9

*&-#$

Co się stało? Dlaczego leżę na podłodze..? Dlaczego wszędzie jest tak biało..? To obrzydliwe... Nie chce tu być! Wypuśćcie mnie! 

Widzę coś! Jest rozmazane, ale widzę... chce się tam dostać! Muszę stąd uciec! 

Wstałem i pomimo trzęsących się nóg ruszyłem przed siebie. Tak blisko! Mam to na wyciągnięcie ręki! 

Moje ciało przeleciało, przez dziurę w wielkiej pustce w jakiej byłem zaledwie kilka sekund temu. Rozejrzałem się, ale jedyne czego byłem pewny to to, że moje ciało znajduje się na śniegu. 

Co to za dziwne uczucie..? Dlaczego czuję jakbym spełnił moje największe marzenie..? Jakie ono było..? Nie wiem... Nic nie wiem... jak mam na imię..? Gdzie aktualnie jestem..? Czym jestem..?

Podniosłem się i powoli zacząłem kierować się w stronę jakiejś ściany. Była wielka, a pośrodku znajdywały się drzwi. Usiadłem pod nimi i uderzyłem czaszką o ich powierzchnię. Ku mojemu zdziwieniu po chwili odezwała się zza nich pewna kobieta...

~***~

Duchy... rozmawiałem z duchem... z tak obrzydliwą kreaturą... dlaczego musiała mi się ujawnić? Dlaczego wyszła zza tych jebanych drzwi?! 

Mogliśmy żyć tak do końca życia... W niewiedzy... Ale ona wolała się ujawnić... I zdechnąć... Wszyscy tu zdechli... To było takie proste... Po prostu zmienili się w proch... Te pomyłki... Najzwyklejsze w świecie pomyłki... Wszystkie pomyłki powinni skończyć tak samo... Wszystkie...

W$ZY-STK!#

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top