#10 Życie toczy się dalej...
Rozdział dedykowany MotherOfMetal666
PS.: Gomennasai, że tak długo mi to zajęło, bo aż 17 dni, ale mam nadzieję, że ci się spodoba. Niewiele mam na swoje usprawiedliwienie, a wymówki raczej nie przejdą, ale dużo się dzieje w moim, życiu. Między innymi znalazłam chłopaka i większość czasu poświęcam jemu, dla tego właśnie nie miałam czasu na pisanie 😅.
Było już dawno po egzaminach semestralnych, a prawie nic się nie zmieniło, prawie.
Z każdym dniem robi się coraz zimniej, treningi się czasem ze względu na pogodę skracają, a czasem wydłużają. Konie chorują, a ja chodzę na mecze siatkówki. Satori ciągle powtarza, że po wygraniu finału pojadą na turniej wiosenny, czy jakoś tak. Od kilku miesięcy raz na jakiś czas podczas spędzania ze mną czasu odpływa myślami i staje się nie obecny. Tłumaczy się tym, że zamartwia się sprawdzianami lub meczami.
Ostatnio jest tak częściej, a on mi wmawia, że to z powodu nadchodzących kwalifikacji do turnieju wiosennego w co nie chce mi się trochę wierzyć. Zapomniałam was powiadomić, stchórzyłam do tego stopnia, że nadal nie wyznałam chłopakowi uczuć.
A jeśli o inne sprawy chodzi to dalej siedzę w tej samej klasie co Taichi. Dokonałam tego za pomocą nie uczenia się do egzaminów semestralnych. Średni wynik sprawił, że ani nie przenieśli mnie do klasy dla mądrzejszych ludzi gdzie powinnam być, ani do klasy dla debili gdzie bym nie wytrzymała mentalnie.
Inne wieści, trener poprosił mnie bym wystartowała w zawodach. Mimo iż się po części otworzyłam na świat zewnętrzny to zaapelowałam, że się zastanowię bo nie jestem tego do końca pewna. Myślę o wystartowaniu, ale coś mi nie pozwala.
Nastały też inne zmiany. Raz w miesiącu przyjeżdżają do mnie Kuroo i Kenma. Tak samo ja jestem raz w miesiącu zmuszona pojechać do nich. Dokładnie tak jak dziś.
~
- Ale to świetna wiadomość - ucieszył się czarno-włosy
- Nie
- Ale czemu ?
- Bo wtedy mene me
- Co ? - zdziwił się Kuroo
- Bo wtedy chłopaki grają mecz - powiedziałam pod nosem
- Bo wtedy chamsko garbi mnie !? - Tetsuro doznał szoku, a ja aż parsknęłam śmiechem
- Nie, chłopaki grają mecz - zaśmiałam się mówiąc wyraźnie
- Yyy, BAKA !
- Czemu wrzeszczysz - zrobiłam minę zbitego szczeniaka
- Zgadzam się z Kuroo - wtrącił Kenma
- I ty Brutusie przeciwko mnie - skomlałam
- Głupio robisz rezygnując z zawodów jeździeckich i idąc oglądać mecz. Oni o tym wiedzą ? - ochrzaniał mnie trzecioklasista
- Nie - zachichotałam nerwowo - Inaczej by mnie na trybuny nie wpuścili - dokończyłam opanowana
- Wystartuj w zawodach, to nie ostatni mecz
- Aż dziwne, że ty to mówisz. Mimo to zignoruję twoje rady - ruszyłam dalej gdyż byliśmy na spacerze i zatrzymaliśmy się na tą krótką wymianę zdań
- Też się sobie dziwie, ale lepiej dla ciebie jakbyś wystartowała
- Ta, ta, otworzysz się, srata ta, wróci tamta ty, ble ble, posłuży ci to, e cetera, e cetera - machałam ręką w powietrzu
- Ehh, szkoda słów - załamał się chłopak
- Ej co my tu robimy !?
- Dopiero zauważyła - podsumował mnie Kenma nie odrywając wzroku od konsoli
- Do Bokuto to w drugą stronę, źle skręciliśmy - panikowałam - trzeba przejść do sąsiedniej przecznicy i iść dalej prosto - poddenerwowana zaczęłam się kierować w miejsce o którym mówiłam
- Nie~, idziemy w dobrym kierunku - Kuroo złapał mnie za ramiona i zaczął pchać tam gdzie najmniej chciałam być
- Ja ci mówię, że to tam - wskazałam palcem w prawo
- Bokuto czeka na nas tam - wskazał brodą przed siebie
- Specjalnie to robicie - zaczęłam się szarpać i próbować uciec
- Tak - powiedział dumnie chłopak z kogutem na głowie
- Będę miała traumę, a zaraz, ja już ją mam - zauważyłam
- Za późno, już jesteśmy
- N-nie - wyrwałam się chłopakowi i pobiegłam za pobliskie drzewo - D-dalej nie idę !
- Siema - powiedziała szczęśliwa sowa gdy do nas podeszła
- Y-yo - wychyliłam się kawałek, a w tym samym czasie Kuroo złapał mnie za ramiona i wyciągnął na chodnik
- Ha ha, że udało wam się ją zaciągnąć aż tu, to cud - komentował sowo-głowy
- Zagadaliśmy ją i nawet się nie zorientowała - odparł dumny Tetsuro
- Chodźcie, ten dom jest opuszczony od ponad roku. Może coś znajdziemy ?
- Nie idę tam ! - wrzasnęłam ze łzami w oczach aż kipiąc złością
- Zgodziliśmy się, że w końcu musisz się z tym oswoić... - zaczął Kuroo spoglądając na Bokuto
- A to jedyne co im przyszło do tych makówek - dokończył Kenma zapatrzony w konsolę
- Ej ! - oburzyli się kapitanowie
- Tak czy siak idziemy - Kuroo zaszedł mnie od tyłu
- Nigdzie nie idę ! - ostrzegłam i stanęłam w pozie bojowej
- Spodziewaliśmy się tego - dodał Bokuto stając przede mną
- Nigdzie nie idę - powtórzyłam sycząc przez zęby
- Wiemy
Gdy się zorientowałam co kombinują było z późno. Szarpałam się ale nic to nie dawało. Kuroo z całych sił trzymał mnie pod pachami, a Bokuto niósł moje nogi, wychodzi na to, że byłam niesiona do miejsca gdzie kiedyś mieszkałam. Zbliżając się już do budynku zaczynałam się trząść jak opętana w pewnym momencie nie wytrzymałam patrząc na budynek i zaczęłam płakać.
Chłopaki widząc co się dzieje posadzili mnie na chodniki przed domem i głaszcząc mnie po plecach próbowali pocieszyć. Z moich oczu leciał wodospad, a ja wyłam.
Chłopaki siedli obok mnie, a ja przechyliłam się w stronę Kotarou i wtuliłam w niego dalej płacząc. Schowałam się w torsie Bokuto, a on po jakimś czasie wziął mnie na ręce, wstał z chodnika i poszedł na pobliską ławeczkę.
Siedzieliśmy na ławeczce z czwórkę i czekaliśmy aż się uspokoję. Zajęło to ponad pół godziny bo byłam mistrzynią w długotrwałym płaczu, nie trudno się domyślić przez co.
~
- Chcesz jeszcze jedną chusteczkę ?
- Dzięki - powiedziałam pociągając nosem i biorąc chusteczkę higieniczną od Kuroo
- A mówiłem wam, że to zły pomysł - wtrącił się Kenma
- Wiedzieliśmy, że nie będzie zadowolona, ale nie że aż tak wybuchnie - wtrącił Bokuto dziwnie gestykulując rękoma
- Nie możliwe, że aż tak się boisz swojego starego domu - próbował poprawić nam humor żartem, Kuroo
- Nie boję się domu, tylko wspomnień - zwiesiłam głowę - wszystko się wydarzyło tutaj. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Wolałabym... pójść już stąd.
W ciszy, nie odzywając się wstaliśmy i ruszyliśmy w losowym kierunku. Cisza długo nie trwała, gdyż Kuroo i Bokuto, długo nie potrafią wytrzymać bez odzywania się. Chłopaki zaczęli rzucać dowcipami i zdołali poprawić wszystkim humor.
~
Spędziliśmy przyjemnie resztę dnia nie wspominając wcześniejszego incydentu. Niechętnie żegnałam się z Kotaro, innymi słowy przylepiłam się do niego i nie dało się mnie odczepić. Jedyne co podziałało to obietnica Kuroo, że będzie mnie niósł na barana przez całą drogę powrotną.
Następnego dnia obudziłam się już we własnym domu, wymęczona fizycznie i psychicznie. Sturlałam się z łóżka na podłogę i podpełzłam do drzwi. Przeczołgałam się obok zdziwionej babci i wślizgnęłam się do łazienki. Na czworaka weszłam pod prysznic i nawet nie stając na nogi umyłam się. Wyszłam z kabiny jak upiór z horroru, po czym powłócząc nogami wysuszyłam się i ubrałam w mundurek.
Nim moja babcia zdążyła wejść do kuchni, ja zrobiłam śniadanie tym samym ją wyręczając. Nic nie mówiąc posłałam jej krótki, niemrawy uśmiech i postawiłam na stole dwie miski z ryżem. Podczas jedzenia opowiedziałam babci o moim weekendzie w Tokio przy okazji się rozklejając i pokrapiając ryż łzami.
Wychodząc z domu zauważyłam Satori'ego czekającego za furtką, a lekki uśmiech mimowolnie zakradł się na moją twarz. Podeszłam do chłopaka i od razu się do niego przytuliłam. Staliśmy objęci dłuższy czas nim dotarła do mnie jedna rzecz.
- Hej, gdzie jest Taichi ? - odkleiłam się od czerwono-włosego
- Nie mówił ci ?
- O czym ?
- Dzisiaj macie jakiś test, poszedł wcześniej do szkoły by się przygotować
- W sumie to zapomniałam o tym - zaśmiałam się nerwowo
- Nie przeszkadza ci, że dostaniesz gorszą ocenę ?
- Nawet nie ucząc się mam dobre oceny, więc nie. Jedna słabsza ocena i tak by mnie nie zabije
- Rooozumiem - zmrużył oczy po czym znowu je szeroko otworzył - A właśnie, Laura.
- Hmm ? O co chodzi, Satori ? - zapytałam, gdy już zaczęliśmy iść w stronę szkoły
- Pamiętasz, że w niedzielę jest mecz
- Jaaa, pamiętam - powiedziałam cicho i wymijająco
- Zapomniałaś, prawda ? - czerwono-włosy wydawał się lekko smutny
- Pamiętałam ! - zaczęłam zapewniać Tendou lecz sama przejęłam jego humor
- Tak ? To dobrze, bo miałem nadzieję, że przyjdziesz. Jeśli go wygramy to dostaniemy się na turniej wiosenny
- Taaaa - powiedziałam smutno, bijąc się z myślami
- Hej, Laura co się dzieje ?
- Ja... nie wiem... czy będę - wymamrotałam pod nosem
- Co, czemu !? - krzyknął lecz po chwili złagodniał widząc mnie w nie najlepszym nastroju - Co się stało, przecież mi możesz powiedzieć - zaczął robić dziwne miny, by mnie rozweselić - Nie możesz wystawić swojego ulubionego siatkarza bez mówienia czemu~
- Ulubionego siatkarza ? Kiedy ja niby powiedziałam, że nim jesteś ? - próbowałam zachować miłą atmosferę, żartobliwym tonem głosu
- No wiesz, miałem nadzieję, że nim jestem - pochylił się przy okazji robiąc minę zbitego szczeniaka z dziubkiem
- Wygrałeś - zaśmiałam się cicho - Jesteś moim ulubionym siatkarzem - posłałam chłopakowi delikatny uśmiech i sądząc po jego zachowaniu ucieszyły go moje słowa
- W takim razie nie możesz mnie wystawić, nie mówiąc czemu
- Jeszcze nie wiem czy cię wystawię - starałam się nie mówić mu o zawodach
- To ja już nie rozumiem. Czemu ? - przechylił pytająco głowę w bok
- Mogę odpowiedzieć później ?
- Hmm... dobra - odpowiedział po dłuższej chwili myślenia i mrużenia oczu
-Dzięki - mruknęłam zaczynając się zastanawiać, co zrobić
~
- To nie było w cale takie trudne - rozłożyłam się na krześle i rozejrzałam dookoła
- Co ty tu jeszcze robisz - zapytał zdenerwowany Taichi
- No wiesz, może siedzę - zapytałam z ironią
- Nie, ja pytam o te klasę. Co ty tu jeszcze robisz ? Powinnaś być w klasie 2-5
- Ale mi się nie chce, tutaj nie muszę się zbytnio uczyć, a pozaaaaaa tym... mam tu znajomego
- Serio kogo !?
- Taichi, Fel, bez gadania mi tam, niektórzy jeszcze piszą - upomniała nas nauczycielka
- Przepraszam - speszył się Kawanishi - Kogo powiedz - odwrócił się w moją stronę i wyszeptał
- Ciebie idioto, z nikim innym się przecież z tej klasy nie zadaje
- To smutne
- Co, przecież wiesz, że ja nie potrzebuję dużej ilości osób, wręcz przeciwnie...
- Nie, nie, nie, ja mówię o tym, że dalej mówisz o mnie znajomy, a nie przyjaciel, choćby kolega
- Ehh, znasz moją sytuację i wiesz, że na razie nie stać mnie na bliższe kontakty z ludźmi. Nie mam co od siebie dać, żadnego wkładu w przyjaźń, w znajomość nie potrzeba wielkiego - położyłam się na ławce
- Przyjaźń wymaga poświęceń, koleżeństwo wymaga kontaktów, a znajomość wymaga tylko znania nazwiska drugiej osoby
- Czyli co, mam o tobie mówić kolega, o to ci chodzi ?
- Wolałbym przyjaciel, ale jak na początek kolega wystarczy
- Taichi ?
- Hmm ?
- Skoro przyjaźń wymaga poświęceń to tak czysto hipotetycznie ... jakbym miała do wyboru wziąć udział w zawodach jeździeckich, a siedzieć na trybunach i oglądać wasz mecz, to oznaką przyjaźni byłoby to, że zrezygnowałabym ze swoich zawodów i poszła wam kibicować ?
- Niby tak, ale nigdy byśmy ci na to nie pozwolili
- Czemu ? Mówiłeś, że przyjaźń wymaga poświęceń
- Poświęceń, nie głupoty.
- Czyli mam iść na zawody - mruknęłam do siebie pod nosem
- Co masz zawody jeździeckie !
- Taichi ! - huknęła nauczycielka - Jeszcze raz, a pójdziesz do dyrektora
- Przepraszam... Masz iść na te zawody - pochylił się w moją stronę i szepnął
- To by nie było zachowanie przyjaciółki
- To już nie o to chodzi - zirytował się Taichi
- Wiem, ale... nie chcę was zostawiać. Słyszałam, że jeśli przegracie mecz to, to będzie ostatni mecz dla trzecioklasistów
- Czemu uważasz, że przegramy - zmrużył oczy i zmarkotniał
- Nikt przecież nie będzie, przez całe życie wygrywać - stwierdziłam - Tak czy inaczej, kiedyś przegracie
- Ugh zabolało
- Gomen - powiedziałam bezemocjonalnie
- Dobra, nie ważne co, masz iść na zawody jeździeckie, rozumiemy się ? - wygrażał mi palcem jak małemu dziecku
- Mene me
- Laura - powiedział stanowczo
- No dobra - odparłam niezadowolona - Agrh - wydałam z siebie warknięcio-fuknięcie
- No ja mam nadzieję, że dotrzymasz słowa i nie zastanę cię na trybunach
- Jesteś nieznośny - burknęłam - Teraz muszę powiedzieć Tendou, że jednak go wystawię - marudziłam
- To on nie wie ?
- A myślisz, że jakby wiedział to bym teraz z tobą rozmawiała o tym czy pójść czy nie, czy może o tym, że nie idę na wasz mecz, bo dobrze oboje wiemy, że by mi nawet nie dał protestować tylko od razu kazałby mi nawet się nie pokazywać na hali ! - rozpędziłam się
- Laura ! To twoje drugie ostrzeżenie. Zaraz oboje pójdziecie do dyrektora
- Przepraszam ! - huknęłam na całą klasę i dostałam karcące spojrzenie nauczycielki
- Ej, co ci ?
- Nic - brałam głębsze wdechy na uspokojenie się - Chyba boję się jego reakcji
- Reakcji na co - Taichi sparł się na ręce i zrobił rozmarzoną minę
- O co ci chodzi ?
- O to, że niedawno to zauważyłem - przewrócił oczami
- Ale co ?
- Zabujałaś się w Tendou-senpai
- Że c...! - Taichi przytkał mi usta ręką, a ja kontem oka zerknęłam na nauczycielkę, która wzrokiem wierciła we mnie dziurę
- Dobrze oboje wiemy o dwóch rzeczach. Pierwsza, żadne z nas nie chce iść do dyrektora. Druga, jesteś po uszy zakochana w Tendou
- Wcale nie - odwróciłam głowę w drugą stronę z fochem
- Nie zaprzeczaj przechodziłem obok uliczki, którą spacerowałaś z tymi, z Nekomy i dobrze słyszałem całą rozmowę - wiercił we mnie dziurę przymrużonymi oczami
- Spadaj na drzewo, nie podsłuchuje się czyiś rozmów
- Nie podsłuchiwałem, było was wszędzie słychać, a ja się zatrzymałem bo niedowierzałem, że potrafisz się śmiać. Jestem nawet więcej niż na 100 procent pewien, że chodziło o Senpaia
- Dupek jesteś, wiesz ?
- Domyślałem się
- Ktoś jeszcze to widział, mówiłeś o tym komuś ? - pytałam obrażona
- N-nie - uniosłam brew na jego odpowiedź, ale on tylko schylił głowę - Ale uważam, że powinienem - dodał po kilku minutach ciszy
- Ani mi się waż - zmrużyłam oczy
- Jako twój przyjaciel, powinienem ci pomóc, a powiedzenie mu tego to najlepsza opcja
- Kolegą - poprawiłam go
- Przyjacielem, jeśli chciałaś się poświęcić to wystarczający dowód, że ci zależy
- Nie jestem wyjątkiem, zasady obowiązują każdego, jesteśmy co najwyżej kolegami, choć nawet tego nie jestem pewna
- Niech ci będzie - odparł zrezygnowany - A tak z ciekawości, planowałaś powiedzieć kiedyś Tendou o tym co czujesz
- Każdego dnia - z powrotem położyłam się na ławce i westchnęłam
Długo nie leżałam, gdyż zadzwonił dzwonek, który rozpoczął przerwę na lunch. Połowa osób od razu oddała kartki i wyszła z klasy, a pojedyncze jednostki zostały.
- Ja idę zjeść lunch z Goshikim, obiecałem mu, że trochę poodbijamy piłkę na tej przerwie, więc uciekam, a ty masz iść do Tendou, jasne ?
- Ugh, niech ci będzie - wstałam z krzesła i wyszłam z klasy
Przeszłam całym korytarzem dla drugich klas, zeszłam po schodach i udałam się powolnym krokiem do tylnego wyjścia. Przekraczając drzwi wyjściowe uderzyło we mnie chłodne powietrze, jednakże zbyt ciepłe jak na tę porę roku. Orzeźwiona ruszyłam już bardziej trzeźwym krokiem w stronę drzew na trawniku, gdzie miałam zwyczaj zastawać Satori'ego. Tym razem jednakże go nie zastałam, nieco przybita siadłam na widoku i wyciągnęłam swój lunch. Zaczęłam powoli skubać drugie śniadanie, kiedy moje tętno poszybowało na wyżyny prędkości, widząc zbliżającą się w moim kierunku pewną osobę.
- Coś taka wiecznie przybita, wyglądasz jakby ci stary kite odwalił - na słowa Vailo, na czole wyskoczyła mi żyłka wpierdolką, a zza jej pleców wychylił się wykurzony jej słowami Satori, którego ona nie zauważyła, a ja zignorowałam
- Przyszłaś pochwalić się ilością koni wysłanych na ubój ? - zapytałam z przekąsem
- Przyszłam rzucić ci rękawice
- Rodzice cię nie uczyli, by nie rzucać rzeczami - mój ton głosu się nie zmienił
- Głupia czy jak ? - zauważyłam niezadowolenie na twarzy Satori'ego spowodowane słowami Vailo
- Nie, znużona twoją wkurzającą egzystencją - oświadczyłam wkładając kulkę ryżu do ust i przeżuwając
- Wyzywam cię, czy to jasne ? Cały tor, prezentacja i wyścig. Jeśli wygrasz dam ci spokój i swoje uznanie, a jeśli...
- Wsadź se je głęboko. Sam twój widok zakłóca mój spokój, a tym swoim uznaniem możesz się podetrzeć
- Chciałam ci dać szansę, ale skoro tak. Zmierzymy się przed wyjazdem, nie ważne czy tego chcesz czy nie. Lepsza z nas pojedzie na niedzielne zawody, a gorsza będzie robiła za pomocnika i zastępcę jakby pierwszej się coś stało. Osobiście życzę ci abyś spadła z konia podczas naszej rywalizacji, lepiej dla ciebie jakby się to zdarzyło już na początku, zaoszczędziłabyś sobie jedynie wstydu. Nie ważne jak się to skończy, obiecuję ci, że będziesz z płaczem biegła do mamusi - przez cały czas jej monologu siedziałam z poker face'm i jadłam
- Skończyłaś ? Jeśli tak, to nie drażnij mnie i idź sprawdź czy nie ma cię gdzieś indziej, bo chciałam zjeść lunch ze znajomym, ale tarasujesz mu od dłuższego czasu drogę swoim wielkim ego
- Phi - obróciła się na pięcie i odeszła o mało nie wpadając na Tendou
- O jakie zawody chodzi ? - zapytał czerwono-włosy siadając obok mnie pod drzewem
- Wychodzi na to, że niestety będę musiała wystawić mojego ulubionego siatkarza - odpowiadałam ze słyszalną w głosie ulgą i radością
- Powiesz teraz czemu ? - mówił spokojnie
- Jestem do tego zmuszona w końcu nie mogę nie przyjść nie mówiąc czemu
- A powiesz mi szczerze jak się czujesz ?
- Chyba jestem... szczęśliwa ? - zdziwiłam się
- Po waszej rozmowie dziwne abyś była szczęśliwa - rozpakował swój lunch i zaczął jeść
- Jestem szczęśliwa, bo siedzisz teraz obok mnie. Nie wiedzieć czemu, twoja obecność jest odprężająca. Tak właściwie powstrzymałeś mnie przed powiedzeniem paru słów za dużo
- To chyba dobrze - uśmiechną się do mnie
- Yhm - pokiwałam głową - A właśnie, też mam pytanie. Zdziwiło mnie, że cię tu nie zastałam, zazwyczaj pojawiałeś się przede mną
- Musiałem się wrócić. Zauważyłem, że zawsze zapominasz picia więc skoczyłem do automatu i kupiłem nam po soku - z ogromnym uśmiechem na twarzy podał mi wcześniej wspomniany napój
- Dziękuję Satori ! - szczęśliwa objęła chłopaka i wtuliłam się w jego bok
- Nie ma za co, a teraz opowiedz mi o tych zawodach - mówił radośnie i spokojnie
Podczas jedzenia opowiedziałam wszystko Satori'emu i wyjaśniłam czemu nie będzie mnie na trybunach by mu kibicować, przy okazji wyrażając jak bardzo wolałabym oglądać jego grę.
- Przepraszam - dodałam po moich wyjaśnieniach
- Nie masz za co, zapewne dobrze wiesz, że bym cię nawet na halę nie wpuścił
- No chyba że byś nie wiedział, że mam zawody - zauważyłam
- Racja, a więc będę za ciebie trzymał kciuki
To by było na tyle w tym rozdziale, znowu przepraszam za moją nieobecność i obiecuję, że to się na pewno znowu powtórzy.
3073 słów
Dziana ;P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top