5# Ale ten czas leci...

Nim się obejrzałam był piątek.
Poprzedni dzień spędziłam jak środę.

Wstałam rano, zrobiłam śniadanie i bento, poszłam do szkoły, uczyłam się, rozmawiałam z Taichi'm, przebierając buty śpiewałam z czerwono-włosym, trenowałam jazdę konną i zostałam odprowadzona pod furtkę przez dwójkę chłopaków, opowiadałam babci o całym dniu i zaszywałam się w szopie puszczając muzykę na cały regulator, śpiewając i wyżywając się na worku treningowym.

Tak minęły mi dwa dni i piątek też tak spędziłam tylko cały czas słyszałam pytania "Przyjdziesz na jutrzejszy mecz czy mam cię tam zaciągnąć siłą?", "Przyjdziesz po dobroci czy mamy interweniować?", "Przyjdź albo cię tam zaniesiemy.".
Nie miałam chwili spokoju, na każde takie pytanie odpowiadałam "Rób co chcesz." lub "Nie chce mi się.".

Dziwne było to, że po skończeniu treningu i podczas odprowadzania mnie żaden, ani razu nie wspomniał o meczu. Rozmawialiśmy o tym jak nam minęły treningi, lecz w pewnym momencie czerwono-włosy powiedział coś dziwnego.

- Właśnie zdałem sobie sprawę, że nigdy ci się nie przedstawiłem

- Hmm, w sumie racja. Ushijima też mi się nie przedstawił, słyszałam jedynie jak wasz trener tak na niego woła. Taichi mówi ci Satori-senpai więc uznałam, że to twoje imię.

- Spostrzegawcza jesteś, ale mimo wszystko. Satori Tendou, miło mi - uśmiechną się przymykając oczy

- Laura Fel, również miło poznać - kiwnęłam mu głową

Chwilę później byliśmy pod moim domem, gdy miałam przechodzić przez furtkę zostałam zatrzymana i odwrócona. Nawet się nie zorientowałam, a byłam już zamknięta w szczelnym uścisku Satori'ego.
Nie wiedziałam co robię, ale potrzebowałam tego, objęłam chłopaka i się wtuliłam w jego bluzę.

- Teraz masz nowego przyjaciela - powiedział po chwili i lekko poluźnił uścisk

- Ja nie mam przyjaciół - powiedziałam w jego bluzę

- Uznam to za "lubię cię" - powiedział ściskając mnie po czym puszczając

- Interpretuj to jak chcesz - powiedziałam przechodząc przez furtkę

- Ej Laura ! - krzykną Taichi - uśmiechasz się - dokończył, a ja wzruszyłam ramionami i weszłam do domu

- JESTEM !!! - krzyknęłam w głąb domu, a głowa babci natychmiastowo wychyliła się z kuchni

- Co ci się stało w twarz - zapytała zszokowana i przerażona

- Nie rozumiem o co ci chodzi - powiedziałam podchodząc do niej i przytulając ją ręką po czym skierowałam się do szopy

- Jesteś uśmiechnięta i promieniejesz - powiedziała za mną gdy sięgałam ręką klamki do tylnych drzwi wyjściowych

- J-ja, trudno to wyjaśnić. Opowiem ci podczas kolacji - powiedziałam zamykając za sobą drzwi

Aby puściłam klamkę pobiegłam do mojego schronu, zamknęłam drzwi i rzuciłam się na wypoczynek.
Nie wiedzieć czemu zaczęłam piszczeć. Mogłam się jedynie domyślać.

Czy mur został zburzony?
Może to, to. Może to on jest tą osobą, która mnie wyciągnie z pętli smutku.
Gdy powiedział, że będzie rzeczą która wywołuje we mnie uśmiech to nie uwierzyłam. Może mówił prawdę.
...
Chciałabym by to była prawda.

Natychmiast pobiegłam do babci. Wleciałam do kuchni i się do niej przytuliłam.

- Co się stało? - powiedziała zdziwiona

- Opowiem ci co się dzisiaj działo - powiedziałam z uśmiechem od ucha do ucha

Gdy opowiedziałam wszystko babci, włącznie z moimi myślami z szopy, była bardziej niż ja przekonana, że jeden mur został zburzony.

- Jak to jeden - zapytałam

- Przed tobą jeszcze długa droga do odkopania tamtej dziewczyny i wiesz co sądzę, że spotkanie się z najlepszym przyjacielem za tamtych czasów dobrze ci zrobi. Idź na ten mecz - poleciła

- Nawet nie wiem o której się zaczyna

- Mówili, że po ciebie przyjdą, a nawet porozmawiają z twoimi rodzicami byś mogła pójść - zaśmiała się

- Oni nie wiedzą czemu taka jestem, Taichi wie jedynie, że straciłam dziadzia, ale o rodzicach nie wiedzą - łzy zaczęły mi płynąć po policzkach

- Mają szansę się dowiedzieć i cię lepiej poznać. Wiedzą o tobie tak mało, a mimo to cię lubią i chcą się z tobą przyjaźnić

- Istnieje też szansa, że się rozmyślą i postanowią mi dać spokój, a wtedy nie przyjdą po mnie

- Wiesz... ja wieżę, że jednak przyjdą - powiedziała stając obok krzesła na którym siedziałam i przytulając moją głowę do swojej piersi

- Dziękuję babciu, że jesteś zawsze przy mnie - powiedziałam obejmując ją

- Zawsze tu byłam i będę, nigdzie się na razie nie wybieram

- Kocham cię

- Ja ciebie też, no a teraz jemy - powiedziała nakładając jedzenie

Po jedzeniu zawlekłam swoje cztery litery do drewnianej butki i włączając płytę Solence. Odrabiałam lekcje przy piosence Dead Tomorrow, a gdy skończyłam, zaczęłam ćwiczyć. Śpiewałam i uderzałam worek w rytm piosenki Thunder.

- ...Yeah
This is a gift, this is a gift
Given from up above
I am a storm, I am the clouds
I am the darkness above
Thunder
I've been waiting, been waiting, been waiting, been waiting to use it
Now it's like everything, everything, everything, everything comes alive

It all makes sense so I'm lighting my fuse to explode

And I can feel the thunder
Pumping in my head there's thunder
Lightning in my hand there's thunder
Running through my veins there's thunder, thunder
Yeah, I can feel the thunder
Sparking up a rage there's thunder I'm not alive or dead,
I'm thunder
Running through my veins there's thunder, thunder, thunder
~

Oh, I can feel the thunder
~
This is the moment
This is the part that you've been waiting for
I'm lighting the sky, lighting the dark
Making it beautiful...

Trenowałam do później godziny. Gdy wyszłam z szopy uprzednio wyłączając całą elektronikę zobaczyłam drzewo pod, którym przesiadywałam jak nie wyżywałam się na worku. Zorientowałam się, że przez cały dzień nie pamiętałam o swoich smutkach.
Dotarło po części do mnie, że rodzice i dziadzio woleliby żebym się uśmiechała, a nie płakała. Wiedziałam, że powinnam się uśmiechać na wspomnienie o nich. Dziś wytrzymałam kilka godzin z bananem na twarzy, który nie był sztuczny ani wymuszony.

Z mieszanymi już uczuciami poszłam do pokoju i rzucając plecakami o ścianę upadłam na łóżko. Ustawiłam sobie budzik na 6.30 i poszłam spać w przepoconych ciuchach i bluzie, którą założyłam by się nie przeziębić. Zasnęłam momentalnie, zdążyłam jeszcze zawinąć się w kebaba i odpłynęłam.

~

Gdy usłyszałam dźwięk budzika jednym ruchem włączyłam pół godzinną drzemkę.

Słysząc znowu budzik i widząc na wyświetlaczu 7.00, zwlekłam się z łóżka jak zombie, wzięłam ciuchy i poszłam pod prysznic.

Po orzeźwiającym prysznicu, wysuszyłam włosy z których zaczął schodzić po części kolor, miałam już małe odrosty, a szary kolor jakby zaczął prześwitywać.

Nie chcąc siedzieć bezczynnie poszłam do kuchni i przez następne pół godziny robiłam naleśniki. Gdy skończyłam, podzieliłam porcje na dwa talerze, wzięłam niektóre składniki, napisałam kartkę, że jestem w szopie i udałam się do mojego azylu.

Będąc w szopie, włączyłam ogrzewanie i płytę Eminema. Zjadłam większość śniadania, na którym raz był drzem, a raz owoce lub syrop klonowy. Zdjęłam bluzę, wyłączyłam ogrzewanie, włączyłam płytę Solence i śpiewając zaczęłam uderzać w worek uprzednio zakładając rękawice bokserskie, które wczoraj rzuciłam na półkę.

Zajrzyjcie do mediów na górze.
Starałam się z przeróbką nie swojego rysunku. Tak była ubrana i tak wyglądały jej włosy.
Taka mała uwaga, jej prawe oko jest fioletowe, a lewe czerwone, tylko na przeróbce tego nie uwzględniłam.

Śpiewałam piosenkę Indestructible i wczuwając się przestałam zwracać uwagę na otoczenie.

- ...Moje plecy są ze stali
Moją siłę znajduję w sobie (tak)
I nigdy się nie ukłonię, nie
Nie obchodzi mnie, co myślisz

Więc możesz zrobić cokolwiek, cokolwiek
Tak, cokolwiek co chcesz ze mną, naprawdę
Wyzywam Cię, przyjdź i mnie pobij, zamknij mnie
Tak, spróbuj, ja zawsze wygram, zawsze wygram, ponieważ

Nie pozwolę, żeby to mnie zniszczyło
Nawet kiedy ziemia się trzęsie
Jestem stabilny, jestem niezniszczalny

Nie pozwolę, żeby to mnie zmiażdżyło
Nawet kiedy świat się niszczy
Jestem gotowy, jestem niezniszczalny

Zniszczalny...

A tu wam walnęłam po polsku.
To tłumaczenie, w oryginale piosenka jest po angielsku.
Z głębi serca polecam wszystkie piosenki jakie tu wstawiam.
Wracając...

-I'm falling in, I'm falling in, destructible I'm falling in, I will not let it bring me down Bring me down!!! - śpiewałam uderzając w worek

- Fajna piosenka ! - usłyszałam nagle obok siebie

- Nie strasz ! - starałam się przekrzyczeć wokalistę. Szybko podeszłam pod wieżę i wyłączyłam muzykę - Długo już tu stoisz - zapytałam czerwono-włosego

- Stoimy - poprawił mnie Taichi oparty o ścianę po drugiej stronie szopy

- A więc - przewróciłam oczami - długo już tu stoicie? - zapytałam czerwonych jak buraki, chłopaków

- Tylko chwilę, mogę? - brunet wskazał palcem na naleśniki

- Częstuj się, ja i tak w siebie więcej nie wepcham

- Jak to jest, że jak cię wcześniej widziałem to miałaś inne oczy - zapytał Satori

- Soczewki barwiące, używam ich by ludzie mnie nie pytali czemu mam dwukolorowe oczy

- I żeby się nie wyróżniać - dopowiedział Taichi ze złośliwością w głosie

- Mam swoje powody - podeszłam do bruneta i sięgnęłam po bluzę, która wisiała za nim po czym ją na siebie zarzuciłam - A więc... jednak po mnie przyszliście - powiedziałam opierając się o jeden z trzech stołów

- Tak i jeśli nie będziesz gotowa w mniej niż pół godziny to wyniesiemy cię stąd tak jak jesteś - popędzał czerwono-włosy

- Daj chwilę - powiedziałam

Zdjęłam rękawice, zawiązałam je sznurkiem i powiesiłam na haczyku. Założyłam trampki, rozpuściłam włosy i stanęłam na środku z rozportartymi ramionami.

- Gotowa - powiedziałam, po czym złapałam szybko telefon, słuchawki do uszne i schowałam je do kieszeni luźnej bluzy

- Myślałem, że dziewczynom zawsze schodzi dłużej wyszykowanie się do wyjścia - skomentował Taichi

- Nie potrzebuję makijażu i dostrzegam piękno w prostocie, więc uważam, że wyglądam na tyle dobrze by wyjść z domu - mówiłam podchodząc pod drzwi

- Potwierdzam, ładnie wyglądasz - skomentował Satori

- Dzięki, ale i tak musicie mnie nieść - przez moją twarz przeszedł złośliwy uśmieszek

- Naprawdę lubisz robić na złość - skomentował brunet połykając ostatniego naleśnika

- Tak - powiedziałam odbierając od niego talerz, zabrałam ze stołu jeszcze składniki, wyłączyłam łokciem światło i wyszłam - Idziecie - zapytałam trzymając drzwi

Taichi wyparował z szopy od razu, a Satori wyszedł dopiero po chwili namysłu.

- Laura ?

- Co~

- Nic, nic - zrezygnował z zadania pytania czerwono-włosy

- Mów śmiało

- Nurtujące mnie pytanie. Gdzie twoi rodzice ? - zatrzymałam się na chwilę próbując zebrać się w sobie na odpowiedź

- Nie żyją - powiedziałam i ruszyłam dalej, z obojętnym wyrazem twarzy

- Przepraszam, nie wiedziałem - zwiesił głowę

- Nie przeprasza się za niewiedzę, chyba że nauczyciela - dodałam - i tak bym wam musiała kiedyś powiedzieć - powiedziałam wchodząc do domu - Babciu wychodzę - powiedziałam przytulając staruszkę po sprzątnięciu talerza i dżemu

- Baw się dobrze - życzyła mi gdy opuszczałam pomieszczenie, a potem dom

- Opowiesz o tym - zapytał Satori gdy byliśmy już na chodniku

- Ehh, mogę opowiedzieć - powiedziałam

- To ja cię niosę w jedną stronę, a Taichi w drugą - powiedział podnosząc mnie z zaskoczenia

- Ty się zgłosiłeś więc ty niesiesz - zbulwersował się drugoklasista

- Okej, a ty opowiadaj

- A więc - odchyliłam głowę i włożyłam ręce do kieszeni bluzy, będąc niesioną na pannę młodą - wszystko zaczęło się ponad rok temu gdy świętowałam z przyjaciółmi zakończenie gimnazjum. Zadzwoniła do mnie mama i powiedziała, że nie będzie jej ani taty w domu. Przeczuwałam, że coś się stało, więc pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam do domu... W środku nikogo nie było, znalazłam na blacie w kuchni kartkę na której było napisane, że mój dziadzio umarł. To było jeszcze jak mieszkałam w Tokio, więc nie miałam jak tu przyjechać. Planowałam pójść do Nekomy i cieszyć się życiem, ale wyszło na to, że niedługo przed rozpoczęciem roku szkolnego zmarł mój tata. Nic nie jadł, zachowywał się jak zombie, przez to, że był przybity śmiercią swojego ojca. Moja mama była sierotą i wychowywała się w domu dziecka, po śmierci teścia, którego traktowała jak swojego ojca i po stracie męża popadła w depresję. Niecały tydzień po pogrzebie taty popełniła samobójstwo. Tak też ja złapałam doła i zamieszkałam tutaj z babcią, pourywałam kontakty ze znajomymi i przeszłam na nauczanie domowe. Przez rok rozpamiętywałam, zastanawiałam się, co gdyby i unikałam ludzi. Gdzieś tak w połowie wakacji postanowiłam coś zmienić. Pofarbowałam włosy i kupiłam soczewki by nie przyciągać do siebie ludzi.

- Nie dziwie się. Jak tamten koleś usłyszał twój śpiew to wręcz się rzucił by cię poznać - zaśmiał się czerwono-włosy próbując odwrócić moją uwagę od niemiłych wspomnień

- Powiedz jakie zrobiłaś pierwsze wrażenie na klasie - wtrącił Taichi

- Jakie? - zaciekawił się Satori

- Powiedziałam jak się nazywam, ile mam lat dodałam, że jestem spokojna i nie lubię ludzi - ostatnią część powiedziałam z kpiną w głosie

- Idealne pierwsze wrażenie - zaśmiał się

- Nawet nauczyciel się załamał jej słowami - dodał brunet ledwo powstrzymując śmiech

- Żarty, żartami ale już jesteśmy - czerwono-włosy sprowadził nas na ziemię

- O hej Ushijima ! - krzyknęłam do chłopaka idącego kawałek od nas

- Cześć - powiedział do wszystkich i obdarzył nas pytającym spojrzeniem

- Nie chciała przyjść więc ją tu przynieśliśmy - pochwalił się Satori, a ja strzeliła slap facea po minie Ushijimy było widać, że miał takie same odczucia co ja

- Nie wchodzę w szczegóły - powiedział - Musimy się rozgrzać przed meczem, a Nekoma przyjedzie za niecałe 20 minut

- Hai - krzykną brunet

Ruszyliśmy dalej, zostawiono mnie w hali i pokazano którędy się wchodzi na balkon. Udałam się w miejsce widokowe i wyciągnęłam telefon. Wahając się dłuższą chwilę napisałam do Kenmy.

🎮Nałogowy gracz🎮 ;

Cześć

Hej, coś się stało ?

Ta, jakby
Po prostu chciałam wiedzieć czy będziesz w prefekturze Miyagi

Tak
Nawet dziś
Chcesz się spotkać ?

To trudne do wyjaśnienia
Ale ...
W sumie nie ważne
Chciałam po prostu wiedzieć czy przyjedziesz na to zadupie

Przyjadę
Muszę kończyć bo mi Kuroo chce ukraść telefon

Czyli u was po staremu

Tak, napiszę jak znajdę czas
Zapewne za 1-3 godziny

Ok
To, pa

Pa

Ucieszyłam się na wieść, że spotkamy się z Kenmą i z Kuroo. Byłam ciekawa czy mnie rozpoznają.

Pam baram bam, koniec rozdziału

2217 słów

Bez przedłużania życzę wam miłego dnia/nocy/południa/wieczoru/popołudnia czy jaką tam porę teraz macie.

Dziana ;P

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top