Rozdział X

Zawsze chciałam mieć ciekawe i barwne życie. Nie myślałam jednak, że będę pragnęła wrócić do poprzedniego czasu. Jednak nie żałuję wszystkiego. Wydarzyło się coś, co pomogło mi przebrnąć przez to całe zamieszanie. Nie wspominałam o tym wcześniej bo nie widziałam związku. Aczkolwiek dzisiaj nadszedł ten czas.

***

Byłam w dobrym humorze. Może dlatego, że jest był już piątek po południu i ruszaliśmy wszyscy do klubu. Wiedziałam, że nie jestem jeszcze pełnoletnia, ale mój kochany kuzyn na pewno kupiłby mi alkohol. Rozumiałam jak nie lubi gdy robiłam się trochę pijana, ale tamtego dnia musiałam. Chciałam wszystko odreagować. Nie miałam zamiaru myśleć o tych zdarzeniach. Podejrzewałam, że cała moja grupka też nie. Miałam nadzieję, że może spotka mnie może coś miłego od tych kilku tygodni. Bardzo chciałam aby tak było.

***

Słyszałam jak Dylan bierał prysznic przed pójściem do klubu. A ja siedziałam i myślałam co mam na siebie włożyć i jak się uczesać oraz pomalować. Nigdy nie miałam z tym problemu. Zawsze brałam to co mi wpadło w ręce.

Jednak tamtego dnia chciałam coś zmienić. Wybrałam z szafy czarne spodnie z wysokim stanem, idealnie dopasowaną, różową koszulkę na krótki rękaw z frędzlami na dole. Do tego postanowiłam założyć czarną kurtkę i czarne vansy. Tak wiem sporo czarnego, ale chciałam wyglądać jakoś inaczej. Włosy upięłam w niesfornego koka. I nałożyłam kreski eyelinerem i tusz do rzęs plus czerwona szminka do całości. Powiem szczerze, podobało mi się to jak wyglądałam.

Po chwili usłyszałam jak Dylan wyszedł z łazienki i zmierzał w kierunku mojego pokoju. Otwierając drzwi po prostu stanął jakby zobaczył ducha.

—Co? — zapytałam.

— O wow! Wyglądasz nieziemsko — powiedział to ze szczerym uśmiechem.

— Taki był zamierzony efekt. — Uśmiechnęłam się do niego.

— To naprawdę ci się udało.

— Wiesz, że tylko żartuje? Chcę się dzisiaj po prostu dobrze bawić i nie zamartwiać.

— Doskonale cię rozumiem. Mam nadzieję, że dzisiaj nie będzie przykrych niespodzianek.

— Też mam taką nadzieję. Ale jednak może zakończymy tę konwersację i się ubierzesz. — Zaproponowałam.

Dylan przystał na moją propozycje, ponieważ zostało nam mało czasu, za nim mielibyśmy wyjeżdżać, a po za tym był w samych bokserkach.

Zeszłam na dół aby powiedzieć moim rodzicom, żeby dzisiaj na nas nie czekali.

— Mamo, tato. Wychodzimy dzisiaj z Dylanem i resztą paczki do klubu. Nie czekajcie na nas.

— Dobrze kochanie, a pieniądze macie?

— Tak mamo, mamy. Nie musisz się o nic martwić.

— Tylko uważajcie na siebie.

— Będziemy.

Po czym wróciłam na górę sprawdzić czy Dylan jest już gotowy i zameldować mu, że moi rodzice  wiedzą o naszych planach.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że Dylan ma na sobie jeansy, które idealnie na niego pasują. Do tego założył biały T-shirt i na to czarno-czerwona koszula w kratę. Dopiero zauważyłam, że postawił włosy na żel do góry. Musiałam przyznać, że wyglądał zabójczo.

— Nie będzie ci zimno tylko w tej samej koszuli?

— O! Jesteś już. Nie zauważyłem kiedy weszłaś. Nie, nie będzie mi zimno. To sprawdzone.

— Moi rodzice już wszystko wiedzą. Powiedziałam, że nie mają za nami czekać.

— Okej.

Po użyciu naszych ulubionych perfum udaliśmy się na dół, bo Dylan musiał jeszcze założyć swoje czarne vansy. Dzisiaj nasze buty były takie same.

— Mamo to my lecimy. Kocham was, Paa.

— Paa Skarbie — powiedziała mama.

Do samochodu szliśmy w ciszy. Chciałam go zapytać dla kogo tak się odstawił. Nie miałam pojęcia jak to zrobić. Jednak w głębi serca wiedziałam.
Gdy już siedzieliśmy w środku postanowiłam zapytać:

— Dla kogo postanowiłeś się tak wystroić? Czyżby dla Ross?

— Em, nie, skąd taki pomysł? — Zawstydził się. Zauważyłam to.

— Nie musisz przede mną udawać. Znam cię bardzo dobrze. Wiem, że ci się podoba. Kibicuję wam.

Spojrzał lekko w moją stronę i  słabo się uśmiechnął. Resztę drogi przejechaliśmy słuchając Eski.

***

Na miejscu czekali na nas już wszyscy przyjaciele. Liam i Hope byli idealnie dopasowani strojami. Hope miała białe spodnie i do tego blado niebieską koszulkę plus czarną kurtkę. Natomiast Liam miał biały T-shirt i blado niebieskie jeansy i też czarna kurtka. Zauważyłam, że prawie wszyscy dzisiaj założyli okrycia koloru czarnego. Po za Dylanem i Ross. Była ona ubrana w miętowe spodnie, białą koszulkę z frędzlami i na to bialutką kurtkę. Mike natomiast ubrał czarne spodnie z dziurami na kolanach i czerwony T-shirt. Wszyscy wyglądaliśmy rewelacyjnie.

— Wow, ale świetnie się reprezentujecie — powiedziałam.

— Wy też — odpowiedziała Hope.

Nie myślałam o niczym innym tylko o dobrej zabawie. Nie pamiętałam kiedy ostatnio spotkaliśmy się w jakimś klubie. Bardzo mi tego brakowało.
Po chwili udało nam się wejść do środka. Znaleźliśmy nasz stolik, który wcześniej zarezerwowaliśmy. Wydawało nam się, że będzie dużo ludzi i mieliśmy rację. Na szczęście było to miejsce, w którym nikt nie patrzył ile masz lat, bo z naszej paczki tylko Dylan mógł pić.

***

Po kilku piwach bawiliśmy się jak nigdy. Nie miałam jeszcze dość. Poprosiłam Dylana o jeszcze jeden trunek. Przyniósł mi je do stolika i zostawił mnie z Mike'em. A on poszedł dalej obściskiwać się z Ross. Nie mogę w to uwierzyć ile alkohol daje odwagi.

— O cho, widzę, że nasza panna dzisiaj nieźle zabalowała — mówił Mike próbując przekrzyczeć muzykę.

— A co? Raz się żyje — powiedziałam, śmiejąc się.

— Chcesz zatańczyć?

— Hyhy jasne, tylko czekaj wypiję to piwo.

— Okej.

Postanowiłam wziąć je na kilka łyków i ruszyć na parkiet.

— Ej, hola, hola. Powoli, nie ucieknie ci. — Zaśmiał się Mike.

— Cii, nic mi nie będzie. — Popatrzyłam na niego. I zakryłam mu palcem usta, po czym wypiłam resztę.

— To jak? Gotowa?

Kiwnęłam głową i ruszyłam za nim. Tylko nie wiedziałam, że już teraz będę wstawiona. Lekko się zachwiałam, ale mój przyjaciel pomógł mi utrzymać równowagę.

— Nasza pani już dzisiaj nie pije. — Zaśmiał się.

Przewróciłam tylko oczami. Poprowadził mnie na parkiet trzymając tył moich pleców.
Zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki, a ja rozglądałam się za naszą resztą.

Nie wiem ile piosenek przetańczyłam z nim, nawet nie liczyłam. Potem usłyszałam za nami jakiś głos. Należał on do wysokiego bruneta o pięknych, niebieskich oczach.

— Czy mógłbym zatańczyć z twoją partnerką?

— Hm no nie wiem — odpowiedział Mike. Szturchnęłam go lekko w ramię i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Po czym dodałam.

— Tak, możesz ze mną zatańczyć. — Odsunęłam się od niego i przystąpiłam kroku brunetowi.

Mike potem zniknął mi z pola widzenia.

— Przepraszam jeśli zmiażdżę ci nogi.

— Spokojnie.

— Wiesz nie jestem jak te perfekcyjne modelki. A tak przy okazji jestem Ashley.

Brunet zaśmiał się i powiedział:

— Nie szukam modelki. Miło mi, jestem Jake.

Tańczyłam z nim długo, póki nie pojawił się Dylan.

— Ashley, tu jesteś. Wszędzie cię szukałem. Nie uważasz, że już czas wracać do domu?

— Jeszcze młoda godzina! Poznaj Jake'a.

— Tak, miło mi. Jesteś kompletnie pijana.

— Wcale, że nie.

Odwróciłam się do nowego poznanego chłopaka i powiedziałam:

— Jeśli chcesz to zapisz sobie mój numer i napisz jeśli będziesz chciał.

— Okej, podaj mi go.

— 832 617 049.

Potem zniknęliśmy z Dylanem w tłumie.

Mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział przypadnie Wam do gustu. Na razie nie zdradzę co będzie dalej i jak rozwinie się ta znajomość. Liczę na Wasze opinie. Jeśli Wam się coś nie podoba lub macie jakieś zastrzeżenia to piszcie śmiało. Dziękuję osobom, które czytają każdy mój rozdział. Jest to ogromne wsparcie dla mnie i motywacja do dalszego tworzenia.
Słodkich snów. Impossible 😉😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top