<2>

~Następny dzień~

Czekaliśmy na Pedro z Nico.

-Pedro dalej nie ma.
-Najwidoczniej.
-Pacz kto idzie Lutteo.
- Patrzeć na nich nie mogę
-Myślałem że już nie kochasz Luny.
-Bo nie kocham.
-Więc co.
- Chodzi o Matteo.
- Spokojnie Simon on jest dobry nie zkrzywdzi Luny.
- Nico tu nie chodzi o Lunę jasne!
- Em no dobra więc o co.
- Jesteś moim przyjacielem prawda?
- No jasne.
- Nikomu tego nie powiesz.
- No oczywiście.
- Bo ... ale nie śmiej się ... po-po-doba mi się M-matt-e-eo.
- Wow Simon gratuluję , ale mam pewną uwagę Matteo jest bardziej hetero.
- Wiem ja to wszystko wiem ale jak na niego patrzę mam motylki w brzuchu i ledwie mogę oderwać wzrok, już nie mówiąc o całej reszczie.
- Simon nie wiem jak to zrobię ale co w tym pomoge.
-Dzieki stary.

~ Time skip~

Szłem do domu i nagle zobaczyłem Lune.
- Ej Lunka możemy pogadać.
- Kej.
- Nooooo więc powiedz mi jakim chłopakiem jest Matteo.
- No jest miły, kochamy ,ach po prost idealny.
- Też tak bym chciał...eeeee znaczy chciałbym być takim kimś dla swojej dziewczyny której nie mam.
- Kiedyś se taką znajdziesz.
- Luna jesteś taką optymistką.
- Się wie.

Jestem już w domu znów sam. Znowu kończę dzień tak samo jak zacząłem w łóżku, sam w łóżku, sam w łóżko bez mojego Matteo.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top