Przefarbowałam kota sasiadki na niebiesko.
Ważne info pod rozdziałem.
Obudził mnie budzik stojący na szafce nocnej. Sięgnęłam po niego ręką i wyłączyłam alarm. 6:30. Kto normalny każe dzieciom chodzić do szkoły na 8:00. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po drodze zabrałam czyste ubranie. Mój dzisiejszy strój składa się z białej bluzki z krótkim rękawem i czarnych spodenek. W łazience robię sobie delikatny makijaż. Brązowe włosy zostawiam rozpuszczone. Wychodzę z pomieszczenia i kieruje się w stronę kuchni. Schodząc ze schodów słyszę, że moi rodzice i brat jedzą już śniadanie.
- Dzień dobry. - przywitałam się z nimi, na co wszyscy skinęli mi głowami.
- Jakieś plany po szkole?- zapytała moja rodzicielka.
Pokręciłam przecząco głową. Chwyciłam kanapkę leżącą na talerzu przede mną i zjadłam ją. Po skończonym posiłku poszłam do swojego pokoju po plecak i telefon.
- To co idziemy? - zapytał mnie Kris w chwili, gdy zakładałam buty.
- Idziemy. - odpowiedziałam.
Pożegnaliśmy się z rodzicami i poszliśmy na przystanek autobusowy. Na miejscu spotkaliśmy Rose.
- Cześć. - przywitaliśmy się z nią.
- Hey. - poprawiła torbę na ramieniu.
Razem z Krisem zaczęli o czymś rozmawiać, więc wyciągnęłam telefon i zaczęłam sprawdzać portale społecznościowe. Na Facebooku i instagramie miałam kilka zaproszeń, więc zaakceptowałam je, bo były od ludzi z mojej klasy. Podjechał autobus. O dziwo nie miał opóźnienia i po dwudziestu minutach byliśmy już w szkole. Pożegnałam się z piętnastolatkami i poszłam poszukać Alice. Siedziała na parapecie pod salą.
- Hey. - usiadłam obok niej.
- Cześć. - przywitała się. Coś było nie tak, bo była smutna.
- Coś się stało? - szturchnęłam ją ramieniem.
- Nie, a właściwie to tak. - opuściła wzrok. Po wzięciu kilku oddechów powiedziała mi co się stało. - Szłam do szafki zabrać potrzebne książki i... - zacięła się.
- I?
- I po zamknięciu szafki miałam już przyjść tutaj, ale po drodze wpadłam na jakiegoś starszego chłopaka. Chciałam go przeprosić, ale on zaczął mówić, że jestem idiotką i niedorajdą. - zakończyła.
Zadzwonił dzwonek. Cała ta historia mnie zdenerwowała. Jak można nazwać dziewczynę idiotką, tylko dlatego, że na kogoś wpadła.
- Zróbmy tak, że na następnej przerwie pokażesz mi tego gościa. - zeszłam z parapetu.
- I co zrobisz? On jest od nas starszy. - poszła w moje ślady i stanęła obok mnie. Przyszła nauczycielka.
- Grzecznie sobie z nim pogadam. - oznajmiłam i weszłam do sali.
Lekcja była nudna. Nauczycielka rozdała nam jakieś kartki do podpisania i tłumaczyła jak będą wyglądały lekcje. Jednym słowem NUDA.
- To teraz pokaż mi tego gościa. - poprosiłam. Alice mruknęła coś pod nosem, ale zaczęła się rozglądać. Wyjrzała za okno.
- To on. - pokazała mi grupkę chłopaków. Od razu rozpoznałam, że to grupa padalca. Wśród nich zobaczyłam Stefana.
Co on tam robi?
- Który konkretnie?
- Ten, który wczoraj się na nas patrzył. - poinformowała mnie. Czyli moim celem jest padalec. Ruszyłam w stronę wyjścia. Na szczęście nie musiałyśmy długo iść, gdyż znalazłyśmy drzwi prowadzące bezpośrednio na dziedziniec. Szybkim krokiem ruszyłam w ich stronę. Zauważył mnie Stefan, który stał przed brunetem. Poklepałam go w ramię. Odwrócił się w moją stronę razem z resztą chłopaków.
- O cześć Ko...- ucieszyłam go gestem ręki.
- Pamiętasz tę dziewczynę? - wskazałam głową Alice. Brunet spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Tak. To jest ta idiotka, która na mnie wpadła.
Powiedział na co jego koledzy zaczęli się śmiać, a Alice skuliła się za mną. Krew zagotowała mi się w żyłach.
- Widzę, że bawi was obrażanie niewinnej dziewczyny. - oznajmiłam spokojnie. Przestali się śmiać i podnieśli brwi. - Ale wiecie co? Nie dziwi mnie to właściwie. Idioci o mózgach mniejszych niż orzeszek i tak nie zrozumieją co to jest zbieg okoliczności. Rozumiem, że wasze życie w pierwszej klasie było do dupy, ale to nie znaczy, że macie wszystkich mieszać z błotem. - przerwałam na moment, ale na końcu zwróciłam się do Padalca. - A ty uważaj, bo robiąc tak dalej twoja dziewczyna kopnie cię w dupę.
Zmierzyłam go wzrokiem.
- Wcale nie musi, bo ja kopnąłem ją w dupę.- oznajmił.
- W końcu przejrzała na oczy. - stwierdziłam.
- Myślisz, że twoja przemowa mnie ruszyła?- zakpił. - Zaraz będę miał nową laskę. - założył ręce na piersi.
- Już jej współczuję. - chwyciłam się teatralne za serce.
- Kotku. Każda chce być moją dziewczyną. - pochwalił się.
- Chyba każda zdesperowana.
Oznajmiłam, po czym razem z Alice ruszyłyśmy w stronę szkoły.
- Przeze mnie będziesz miała jeszcze większe kłopoty niż do teraz. - westchnęła blondynka.
- Moja babcia zawsze mówi, że kłopoty to moja specjalność, więc jestem już do nich przyzwyczajona. - wzruszyłam ramionami.
- Ale chyba ktoś cię podpuszczał do pakowania się w kłopoty? - weszłyśmy do szkoły.
- W sumie to nie. W większości przypadków to ja chciałam, żeby wokół mnie się coś działo. - nagle przypomniała mi się pewna historia. - Kiedyś przefarbowałam kota sąsiadki na niebiesko. Ona jak go zobaczyła, wzięła miotłę i zaczęła gonić mnie po całej ulicy. Wyobrażasz sobie siedemdziesięcioletnią babcię z miotłą uganiającą się za ośmiolatką?
Odtworzyłam ten obraz w głowie. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Alice wybuchnęła śmiechem.
- Chciałabym zobaczyć minę tej staruszki, gdy zobaczyła niebieskiego kota. - wyszczerzyła się. Roześmiane poszliśmy na następną lekcję.
-----
Chciałabym wyróżnić te osoby co czytają moją książkę, więc napiszcie w komentarzu albo na priv waszą nazwę, a następny rozdział będzie dedykowany właśnie wam. Nie bójcie się, bo ja się trochę denerwuję czy ta książka wam się podoba. Trzema słowami : JA NIE GRYZĘ. ☺️😊😀😁😂 Więc można bez problemu napisać swoją nazwę, jest to dla mnie bardzo ważne. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie.
Buziaki Kadia 😘😘😘😘😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top