Rozdział 8
Dzień minął szybko. Leżałem w swoim łóżku zastanawiając się czy powiedzieć Lenie prawdę. Prawdę o mnie, o tym że jestem pół Astrantem, że pochodzę z innej planety, że mam moc i że pozwoliłem zabić własną siostrę. Westchnąłem przewracając się na drugi bok, znowu. Powiedzieć czy nie powiedzieć? Nie znamy się wystarczjąco długo żebym musiał jej już mówić. Poczekam, bo może ona stwierdzi że nie chce się ze mną przyjaźnić? Albo znudzę jej się? Gorzej jeśli zmienie przy niej kolor. Ta właśnie myśl przypomniała mi o kopercie od Kamila. Wstałem i po ciemku poszedłem do kuchni. Zapaliłem lamnion przy stole i otworzyłem białą kopertę.
Opanuj swoją moc!
Jesteś Astrantem ale nie umiesz opanować zmiany koloru?
Zapisz się już dziś na zajęcia.
Informacje w zamku
Mała broszurka. Następna kartka była bardziej ciekawa
Na zajęcia indywidualne zapisać się można u Białej Damy lub jej syna Kamila w przeciągu tygodnia.
Położyłem kartkę na blacie tak, żebym rano ją zauważył. Dali mi w pracy tydzień wolnego bo robią mały remont. Więcej czasu dla Leny i nauki opanowania czerwonego potwora.
Następnego dnia poszedłem prosto do zamku. Zapytałem strażnika gdzie znajdę Kamila. Spojrzał na mnie podejrzanie ale kiwnął głową w stronę jednej z wież. Pokój Kamila był obok mojego starego, na drugim piętrze. Zapukałem do drzwi i po usłyszeniu mruknięcia wszedłem.
Pokój był granatowy i zaciemniony przez zasłony
-Kamil? To ja Jai, przyszedłem w sprawie tych zajęć indywidualnych
-pasuje ci co drugi dzień rano? tak od 7:00 do 9:00?- jego głos był podejrzanie zimny i cichy
-Tak, tak. Wszystko okej?- zacząłem się martwić
-ta, niewyspałem sie- mruknął poirytowany
Wyszedłem z zamku i ruszyłem prosto do domu. Kamil miał racje, ludzie zapomniali o Eleonorze i o mnie. Może niedługo uda mi sie wrócić do normalności. Pomyślałem nawet o przeprowadzce na Ziemię.
Dwa tygodnie pózniej
Lekcje opanowania mocy szły coraz lepiej. Na początku chodziło o ty by znaleźć powód zmiany koloru, potem uczyłem sie uspokajać a niedługo nauczę sie zmieniać kolor na zawołanie. Kamil to dobry nauczyciel ale zauważyłem że coś było nie tak. Był markotny, zdenerwowany i rozkojarzony a jak na Kamila to dziwne.
Remont w kawiarni sie przeciągał, Lena wczoraj wyjechała na tydzień. Siedzę więc w domu i szukam sobie jakiegoś zajęcia. Czytałem właśnie "Kulucz Nwes" kiedy ktoś zapukał do drzwi. Złożyłem wiadomości i ruszyłem otworzyć drzwi.
-witaj Jai- Biała Dama nie uśmiechała się
-witaj Biała Damo, mogę w czymś pomóc?- otworzyłem szerzej drzwi wpuszczając ją do środka.
-przychodzę do ciebie nie jako Biała Dama a matka Kamila- zaprowadziłem ją do salonu, zapytałem o coś do picia a kiedy odmówiła przeszła do rzeczy.
-Kamil ostatnio zachowuje się dziwnie. Mało je i mówi. Chyba też nie sypia bo wydaje się zmęczony i nie ma humoru-
-zauważyłem to, już jak z nim rozmawiałem o zajęciach był jakiś dziwny-
-martwię się, nie chce mi nic powiedzieć-
-myślę że trzeba dać mu czas- zawsze jestem tego zdania. Kiedy w życiu coś się dzieje, trzeba dać sobie czasu a się ułoży.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i mama Kamila wyszła. Naszła mnie myśl że może powinienem poszpiegować Kamila i dowiedzieć się co się dzieje ale przeszła tak samo szybko jak się pojawiła.
Postanowiłem przjeść się do Eleonory na cmentarz. Kamil miał rację, wszyscy o niej zapomniali. Zapominali też o mnie. Kupiłem w kwiaciarni bukiet tulipanów i poszedłem dalej. Usiadłem na ławeczce przed grobem, ciekawe jak zaczarowałam tamten bukiet. Wyrzuciłem go dwa dni temu bo wkońcu zaczął się psuć. Na grobie leżał świeży bukiet niebieskich kwiatów. Wcześniej nigdy takiego nie było. Czyżby ktoś jeszcze pamiętał?
Z cmentarza poszedłem do lasu, nie tam gdzie zawsze chodziła Eleonora. To tak jakbym siedział w jej pokoju. Po prostu nie. Usiadłem koło rzeki. Czy ja muszę mówić Lenie prawdę? Mógłbym przenieść się na Ziemię, zostawić życie na Kuluczu, moje problemy. Iść do pracy, znaleźć mieszkanie a może nawet założyć rodzinę.
Gdzieś w lesie strzeliła gałązka, tak się zamyślełem tym życiem na Ziemi że nie zauważyłem że już wieczór. Zanim wróciłem do miasta minęło dobre pół godziny. Ruch na ulicach był dziwnie duży, każdy szeptal miedzy sobą. Zauważyłem wymykającego się Kamila, powinienem za nim pójść?
Zdecydowałem się pójść. Szedł szybko, przygarbiony co jakiś czas odwracał się jakby sprawdzając czy nikt go nie śledzi. Moje szczęście że mnie nie zauważył. Dotarł do rzeki i przekroczył ją. Czar sprawił że nie widziałem czy jest blisko brzegu czy poszedł dalej a ja nie mogłem iść za nim. Weschnąłem zirytowany i wróciłem do domu.
Dni przedłużały się. Kamil odwołał nasze zajęcia na czas nieokreślony. Siedziałem teraz albo w domu albo na cmentarzu. Nie chciałem iść nad rzekę, miałem przeczucie że mi nie wolno. Czytałem więc wszystko co miałem w domu. Potem książkę o przeniku.
Nie sądziłem że do przeniku dtzewa służą tylko dlatego że jest ich dużo. Myślałem że mają jakąś specjalną moc.
Tak dawno nie widziałem Leny. Jej brązowych włosów i oczu. Tego uśmiechu. Miałem dziwne uczucie w okolicach klatki piersiowej. Jakby coś mnie wyżerało od środka. Bałem się ze mnie zostawi. Że znudzę się jej albo pozna kogoś lepszego. Chciałbym żeby poznała kogoś kto nie będzie jej oszukiwał tak jak ja. Kogoś o kogo może się troszczyć i kto będzie tylko dla niej.
Czułem się naprawdę dziwnie. Nie miałem na nic ochoty ale chciałem coś robić. Wstałem więc i wyszedłem kierując się do szklanego drzewa przeniku.
Położyłem rękę na szkle i pomyślałem o domu Eleonory. Znalazłem się przy drzewie za miastem. Poszedłem poboczem prosto w stronę budynków. Nie wiem dlaczego chciałem przyjść tutaj. Może chciałem zobaczyć jak żyła? A może chciałem poczuć sie normalny?
Wszedłem do miasta. Większość budynków była z cegły. Szedłem pierwszą ulicą w dół. Doskonale wiedziałem ze minąłem jej poprzedni dom. Dom dziecka. Poszedłem dalej, nie chciałem stać i się przyglądać. Chciałem się przejść, pomyśleć i odpocząć.
Zaczęło robić się ciemno więc wróciłem na Kulucz. Nadal było tam poruszenie, nie wiem dlaczego. Przeszedłem kilka kroków kiedy usłyszałem szept
-jesteś potworem-
Odwrocilem sie w stronę głosu, nikogo nie było. Musiało mi się przesłyszeć. Wzruszyłem ramionami ale poczucie winy które lekko ostatnio odpuściło uderzyło mnie z zwiększoną siłą. Postawiłem kolejny krok i wtedy huk.
Dźwięk wypełnił chyba cały Kulucz. W uszach mi piszczało i chwilowo ogłuchłem. Sparaliżowało moje ciało a w mojej głowie jak mantra rozbrzmiewało jedno słowo potwór.
Odwróciłem się do drzewa przeniku a moje oczy stały się szersze. Tam gdzie kiedyś znajdowała się półokrągła kopuła i szklane drzewo były tylko odłamki szkła. Liście o kolorach mocy rozkruszyły się na pył. Całe miasto zbiegło się w koło ale co gorsze całe miasto patrzyło na mnie. Myślą że to ja.
Czyjaś dłoń chwyciła moje ramie i pociągnęła w stronę mojego domu. Zszokowany nie stawiałem oporu. Zostałem wciągnięty do domu i kiedy drzwi sie zamknęły dotarło do mnie że będę o to oskarżony. A potem spadła gorsza prawda.
Bez drzewa nie zobaczę Leny.
Po pierwsze: przepraszam! wiem iż rozdziały miały być co tydzień ale nie wyrabiam i dlatego będą od teraz co dwa tygodnie w soboty. Naprawdę przepraszam wszystkich którzy czekali, staram się nadal ale tydzień na napisanie rozdziału i poprawienie go to trochę mało więc...
Jakieś pomysły o co chodzi? Rozdział za dwa tygodnie ~ImFA
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top