1
- No dawaj! Zejdź w końcu!
- Boje się...
- Możesz mi zaufać!
- Tobie Jeff? Już prędzej niech spadnie z drzewa niż ci zaufa!
- Zamknij mordę Ben!
- Mówię tylko prawdę!
- Nie kłóćcie się proszę...
- Przepraszam Sally, już nie będziemy.
- Sally proszę skacz. Złapie cię!
- N-no dobrze...
Tak się dzieje gdy zostawisz nastolatków samych z 8 letnią dziewczynką. Nasza ekipa pojechała na ,,mordercze,, wakacje, a z racji że na nie zaspaliśmy podrzucili nam Sally, ponieważ jest jeszcze za ,,mała,, na mordowanie. Coś im nie wierzę. Ta mała jest zdolna do wszystkiego.
Gdy Sally w końcu zeskoczyła z drzewa, poszliśmy we trójkę do rezydencji Slendy'ego. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na wielkiej krwistoczerwonej skórzanej kanapie.
- Powiedz mi proszę - warknął Jeff - jak żeś tam kurwa wlazła?
- Z-zobaczyłam kotka, który wszedł na drzewo i nie mógł zejść....
- I weszłaś tam żeby mu pomóc? - spytałem
- Tak... Ale gdy tylko znalazłam się na drzewie kotek z-zeskoczył, a j-ja n-nie u-umiałam zejść.... - zaczęła łkać dziewczynka.
Jeff wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju. Położył ją do łóżka i po chwili wrócił do salonu przeskakując przez kanapę i lądując na moich kolanach.
- Kurwa zarumieniłem się! Chłopie ogarnij się nie jesteś gejem! - Pomyślałem coraz bardziej rumieniąc się.
Jeff widząc to, złapał mnie za plecy i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Widząc że się opieram, jedna ręką złapał moje dłonie oplatając w nie swoje palce, a drugą złapał mój podbródek i przysunął bliżej siebie. Byłem cały czerwony.
- Nasz skrzat się zarumienił ~ - powiedział Jeff, nie przestając przysuwać się bliżej. Gdy byliśmy na tyle blisko i nasze nosy się stykały, Woods chciał mnie pocałować lecz ta cudowną chwilę przerwał przeszywający krzyk Sally.
Szybko wstaliśmy z kanapy i pobiegliśmy do pokoju gdzie była dziewczynka. Siedziała na łóżku opatulona kocem, trzymając swojego misia przesiąkniętego krwią. Usiadłem z Uśmiechniętym koło 8 latki i spytaliśmy co się stało.
- T-to znowu o-on.... O-on tu był..... D-dotykał mnie.... - szeptała przerażona Sally natychmiastowo przytulając się do Jeffa.
- Spokojnie.... Nic ci tu nie grozi.... Idź już spać...
- B-boje się być tu sama....
- No dobra rodzinko mam pewien pomysł - oznajmił dumny siebie Jeff wstając z łóżka dziewczyny.
- Już się boje...
- Masz czego skrzacie ~ - powiedział chłopak patrząc na mnie. Bądź co bądź bałem się go. Był o ponad głowę wyższy, silniejszy i miał większe doświadczenie.... Ja siedzę przed komputerem i dręcze innych, a on? On zabija z zimną krwią niewinnych ludzi których napotka na ,,jego,, ulicy.
W końcu zabraliśmy się za ,,genialny,, pomysł chłopaka. Postanowił zanieść nasze łóżka do wielkiego, lecz pustego pokoju. Najpierw przenieśliśmy łóżko Sally, potem moje, a na końcu tego popaprańca. Gdy miałem już usiąść by złapać oddech poczułem jak ktoś obejmuje mnie wokół talii, a następnie gwałtownie podnosi.
- Nie śpimy królewno, to nie koniec.
- Przecież przenieśliśmy już łóżka? Co ty chcesz jeszcze robić?
- Skoro będziemy opiekować się Sally jeszcze sporo czasu musimy sobie coś ustalić
- Czyli co? Że jesteś debilem? To wszyscy wiedzą hah.
- Haha bardzo śmieszne kurduplu. Do rzeczy. Sally od teraz Ben jest twoją ciocią, a ja jestem twoim wujkiem
- Czekaj co?! Od kiedy?!
- Nie marudź!
Moglibyśmy się przedrzeźniać jeszcze dobre parę minut, ale zwróciliśmy uwagę na dziewczynę, która skuliła się przestraszona pod kołdrą.
- Brawo debilu! Bardzo mądrze postanowiłeś!
- Zamknij się suko!
Jeff podszedł bliżej dziewczynki i usiadł koło Sally. Przysunął się bliżej i objął jedną ręką. Dziewczynka wzdrygnęła się, lecz po chwili doszła do siebie.
- Nie martw się, nic ci nie zrobię. Będę dobrym wujkiem.
- Napewno?...
- Obiecuję!
- No dobrze...
Dziewczynka zeskoczyła z łóżka i powolnym krokiem podeszła do mnie. Chwilę na mnie popatrzyła i wyciągnęła ręce w moją stronę.
- Ciociu na rączki. - powiedziała dziewczynka
Jeff o mało co nie udusił się ze śmiechu, ale mnie to nie obchodziło. Schyliłem się i podniosłem Sally, która owinęła ręce i nogi wokół mnie by nie spaść
********
Siedziałem na podłodze z Sally i bawiłem się z nią lalkami gdy Jeff zaczął wydzierać się na cały głos.
- Kolacja!
Odłożyliśmy zabawki i poszliśmy do kuchni gdzie był już Jeff. Posadziłem dziewczynkę koło mojego krzesła, a następnie sam usiadłem. Uśmiechnięty podał nam talerze z przypaloną jajecznicą i bekonem który leżał nie wiem ile w lodówce.
- Do Masterchef'a się zapisz, na pewno wygrasz ze swoją spaloną jajecznicą!
- Ej no starałem się, weź to doceń!
- Tym się można zatruć!
- Mogę sok?....
Spojrzeliśmy na Sally, a potem na jej talerz. Pusty....Cholera! Zapomniałem, że nie ważne co dasz jej do jedzenia ona to zje!
- Kurwa Jeff zrób coś! - krzyknąłem do chłopaka widząc jak dziewczynie robi się nie dobrze.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łazienki. Posadziłem na krzesełku i podałem plastikową miskę.
- Jak zrobi ci się jeszcze bardziej niedobrze.... To wiesz co masz robić tak?
- Mhm.... - mruknęła ledwo żywa dziewczynka.
Wyszedłem z łazienki i poszedłem do mojego pokoju. Chciałem usiasc na łóżku, ale zapomniałem, że nasze łóżka są w innym pokoju. Wyszedłem więc z pokoju i skierowałem się do wyjścia. Gdy omijałem kuchnie Jeffa nigdzie nie było więc pomyślałem, że jest w swoim pokoju. Wyszedłem z rezydencji i usiadłem pod drzewem. Patrzyłem w niebo... To mnie zawsze relaksowało... Spojrzałem na gałęzie drzew i omal co na zawał nie zszedłem
- Kurwa debilu przestraszyłeś mnie! - krzyknąłem zdenerwowany do Jeffa, który zwisał do góry nogami z drzewa
- Nigdy tak nie robiłeś?
- A kto normalny tak robi?
- No ja
- Pytałem się kto normalny, a nie jaki psychopata
- Ale śmieszne.
Po kilku minutach wróciliśmy do rezydencji. Pierwsze co przykuło naszą uwagę była Sally siedząca przed telewizorem oglądająca ,, Candle Cove ,, czyli upiorną nie wiem czy można to określić jako bajkę? Po chwili spojrzałem na Jeffa, który grzebał coś w szufladzie w swoim pokoju. Widziałem to dobrze ponieważ ta szuflada była koło drzwi, a z salonu było ją dobrze widać. Grzebał tak kilka sekund, aż w końcu coś z niej wyjął i schował do kieszeni po czym wyszedł z pokoju.
- Popilnujesz Sally? Ja wychodzę na spacer.
- No dobrze.... A kiedy wrócisz?
- Późno.
- O i jeszcze jedno - dodał Jeff - nie wchodźcie do mojego pokoju.
- No dobrze
- Pa
- Pa
Chłopak wyszedł z rezydencji, a ja zająłem się Sally. Moja ciekawość jednak wzięła górę. Wstałem z kanapy i powędrowałem do pokoju Jeffa. Drzwi były zamknięte na klucz jednak udało mi się je otworzyć starym drutem. Gdy tylko otworzyłem drzwi poczułem okropny smród.
- Jak tu wali, boże!
Nie powinienem tam wchodzić..... W całym pokoju ściany były pobrudzone krwią. Na podłodze walały się laleczki voodoo i wszędzie śmierdziało. Gdy miałem już wyjść coś przykuło moją uwagę, była to ściana cała obklejona zdjęciami ludzi. Na każdym zdjęciu prawie każdy był przekreślony lub miał wbitą żyletkę czy scyzoryk. Spojrzałem na jedno zdjęcie. Nie było ani przekreślone ani uszkodzone żyletką. Była na nim kobieta. Na zdjęciu miała narysowany łańcuch na szyi i łzy. Obrazek leżał na podłodze, a obok niego było coś metalowego.W pokoju Jeffa nie działało światło więc wziąłem latarkę i zaświeciłem w metalowy przedmiot.
- Co do chuja....
To coś było najprawdziwszym łańcuchem pobrudzonym krwią... Zobaczyłem że łańcuch prowadzi do ściany. Gdy zaświeciłem latarką na ścianę zaniemówiłem... Na ścianie była przykuta kobieta ze zdjęcia. Miała wycięty uśmiech na twarzy, a na szyi łańcuch... Była cała pokaleczona, a na brzuchu miała wycięty uśmiech i napis ,,smile,,. Koło niej leżały brudne talerze po jedzeniu oraz szklanki.
- Przynajmniej daje jej jeść....
- W-wypuść m-mnie.... Proszeee.... - wymamrotała ledwo żywa kobieta.
Odszedłem od niej i przewróciłem się o jedną z laleczek voodoo. Miała różową skórę i białą suknię z czarnymi kształtami gwiazdy, krzyżyka i koła. Miała białe długie włosy,ogon i rogi. Nosiła duże okrągłe okulary z sercem. Wyglądała chyba jak demon? Nagle usłyszałem jakiś huk.
- Co ty tu robisz?
- KURWA JEFF!? TO NIE TAK JAK MYŚLISZ!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top