3# Tydzień później...
Zaczął się rok szkolny, a ja dalej nie pozbierałam myśli. Chciałam aby to już się skończyło. By cały ten rok okazał się tylko koszmarem. Marzyłam by się nagle obudzić i zobaczyć rodziców siedzących przy moim łóżku. Chciałam znów móc porozmawiać z dziadkiem i się z nim po ścigać konno.
Niestety, za każdym razem się budziłam w tym samym miejscu, bez mamy, bez taty, za to z ogromnym uczuciem pustki w sercu. Jakby całą miłość gromadzoną od najmłodszych lat nagle wyjęto i zakopano pod ziemią.
Moje rozmyślenia przerwali ludzie, ludzie ubrani tak jak ja. Byłam już na terenie akademii, ubrana w mundurek. W poniedziałek był tylko apel i żadnego spotkania w klasach. To miał być mój pierwszy dzień szkoły i ostatni dzień bezpiecznej strefy w której było mi dobrze samej.
Ludzie to problemy. Przywiązujemy się, a potem wszystko tracimy.
Nie opłaca się zakochiwać, ani obdarzać kogokolwiek jakimś większym uczuciem.
- HEEEEEJ Laura !!! - krzyk Taichi'jego wyrwał mnie z transu
- Um, hej - kiwnęłam mu na przywitanie
- Co tam? Jak się czujesz? Wyglądasz blado. Denerwujesz się pierwszym dniem? - nawijał jak szalony
- Ja zawsze jestem blada. Wszystko gra i nie, nie denerwuje się. - odpowiedziałam bezemocjonalnie i uniosłam głowę by spojrzeć mu w oczy
- Eee, mógłbym przysiądź, że jeszcze tydzień temu miałaś jedno fioletowe, a drugie czerwone oko - mówił z szokiem wypisanym na twarzy
- Ta przypadłość to heterochronia kompletna. Używam kolorowych soczewek
- Po co ?
- Po to abyś się pytał. Chodźmy już do klasy, nie chce siedzieć na słońcu
- Okej, ale powiedz po co ci soczewki
- ...
- No weź
- ...
- Mi nie powiesz? - zrobił słodkie oczka i się nachylił tak bym go widziała
- Po co ci to wiedzieć - odepchnęłam jego twarz otwartą dłonią
- Bo jestem ciekaw ... To~ Powiesz?
- Egh, po to by nie przykuwać uwagi innych, bo nie przepadam za kontaktami z ludźmi, bo nie chce mieć przyjaciół.
- Czemu nie chcesz mieć przyjaciół. Ludzie cię jakoś skrzywdzili ?
- Chce być sama, bo od roku jestem sama, a znalezienie sobie dużej ilości znajomych mnie przytłoczy. Już zmiana z nauczania domowego na to była przytłaczająca. Musiałam napisać testy kwalifikacyjne poza domem do których nawet się nie uczyłam. Wolałabym już siedzieć w domu z dala od ludzi... Czy taka odpowiedź cię zadowala - zapytałam chamsko
- To smutne. Czemu byłaś na nauczaniu domowym ?
- Ugrh - warknęłam zirytowana ciągłymi pytaniami - Bo chciałam ! - przyśpieszyłam kroku zostawiając chłopaka w tyle
- No weź poczekaj~
- Ja da - dąsałam się
Czy ja... coś czuję ?
. . .
Zawsze lubiłam być w centrum uwagi. Gdy się dąsałam to ludzie bardziej zwracali na mnie uwagę, a ja to lubiłam. Jak on jeszcze przez chwilę będzie tak za mną chodził i wypytywał to wybuchnę śmiechem. Nie chce się do nikogo zbliżać, nie chce. Muszę to przerwać.
- Czy ty się uśmiechnęłaś ? - zapytał z przekąsem
- Nie - powiedziałam ozięble
- Ym~ - zdziwił się i odpuścił. Zrównał krok i udał się ze mną do szatni, a potem klasy
Przed salą czekał na mnie nauczyciel, zatrzymaliśmy się przy nim i nagle Taichi zaczął odwalać manniane.
- Zostawiam cię w rękach nauczyciela - powiedział przytulając mnie od boku. Poklepałam go po ramieniu i nachyliłam głowę do jego ucha
- Puść mnie - warknęłam cicho demonicznym głosem.
Wystraszony chłopak puścił mnie i w ekspresowym tempie znikną za drzwiami do klasy. Nauczyciel spojrzał się na mnie z podejrzliwym spojrzeniem, a ja udałam że nic nie wiem.
- Nazywam się Laura Fel - ukłoniłam się lekko, bo na większe wyrazy szacunku nie miałam ochoty
- Hwajin Na, miło mi, będę twoim wychowawcą
(Przepraszam wszystkie osoby, które wiedzą, ale nie mogłam się powstrzymać🤣)(W mediach na górze macie mój stary rysunek z jego wyglądem. Ps. on ma całe czarne włosy, po prostu taki cień zrobiłam)
Po krótkiej rozmowie z nauczycielem zadzwonił dzwonek. Mężczyzna miał wejść do klasy i mnie zapowiedzieć. Tak też się stało. Gdy usłyszałam "Od dziś będziecie mieli nową koleżankę w klacie" weszłam do środka. Powolnym krokiem dotarłam do biurka nauczyciela i stanęłam przodem do klasy.
- Przedstaw się i powiedz coś o sobie - powiedział nauczyciel
- A więc, nazywam się Laura Fel, za niecałe dwa miesiące będę miała 17 lat, jestem spokojna i nie lubię ludzi. To tyle - powiedziałam szukając wolnej ławki, która niestety była za Taichi'm
- Dobrze - westchną nauczyciel - Usiądź na wolnym miejscu. Z racji tego, że wasza nowa koleżanka zapewne nie będzie chciała was poznać, to macie wolną godzinę.
Powędrowałam na wolne miejsce, postawiłam plecak obok ławki, która była przy ścianie i położyłam głowę na blacie uprzednio nakrywając ją kapturem.
- Nie lubię ludzi? Dość marne pierwsze wrażenie - zagadywał Taichi
- Nie mów do mnie, jestem zmęczona, a wolna ławka za tobą zdaje mi się, ale chyba nie była przypadkiem - mówiłam przez zęby
- Zgadza się, zająłem ci miejsce - uśmiechną się pokazując wszystkie zęby
- Ehh, nie wiem jak ty ale ja idę spać - powiedziałam, gwałtownie kładąc głowę z powrotem na blacie
- Laura~
- Coo - warknęłam cicho zaspanym głosem
- Opowiesz mi czemu nie lubisz ludzi ?
- Kiedyś, jak to do mnie dotrze
- Ale co dotrze?
- Fakt czemu ich nie lubię
- Nie wiesz czemu nie lubisz ludzi ?
- Wiem, ale nie chcę tego przyjąć do wiadomości. Jestem tu bo chce coś zmienić nim będę pewna czemu ich nie lubię
- Zawiłe
- Proste, ale nie gdy ja to mówię
- Wytłumacz, czemu sądzisz, że nie lubisz ludzi - zapytał po dłuższej chwili
- Nie twój interes - powiedziałam chowając się głębiej w kaptur bluzy, którą miałam pod marynarką i zaczynając cicho płakać. Taichi chyba zrozumiał, że to dla mnie trudne i do końca lekcji dał mi spokój
Zasnęłam po dziesięciu minutach bezgłośnego szlochu. Zostałam obudzona po dzwonku, którego nie słyszałam. Gdy się podnosiłam przetarłam twarz rękawem bluzy dla zamaskowania śladów, a drugą ręką starłam łzy pozostałe na ławce.
- Spałaś - zapytał brunet
- Przecież ci mówiłam, że jestem zmęczona i idę spać
- Nie brałem tego na poważnie, jest przerwa nie będziesz jeść czy coś ?
- Najadłam się w domu, więc na razie nie
- O której wstałaś? Daleko masz do szkoły ?
- Hmm, gdzieś tak o 5.30, a do szkoły mam blisko
- Czemu tak wcześnie
- Bo nie mogłam spać
- Hmm, skoro mamy przerwę to opowiedz coś o sobie
- Niby co?
- Na przykład... do jakiego klubu przedtem chodziłaś
- W gimnazjum byłam w klubie śpiewu i tańca
- Występowałaś ?
- Tak i co z tego
- Nie wyglądasz na taką
- Zmieniłam się
- Bardzo ?
- Ta
- Jakie jest twoje ulubione zwierzę
- Wilk
- A kolor - uniosłam zdziwiona brew na jego pytanie
- Hmm, mam trzy, fioletowy, zielony i czerwony w takiej kolejności
- Czemu takie ?
- A czemu nie
- Dlaczego Shiratorizawa ?
- Blisko
- Do jakiego klubu się zapisałaś
- Do klubu ujeżdżania
- A czemu ?
- Bo mogę... ehh, dziadzio mnie kiedyś uczył jeździć konno
- Czemu cię teraz nie uczy ? - iskierki smutku zatańczyły mi w oczach
- Bo go nie ma - położyłam się z powrotem na blacie i ukrywałam łzy
- Przepraszam, nie wiedziałem - powiedział odpuszczając temat
- Dlatego nie chce mieć przyjaciół, bo za każdym razem ich tracę - wymamrotałam
- Rozumiem, nie chciałem cię smucić - powiedział cicho
- Ja i tak jestem ciągle smutna, więc się nie przejmuj
Po chwili zadzwonił dzwonek, a Taichi do końca dnia się do mnie nie odzywał.
Nic specjalnego się nie działo, na lekcjach słuchałam, a przerwach spałam.
Po ostatnim dzwonku Taichi się ze mną pożegnał i przeprosił po czym wyszedł na trening.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam do szatni i zmieniłam buty. Siadłam na drewnianej podkładce i zastanawiałam się czy pójść pooglądać trening konno.
Moje rozmyślania przerwał czyjś radosny śpiew.
- Baki baki ni oreee~
Nani wo?
Kokoro wo da yo~
Konagona ni kudake!
...nani wo? - zza szafek wyłonił się wysoki czerwono-włosy chłopak.
- Seishin wo da yo~ - zaśpiewałam, uśmiechnęłam się lekko po czym znów wróciłam do obojętnego wyrazu twarzy - Nawet to już mnie nie bawi - wymamrotałam do siebie pod nosem wstając z podłogi
Miałam odchodzić ale zza rogu wyskoczył jakiś niski chłopak.
- Była tu Laura Fel ? Drugoklasistka, fioletowe włosy i dwukolorowe oczy - nawijał jak najęty - Słyszałem jej śpiew. Chce ją poznać, chodziliśmy razem do gimnazjum. Gdzie poszła ? - ekscytował się
Wskazałam palcem w przeciwnym kierunku do którego szłam, a chłopak od razu tam pobiegł mimo, że nie powinien biegać w butach na dwór po szkole. Włożyłam ręce do kieszeni i miałam już odchodzić ale ktoś mnie zatrzymał.
- Czemu mu nie powiedziałaś, że to ty tak ładnie śpiewałaś - zapytał czerwono-włosy
- Nie jestem już tamtą dziewczyną, a on chciał ją poznać. Nie mam zamiaru już drugiej osobie dziś tłumaczyć swoich decyzji - odchyliłam głowę by na niego spojrzeć
- Zaśpiewaj jeszcze kiedyś ze mną
- Ehh, kiedyś - mruknęłam - Dziana
- Pa - pomachał mi niemrawo ręką
Wróciłam do domu, przywitałam się z babcią i udałam się do szopy która była moim małym warsztatem i schronieniem przed światem. Była idealna, miałam w niej wszystko: prąd, oświetlenie, kanapę, stoły do różnych rzeczy, szafki, własnoręcznie zrobione wygłuszenie na ścianach, wieżę i całą kolekcję płyt oraz co najważniejsze stary worek treningowy pozszywany i naprawiony przeze mnie.
Pierwsze co zrobiłam po wejściu to odłożyłam swój plecak, włączyłam lampki, ustawiłam je na kolor czerwony, włączyłam skillet na ful, zdjęłam zbędne ciuchy i założyłam rękawice.
Stałam boso na drewnianej, naprawionej przeze mnie podłodze, w spodenkach, które chowałam pod spódnicą mundurka i sportowym staniku. W moim ulubionym fragmencie piosenki wydarłam się razem z wokalistą i zaczęłam uderzać w worek.
- ...make it end?
I feel it deep within, it's just beneath the skin
I must confess that I feel like a monster
I hate what I've become, the nightmare's just begun
I must confess that I feel like a monstet
I, I feel like a monster !
I, I feel like a monster !!!
Uderzałam worek w rytm muzyki wydzierając się jak opętana. Śpiewając (wydzierając się) prawie nie słyszałam muzyki. Nie słyszałam również jak babcia weszła do szopy. Zauważyłam jedynie otwieranie i zamykanie drzwi, które były kawałek za workiem.
Szybko się uciszyłam i pobiegłam wyłączyć wieże, bo dobrze wiem jak babcia nie znosi głośnych dźwięków.
- Coś się stało ? - zapytałam gdyż obecność mojej babci w szopie jest niecodzienna
- Przyszłam abyś mi opowiedziała co się działo w szkole
- Dobrze, siądź sobie - pokazałam ręką na wypoczynek po czym zaczęłam uderzać w worek stając bokiem do staruszki na kanapie - a więc ...
Opowiedziałam jej wszystko z najmniejszymi szczegółami przy czym się popłakałam kilka razy.
Babcia mnie tuliła, głaskała po głowie i tym samym pocieszała.
Lecz gdy jej powiedziałam, że zaśpiewałam z przypadkowym chłopakiem i opisałam jego wygląd zaczęła się dziwnie uśmiechać, powiedziałam jej jeszcze o próbie uśmiechnięcia się. Miałam opowiadać dalej, jednakże zaczęła mi prawić wykład o miłości.
- Stój, stój, stój, zanim się zapędzisz. Po co, nie zrozumiałam kontekstu, nie widzę odniesienia do moich słów, wytłumacz - powiedziałam
- Mówię, że jest pierwszą osobą, do której się uśmiechnęłaś, w dodatku opisałaś go bardzo szczegółowo. Na pewno działo się coś dalej - nawijała
- Nie, ja dalej nic nie kumam. Czasami mówisz za bardzo po swojemu, a za mało po mojemu
- Ehh - westchnęła - opowiadaj dalej
- Już - uniosłam ręce w geście obronnym - nic ciekawego się nie działo, gdy odchodziłam zza rogu wyskoczył jakiś chłopak i... - opowiadałam do momentu wejścia do domu - ... tyle, potem się z tobą przywitałam i przyszłam tu. Koniec.
- Spróbuj poznać bliżej tego chłopaka
- Po co - jojczyłam
- Bo chyba wpadłaś mu w oko, albo on tobie - szturchnęła mnie łokciem w bok
- Wiedziałabym
- Nie, przez rok prałaś się z emocji, więc teraz ich nie rozróżniasz, ale ja wiem. Wszystkich innych opisywałaś pokrótce, a jego już mogę zwizualizować
- Wyolbrzymiasz nie istotne fakty - wstałam z kanapy i poszłam uderzać w worek
- Zobaczysz że mam rację, a teraz zakładaj bluzę, idziemy jeść - wyganiała mnie z szopy
Po jedzeniu wróciłam do swojego azylu gdzie przy głośnej muzyce odrabiałam lekcje. Zasnęłam na starej kanapie słuchając cichych dźwięków Eminema.
Dajta znać czy kojarzycie ten utwór od Skillet i czy w ogóle ktoś go słucha.
1970 słów
Bez zbędnego przedłużania, życzę wam miłego dnia/nocy/południa/wieczoru/popołudnia czy jaką tam porę teraz macie.
Dziana ;P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top