aha - kiwał głową po tym jak mnie już puścił - Chodź odprowadzę cię - zaproponował po dłuższej chwili przetwarzania informacji

Przy bramie pożegnaliśmy się z Ushijimą i poszliśmy w drugą stronę. Przez całą drogę rozmawialiśmy o meczu.

To by było na tyle w tym rozdziale. Nic na to nie poradzę.

1865 słów

Dajcie znać jak wam się podobało.

Bez przedłużania życzę wam miłego dnia/nocy/południa/wieczoru/popołudnia czy jaką tam porę teraz macie.

Dziana ;P

Mini spojler;

W następnym rozdziale:
"#7 Jak to się stało..."
Jedno z naszych bohaterów zda sobie sprawę ze swoich uczuć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top