Rozdział IX

Przez cały tydzień zastanawiałam się co mam powiedzieć na temat Toma. Myślałam, że te zadanie będzie o wiele łatwiejsze. Jednak udało mi się, sporządziłam jego profil. Nie bardzo orientowałam się czy jest dobry. Miałam nadzieję, że ocenią go moi bliscy i powiedzą co myślą. Uważałam, że może nie będzie aż tak źle.

***

Dzisiaj była już sobota. Mieliśmy wszyscy spotkać się u mnie. Nie wiedzieli jednak dlaczego. Wiedział tylko Dylan, bo sam to zaproponował i chciałam aby tak zostało. Przynajmniej mniej się stresowałam przygotowując to.

— O której się z nimi umówiłaś? —  zapytał Dylan.

— O osiemnastej mają być, czemu pytasz?

— Zastanawiam się czy dalej chcesz to zrobić.

— Chcę.

— Jesteś pewna?

— Tak Dylan, jestem pewna. Chcę aby to wszystko się skończyło. Pragnę rozwiązać tę sprawę i zakończyć ją.

— Nie chcę by coś ci się stało.

— Mam ciebie i pozostałe osoby w naszej paczce, więc jestem jakoś spokojna. Wiem, że nie pozwolisz mi zrobić krzywdy. Za co bardzo ci dziękuję.

— Wiesz, że nie masz za co. Zawsze byłaś dla mnie jak siostra.

Uśmiechnęłam się do niego, ponieważ on zawsze podnosi mnie na duchu. Mogę zawsze na nim polegać, nie to co na moich rodzicach. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc Dylan poszedł je otworzyć, a ja zaczęłam się przygotowywać.

*DYLAN*

Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, dlatego poszedłem je otworzyć. Wiedziałem, że Ashley chce się jeszcze przygotować. Robiła to przez cały tydzień. Bardzo sumiennie się do tego przygotowała.

Następnie otworzyłem drzwi.

— Cześć wam wszystkim —  powiedziałem pojawiając się w drzwiach.

— Cześć  odpowiedzieli wszyscy razem.

Otworzyłem szerzej drzwi, aby mogli wejść. Nie wiem czemu, ale cały czas patrzyłem na Ross. Zawsze taka piękna i uśmiechnięta. Ciężko mi to przyznać, ale podoba mi się. Wiem, że chyba też nie jestem jej obojętny.

— Halo, Dylan, ziemia! — Zaśmiał się Liam.

— Co? Przecież was słucham.

— Tak? To co? — zapytała Hope.

— Em... ym...

— No właśnie. Hope zapytała gdzie jest Ashley, że to ty otwierasz drzwi.

— Mhm. Ashley jest na górze.

— A ty o której przyszedłeś?

— Em... powiedzmy, że chwilowo tu mieszkam.

Wszyscy zrobili zdziwione miny i pobiegli szybko do pokoju mojej kuzynki.

*ASHLEY*

Po paru minutach usłyszałam jak wbiegają po schodach, ale nie wiedziałam, co powiedział im Dylan, że tak się pospieszyli. Zobaczyłam tylko jak drzwi się otwierają i wszyscy wpadają do środka.

— Co ty sobie wyobrażasz? — zapytała Ross.

Nie wiedziałam o co im chodzi, patrzyłam na nich jak na wariatów.

— Em, ale nie rozumiem o co wam chodzi.

— Jak to o co?

Wzruszyłam ramionami, dalej na nich patrząc. Naprawdę nie wiedziałam o co im chodzi.

— Ech... chodzi nam o Dylana. —  Szybko zerwałam się z miejsca.

— Co z nim? Stało mu się coś?! - zapytałam przestraszona.

— Oszalałaś? Chodzi nam o to, dlaczego u ciebie mieszka i czemu nam nic o tym nie powiedzieliście?

Spojrzałam na nich nic nie mówiąc. Jednak po chwili pojawił się Dylan, na całe szczęście. Przeszedł koło mnie i na spokojnie opowiedział im co się stało.

— Gdy wróciliśmy z Sopotu w jej domu czekała na nas okropna niespodzianka. Jej pokój był w takim opłakanym stanie, że szkoda słów. Na lustrze czekała na nią wiadomość. Nie będę już mówił jaka, bo to nie ma znaczenia. Nie chcę jej znowu tego przypominać. W każdym bądź razie zapytała mnie czy mógłbym z nią zamieszkać do czasu wyjaśnienia tej całej sprawy. Oczywiście, że się zgodziłem, bo nie chcę zostawiać jej samej, wiedząc, że on był u niej w pokoju. Stwierdziliśmy razem, że wam nie powiemy aby gorzej was nie martwić. Tylko dzisiaj chcieliśmy się z wami spotkać z innych przyczyn.

— Z jakich? — zapytał Mike.

— Chcę wam przedstawić profil Toma. Oboje z Dylanem myślimy, że to pomoże nam w rozwiązaniu tej całej sprawy — wtrąciłam.

Wszyscy patrzyli na nas jak byśmy kogoś zabili. Rozumiem, że mogą być w szoku po tym co właśnie usłyszeli, ale by mogli coś powiedzieć.

— Em, powiedzcie w końcu coś.

— Dlaczego nie powiemy dorosłym? — zapytała Hope.

— Nie wiem, czy jest to dobry pomysł.

— Jak to? Czy ty oszalałaś?! On do cholery był w twoim pokoju! —  krzyknęła Ross.

— Tak wiem, ale odkąd Dylan ze mną mieszka nie było żadnych niepokojących zdarzeń. A po za tym moi rodzice i tak by powiedzieli, że wymyślam.

— Ashley, to jest poważna sprawa. Nie sądzę aby mogli to zbagatelizować —  powiedział Liam.

— Nie znasz moich rodziców. A teraz jeśli pozwolicie chciałabym wam przedstawić profil Toma.

— Jasne mów — powiedział Mike.

Wszyscy usiedli się i czekali aż zacznę mówić. Nie bardzo wiedziałam od czego zacząć.

— A więc uważam, że Tom jest człowiekiem zagubionym. Wszystko czym kieruje się aktualnie spowodowane jest przeszłością. Wybiera ofiary podobne do osoby, która go zraniła. Nie wiem tylko czy może być nieobliczalny. Nie mam pojęcia czy trzeba się go obawiać.

— I jak to ma nam pomóc? W ogóle jak to wymyśliłaś?

— Nie wiem jak to ma nam pomóc, mam nadzieję, że do czegoś się przyda. Na podstawie zaobserwowanych zdarzeń.

— Zaczęłaś interesować się psychologią? — zapytała zaskoczona Ross.

— Powiedzmy, że od dawna interesuję się tą dziedziną, ale nie ma to większego znaczenia. Chciałabym wiedzieć co myślicie na temat tego co powiedziałam.

— Hm... myślę, że... — Zaczął Liam.

— No słucham?

— Myślę, że idealnie go przedstawiłaś. Wszyscy pewnie myślą podobnie. Jednak dalej nie rozumiem jak to ma nam pomóc.

— Nie wiem. Spróbujmy się na tym jakoś oprzeć.

Po całym tym dyskutowaniu  zamówiliśmy pizzę i zaczęliśmy robić coś innego. Wszystkich zaczęło już to męczyć, dlatego postanowiliśmy, że na przyszły weekend pójdziemy się rozerwać. Jednakże to wszystko miało dopiero swój początek.

Witam Was moi drodzy. Zauważyłam, że coraz mniej osób czyta moje wypociny. Nie wiem teraz w jakim odstępie czasu będę dodawać kolejne rozdziały bo zaczynam szkołę. Mam nadzieję, że do tego czasu się  stęsknicie i zobaczycie co jeszcze dla Was szykuje. Nie będzie już wiele tych rozdziałów, ale myślę, że będzie udane.
Życzę Wam dobrej nocy i kolorowych snów. Pozdrawiam Impossible. 😉😃

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top