Rozdział XXII
Czytasz ten rozdział na własną odpowiedzialność, użyte są wulgaryzmy.
Po chwili usłyszałam jak ktoś dostaje po twarzy. Nie, to nie może być prawda. Jego rozumiałam, ale... Nie po prostu nie. To było niemożliwe. Łzy same cisnęły mi się do oczu, po czym płynęły strumieniami.
Płakałam i nie mogłam przestać. Jednak usłyszałam, że drzwi od pomieszczenia, w którym byłam, otworzyły się. Zobaczyłam, że zbliżają się do mnie dwie postacie. Nie myliłam się. Rozpoznałam ich głosy. Przede mną stanęli Tom i Mike. Po prostu nie mogłam znieść tego, że nas zdradził. Dlaczego nic nie zaczęłam podejrzewać? Pewnie to on powiedział mu o Jake'u. Zaczęli mi się przyglądać.
— Och nasza księżniczka wstała — powiedział Tom.
— Czego ode mnie chcesz? —Podniosłam głowę by na niego spojrzeć.
— Kochanie, potrzebuję cię do zabawy. — Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
— Co? Jak to? Do jakiej zabawy? Co ty pieprzysz? — zapytałam przerażona.
— Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
— Nie rozumiem w co ty grasz. — Zaczęłam się szarpać, bo chłopak usiadł bardzo blisko mnie.
— Nie wyrywaj się skarbie, bo będzie gorzej bolało. — Dotknął mojego policzka. Szybko odsunęłam głowę. Jednak on mi na to uniemożliwił. Złapał mocniej mój podbródek i zmusił mnie bym na niego spojrzała. Chodź ja wcale nie chciałam. Nie potrafiłam na niego spojrzeć. Tak samo jak na Mike'a, a on patrzył tylko na tę całą sytuację.
— Patrz na mnie jak do ciebie mówię.
— Nie chcę! Nie rozumiesz tego?! Nigdy na ciebie nie spojrzę! — Mówiłam podnosząc głos.
— Jaka zadziorna. Mmm podoba mi się — rzekł uradowany.
— Puszczaj mnie! — krzyczałam przez łzy.
Tom wstał z łóżka i poszedł po coś do innego pomieszczenia. Przyniósł ze sobą taśmę i mnie zakneblował abym nie mogła krzyczeć. Naprawdę nie rozumiałam co ja mu takiego zrobiłam. A Mike? Nawet palcem nie ruszył aby mi pomóc. Taki z niego przyjaciel? Jednak widziałam, że cierpi widząc mnie taką. Po czym wyszli ode mnie. Zostawiając mnie tak samą i bezbronną. Byłam na łaskach tego idioty.
*DYLAN*
Obszedłem cały stadion szukając gdzieś Ashley, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Próbowałem się do niej dodzwonić, ale odzywała się poczta głosowa. Zauważyłem w tłumie Jake'a, więc do niego podszedłem.
— Widziałeś gdzieś Ashley? — zapytałem chłopaka.
— Miała iść do Toy Toy'a
— Właśnie stamtąd wracam. Nigdzie jej nie widziałem.
— Co? Ale jak to?
— No nie ma jej nigdzie. Nie mówiła ci, że może wraca do domu, albo coś? — zapytałem, trochę się niecierpliwiąc.
— Mówiła, że wróci za kilka minut. Nie mam pojęcia co się mogło stać — odpowiedział zaskoczony tą całą sytuacją.
— Jake, a co jeśli stała jej się krzywda?
— Co? Nie mów tak, proszę cię... Nigdy sobie tego nie wybaczę. Bo to wszystko przeze mnie.
— Przestań, nic nie jest przez ciebie.
— Owszem jest, bo nie poszedłem z nią. Dzwoniłeś do niej? — powiedział, wkurzając się.
— Tak, ale odzywa się poczta głosowa.
— O cholera! A jak to Tom?
— Też tak myślę.
— Trzeba znaleźć resztę i udać się do jej domu. Trzeba poinformować o wszystkim jej rodziców. Wiem, że nic nie wiedzą o całej tej sytuacji, ale musimy powiedzieć dorosłym, sami nie damy rady.
— Wiem, żałuję, że wcześniej jej do tego nie nakłoniłem.
Zebraliśmy wszystkich i udaliśmy się do domu Ashley. Jednak nigdzie nie mogliśmy znaleźć Mike'a. Najdziwniejsze było to, że jego komórka również nie odpowiadała. Jeżeli to przez niego stało się coś mojej kuzynce, to nie ręczę za siebie. Przysięgam. Po paru minutach byliśmy już w domu. Cioci i wujka chyba nie było, bo wszędzie było ciemno, dlatego chwyciłem telefon i zadzwoniłem do nich.
— Halo, Dylan? Stało się coś?
— Tak ciociu, czy moglibyście wrócić do domu? Muszę z wami porozmawiać.
— Tak, już jedziemy.
Od momentu kiedy zadzwoniłem to nie minęło nawet pół godziny, a rodzice Ashley już byli na miejscu. Weszli do domu bardzo zdenerwowani. Wcale im się nie dziwiłem, bo mi też ledwo co udawało się utrzymywać nerwy na wodzy.
— Dylan, już jesteśmy, co się stało? Gdzie Ashley?
— Usiądźcie lepiej.
— Dylan? — Ross złapała mnie za rękę, bo wiedziała, że było mi ciężko to powiedzieć. I to jeszcze mojej chrzestnej. Nawet nie wiem od czego miałem zacząć.
— Zacznijmy od początku. W naszej klasie pojawił się pewien chłopak o imieniu Tom. Został on wyrzucony z poprzedniej szkoły, bo prześladował jedną z uczennic. Akcja miała miejsce w Sopocie. Pewnego piątku jak byliśmy w klubie, to czekał na Ashley pod łazienką i nie chciał jej do nas puścić. Później zaczął wysyłać do niej zbereźne wiadomości. Potem okazało się, że on ją śledzi. Nie mówiła nic, bo nie chciała was martwić, a po za tym chciała poradzić sobie sama. Cały czas ją wspierałem. Przez dłuższy czas się nie odzywał. Jednak ostatnio znowu napisał do niej esemesy. I mamy podejrzenia, że dzisiejsze zniknięcie Ashley ma z nim związek —powiedziałem bardzo szybko. Nie było to dla mnie łatwe.
— Dylan, ale gdzie jest moja córka? — Ciocia płakała. Wcale jej się nie dziwiłem.
— Nie wiem. Nie mam pojęcia.
— Co mamy zrobić?! — pytała zdenerwowana ciocia.
— Myślę, że najlepszym sposobem będzie udanie się na policję. — powiedział wujek.
*ASHLEY*
Nie wiedziałam co miałam zrobić. Cały czas płakałam. Było mi zimno, miałam na sobie rzeczy, które wybrałam na dzisiejszy wieczór. Po chwili do pomieszczenia wszedł Mike z jakąś miską. Nawet nie można było nazwać tego pokojem. Usiadł na łóżko i patrzył na mnie.
— Ashley, musisz coś zjeść. Spójrz na mnie, proszę — rzekł po kilku minutach. Nie potrafiłam na niego popatrzeć. Nie po tym, co mi zrobił. Dalej byłam zakneblowana. Mike oderwał taśmę co trochę zabolało.
— Przyszedłem cię nakarmić — dodał ponownie.
— Nie chcę jeść! Chcę do domu!
— Ashley, nie możesz, ale musisz jeść.
— Nie mam ochoty na jedzenie! Może umrę z głodu i nie będę musiała przechodzić przez to piekło!
— Ashley, proszę cię. Nie mów tak...
— A co mam mówić?! Czy ty siebie w ogóle słyszysz?! — odparowałam.
Do pokoju wszedł Tom. Bardzo mi się to nie spodobało. Podszedł do nas. Odepchnął Mike'a i wziął od niego jedzenie. Postawił na podłodze, a mojego byłego przyjaciela wziął za rzeczy, cisnął nim i dał mu w twarz. On nie mógł się podnieść, a Tom widząc to, że nie ma siły, to wziął go i posadził na krzesło, do którego przywiązał Mike'a. Co tu w ogóle się dzieje? - pomyślałam. Już nic z tego nie rozumiałam.
— Co ty kurwa robisz?!
— Na razie potrzebny mi nie będziesz, więc dotrzymasz jej towarzystwa. A skoro księżniczka nie chce jeść to trudno.
— Jesteś popieprzony!
Znowu dostał w twarz. Nie mogłam na to patrzeć. To było dla mnie zbyt trudne. Jak można coś takiego zrobić? Mimo tego, że mnie zdradził, nie potrafiłam patrzeć jak cierpi. Chciałam go opatrzyć, ale nie miałam takiej możliwości. Bardzo bałam się tego, co może zrobić mi. Jak to możliwe, że jeszcze nie znalazłam sposobu by stąd uciec? - pomyślałam.
Tom podszedł do mnie i gwałtownie mnie pocałował. Próbowałam się wyrwać, ale nie mogłam. Dostałam za to w policzek. A moje łzy znów spłynęły mi z oczu.
— Za każdym razem gdy będziesz nie posłuszna, dostaniesz w policzek.
Zacisnęłam tylko usta w cienką linię. Nie chciałam mu pyskować. Mój policzek dalej mnie palił. Mike patrzył na mnie z cierpieniem w oczach. Jak tak nagle się zmienił? Czy to miał być już nasz koniec? Przecież tak nie mogło być. Miałam jeszcze tyle życia przed sobą.
1. Jak Wam się podoba?
2. Chcecie więcej takich scen?
3. Co myślicie o Mike'u?
Zapraszam na nowe opowiadanie, które już jest na moim profilu "Big mistake". :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top