Rozdział XXIV

Rozdział zawiera wulgaryzmy, czytasz na własną odpowiedzialność!

Obudziłam się na drugi dzień. Dalej byłam przywiązana do łóżka. Zaczynało robić mi się strasznie zimno. Czułam, że za chwilę się rozchoruje. Zamrugałam kilka razy aby przyzwyczaić oczy do światła. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i napotkałam spojrzenie Mike'a. Gapił się na mnie dziwnym wzrokiem. Jednak był jakiś przygaszony, smutny. Szybko odwróciłam wzrok, nie potrafiłam na niego normalnie patrzeć. Nie po tym co mi zrobił. Nie pamiętałam nawet jak to się stało, że się tu znalazłam. Ostatnie co zostało mi w głowie to moja rozmowa z Jake'em. Bardzo za nim tęskniłam. Miałam wielką nadzieje, że mnie już szukają. Obawiałam się o swoje życie. Toma na szczęście nie było nigdzie w pobliżu. Jednak to nie zmieniało faktu, że gdzieś mógł być. Jak ja mogłam być taka głupia? Jak mogłam nie zauważyć, że jest coś nie tak? Przecież Mike był naszym przyjacielem. Co prawda przez ostatni czas zachowywał się inaczej. Myślałam jednak, że to z powodu braku dziewczyny. Niestety chyba się pomyliłam. Nie potrafiłam się nawet do niego odezwać. Jak to jest, że człowiek będąc twoim przyjacielem nagle staje się wrogiem? W dalszym ciągu nie umiałam zrozumieć jego zachowania.

Zastanawiałam się czy Dylan powiedział wszystko moim rodzicom. Tak szczerze mówiąc, wolałabym aby to zrobił. Może oni pomogliby mnie odnaleźć. Przez ten czas w tamtym okropnym miejscu, zdałam sobie sprawę, że nie byłam dobrą córką. Ile razy mama próbowała zacząć rozmowę... ech... nie chciałam jej słuchać. Może jednak martwią się o mnie? Może nie jestem im obojętna? W mojej głowie było wiele pytań dotyczących całej tej sytuacji. Jednak ja nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. Nie miałam pojęcia, co działo się u mnie w domu. Czy myślą o mojej osobie? Z moich rozważań egzystencjalnych wyrwał mnie głos Mike'a:

— Ashley? Spójrz na mnie, porozmawiaj ze mną. Proszę cię — mówił ciężko oddychając.

Nie spojrzałam na niego, ani się nie odezwałam. W jego głosie było słychać desperację. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, to wszystko było takie ciężkie. Jak ja mogłam tak po prostu się do niego odezwać? Nie sądziłam, aby ktoś na moim miejscu to zrobił. Czy on nie potrafił zrozumieć co zrobił? Zranił mnie w każdy możliwy sposób, wydał moje życie na łaski tego drania.

Nie miałam zielonego pojęcia, co on zamierza ze mną zrobić. Nie wiedziałam do czego jestem mu potrzebna. Nie rozumiałam co stało się z jego przeszłością, że jest taki, a nie inny. Czy istniał sposób aby mu pomóc? Może potrzebował przyjaciół? Może był zagubiony? A może po prostu chciał się zemścić? Co ja wyprawiam? Cały czas przewijały mi się pytania w głowie. Przecież te rozważania i tak by mi w niczym nie pomogły, jedynie rozmowa. Tylko czy ja miałam ochotę się do niego odezwać? Pytanie brzmiało, czy ja potrafiłam to zrobić?

— Ashley! Mówię do ciebie! — wykrzyczał Mike.

Nawet nie wiem co do mnie mówił, nie zwróciłam na to uwagi. Byłam zajęta swoimi myślami. A po za tym po co miałam z nim rozmawiać? Potrafił wydać mnie temu idiocie, to niech sam ze sobą rozmawia - pomyślałam.

— Ashley posłuchaj mnie. Nie chciałem żeby tak wyszło. To było dla mnie bardzo trudne. Obiecuje ci, że postaram się nas stąd uwolnić. Tylko proszę zaufaj mi — powiedział Mike.

— Nie potrafię ci... — Nie dokończyłam wypowiedzi, bo w tej chwili wszedł Tom.

Słyszał to co mówił Mike? Zrobi coś? Może jednak wcale nic nie słyszał? Oby tak było. Bo inaczej skończyłoby się tragicznie. Podszedł szybkim krokiem do łóżka na którym byłam. Popatrzył na mnie po czym rzekł:

— Moja księżniczka wstała. Bardzo dobrze, że jesteś w spódniczce. — Uśmiechnął się dziwnie i poruszył znacząco brwiami.

Nie proszę, to nie mogła być rzeczywistość, to musiał być sen. Powiedzcie mi, że on nie chce tego zrobić. Nie może, prawda? A co jeśli jednak? Co ja mogę? Rąk nie mogę użyć, ale chwila mam jeszcze nogi. Czy może jednak spróbować rozmową? Sama już nie wiedziałam co mam zrobić. Przytłaczało mnie to wszystko. W jednej chwili czułam jak spływają mi słone łzy po policzku. Czemu? Nie miałam zielonego pojęcia.

— Czego wyjesz?! — powiedział zdenerwowany Tom.

— Nie wiem kurwa, nie wiem! Chcę do domu, wypuść mnie! — Zaczęłam się szarpać.

Ilekroć ciągnęłam ręce, to sznur zaciskał się jeszcze bardziej, raniąc moją delikatną skórę. Zaprzestałam moich działań, gdyż nie chciałam mieć gorszych śladów, których pewnie i tak było pełno.

Tom przysiadł bardzo blisko mnie i zaczął jeździć ręką po mojej gołej nodze, a drugą po policzku.

— Kochanie, pomarzyć dobra rzecz. — Zaśmiał się ironicznie.

— Dlaczego to robisz?! Co ja ci takiego zrobiłam?! — krzyczałam mocno szlochając.

— Skarbie ja dopiero mogę zacząć robić. — Przybliżył się do mnie i powiedział to, patrząc na mnie.

Moje serce zamarło. Łzy lały się strumieniami. Czy tak właśnie miało skończyć się moje życie? Taki miał być mój koniec? Miałam jeszcze tyle życia przed sobą. Tyle chwil do spędzenia. Nie chciałam aby to właśnie tak się zakończyło.

Kopnęłam Toma w bok. Co go zszokowało, bo nie był na to przygotowany. Jednak bardzo go to rozłościło. Zwinnym ruchem położył mnie, a nogi przywiązał w rozkroku do łóżka. Już teraz nic nie mogłam zrobić. Po jaką cholerę to wymyśliłam? Potrzebne mi to było? Tom wyszedł wkurzony z pomieszczenia, ale po nie całej minucie wrócił. To co zobaczyłam w jego ręku. Bardzo mną wstrząsnęło. Mike próbował się uwolnić. Ożywił się.

— Pożałujesz mała dziwko! — rzekł, stając nade mną. Przestraszyłam się.

Jednym ruchem pociągnął nożem wzdłuż mojej lewej nogi. Poczułam przeszywający ból, a następnie ciecz, która leciała jak szalona. Moje oczy zaszły mgłą. Płakałam bardzo mocno, zanosiłam się wręcz tym płaczem.

***

Jak się obudziłam Mike był przy moim łóżku. Lewą rękę miał przywiązaną do ramy łóżka, a drugą dotykał mojej nogi. Tak strasznie to bolało. Nie pamiętałam dokładnie co się stało, chyba musiałam stracić przytomność. Jednak po chwili wszystko wróciło z podwójną siłą.

— Ashley? Jak się czujesz? — Mike zapytał z troską w głosie.

— Kurwa a jak mam się czuć?! Pojebało cię?! — wykrzyczałam oburzona jego nie do rzecznymi pytaniami.

— Przepraszam! Uspokój się, im gorzej będziesz się szarpać tym bardziej sznury będą się zaciskać. Opatrzyłem ci nogę — rzekł bardziej stanowczo.

— Czy ty masz po kolei w głowie?! Jak mam się uspokoić, skoro czuje ogromny ból, który przeszywa mnie całą?! Ręce mam całe poranione! — Dalej na niego krzyczałam. Nie potrafiłam się opanować.

— Ashley, przepraszam! — Opuścił głowę na dół.

Super! Znowu zbierało mi się na płacz. Nie chciałam tam być, chciałam tylko wrócić do domu. Do przyjaciół, do mamy i taty. Czy to tak wiele? Boże za jakie grzechy?! - pomyślałam.

— Ashley jesteś cała rozpalona! —Mike próbował dotknąć mojego czoła, jednak sznur mu to uniemożliwiał.

— Zostaw mnie! Sam do tego doprowadziłeś! — Nie mogłam się uspokoić.

— Ashley proszę cię, nie chciałem żebyś cierpiała. — W jego głosie słyszałam sam smutek i żal.

— Ale cierpię i to przez ciebie — powiedziałam wcale nie kryjąc urazy.

— Przepraszam, nie chciałem żeby tak wyszło.

— A jak kurwa miało wyjść?! Miałeś mnie razem z nim wykorzystać? Miałeś mnie tylko jemu oddać? Miałam znaleźć się w rowie? No jak kurwa miało być?!

— Proszę cię nie mów tak! Nigdy nie zrobił bym ci krzywdy! — Również zaczął krzyczeć.

— Wytłumacz mi! Bo już nie potrafię znieść tej niewiedzy!

— Ech... dobrze wszystko ci opowiem — powiedział zrezygnowany.

— Słucham! — oznajmiłam.

— Byłem przez niego szantażowany. Wiedział coś czego nie powinien. Stwierdził, że jeśli nie zrobię tego czego oczekuje, to moja tajemnica wyjdzie na jaw.

— Chcę wiedzieć co to za tajemnica, teraz to i tak już nie ważne, nawet nie wiemy czy wyjdziemy z tego cało. — Rozmawiając z nim, nie patrzyłam na niego. Nie potrafiłam.

— Ashley... ja nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy. Wiem, że od zawsze traktowaliśmy się jak przyjaciele. Jednak w pewnym momencie zauważyłem, że jesteś coraz piękniejsza. Zawsze tak uważałem, tylko późno zdałem sobie z tego sprawę. Potem pojawił się Jake. Byłaś nim zachwycona, widziałem, że coś się święci. Podobał ci się, zawsze gdy go widziałaś tańczyły iskierki w twoich pięknych oczach. A potem... zostaliście parą. Wtedy dopiero zrozumiałem, co tak na prawdę do ciebie czuję. To wszystko straciło dla mnie sens. Byłem wściekły na siebie, że tak późno przyznałem się sam przed sobą — mówił cały czas patrząc na mnie, pewnie sprawdzał moją reakcję na jego słowa.

Słuchałam jego opowieści w osłupieniu. Jak to możliwe, że nic nie zauważyłam? Nie wiedziałam jak mam się zachować. Nigdy nie postrzegałam go jako potencjalnego kandydata na mojego chłopaka.

— Dlatego ostatnio tak dziwnie się zachowywałem. Nie wiedziałem jak się przed tym uchronić. Nie mam pojęcia jak Tom się o tym dowiedział, ale zarzekał się, że jeśli mu nie pomogę, to wszystko ci powie. Nie chciałem tego, sam miałem ci to wyjaśnić. W tej kawiarni ech. Ja zastanawiałem się jakby to było, gdybyś tak na mnie patrzyła. Jednak myślałem jeszcze wtedy co ze mnie za człowiek skoro mam cię tak skrzywdzić. Zastanawiałem się jak mam to wszystko zrobić. Ashley przepraszam cię, wybacz mi — dodał po chwili, gdy ja milczałam.

Dalej nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego logicznego zdania, które miało by sens. To wszystko przez miłość do mnie? Jednak to go nie usprawiedliwiało.

— Ashley proszę cię odpowiedz coś.

— Co mam ci odpowiedzieć? Dlaczego nic nie powiedziałeś? Rozmowa zawsze pomaga. — W końcu odpowiedziałam.

— Nie wiedziałem jak mam to zrobić. Byłem nieśmiały.

To wszystko zaczynało układać się w logiczną całość. Jego zachowania. To całe zamieszanie, tylko dlaczego? To wszystko straciło dla mnie sens. Nie potrafiłam mu zaufać, zranił mnie. Nawet jeśli ja bym mu wybaczyła, to Dylan i Jake nie dadzą mu spokoju. Tylko, że ja nie wiem czy potrafiłam mu wybaczyć. Umiałabym to zrobić? Myślałam nad tym intensywnie.

Po chwili wszedł Tom do pomieszczenia, zauważył, że się ocknęłam. Przyszedł bliżej, gdy zobaczył, że krew już nie leci, odwiązał Mike'a i chciał go usadzić na krześle. Jednak on mu ma to nie pozwolił, walnął Toma. Ten zatoczył się trochę do tyłu trzymając swój nos. Widziałam, że sączy się czerwona ciecz. Mike doskoczył do niego i zaczął okładać go pięściami. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nie chciałam na to patrzeć, dlatego odwróciłam głowę w stronę ściany. Słyszałam raz po raz zadawanie ciosów. Zacisnęłam oczy by znowu nie płakać. Gdy odwróciłam głowę zauważyłam, że Tom nie pozostał mu dłużny i teraz oboje się bili.

— Nie pozwolę ci już więcej jej skrzywdzić! — krzyczał Mike.

— To jeszcze nie wszystko co dla niej przygotowałem! — zawtórował Tom.

Niestety nie mogłam nic zrobić. Nie miałam siły. To wszystko mnie przytłaczało. Czułam się okropnie. Głowa mi pękała, ręce i nogi miałam słabe i poranione. Moja gorączka chyba się nasilała. Zaczęłam trząść się z zimna. Po prostu zasnęłam.

***

Obudziły mnie wołania Mike'a. Dziwne, słyszałam wszystko jakby przez mgłę. Nie pamiętałam co się stało. Jednak gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że Mike jest przywiązany do krzesła i siedzi z jakieś półtora metra ode mnie. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia co tam się stało. Jednak mój były przyjaciel miał całą twarz w ranach tak samo knykcie, które były bardzo podrapane.

— Co-co się stało? — wydukałam zmęczona.

— Już myślałem, że się nie obudzisz — rzekł.

— Czemu znowu jesteś związany?

— Nic nie pamiętasz?

— Nie? A powinnam?

— Och Ashley... Zaczęłaś się cała trząść, szlochałaś, próbowałaś się wyrwać, mówiłaś coś pod nosem. Gdy cię zobaczyłem nie mogłem tak stać bezczynnie. Podbiegłem do ciebie aby zobaczyć co się dzieje. Wtedy Tom mnie zaatakował. Miał przewagę. Po czym ty straciłaś przytomność. A ja? No cóż zostałem znowu złapany. Przepraszam, że miałem szanse, ale jej nie wykorzystałem. — Zrobił minę skruszonego psa.

Co się ze mną działo? Czy to wszystko przez minione wydarzenia, czy po prostu to gorączka dawała o sobie znak?

Witam Kochani!

Ten rozdział to mój rekord!
Może nie jest rewelacyjny, ale pisanie dla Was poprawia mój nastrój!
Pozdrawiam Impossible9891 😊

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top