Rozdział XVI
Po krótkim spacerze po parku zaczęliśmy iść w stronę, którą bardzo dobrze znałam. Mianowicie poszliśmy w miejsce, w które zabrał mnie pierwszy raz. Jednak wtedy pogoda nam nie dopisała. Dzisiaj jest inaczej. Po prostu lepiej nie mogliśmy trafić. Cieszę się, że zgodziłam się na to spotkanie z nim. Przynajmniej mam teraz wspaniałego chłopaka.
Wokół znajdowały się drzewa, a na tafli wody odbijało się zachodzące słońce. Widok był niesamowity. Zapierał dech w piersiach.
Byłam pod wielkim wrażeniem tego widoku. Jednak nie tylko to przykuło moją uwagę. Koło brzegu stała łódź. Było to dla mnie dziwne, bo tu nigdy nic nie pływało. Nagle z moich myśli wyrwał mnie głos Jake'a:
— Mam dla ciebie niespodziankę, ale musisz zamknąć oczy. — Uśmiechnął się.
Pokiwałam tylko głową na znak, że rozumiem i odwzajemniłam uśmiech. Następnie zamknęłam oczy tak jak poprosił. Nie wiem czemu ale czułam, że mogłam mu zaufać. Zaczął mnie prowadzić. Tak delikatnie to robił. Po chwili powiedział:
— Podnieś lekko nogę do góry i zrób większy krok do przodu.
Zrobiłam tak jak poprosił. Po czym czułam, że stoję na czymś co się delikatnie chwieje. Domyśliłam się, że jest to łódź, która stała przy brzegu.
— Czy mogę już otworzyć oczy? — zapytałam.
— Jeszcze chwilę, bądź cierpliwa. — Czułam, że się uśmiecha.
Szliśmy jeszcze chwilę, a potem kazał mi otworzyć oczy. To co zobaczyłam było piękne. Przed nami stał stół z przygotowaną zastawą, a wokół pełno róż i świec. Atmosfera była bardzo romantyczna. Jednak dalej nie wiedziałam jak on to przygotował. To było po prostu cudowne.
— Ale jak ty to wszystko? —zapytałam zachwycona.
— Co jak? Chodzi ci o tę niespodziankę?
— Tak.
— Miałem czas aby ją przygotować. — Uśmiechnął się.
— Ale skąd wiedziałeś, że się zgodzę na spotkanie z tobą?
— Miałem przeczucie. A tak na marginesie jeśli chcesz skorzystać z łazienki, to jest w tamtą stronę. — Wskazał na drzwi po prawej.
Szybkim krokiem udałam się do niej by załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Jednak chciałam też napisać do Dylana bo przy Jake'u nie miałam ochoty używać telefonu.
Ashley: Zajmij się naszymi gośćmi jeszcze przez jakieś dwie godziny 😉 jestem z Jake'em i jest cudownie, nie chcę tego przerywać w najbliższym czasie. 😉
Dylan: Okej, okej. A co mam im powiedzieć? Cały czas o Ciebie pytają...
Ashley: Nie wiem, wymyśl coś, proszę 😊 tylko pod żadnym pozorem nie mów, że jestem z nim 😊
Dylan: Okej niech Ci będzie 😉 wiedz, jak muszę Cię kochać, że na takie rzeczy się zgadzam 😉
Ashley: Tak, tak wiem, ale już naprawdę muszę kończyć 😊 za jakieś dwie godziny wrócę. 😉 Nie wyrzuć ich przypadkiem 😝
Po czym schowałam telefon do torebki i ruszyłam w stronę mojego chłopaka. Jak to pięknie brzmi. Gdy otworzyłam drzwi doleciał do mnie zapach unoszący się w pomieszczeniu. Pachniało rewelacyjnie. Nie wiedziałam co przygotował do jedzenia, ale po samym wąchaniu domyśliłam się, że będzie przepyszne. Gdy byłam przy nim przywitał mnie krótkim, ale czułym buziakiem w policzek. Było to bardzo miłe.
— Mm, ale pachnie — mruknęłam zadowolona.
— Wszystko dla mojej księżniczki. — Uśmiechnął się. Oddałam ten uśmiech, ale próbowałam zakryć moje rumieńce.
— Kochanie, nie zakrywaj swoich różowych policzków. Wyglądasz wtedy uroczo. — Puścił oczko.
— Możesz już siadać — dodał po chwili.
— Okej — odpowiedziałam.
Usiadłam przy stole i zaczekałam aż on sam to zrobi. Po chwili zaczęliśmy jeść. Nie myliłam się. Było naprawdę smaczne. Nie wiedziałam, że facet może być taki dobry w kuchni. Jednak tym razem intuicja mnie zawiodła. Zauważyłam, że Jake mi się przygląda. Trochę mnie to zaniepokoiło.
— Em, czy mam coś na twarzy? Ubrudziłam się? — zapytałam niepewna.
— Nie, jasne, że nie. — Uśmiechnął się.
— To czemu mi się tak przyglądasz?
— Nie mogę podziwiać mojej pięknej dziewczyny?
— Możesz — odpowiedziałam zakłopotana.
Cały czas czułam na sobie jego wzrok. W pewnym momencie, nawet nie wiem kiedy przyzwyczaiłam się do tego.
*DYLAN*
Ashley odkąd poszła odezwała się tylko raz. Zauważyłem, że naprawdę dobrze czuje się w jego towarzystwie. Myślę, że dobrze zrobiła. Tylko nie pomyślała o jednym. Teraz musiałem cały czas ją kryć przed wszystkimi. Nie rozumiałem dlaczego nie mogę im powiedzieć. Możliwe, że sama chciała to zrobić. Niestety kończyły mi się już pomysły. Nie miałem zielonego pojęcia co odpowiadać na następne pytania dziewczyn. Cały czas próbowałem je czymś zająć. Jednak nic mi nie szło. Dobrze, że chłopacy odpuścili po kilku minutach. To nie zmienia faktu, że cieszę się iż jej się w końcu udało. Będę miał więcej czasu dla Ross. Są pozytywne strony tego wszystkiego.
*ASHLEY*
Nagle przypomniałam sobie, że zostawiłam Dylana z tym wszystkim samego. Przecież dziewczyny mu żyć nie dadzą. Będę musiała z nimi porozmawiać na spokojnie. Hm może jutro to zrobię. Nagle usłyszałam głos Jake'a:
— Kochanie o czym tak myślisz?
— A wiesz zastanawiam się jak Dylan sobie radzi.
— Z czym?
— Mieli dzisiaj wszyscy przyjść do nas, a ja zabroniłam Dylanowi cokolwiek im powiedzieć.
— Dlaczego? — zapytał zdziwiony.
— Wiesz, sama chcę to zrobić. A gdyby coś powiedział, to zaraz bym miała pełno wiadomości.
Pokiwał tylko głową na znak, że wie o co chodzi. Wszystko szybko rozumiał. Był rewelacyjny. Nagle zapytał:
— A jak sytuacja z twoim oprawcą?
— W sumie na razie jest wszystko okej, ale czuję, że jest to cisza przed burzą...
— Czemu tak uważasz?
— Nie daje mi to spokoju. Od kilku tygodni jest spokój. Jednak moja intuicja mówi mi co innego.
— No tak, przecież kobieca intuicja jest niezawodna. — Zaśmiał się.
— Śmiesz w to wątpić? — zapytałam z nutką złości. Zrobiłam to specjalnie.
— Ależ skąd Księżniczko. — Próbował ukryć uśmiech, jednak mu się to nie udało.
Po kilku minutach żartów zaczęliśmy sprzątać, bo postanowiliśmy się już zbierać. Było nam dobrze w swoim towarzystwie, ale niestety czas wrócić do rzeczywistości. Gdy już ogarnęliśmy wszystko, to ruszyliśmy w stronę mojego domu.
***
Jak byliśmy coraz bliżej to z każdą chwilą rósł mój nie pokój. Sama nie rozumiałam dlaczego. Chyba bałam się tego, co za chwilę miało nastąpić. Musiałam stanąć i powiedzieć wszystkim o Jake'u, aczkolwiek wolała bym aby to była nasza tajemnica. Jednak to są nasi przyjaciele i powinni wiedzieć. Przecież to nic złego, sami chcieli abym była szczęśliwa. Tylko, że chyba nie byłam gotowa na wszystkie pytania skierowane w moją stronę.
Gdy weszliśmy do domu, okazało się, że znowu moich rodziców nie ma. Pewnie gdzieś poszli bo uznali, że nie będą siedzieć z bandą młodzieży. Chyba, że mieli jakąś "ważną" sprawę w pracy. Po rozebraniu butów udaliśmy się do mojego pokoju. Wchodząc tam razem z Jake'em nie spodziewałam się aż tak przesadzonej reakcji.
Witam Was moi kochani ;) Mam nadzieję, że rozdział nie jest nudny. Jeśli chcecie jakieś ostrzejsze scenki to piszcie śmiało. 😉 Chętnie wykorzystam Wasze sugestie. Jednak mam dla Was niespodziankę z jedną akcją. Ona będzie dopiero w końcówce. 😉
Rozdział dedykuje osobom, które komentują i gwiazdkują każdy rozdział. Jesteście niesamowici 😊
Pozdrawiam, dobrej nocy Impossible9891 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top